czwartek, 10 sierpnia 2023

Now or Never [Rozdział XXXII]

 



Zapatrzona w niego z lekkim uśmiechem postanowiłam pozostać w lesie by mu nie przeszkadzać. Zamknęłam oczy wsłuchując się w cudowną melodie, która aż dyrygowała moim ciałem by kołysało się jak gdyby było na wielkim oceanie. Przez nieuwagę nadepnęłam na gałązkę obok. Jej trzask rozproszył Ethana, który się podniósł i rozejrzał wokoło.

– Przepraszam, możesz kontynuować – powiedziałam wychodząc zakłopotana zza krzaków. – Ta piosenka jest naprawdę przepiękna. Mógłbyś mi ją jeszcze raz zagrać?

– Kayla, co ty tutaj robisz?

– Wieczorny spacer, nawet nie wiesz jak trudno wytrzymać z moimi współlokatorkami – skłamałam próbując być naturalna.

Zmierzył mnie wzrokiem, wydawał się być podejrzliwy, lecz po chwili przestał marszczyć brwi i pozwolił mi usiąść obok na pieńku.

– Skąd znasz to miejsce? – zapytałam zerkając przed siebie, gdzie zatoka wydawała się przypominać rogalika, do którego wpływała spokojna woda mieniąca się od blasku księżyca.

– Czytałem trochę o tej wyspie.

– Jest magiczna, prawda?


– Coś w tym jest – zaśmiał się.

– Ale co tak pachnie? – Spojrzałam na ognisko, które miał rozpalone obok.

Co jakiś czas trzaskały w nim patyki, które zakłócały błogą ciszę. Czułam nieziemski zapach dobiegający z bulgoczącego garczka zawieszonego na trzech patykach nad ogniem.

– Co to takiego? – dopytałam zaciekawiona.

– Moja kolacja – odparł zakłopotanym tonem lekko czochrając swoją czuprynę.

– Potrafisz gotować? – O mało aż nie zrobiłam wytrzeszczu.

– Tak, Kayla faceci też potrafią gotować… – westchnął lekko urażony.

– Przepraszam, nie o to mi chodziło. Po prostu jest to dość niecodzienne. Nie sądziłabym, że znasz się na tym – przyznałam lekko zażenowana ocenianiem go bez nawet dowiedzenia się więcej.

– Kiedy przeprowadziłem się do mamy, a ona zachorowała ktoś musiał gotować – opowiedział. – Właśnie w ten sposób się nauczyłem, może nie jestem perfekcyjny, ale wciąż uwielbiam testować nowe przepisy – dodał zaglądając do garnka.

Zamieszał, po czym na łyżce dał mi do spróbowania trzymając drugą dłonią bym się nie oblała.

– Co myślisz?

– Dość słodka, ale ma taki fajny cierpki smak.

– Zgadniesz, z czego ją zrobiłem?

– Grzyby?

– Kayla, naprawdę zero zabawy z tobą.

Zaśmiałam się. Poprosiłam o większą porcję. Ethan zerknął na mnie niedowierzając.

– Serio ci smakuje? – dopytał zaskoczony.

– Tak, dlaczego miałoby nie?

– Po prostu oprócz mamy nigdy nikomu nic nie ugotowałem.

– W takim razie pozwól mi być twoim pierwszym fanem.

Z lekkim uśmiechem podszedł do torby leżącej obok i wyjął dodatkową miseczkę. Nalał mi zupy. Podając ją zerknął na mój nadgarstek, gdzie miałam srebrną bransoletkę. Przez chwilę wpatrzony w nią stał w bezruchu, po czym usiadł i siadając obok dokładając opału do ognia.

– To co jest nie tak z tymi twoimi współlokatorkami?

– Wyobraź sobie, że trafiła ci się hazardzistka i jej służka.

– Nie powiem zabawna kombinacja. A ty to pewnie największa ofiara losu?

– Raczej tak – westchnęłam. – Mam dość odgłosu tasowania kart. Nie wiedziałam nawet, że jest tyle gier karcianych. Minęły dopiero dwa dni, a ja już znam zasady remika, makao i kanasty!

– No to szalejecie.

– Nawet nie wiesz jak bardzo…

– Też mam ciekawego współlokatora, a raczej szefa kadry, Liama.

– A tak… – Przypomniałam sobie jego i Leah w pokoju Ethana.

– Czyżby wykopał cię z pokoju – zaśmiałam się uszczypliwie.

– To raczej mora kara za nie przypilnowanie tych cyrkowców z wcześniej. Johna i Joshuy, prawda?

Wzięłam parę łyżek zupy i trzymając miskę grzałam w niej dłonie zastawiając się czy Liz dopełniła już swojej części zakładu.

– Kayla? – wyrwał mnie z zamyślenia.

– Tak się chyba nazywają – odparłam wracając do rzeczywistości.

– Co ty tak bujasz w obłokach?

– To nic takiego – otrząsnęłam się zostawiając miskę na pniu.

Naciągnęłam się przechodząc po piasku. Rozglądnęłam się po okolicy próbując już nie myśleć o zakładzie. Spojrzałam przed siebie i dostrzegając coś ciemnego na wybrzeżu pobiegłam w tamtą stronę. Usłyszałam za sobą Ethana, który krzyczał moje imię.

– Zobacz! Łódka! – krzyknęłam do niego podchodząc do niej.

Była cała z drewna, trochę już zniszczona, lecz wydawała się wciąż użyteczna. Rozejrzałam się wokoło, czy aby przypadkiem nie należy do kogoś, lecz nikogo nie dostrzegłam. Ethan w tym czasie poszedł moim śladem i widząc, że ją podziwiałam krzyknąłbym uważała.

– Spokojnie, przecież mnie nie zje. Sam mówiłeś, że rekinów tutaj nie ma – zaśmiałam się nie rozumiejąc jego obaw.

Kiedy był parę metrów ode mnie, odwróciłam się i widząc za nim mieniące się ognisko i jego poświatę musiałam przyznać, że przepięknie to wyglądało. Do tego wszystkiego poświata księżyca i lekkie fale na wodzie sprawiały, że widok był jeszcze bardziej uwodzicielski. Wyciągnęłam telefon by zrobić temu zdjęcie. Włączyłam po tym nagrywanie i chodząc w kółko próbowałam nagrać najlepsze widoki z tego miejsca. Jednak zanim się spostrzegłam cofnęłam się do leżącej lekko w wodzie łódki i potykając się wpadłam do środka. Usłyszałam tylko uderzenie o deski, a następnie dziwny zgrzyt pod sobą.

– No nie mówcie mi, że skończę z tyłkiem w wodzie – pomyślałam bojąc się, że właśnie zrobiłam dziurę w drewnie.

– Kayla! – krzyknął Ethan za mną.

Nie rozumiałam, czemu tak podniósł głos. Uderzyłam głową o deski, więc łapiąc się za nią spróbowałam wstać. Przetarłam oczy i z zamazanym wzrokiem rozglądnęłam się. Nagle obraz mi się wyostrzył i ujrzałam wokół siebie wodę. Łódka odbiła się od brzegu wypływając w jezioro.

– No proszę bez takich żartów – Zerwałam się z miejsca nie wiedząc, co mam zrobić.

– Z każdą sekundą odpływałam od wybrzeża. Najchętniej wyskoczyłabym i popłynęłabym do brzegu. Rozważałam i też tą opcję w głowie, lecz myślenie nad ucieczką z tej tonącej arki przerwał mi głos Ethana.

– Weź wiosła – krzyknął do mnie z brzegu. – Rozglądnęłam się po łodzi.

– Nie ma ich!

– Jak to nie ma?!

– Skąd mam to wiedzieć?! Nie ma to nie ma! – odparłam zdenerwowana całą sytuacją.

Byłam tak zaskoczona i zdenerwowana, że zaczęłam wierzgać się w łódce. Przez przypadek podczas szukania wioseł zahaczyłam bransoletką o wystający drut, gdzie były montowane wiosła. Bransoletka zerwała się z mojej ręki lądując na tafli wody. Czując, że mój skarb zniknął, rozejrzałam się zaniepokojona. Po zobaczeniu, że zaraz jedna z ważniejszych dla mnie rzeczy pójdzie na dno wyciągnęłam rękę przed siebie próbując ją dosięgnąć.

– Kayla nie ruszaj się, bo wypadniesz! – krzyknął Ethan od razu po moim wychyleniu się.

– Zaraz, tylko… – zaczęłam, lecz nie skończyłam, gdyż wylądowałam w wodzie. – Kurde…

Rozejrzałam się wokoło. Bransoletka była dwa metry ode mnie. Podpłynęłam do niej i wyławiając ją odczułam ulgę. Chwyciłam ją w dwie dłonie i przytulając do piersi dziękowałam, że udało mi się ją odzyskać.

Nagle po uspokojeniu się usłyszałam dziwny dźwięk. Odwróciłam się za siebie i zobaczyłam bruneta płynącego do mnie. Blask księżyca go oświetlał, a wiatr lekko rozwiewał jego mokre włosy. W mgnieniu oka udało mu się dopłynąć do miejsca, gdzie byłam. Wcale się nawet tym nie zdziwiłam. Od kiedy pamiętam trenował pływanie, nie raz nawet z nim przegrywałam, przez co później się złościłam i musiał mi kupować ciastka, jako nagrodę pocieszenia.

– Kayla do cholery uważaj! – podniósł głos podpływając.

– Nic ci nie jest? – Chwycił mnie za ramiona oglądając czy aby na pewno wszystko gra.

Jego klatka mieniła się od wody, a dodatkowo światło księżyca odbijało się od jego ciała, które wręcz mnie hipnotyzowało. Bezwiednie położyłam dłoń na nim przejeżdżając po jego mokrym torsie. Podniósł wyżej brwi zaskoczony moim zachowaniem. Szepnął moje imię, lecz nie miałam zamiaru przestać. Tego było za wiele. Zapragnęłam go dotykać, przytulić, pocałować. Nie mogłam powstrzymać dłoni, które oplotły jego szyję delikatnie obniżając jego głowę ku mnie. Zmrużyłam oczy przygryzając wargę. Miałam całą mokrą koszulkę, lepiła się do mojego ciała ukazując nawet mój stanik. Z mokrych włosów, co jakiś czas spływała kropla wody po moich skroniach, a potem zlatywała na taflę tworząc okręgi. Chłopak wydawał się unikać mojego spojrzenia, lecz gdy już zerknął na mnie utkwił tam wzrokiem. Spojrzeliśmy sobie w oczy. To był koniec. Nie wytrzymaliśmy. Ethan pełnym pożądania wzrokiem chwycił mnie w tali przyciągając do siebie. Pocałował mnie. Nasze usta delikatnie się musnęły, po czym te niewinne pocałunki przegrały z namiętnością. Podsadził mnie bym objęła go nogami. Siedząc na jego biodrach, które lekko wbijały się w moje ciało oplotłam kark dłońmi podnosząc jego twarz ku sobie. Spojrzeliśmy na siebie ciężej oddychając. Czułam się jakby grał ze mną w grę. Pierwszym krokiem było muśnięcie mnie ustami po policzku, następnym po karku, a żeby dostać się do celu trzeba było skraść pocałunek z moich ust. Coraz bardziej uzależniał mnie od swojego dotyku. Jego usta, które dotykały mojego ciała były tak przyjemne, że nie chciałam się od nich odpędzać. Dałam się ponieść emocją i odwzajemniając jego namiętne pocałunki całkiem dałam się im zatracić.

Dopiero po chwili poczułam, jak się odsunął ode mnie. Zerknęłam na niego nie rozumiejąc co się stało. Jego wzrok wydawał się błądzić, wręcz być winnym czemuś.

– Wszystko w porządku? – zapytałam nie będąc pewną.

– Wychodźmy z tego jeziora – rozkazał chłopak od razu płynąc do brzegu.

Znaleźliśmy się na piasku. Ethan szybkim tempem ruszył do ogniska i wyjmując z torby koszulkę rzucił nią w moją stronę. Chwyciłam ją w locie oszczędzając moją twarz od uderzenia. Ogień cicho skwierczał, a poblask odbijał się o klatkę bruneta hipnotyzując mnie tym widokiem. Usłyszałam ciche zakaszlnięcie. Chyba musiał zauważyć. Szybko odwróciłam spojrzenie nie chcąc wydać się psychofanką.

– Powinnaś natychmiast się umyć – oznajmił wyjmując dodatkowe dwie butelki wody.

– Mogę się umyć na barce.

– Sól powinna od razu zostać usunięta inaczej może wyrządzić szkodę w organizmie.

– I kto to mówi! – podniosłam głos mierząc go wzrokiem. – To ty pływałeś w wodzie pomimo tych zaleceń…

– To był wyjątek.

– Wyjątek?

– Po prostu jestem tutaj opiekunem, a ty uc0zestniczką – Mrugnął do mnie ubierając bluzę.

– Zdejmij koszulkę i polej się wodą – poprosił podając mi butelkę.

– Chyba sobie żartujesz. Już chcesz mnie rozebrać? – zapytałam zaskoczona.

– Tylko o tym marzę – zaśmiał się. – Ale jeśli chcesz… – Podszedł bliżej – nie będę mieć nic przeciwko.

– Skoro tak, to ty również powinieneś obmyć się z soli – wyjaśniłam bawiąc się dołem jego koszulki.

Podniósł wyżej jedną brew dość zaintrygowany. W tej samej chwili wsunęłam mu pod bluzę zimne dłonie unosząc materiał ku górze. Zanim się zorientowałam ubranie, które jeszcze sekundę temu założył całkiem zniknęło pozostawiając go z nagim torsem. Stojąc od siebie mniej niż na pół metra. Dotykałam jego wyrzeźbionego brzucha, który naprawdę mi zaimponował. Chwyciłam butelkę wody i delikatnie polewając zmoczyłam jego klatkę, a następnie włosy, gdy się niżej pochylił. Strumień wody ciekł mu po policzkach. Ku mojemu zaskoczeniu jego wzrok uległ zmianie. Znowu przypominał ten sam, co wcześniej na jeziorze. Dłoń zaczęła mi drżeć. Spojrzałam na niego. Chwycił mnie jedną ręką za ramię, a drugą za podbródek. Musnął mnie ustami przypierając mnie plecami do jednego z pnij. Czułam się zdominowana przez niego. Jego uwodzicielski mocny zapach perfum całkiem poruszył wszystkie moje zmysły. Przejechał dłońmi po mojej szyi zjeżdżając nimi aż do początku spodni. Zatrzymał się, a po całym ciele przeszły mnie ciarki. Nie dawałam już rady się opanować. Traciłam zmysły. Bezwiednie czując jak wsadza swoje dłonie pod moją koszulkę pomogłam mu ją ściągnąć odrzucając ją na bok. Znowu mnie pocałował delikatnie wędrując opuszkami palców po moim ciele. Zatrzymał się na piersiach, które mocniej ścisnął. Jęknęłam przygryzając wargę. Spojrzałam na niego wzrokiem pełnym pożądania. Również zaczęłam bawić się dłońmi. Wędrowały mi po całym jego ciele, aż w końcu zatrzymałam je na pasku, który natychmiast rozpięłam. Odpięłam guzik od jego spodni i rozsuwając rozporek poczułam, że coś jest nie tak. Przestał mnie całować. W momencie, gdy chciałam na niego spojrzeć odskoczył jak poparzony.

– Wystarczy. Nie mieszaj mi w głowie Kayla – poprosił odwracając wzrok.

Schylił się po koszulkę, którą odrzuciłam na bok i podając mi ją powiedziałbym udała się już na barkę.

– Czas na ciebie – oznajmił zapinając się.

– Nie rozumiem, dlaczego…

– Kayla, mówiłem ci, że nic z tego.

– Kocham cię Ethan, chcę być blisko ciebie! – przyznałam się lekko wystraszona, że dostałam kosza po raz kolejny.

– Mówiłem ci już, co o tym sądzę. Przykro mi…

Doskonale wiedziałam, że nie miałam u niego szans. Za dużo przepięknych dziewczyn się wokół niego kręciło, lecz po tym. co zaszło między nami tego dnia nie chciałam się poddawać. Musiałam być dla niego pociągająca.

Podeszłam bliżej. Był zaskoczony moim zachowaniem, lecz zmarszczył brwi. Wydawał się rozpracowywać, co wykombinowałam. Przystanęłam mniej niż pół metra od niego i podnosząc wzrok spojrzałam mu w oczy.

– Nie mów tylko, że nie jestem dla ciebie seksowana – szepnęłam mu na ucho stojąc na palcach.

– Ani trochę.

– Doprawdy? – dopytałam przejeżdżając językiem lekko po jego szyi. – Widzę coś innego…

– Kayla, proszę – Chwycił mnie za ramiona odsuwając od siebie. – Tak będzie lepiej…

Nie chciałam zaakceptować ani jednej myśli, że Ethan dał mi kosza. Myśl o tym, że zaraz odwróci się i odejdzie zbytnio mnie przerażała. Spojrzałam mu w oczy proszącym wzrokiem. Nie wiedziałam już, co jeszcze powinnam zrobić by go przy sobie zostawić. Moje koszmary się spełniły. Ethan odwrócił się na pięcie i pakując swoje rzeczy polecił mi bym wracała jak najszybciej. Przygryzłam język nie chcąc się rozpłakać.

Nie miałam nawet głowy by myśleć o przelaniu się wodą. Kładąc jego koszulkę na pniu skierowałam się do lasu. W mokrych ubraniach starałam się pokonać drogę do zatoczki. Chciałam wrócić już na barkę, położyć się w łóżku i zasnąć. Z drugiej strony bałam się pójścia spać. Obawiałam się, że jeśli zasnę to cały dzisiejszy dzień nad jeziorem okażę się snem, tak jak i słodkie usta Ethana, od których stałam się uzależniona. 

© Wszystkie prawa zastrzeżone

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz