czwartek, 10 sierpnia 2023

Now or Never [Rozdział XXIII]

 



Tata poszedł przodem, a ja schodząc ostrożnie po stopniach przyglądałam się jak brunet znika za drzewami. Nie zmieniło to jednak mojego celu przyjścia tutaj. Chciałam coś sprawdzić. Szybkim krokiem podeszłam do tego samego grobu, co on. Zerknęłam na niego i widząc znajome imię spuściłam wzrok.

– Elizabeth Brown – przeczytałam na nagrobku.

Leżała tutaj jego mama, o której ostatnio mi opowiadał. Wciąż nie mogłam uwierzyć w śmierć Pani Miller, lecz widząc jej imię wyryte tutaj wraz z panieńskim nazwiskiem sprawiło, że pozbyłam się wszystkich niedowierzeń. Nie chciałam gonić za Ethanem szczególnie w tym miejscu. Czułam, że woli być teraz sam. Wróciłam na dróżkę, którą szłam przed chwilą z tatą. Wyszłam na parking, gdzie dojrzałam znikające za zakrętem srebrne auto. Zdziwiona spojrzałam na miejsce, gdzie zaparkował tata. Nie było go tam. Rozejrzałam się, lecz nie znalazłam auta.

– No chyba sobie żartujecie… – powiedziałam do siebie zirytowana. – Jak mogli…


Zdenerwowana poczułam jak od razu wracają mi kolory na twarzy. Wkurzyłam się zachowaniem mojej rodziny i to jeszcze po dzisiejszym wyjściu z tatą. Nie sądziłam, że byłby do czegoś takiego zdolny, lecz po chwili zrozumiałam, że najprawdopodobniej to sprawka mamy. Tata zawsze się jej słuchał i nie miał swojego zdania, więc tym razem pewnie było tak samo.

Wróciłam dopiero po ponad godzinie do domu. Nieszczęsne korki, jak i daleki przystanek autobusowy mi nie sprzyjały. Otworzyłam drzwi do mieszkania najgłośniej jak umiałam. Weszłam do środka i od razu udałam się do salonu, gdzie byli rodzice.

– Czy wy sobie ze mnie robicie żarty? Co to miało być do cholery?!

– Kayla, o co chodzi? – zapytał tata zaskoczony.

– Jak to o co?! Zostawiliście mnie na cmentarzu.

– Mama chciała już jechać, a ty poszłaś za Ethanem, więc pojechaliśmy przodem. Nie wiedziałem, że chcesz wracać z nami…

– To twój nowy plan zemsty na mnie? – zapytałam poirytowana. – Tak chcesz mnie winić, że to nie ja umarłam tylko Clarrie?!

– Mówię do ciebie! – podniosłam głos widząc, że mama nie reaguje.

Nie usłyszałam jednak odpowiedzi. Poszła do kuchni jakby nigdy nic. Potraktowała mnie jak powietrze.

– W porządku – syknęłam wybiegając na górę.

Miałam jej serdecznie dość. Całe szczęście, że jutro wyjeżdżałam i mogłam się od tej całej sytuacji uwolnić. Byłam na nią tak wściekła, że aż się we mnie gotowało. Niech robi, co chcę. Od razu jak skończę szkołę się wyprowadzę, skoro aż tak nie może na mnie patrzeć.

Stanęłam obok drzwi do pokoju rzucając wściekłe spojrzenie w stronę pokoju Clarrie. Miałam ochotę kopnąć te drzwi, lecz odwróciłam wzrok. Miałam już otworzyć swój pokój, gdy zacisnęłam pięści myśląc o tym, że nigdy się nie uwolnię od siostry. Zawsze jej śmierć będzie mnie prześladować, dopóki nie odważę się jej zaakceptować. Dzisiaj pokonałam swój jeden strach pojawiając się na cmentarzu. Niestety to nie on był miejscem moich koszmarów, lecz jej pokój, gdzie znalazłam jej ciało.

Odwróciłam się na pięcie zerkając na tabliczkę z jej imieniem. Przełknęłam głośniej ślinę wystawiając przed siebie dłoń. Cała drżała tak jak i moje ciało. Otworzyłam cicho drzwi, jak gdyby miało coś zaraz na mnie wyskoczyć. Po uchyleniu ich dojrzałam zasłonięte rolety oraz małą szparę, przez którą wchodziły do pokoju promienie zachodzącego słońca. Na ścianach wciąż był ten sam lekko żółty kolor oraz wielka półka z pluszakami, które zawsze aż z niej spadały z powodu braku miejsca. Po prawej ode mnie stało jej łóżko z kwiatowym nakryciem, które kupiłyśmy razem podczas zakupów na święta. Przy oknie znajdowało się biurko w białym kolorze, które było zawalone książkami i różnymi papierami. Jeszcze nie zdążyła nawet posprzątać po swojej nauce na egzamin wstępny na studia.

Widząc to wszystko westchnęłam wchodząc głębiej. Na ziemi nawet dopatrzyłam się jej skrzypiec, na których grała, od kiedy skończyła dziewięć lat. Mama zawsze prosiła ją by zagrała nam podczas świąt by dodać tej świątecznej atmosfery.

– Wszystko jest na swoim miejscu – pomyślałam ukradkiem zerkając na miejsce, gdzie znalazłam siostrę.

Nie leżało już tam białe futerko. Mama od razu wyrzuciła je, gdyż nie miała siły nawet patrzeć na zaschniętą krew Clarrie.

Zerknęłam na jej parapet obok łóżka. Ujrzałam czerwone żurawie z orgiami. Były jej ulubionymi ozdobami w pokoju. Zawsze bardzo ich pilnowała i nie pozwalała nikomu dotykać. Chwyciłam za jednego podnosząc go wyżej. Obejrzałam go dokładnie i dojrzałam na fragmencie papieru napis „Dla Clarrie”. Zdziwiło mnie to, nigdy nie sądziłam, że prezent od kogoś będzie jej skarbem, a co dopiero ładnie poskładany papier.

Podeszłam do biurka, gdzie dojrzałam nasze rodzinne zdjęcie. Wszyscy się uśmiechaliśmy spędzając czas w parku. Wtedy był to nasz sportowy weekend, podczas którego rozegraliśmy wiele meczów siatkówki i badmintona. Przypominając sobie stare czasy podniosłam zdjęcie, lecz przez nieuwagę pchnęłam nadgarstkiem okrągłe pudełeczko znajdujące się obok. Spadło na ziemię rozsypując swoją zawartość. Usłyszałam lekkie uderzenie kolczyków, które dostała od mamy na urodziny oraz dojrzałam kilka odznak, które zdobyła będąc jeszcze w zuchach oraz plik zdjęć. Szybko przykucnęłam zbierając rozrzucone rzeczy. Wszystko zapakowałam z powrotem do środka, lecz trzymając w dłoni zdjęcia skusiłam się by trochę je przejrzeć. Przysiadłam na miękkim łóżku i zaczęłam przekładać kartkę za kartką. Ujrzałam mnóstwo uśmiechów Clarrie oraz nawet doszukałam się zdjęć z jej poprzednich urodzin. Uśmiechnęłam się bezwiednie oglądając dalej. Nagle dostrzegłam niewymiarową czarną kartkę. Położyłam cały plik zdjęć na nakryciu przyglądając się temu, co znalazłam.

– Co to takiego? – pomyślałam zaciekawiona.

Odwróciłam ją bez zastanowienia. Podniosłam brwi i otwarłam buzię z wrażenia. Nie mogłam w to uwierzyć. Nigdy nie spodziewałam się znaleźć coś takiego w pokoju siostry. Powoli zaczynałam rozumieć, co mogło ją skłonić do samobójstwa, lecz wszystko wydawało mi się nagle zbyt tajemnicze. To nie miało dla mnie sensu. Skąd? Jak?

Cała czerwona i wciąż w szoku zbiegłam do rodziców by mi to wyjaśnili. Pojawiłam się w salonie niczym burza. Tata widząc moją twarz aż zaniemówił.

– Możecie mi powiedzieć, o co tutaj chodzi? Czy to prawda? – zapytałam pokazując im kartkę papieru.

Tata rzucił wzrokiem po niej, a następnie spuścił wzrok. Mama wytrzeszczyła oczy również po chwili odwracając się.

– Skąd to masz? – zapytał załamany.

– Z pokoju Clarrie. Co to ma znaczyć? Jak to możliwe, że była w ciąży? – zapytałam nie rozumiejąc, co przede mną dotychczas ukrywali.

– To nie jest już istotne… Clarrie nie żyję, dziecko też – wyjaśnił ojciec nie chcąc o tym dłużej rozmawiać. – Wracaj do siebie Kayla i nie drąż tematu.

Zacisnęłam pięść, w której trzymałam kartkę z USG pokazujące dziecko. Nie rozumiem, jak mogli mi powiedzieć bym o tym nie myślała. Nigdy nawet nie przeszłoby mi przez myśl, że moja siostra miała kogokolwiek, a co dopiero, że zaszła w ciążę. Nie rozumiałam, czemu nie powiedzieli mi o tym wcześniej, czemu ona mi nie powiedziała… Czułam się zdradzona przez wszystkich. Czemu nawet Clarrie mi nie ufała? Przecież mogła mi o tym powiedzieć.

Będąc całkiem w rozsypce pobiegłam na górę. Wycierałam łzy rękawem, lecz nie chciały przestać się pojawiać. Przytuliłam jedną z białych poduszek do siebie próbując ukryć w niej twarz. Najchętniej zasnęłabym teraz i już więcej się nie obudziła. Czułam się winna. Gdybym tylko wcześniej coś zauważyła, porozmawiała z nią, to może jeszcze by żyła…

– Przepraszam Clarrie… – wyszlochałam zrozpaczona swoją niewiedzą i arogancją do tej pory. 

© Wszystkie prawa zastrzeżone

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz