piątek, 18 sierpnia 2023

Doskonała Historia [Recenzja]

 



 „Un Cuento Perfecto” czy też Doskonała Historia” to niczym lekki powiew wiatru nad greckim morzem z domieszką promieni słońca. Jest to miłosna historia tak świeża, a zarazem wakacyjna, że można się w niej rozpłynąć.

Margot- jedna z sióstr należąca do bogatej rodziny, wszystko w swoim życiu pragnie, by było perfekcyjne tak jak i jej dzień ślubu. Zawsze była tą poważną, która nie wiedziała jak się bawić i cieszyć tym życiem.
David natomiast jest wolnym strzelcem, który ima się różnych prac dorywczych, by zaoszczędzić w przyszłości na swoją własną kwiaciarnię. Spanie u znajomych nie jest niestety tym, czego oczekują od niego jego dziewczyny, więc szybko ich związki się kończą.
Kiedy ta dwójka spotyka się za sprawą nocnego klubu, ich ścieżki coraz częściej zaczynają się ze sobą krzyżować. Dziwnym trafem David potrafi przeanalizować w pełni Margot, która ma problemy po ucieczce sprzed ołtarza i postanawia jej pomóc wyluzować.

czwartek, 10 sierpnia 2023

Now or Never [Rozdział XLII] - FINAŁ

 




Odebrałam od brata kojec z kotem, a Jordan spakował walizkę do bagażnika. Miał rację. Nie potrafiłabym wrócić teraz do domu po tym wszystkim. Zamieszkanie przez jakiś czas w ich domu było dobrym rozwiązaniem. Musiałam zapomnieć. Teraz bałabym się, że z każdego kąta w domu mogłabym zostać dźgnięta nożem.

– Uważaj na siebie Kayla, dzwoń codziennie – poprosił tata gładząc mnie po zdrowym ramieniu.

Uśmiechnęłam się do niego, lecz na sam jego widok myślałam o mamie, której obłęd całkiem ją przerósł. Bałam się jej. Przerażała mnie już całkowicie.

Wsiedliśmy do auta i odpalając silnik zerknęłam przez szybę dostrzegając tatę i skrzata. Machali do mnie. Odwzajemniłam gest zastanawiając się nad tym wszystkim. Chciałam jechać w pewne miejsce. Nie wiedziałam dlaczego, ale od usłyszenia imienia Clarrie z ust mamy ta myśl nie chciała zniknąć.

– Jordan...

– Tak?

– Mogę mieć prośbę? – Spojrzałam na niego nieobecnym wzrokiem.

– O co chodzi Kiki? – Uśmiechnął się do mnie.

Now or Never [Rozdział XLI]

 



Zeszłam na dół i zaglądając do lodówki myślałam nad dzisiejszym śniadaniem. Nigdy nie musiałam narzekać na brak jedzenia w środku, lecz bardziej na małą wyobraźnię. Zazwyczaj jadłam te same rzeczy, lecz dzisiaj chwyciłam za jogurt i musli z szafki. Postanowiłam zjeść bardziej zdrowo. Odwrócona tyłem do blatu przyszykowałam jedzenie, gdy nagle usłyszałam czyjeś kroki. Stwierdziłam, że musi być to skrzat, więc nawet się nie odwracałam.

– Clarrie? – usłyszałam za sobą głos mamy.

– Odwróciłam się i widząc jej zaspane spojrzenie stwierdziłam, że majaczy.

– Czy to dzisiaj jakiś dzień omam, czy co się tu dzieje?! – pomyślałam podirytowana.

Now or Never [Rozdział XL]




Nie mogłam spać przez całą noc. Po tym, czego się wczoraj dowiedziałam, nie mogłam nawet zmrużyć oka. Nie chciałam uwierzyć, że Ethan pokochał inną. Było to dla mnie tak absurdalne jak umówienie Liz z Bell. Bliżej świtu zaczęły kleić mi się oczy, lecz nie miałam ochoty zasnąć. Wstałam i zasiadając przy biurku w szlafroku wyjęłam swój dziennik. Chciałam nadrobić parę dni w nim, więc chwyciłam za długopis zapisując swoje uczucia z obozu i z poprzedniego dnia. Chciałam dać upust emocją, które zbytnio brały nade mną górę.

Po godzinie pisania nagle usłyszałam ciche zgrzytnięcie w pokoju obok. Zdziwiłam się pierwsze, lecz stwierdziłam, że to pewnie przeciąg. Wróciłam do pisania. Po około pięciu minutach wystąpił ten sam dźwięk, a dodatkowo usłyszałam kroki. Spojrzałam na drzwi od swojego pokoju i dość zaciekawiona odłożyłam długopis przysłuchując się czy wciąż słyszę ten głos czy to tylko omamy.

Now or Never [Rozdział XXXIX]

 




Szybkim krokiem szłam za chłopakiem nie chcąc by zniknął mi z oczu podczas przechodzenia przez las, który z każdą minutą robił się coraz ciemniejszy. W pewnej chwili idąc szybkim tempem, stukając butami o chodnik rozglądałam się wokoło wciąż pewna obaw, gdy nagle Ethan gwałtownie się zatrzymał i odwrócił w moją stronę. Uderzyłam czołem o jego klatkę piersiową. Niezadowolona podniosłam wzrok z wyrzutami.

– Uważaj trochę!

– Ty leziesz jak kaczka za swoją matką, nie ja.

Westchnęłam głośno lekko zaczerwieniona odwracając wzrok. Nie chciałam tego komentować. Wiedziałam, że miał rację.

– Dokąd mnie prowadzisz? – zapytałam chcąc wreszcie usłyszeć odpowiedź.

Now or Never [Rozdział XXXVIII]

 



Nagle usłyszałam swój telefon. Wyjęłam go z kieszeni spodni i widząc imię Jordana wstrzymałam się z odebraniem.

– Coś nie tak? – zapytała Bell zauważając, że telefon wciąż dzwoni. – Nie odbierasz?

Po drugim pytaniu od niej przełknęłam głośniej ślinę. Nacisnęłam zieloną słuchawkę przyglądając się jak przede mną pojawia się wysportowana sylwetka Jordana. Siedząc w żółtej koszulce na łóżku od razu się uśmiechnął po zobaczeniu mnie.

– Kayla, jak tam na obozie? – Od razu padło pierwsze znienawidzone pytanie.

– Jak widzisz? – Pokazałam do kamerki zawiniętą dłoń.

– Co ci się stało? – Aż podskoczył widząc bandaż.

Now or Never [Rozdział XXXVII]

 



Mijały nas tłumy ludzi, łącznie rodziny z dziećmi, na których widok za każdym razem posmutniałam. Byłam ciekawa czy jeszcze kiedyś będę mieć taką rodzinę, czy już do końca życia będę musiała być skazana na to co mam teraz, a raczej to coś czego nie mam. Westchnęłam spuszczając wzrok na płytę.

– Wszystko w porządku?

– Tak… – wydusiłam z siebie. – To nic takiego.

– Jesteś pewna?

– To sprawy osobiste…

– Rozumiem, nie chciałam się mieszać, ale wyglądasz na przybitą.

Now or Never [Rozdział XXXVI]

 



Obudziłam się już w swoim łóżku w San Diego. Nie sądziłam, że materac, na który narzekałam przez ostatnie trzy lata może być tak wygodny. W porównaniu z łóżkami na barce to jednak był prawdziwy luksus.

Przewróciłam się na bok i chwytając za telefon zobaczyłam, która godzina. Oczywiście od razu dojrzałam również wiadomość od Bell.

– „Zobaczymy się dzisiaj?” – przeczytałam zaspana opierając się o poduszkę.

– „Tak, ale po południu, muszę coś załatwić…”

Zaczęłam grzebać w kontaktach w komórce. Zjechałam palcem prawie na sam dół i po dostrzeżeniu imienia Liz szybko wcisnęłam zieloną słuchawkę. Słyszą po kolei dwa sygnały ze skulonymi nogami przykrytymi kołdrą nie mogłam się doczekać aż odbiorę mojego Szafira.

Now or Never [Rozdział XXXV]

 



Czułam, że parę łez cisnęło mi się do oczu, lecz natychmiastowo machnęłam dłońmi by je wysuszyć. Nie mogłam i nie chciałam płakać.

– Kayla, gdzie Liz? – zapytała mnie zaskoczona, że jej partnerka nagle wyparowała.

– Spokojnie, zamieniłyśmy się. Ja płynę z tobą.

– To miła odmiana! Głupio się ostatnio czułam, że zostawiłyśmy cię tak bez pary. A skoro teraz płyniemy razem to liczę na miłą współpracę. – Uśmiechnęła się szeroko do mnie.

Zajęłyśmy miejsca w kajaku. Tym razem tak jak chciałam, mogłam siedzieć z tył. To była jedyna dobra widomość. Jednak obecność Liz w moim kajaku nie dawała mi spokoju. Co chwilę moja głowa wędrowała do tyłu skąd dobiegały śmiechy i rozmowy. Pierwszy raz byłam aż tak zazdrosna. Coś się aż we mnie gotowało. Nie mogłam wytrzymać. Najchętniej wypchnęłabym ją z mojego miejsca i jeszcze do tego uderzyła wiosłem w przestrodze by więcej nie próbowała mnie zastąpić.

Now or Never [Rozdział XXXIV]

 



Wydawał się być bezdomny. Rozglądnęłam się wokoło w poszukiwaniu jego mamy, lecz nie zauważyłam żadnego innego kota. Otworzyłam plecak i wyjmując ze spodu ręcznik do rąk położyłam go w środku.

– Co robisz? – zapytała zdziwiona.

– Biorę go ze sobą. Umrze jak go tu zostawię.

– Chyba sobie żartujesz. Nie możesz mieć kota w plecaku na obozie.

– Czemu nie?

Liz zaniemówiła, lecz później wyjaśniła mi, że jeśli kadra się o tym dowie to kotek zostanie znowu porzucony.

– Nie dopuszczę do tego.

Now or Never [Rozdział XXXIII]

 


Następnego dnia zebrałam się rano. Prawie od świtu nie mogłam spać, zbytnio męczyła mnie sprawa z Ethanem. Przewracałam się z boku na bok tak często, że oberwałam poduszką od Liz, którą budziłam z każdym skrzypnięciem. Po pozbyciu się poduszek zaczynało jej brakować rzeczy do rzucania, bałam się, że zaraz oberwę Mią lecącą w moją stronę. Nie zdziwiłabym się nawet, w końcu przypominała mi szkielet z zajęć biologii.

Po przyszykowaniu się rano, udałam się na zbiórkę przy kajakach. Każdy z nas miał stanąć przy swoim. Tylko ja byłam sama, Ethan się nie zjawił. Szukałam go natarczywie wzrokiem, lecz nigdzie się nie pojawiał. Jakby zniknął niczym bańka mydlana. Spuściłam głowę i wpatrzona w piasek zastanawiałam się, co powinnam teraz zrobić. Nie chciałam się poddać, lecz nie rozumiałam, jaki jest powód Ethana by mi odmawiać. To wszystko wydawało się dziwne i zagadkowe. Czułam, że uczucie, które się między nami pojawiło było prawdziwe, ale jego reakcja była skrajnie nieadekwatna.

– Davis! – Powtórzył głośniej Liam.

– Jestem! – Wyrwałam się z zamyślenia.

Now or Never [Rozdział XXXII]

 



Zapatrzona w niego z lekkim uśmiechem postanowiłam pozostać w lesie by mu nie przeszkadzać. Zamknęłam oczy wsłuchując się w cudowną melodie, która aż dyrygowała moim ciałem by kołysało się jak gdyby było na wielkim oceanie. Przez nieuwagę nadepnęłam na gałązkę obok. Jej trzask rozproszył Ethana, który się podniósł i rozejrzał wokoło.

– Przepraszam, możesz kontynuować – powiedziałam wychodząc zakłopotana zza krzaków. – Ta piosenka jest naprawdę przepiękna. Mógłbyś mi ją jeszcze raz zagrać?

– Kayla, co ty tutaj robisz?

– Wieczorny spacer, nawet nie wiesz jak trudno wytrzymać z moimi współlokatorkami – skłamałam próbując być naturalna.

Zmierzył mnie wzrokiem, wydawał się być podejrzliwy, lecz po chwili przestał marszczyć brwi i pozwolił mi usiąść obok na pieńku.

– Skąd znasz to miejsce? – zapytałam zerkając przed siebie, gdzie zatoka wydawała się przypominać rogalika, do którego wpływała spokojna woda mieniąca się od blasku księżyca.

– Czytałem trochę o tej wyspie.

– Jest magiczna, prawda?

Now or Never [Rozdział XXXI]

 



Wzdrygnęłam się zaskoczona jego tonem. Odłożyłam wiosło zalecając się do jego prośby i obserwując okolicę podziwiałam szumiące drzewa na wietrze, jak i promienie słońca na tafli wody.

Płynęliśmy w sumie tego dnia przez około siedem godzin z przerwami na lunch i kolację. Co jakiś czas pomagałam wiosłować Ethanowi, lecz gdy poczułam nadgarstek od razu kazał mi odpoczywać. Większość drogi przebył samemu. Było mi wstyd. Nie po to pojechałam na ten obóz by inni płynęli za mnie. Również chciałam wiosłować, lecz rozumiałam, że czym prędzej rana się zagoi tym szybciej będę mogła normalnie funkcjonować.

Zanim się zorientowaliśmy, przed zachodem słońca dopłynęliśmy do wyspy. Zachód pięknie wyglądał na tle koron drzew w zielonym kolorze oraz łąk. Wydawałoby się, że jest to całkiem inny świat, bajkowa kraina.

– Ale tutaj jest pięknie – powiedziałam zdumiona widokiem.

– To jedno z piękniejszych miejsc.

Now or Never [Rozdział XXX]





Obudziłam się rano słysząc nawoływania z korytarza. Liz z zaskoczenia aż zrzuciła poduszkę na ziemię, a Mia wstała na równe nogi. Zaspane spojrzałyśmy po sobie, a następnie na drzwi.

– Co tam się dzieje? – zapytała Mia tuląc się do pościeli.

– To chyba pobudka – stwierdziłam odblokowując telefon by sprawdzić, która godzina.

Rzuciłam okiem po wyświetlaczu i widząc, że już po siódmej zebrałam się z łóżka chcąc zająć prysznic, jako pierwsza. Nie było to tak trudne jak u mnie w domu, gdyż Liz wydawała się być tak leniwa i senna, że prosiła Mię, żeby przyniosła jej rzuconą poduszkę. Rudowłosa natomiast nie wiem nawet, w którym momencie naszej rozmowy zasnęła.

Now or Never [Rozdział XXIX]

 



Weszłam po drewnianej kładce, która skrzypiała z każdym krokiem. Byłam lekko zaspana, więc przypominając sobie numer mojej kajuty ruszyłam przez w połowie ciemny korytarz szukając numeru dziewięć. Po paru minutach błądzenia wyszłam zza zakrętu dostrzegając jedne z ostatnich kajut w tym skrzydle. Wydawało mi się, że cała ta barka przypominała labirynt z dość brzydkim dywanem i zakurzonymi doniczkami z kwiatami w kątach.

Stanęłam przed lekko zarysowanymi drzwiami, które miały na sobie przyczepiony numerek dziewięć. Usłyszałam ze środka rozmowy. Głos Liz już poznałabym wszędzie, nawet z największym zmęczeniem. Zapukałam wchodząc do pomieszczenia.

Now or Never [Rozdział XXVIII]

 



Musieliśmy uważać na jeżyny, jak i korzenie, które wystawały z ziemi. W pewnym momencie nawet usłyszeliśmy jak jedna osoba z drużyny przeciwnej musiała się o jeden potknąć, gdyż jej krzyk dotarł aż do nas.

Ruszyliśmy gęsiego szukając dobrej lokalizacji do umieszczenia flagi. Nie mogła być ona gdzieś schowana, wręcz przeciwnie. Miała być na widoku. Merry biegła z nas, jako pierwsza. Zaskakiwała mnie. Jej zwinność w biegu w takich okolicznościach była godna podziwu. Przypominała mi bardziej hasającą sarnę po łące niż człowieka w lesie.

– Tutaj powinno być idealnie! – odezwała się wskazując na małe wniesienie i oświetlony przez poświatę księżyca okrąg barwiący trawę na lekko niebieski kolor.

Now or Never [Rozdział XXVII]

 



Po dwóch godzinach płynięcia przystanęliśmy na pierwszą przerwę. Spłynęliśmy do pobliskiego wybrzeża, gdzie mieliśmy zostawić sprzęt i udać się na obiad. Brzuch burczał mi z głodu już od co najmniej godziny z czego nabijał się Ethan za każdym razem jak go słyszał. Jako ostatni dobiliśmy do brzegu. Wyszedł z kajaku popychając go na piach obok pozostałych. Wyszłam na piach rozglądając się wokoło. Poczułam delikatną bryzę oraz wiatr rozwiewający moje włosy. Zaczesałam je za ucho lekko zirytowana, że lecą mi do oczu, po czym rzuciłam okiem po pobliskim, zielonym lesie. Wielkie krzewy jak i drzewa przyciemniające całą okolicę wydawały się nadawać temu miejscu złowieszczego uroku. Nie rozumiałam jak to możliwe. Nawet jeszcze nie było wieczoru, cała ciężka atmosfera stąd sprawiała, że chciałam położyć się spać.

– Idziemy coś zjeść? – zapytał Ethan budząc mnie ze snu na jawie. – Dzisiaj z tego co wiem, ich specjał.

– Czyli co takiego? – dopytałam pełna nadziei.

– Kurczak z ryżem.

– Żartujesz? – podniosłam brwi nie mogąc w to uwierzyć.

Now or Never [Rozdział XXVI]



– Płyniemy jeden za drugim w dwóch kolumnach, Ethan wraz z Leah zamykają, a ja z Xenią prowadzimy – objaśnił wysoki blondyn trochę starszy ode mnie.

– Jeśli ktoś nie będzie w stanie dalej płynąć ma się skontaktować z nami poprzez radio, które daliśmy wam do kajaków. Jest wodoodporne, więc nie przejmujcie się.

– W razie wypadku lub nagłego pogorszenia się stanu uczestnika od razu proszę nas wzywać w każdy możliwy sposób. Teraz głos zabierze Ethan, który wyjaśni drugą część naszej wyprawy.

W tej samej chwili Ethan przemówił tak głośnym tonem, że ciarki przeszły po moich plecach.

– Na dzisiejszy dzień przewidujemy przepłynięcie dziesięciu kilometrów, więc śpimy na barce. Nie chcemy zbytnio was przemęczać, dlatego dzisiaj to tylko rozgrzewka jak i sprawdzenie waszych umiejętności – zaczął objaśniać przyjmując poważny ton.

Now or Never [Rozdział XXV]

 



Następnego dnia obudziłam się wraz z budzikiem. Po szybkim śniadaniu zostaliśmy przetransportowani nad Salt Lake, gdzie mieliśmy otrzymać cały sprzęt. Nie mogąc się doczekać przysiadłam się pod jedno drzewo wraz z Liz i Mią, które przyczepiły się do mnie niczym rzep do psiego ogona. Nie wiedziałam, czemu lecz sam głos Liz przyprawiał mnie o białą gorączkę. Miała do tego prawdziwy talent.

– Proszę dobrać się w dwójki, przydzielimy wam kajak i wiosła – zarządziła organizatorka trzymając listę uczestników.

– Mia załatw nam jeden – poprosiła Liz objadając się chipsami.

Bez żadnego komentarza pobiegła do czarnowłosej z listą. Prychnęłam widząc, że ich relacja bardziej przypomina pieska i jego pana. To nawet lepiej, nie musiałam jeszcze widzieć ich podczas płynięcia kajakiem. Gdyby nie to, że tylko one się do mnie odezwały, a ja nie miałam zbytnio odwagi powiedzieć im by ze mną nie rozmawiały, utknęłam z nimi.

– Super, ciekawe, z kim ja będę – pomyślałam rozglądając się czy ktoś jest bez pary.

Now or Never [Rozdział XXIV]

 



Nareszcie nadszedł dzień mojego upragnionego wyjazdu na obóz. Pomimo ostatnich zmartwień próbowałam jakoś dać sobie radę. Nie powiem, pomagała mi medytacja i bieganie dzięki którym mogłam chociaż trochę odpocząć od tego szaleństwa. Na szczęście teraz siedziałam w autokarze przyglądając się widokowi za oknem. Marzyłam o zameldowaniu się już w hotelu w Salt Lake City i odebraniu mojego kajaka na dalszą podróż.

Przez większość czasu spałam nie chcąc być wykończoną po przyjeździe na miejsce. Po włączeniu silnika pojazdu wynajętego przez władze obozu by przywieść uczestników, oczy same mi się zamykały.

– Kayla chcesz jeszcze żelka? – zapytała Mia siedząca obok mnie.

Poznałam ją jeszcze w San Diego na parkingu, gdzie czekaliśmy na autokar. Wydawała się na zagubioną i nikogo nie znała tak jak i ja. Tym razem moi starzy znajomi z poprzedniego roku zrezygnowali z obozu na rzecz studiów lub innych podróży. Też zostałam sama jak i ona, więc od razu do mnie podeszła. Odnalazłyśmy wspólny język prawie w tej samej chwili, gdy usiadłyśmy razem w autokarze.

Now or Never [Rozdział XXIII]

 



Tata poszedł przodem, a ja schodząc ostrożnie po stopniach przyglądałam się jak brunet znika za drzewami. Nie zmieniło to jednak mojego celu przyjścia tutaj. Chciałam coś sprawdzić. Szybkim krokiem podeszłam do tego samego grobu, co on. Zerknęłam na niego i widząc znajome imię spuściłam wzrok.

– Elizabeth Brown – przeczytałam na nagrobku.

Leżała tutaj jego mama, o której ostatnio mi opowiadał. Wciąż nie mogłam uwierzyć w śmierć Pani Miller, lecz widząc jej imię wyryte tutaj wraz z panieńskim nazwiskiem sprawiło, że pozbyłam się wszystkich niedowierzeń. Nie chciałam gonić za Ethanem szczególnie w tym miejscu. Czułam, że woli być teraz sam. Wróciłam na dróżkę, którą szłam przed chwilą z tatą. Wyszłam na parking, gdzie dojrzałam znikające za zakrętem srebrne auto. Zdziwiona spojrzałam na miejsce, gdzie zaparkował tata. Nie było go tam. Rozejrzałam się, lecz nie znalazłam auta.

– No chyba sobie żartujecie… – powiedziałam do siebie zirytowana. – Jak mogli…

Now or Never [Rozdział XXII]

 



Zeszłam na dół chcąc przygotować sobie coś do zjedzenia. Otworzywszy lodówkę, wykrzywiłam się. Była prawie pusta. Nie mając większego wyboru chwyciłam sałatę i parę warzyw. Po poszatkowaniu jej i dodaniu reszty składników zrobiłam sałatkę. Połowę z niej wsadziłam do lodówki na wieczór, a część nałożyłam sobie na talerz. Usiadłam przy stole w kuchni i wolnym tempem zajadałam się lunchem, co jakiś czas zerkając na telefon. Przeglądałam wiadomości i informacje o obozie sprawdzając czy aby na pewno wszystko mam. Wydawało mi się, że cały ten dzień się wydłużał. Z każdym zerknięciem na zegarek myślałam, że ktoś sobie ze mnie robi żarty trzymając te wskazówki w jednym miejscu.

– Kayla zbieraj się! – krzyknął Marc ze swojego pokoju.

Skończyłam jeść i po założeniu butów czekałam przed drzwiami na resztę. Nie mogłam się już doczekać rozgrywki w kręgle. Nie byłam wielkim mistrzem gry, lecz naprawdę je lubiłam. Czasami po zajęciach wychodziłyśmy tam wraz z Bell i Jenn. To była nasza czwartkowa tradycja, na którą musiałam się upierać przez długi czas. O mało nie zostałam wtedy przegłosowana przez Bell, która wolała wizytę u kosmetyczki.

– Rety, chociaż raz jesteś na czas Kayla. Nie poznaję cię – zażartował Marc.

– No wiesz w końcu ktoś musi pokazać ci jak się gra.

– Zobaczymy, kto będzie miał pierwszego strike’a!

– No proszę was. Wiadomo, że ja – wtrącił się tata wychodząc z salonu. – Wszyscy gotowi?

Now or Never [Rozdział XXI]

 



Od mojej ostatniej rozmowy z Jordanem minęły dwa tygodnie. Niedługo po niej wyjechał zostawiając mnie samą. Nie potrafiłam sobie znaleźć miejsca. Tęskniłam za nim, za jego uśmiechem i pozytywnym nastawieniem. Nawet rozmowy z Bell nie poprawiały mi humoru. Na szczęście dzisiaj był mój ostatni dzień w San Diego, mój upragniony obóz wreszcie miał nadejść. Cała podekscytowana siedziałam w pokoju na dywanie pakując rzeczy na wyjazd. Wokół mnie było porozkładane mnóstwo ubrań poskładanych w kostkę. Przebierałam je pakując niektóre do walizki. Nie mogłam uwierzyć, że już jutro miałam znaleźć się poza Kalifornią. Moim celem podróży było Utah, a dokładniej Salt Lake City. Na samą myśl o wycieczce tam mogłam się rozmarzyć na kolejne parę godzin. Chciałam tam wreszcie odpocząć od wszystkiego i wszystkich wokół mnie.

Nagle do mojego pokoju wszedł tata. Stanął w progu opierając się o drzwi. Rzucił okiem na moją walizkę i bałagan w pokoju lekko wzdychając.

– Kayla, bałaganiara jak zawsze.

– Bez przesady, przy mamie nie mogę nawet zostawić kubka na biurku, więc nie przesadzaj.

Now or Never [Rozdział XX]




Kiedy rozmawiałam o tym z Ethanem poczułam w sobie coś dziwnego. Zazwyczaj nie chciałam wracać do tamtych chwil, lecz po krótkiej rozmowie o samobójstwie Clarrie poczułam się lepiej. Nie mogłam jednak wstrzymać łez. Odwróciłam się do chłopaka mając całe zaczerwienione i szkliste oczy. Zmierzył mnie wzrokiem. Wydawał się zmartwiony.

– Kayla, proszę uspokój się – poprosił chłopak podchodząc do mnie.

– Nic na to nie poradzę… – zaszlochałam. – Na samą myśl taka jestem…

– Jest to trudne, ale uda ci się w końcu odnaleźć spokój. Nie możesz dłużej żyć przeszłością… – oznajmił brunet gładząc mnie po ramieniu.

– To co było już nie wróci, lecz ty wciąż żyjesz, więc żyj za was dwie – Uśmiechnął się, po czym delikatnie mnie objął przytulając do swojej klatki.

Now or Never [Rozdział XIX]

 



Chłopak odwrócił się do mnie lekko spuszczając wzrok po spojrzeniu mi w oczy.

– Co się z tobą stało Ethan? – zapytałam chcąc wreszcie się tego dowiedzieć od niego.

– Czemu miałbym ci o tym mówić? Nie jesteśmy już przyjaciółmi.

– W moim sercu zawsze nimi byliśmy – odrzekłam urażona. – Nigdy o tobie nie zapomniałam. I twoja zmiana po powrocie bardzo mnie zabolała. Nie sądziłam, że aż tak się może zmienić bliska mi osoba.

– Nie zmieniłem się aż tak bardzo – westchnął. – Zawsze taki byłem.

– Nie. Dobrze znam osobę, która skradła mi serce parę lat temu i na pewno taka nie była.

– Co ty możesz wiedzieć? – zapytał odwracając się twarzą w stronę zachodu.

Now or Never [Rozdział XVIII]

 


Otworzyłam gwałtownie oczy natychmiastowo siadając. Rozejrzałam się przerażona trzymając coś miękkiego w ręce. Leżałam w łóżku pod czarną pościelą. Puściłam z uścisku kołdrę i z pustką w głowie rozejrzałam się dookoła nie wiedząc, gdzie się znajduję.

– Obudziła się mistrzyni podrywu… – powiedział męski głos dobiegający z fotela obok mnie.

Wystraszona obecnością jeszcze kogoś szybko odwróciłam głowę. Ujrzałam Ethana, opartego o fotel ze skrzyżowanymi rękami na piersiach. Kiwał głową na boki, jak gdyby chciał mnie skarcić i dać do zrozumienia, że przesadziłam.

– Co… co tutaj robisz?! – zająknęłam się podwijając kołdrę pod samą szyję.

– Ratuję ci tyłek – westchnął skrzywiony.

Now or Never [Rozdział XVII]

 



Po trzydziestu minutach jazdy przez główne ulice miasta zatrzymaliśmy się niedaleko centrum. Rozejrzałam się wokoło widząc dookoła tłumy ludzi oraz kolejki do pobliskich klubów. Panował huk i szum od rozmów, który mnie aż ogłuszał.

Ethan wyszedł z auta zatrzaskując drzwiczki. Założył swoją czarną, skórzaną kurtkę, po czym rzucił na mnie okiem.

– Idziesz czy wolisz popilnować auta? – zapytał bezbarwnie.

– Idę! – wydusiłam zostawiając na tylnym siedzeniu plecak zabierając jedynie trochę pieniędzy i telefon do kieszeni spodni.

Nie musiałam długo czekać by dowiedzieć się co takiego tutaj robimy. Tak jak sądziłam stanęliśmy w jednej z kolejek do klubu. Zapadał już wieczór, a światła powoli rozbłyskały na ulicach oświetlając lekko pijane twarze niektórych przechodniów. Rozumiałam, że były wakacje, lecz nie wiedziałam, jak można się doprowadzić do takiego stanu już o tak wczesnej godzinie. Westchnęłam współczując im kaca w następny dzień.

Now or Never [Rozdział XVI]

 


Nie wiedziałam, dokąd mam pójść, lecz jak najszybciej chciałam opuścić to miejsce. Pierwsza myśl, jaka przeszła mi przez głowę to było zatrzymanie się u Bell, lecz sama świadomość, że jest tam Jordan, z którym też się pokłóciłam pogłębiała moją niechęć do tego pomysłu.

Od myślenia, gdzie się zatrzymać i co dalej zrobić nogi przywiodły mnie do McWella. Widząc znany mi już niebiesko biały slogan weszłam do środka siadając na pufach obok okien. Oparłam się wzdychając.

Zauważył mnie właściciel, który już zza lady odezwał się do mnie.

– To co zawsze? – zapytał i tak znając już odpowiedź.

– Dzisiaj jedna truskawka, wanilia i czekolada – poprosiłam, na co dojrzałam pierwszy raz wytrzeszcz u Willa.

– Kayla, dobrze się czujesz?

– Wszystko jest w najlepszym porządku.

– Ta jasne... – odparł zmieszany. – Kto cię rzucił?

Now or Never [Rozdział XV]

 



Naburmuszona tupiąc głośniej nogami skierowałam się na przystanek autobusowy. Jenn wyszła wcześniej niż ja, więc mogłam być sama. Było to jednak trochę dziwne. Pierwszy raz Jordan mnie nie odprowadził. W głębi serca czułam smutek, lecz bardziej buchała ode mnie złość na niego. Doskonale wiedziałam, że coś zaiskrzyło między nami, lecz skąd miałam znać swoje uczucia. Nie wiedziałam co mi nagle do głowy wpadło. Zresztą mogło być to przez kaca i jeszcze jakieś promile alkoholu we krwi.

– Kayla od teraz jesteś na odwyku... – pomyślałam podirytowana.

Wróciłam do domu po południu i już przy otwieraniu drzwi wyczuwałam kłopoty — Ktoś robił curry. Jedyną osobą w domu, która robiła zazwyczaj to danie to mama, więc na samą myśl, że jest w domu przewróciłam oczami.

– Świetnie, jeszcze ona na poprawę humoru – westchnęłam wchodząc do środka. – Wróciłam!

Now or Never [Rozdział XIV]

 



Kiedy zeszłam na śniadanie wciąż czułam jakby bomba wybuchła w mojej głowie. Rumieńce aż paliły mnie od środka. Wzrokiem uporczywie szukałam Jordana. Unikanie go byłoby najlepszym pomysłem, lecz z drugiej strony fakt, że byłam w jego domu zbytnio mi nie pomagał. Nie wiedziałam czy los sobie ze mnie kpi czy po prostu moje życie jest jakimś programem telewizyjnym pod tytułem największy absurd...

Siedziałam przy stole obok Jenn, która co jakiś czas zerkała na mnie. Irytowało mnie to niezmiernie, lecz byłam jej wdzięczna, że nie zaczyna tematu, który aż sunął się na język. Naprzeciwko mnie usiadł Jordan, który wydawał się funkcjonować jak zazwyczaj. Gdyby nie spojrzenia Jenn pomyślałabym, że nic się wcześniej nie stało. Jedyną nieświadomą tego zajścia w łazience była Bell, która w najlepsze rozmawiała sobie z Veronicą o konkursie cukierniczym, w którym miały wziąć udział, jako matka i córka.

– Kiki nalać ci soku? – zapytał Jordan ubrany w białą bluzę trzymając w dłoni dzbanek.

– Poproszę.

Now or Never [Rozdział XIII]

 


Spróbował zawołać kogoś uderzając w drzwi, lecz jeśli wszyscy zeszli na śniadanie, to szanse były nikłe. To właśnie była wada dużych domów. Nie wiadomo, co się dzieje w ich innej części, przez co ludzie się izolują.

Jordan zmęczony już tym przysiadł pod ścianą z jedną podkuloną nogą, na której oparł rękę. Zamknął oczy i zamilkł.

– Idziesz spać? – zapytałam zmieszana.

– Daję ci czas na ogarnięcie się – wyjaśnił wskazując na mnie.

Po chwili dopiero się zorientowałam, że ręcznik znowu zaczął mi się rozluźniać i był na granicy moich piersi. Szybko go podwyższyłam tym razem zawiązując z całej siły by więcej nie spadł. Nie obchodziło mnie, że ubrania były w szamponie chwyciłam je natychmiastowo i udając się pod prysznic poszłam zmyć z nich plamy próbując nie zmoczyć ich w całości.

Włączyłam wodę i w rękach nie chcąc wchodzić pod strumień przeczyściłam je dłońmi, mając nadzieję, że się uda. Pocierając je mocno patrzyłam jak pomarańczowy szampon spłynął wraz z wodą. Uradowana tym widokiem postanowiłam się przebrać w ubrania, które nie spadałyby ze mnie przy najmniejszym kroku jak ten nieszczęsny ręcznik.

– Ani mi się waż otwierać oczu! – powiedziałam głośniej zamykając się w kabinie prysznicowej, która wciąż była lekko zaparowana. Dzięki temu byłam w stanie w ogóle pomyśleć o zmienieniu ubrań. Nie chciałam by ręcznik spadł ukazując tym razem coś poniżej piersi…

– Spokojnie, posłucham cię i się zdrzemnę – zaśmiał się głupkowato.

Przyszykowałam ubrania i zerkając, co jakiś czas na chłopaka ubrałam bieliznę i spodenki. Próbowałam zrobić to jak najszybciej by przypadkiem nie podkusiło go coś i mnie nie podglądał. Sprawdziłam po raz kolejny czy ma zamknięte oczy, po czym od razu pozbyłam się ręcznika zakładając koszulkę. Wzrokiem zaczęłam szukać stanika, który powinien być w ubraniach.

– No zajebiście… – pomyślałam załamana tym, że znowu go zapomniałam wziąć z pokoju.

Pierwszy raz żałowałam, że na nocowaniach u Bell zdejmowałam stanik, który nie dawał mi spać w nocy. Po dzisiejszej przygodzie sądziłam jednak, że chyba musze zmienić swoje nawyki, bo pozostałam z mokrą koszulką założoną na nagie piersi, które niestety nie były na tyle małe by nie było to widoczne.

Podczas zakładania nie dość, że czułam jak na całych plecach miałam mokrą plamę po umyciu ubrań z szamponu to jeszcze uderzyłam łokciem o kurek włączając gorącą wodę. Krzyknęłam czując jak fala już prawie wrzącej wody uderzyła o moje ciało. Odskoczyłam na bok uderzając w szybę.

–Wszystko w porządku?! – zapytał Jordan podbiegając do kabiny prysznicowej.

– Tak… – wydusiłam. – Poparzyłam się wodą…

Zmartwiony szatyn otworzył drzwiczki wchodząc na płytki w kabinie. Spojrzał na mnie łapiąc za słuchawkę.

– Odwróć się plecami. Musisz to przelać letnią wodą.

– Nie musisz, dam sobie radę… – oznajmiłam próbując od niego odebrać urządzenie.

– Kayla nie wkurzaj mnie tylko się odwróć, nie ma czasu na twoje widzi mi się – rzekł poważnym tonem włączając wodę.

Woda delikatnie spłynęła po moich plecach łagodząc oparzenie. Przechodząc z letniego strumienia w zimny poczułam ulgę. Odwróciłam się do Jordana dziękując mu za pomoc.

– Nie ma sprawy Kiki – Nagle poczułam, jak polał wodą na moją twarz.

– Co ty wyprawiasz? – zapytałam przecierając oczy.

– Bawię się – oznajmił z głupim uśmiechem. – Jak zawsze.

W tej samej sekundzie po raz kolejny polał mnie po ramieniu wodą. Miarka się przebrała. Odebrałam mu słuchawkę kierując strumień w jego stronę. Po chwili woda spłynęła po jego klatce mocząc ręcznik.

– Oddawaj! – krzyknął próbując wyrwać mi broń.

– Ani mi się śni – odparłam znowu oblewając go, lecz tym razem po włosach.

Zanim się zorientowałam chwycił mnie za nadgarstek przypierając mnie do ściany. Nachylony nade mną patrzył mi w oczy spod zmoczonych kosmyków włosów, z których co jakiś czas spływała kropla.

Widząc jak blisko jest wstrzymałam oddech dostrzegając piękny piwny kolor z ciemniejszymi elementami. Poczułam jakby ich magia znowu mnie owładnęła. Serce zaczęło mi szybciej bić, a ciało odmówiło posłuszeństwa. Poluźnił swój uścisk, a ja wciąż wpatrzona w jego oczy założyłam mu ręce na szyję. Zbliżyłam swoje usta do jego twarzy. Widziałam w jego wzroku zaskoczenie, lecz zignorowałam to i zamykając oczy pocałowałam go. Wplątałam swoje dłonie w włosy Jordana, które delikatnie ochładzały moje rozpalone ciało. Czułam iskierki w swoim sercu, które jedynie sprawiły, że chciałam pogłębić pocałunek, lecz zanim nawet rozchyliłam wargi Jordan uprzedził mnie. Złapał mnie w pasie lekko opierając o ścianę, a drugą ręką położył obok mojej głowy dotykając mokrych płytek łazienkowych. Jego pocałunki, które aż rozpaliły moje usta powoli zaczęły schodzić po mojej szyi delikatnie łaskocząc z każdym dotknięciem. Zatrzymał się na granicy dekoltu przemoczonej koszulki wciąż z ustami na moim ociekającym wodą ciele. Czułam, że ubranie, które mam na sobie jest bardziej halką, która pokazuje wszystko bez najmniejszego starania zakrycia czegokolwiek. Nagle poczułam lekkie przyjemne ukłucie nad piersiami, gdzie Jordan trzymał swoje usta. Zmysłowo przygryzłam usta czując jak bezradnie wyginam się w pasie. Moje dłonie zjechały po jego klatce delikatnie sunąc po aksamitnej skórze, która uwodziła mnie swoją miękkością oraz mocnym zapachem. Rękę zatrzymałam na jego mięśniach, które z tak bliska wydawały mi się jeszcze większe niż zazwyczaj. Czułam jakbym traciła zmysły, jedynie marzyłam by wciąż mnie dotykał.

Jordan kończąc malinkę na moim dekolcie wyprostował się i po spojrzeniu na moją twarz znowu mnie pocałował. Nie mogłam się powstrzymać. Od razu odwzajemniłam pocałunek. Smak jego ust był dla mnie zbyt kuszący. Czułam jakby sterował mną, a przynajmniej moim ciałem, które zaczęło go pragnąć.

Zaczęłam tracić zmysły. Na całym ciele czułam jego pocałunki, które odbierały mi oddech. Bezwiednie chwyciłam dłonią za jego ręcznik i zaczęłam go rozluźniać.

W tym samym momencie obydwoje usłyszeliśmy hałas po drugiej stronie łazienki. Sterta ubrań, obok pralki zaczęła się ruszać. Niespełna po paru sekundach dojrzałam tam wygrzebującej się z ziemi Jenn. Wraz z Jordanem odskoczyliśmy od siebie, a dziewczyna skacowana spojrzała na nas.

– Co wy wyprawiacie? – zapytała czochrając włosy.

Przerażona, że ktoś zobaczył mnie w takiej sytuacji aż podskoczyłam wybiegając z kabiny. Chwyciłam za klamkę i uporczywie ciągnąć otworzyłam drzwi. Całe szczęście, udało się. Jeślibym miała teraz siedzieć z tą dwójką w zamkniętej łazience chyba spaliłabym się ze wstydu.

Pobiegłam do pokoju Bell cała czerwona i zażenowana. Jenn nas widziała! A do tego Jordan...

– Kayla wszystko w porządku? – zapytała Bell widząc jak wpadam przez drzwi i rzucam się na jej łóżko. – Przepraszam, ale musiałam odebrać telefon.

Turlając się po kołdrze i tupiąc nogami myślałam o tym co się stało. Czułam, że rumieńce nie zejdą mi przez długi czas. Nie wiem co mnie poniosło. Nigdy więcej nic nie wypiję!

– Tak... – wydusiłam z siebie czując coś miękkiego w dłoni.

Podniosłam głowę i spojrzałam na prawą rękę. Zaskoczona dojrzałam futrzany ręcznik w białym kolorze. Nie rozumiałam skąd się tutaj wziął. Skołowana przyjrzałam się mu.

– Jasna cholera... – krzyknęłam wstając z łóżka.

Zrozumiałam, że ręcznik należał do Jordana. Miał go na biodrach, kiedy byliśmy w łazience. Jak zaczynałam go poluźniać najprawdopodobniej, przez obecność Jenn automatycznie wzięłam go ze sobą. Myśląc teraz o tym doszło do mnie, że pozostawiłam go samego z brunetką bez najmniejszego okrycia. Podniosłam brwi upuszczając ręcznik na ziemię. No brawo Kayla...

© Wszystkie prawa zastrzeżone