czwartek, 10 sierpnia 2023

Now or Never [Rozdział XL]




Nie mogłam spać przez całą noc. Po tym, czego się wczoraj dowiedziałam, nie mogłam nawet zmrużyć oka. Nie chciałam uwierzyć, że Ethan pokochał inną. Było to dla mnie tak absurdalne jak umówienie Liz z Bell. Bliżej świtu zaczęły kleić mi się oczy, lecz nie miałam ochoty zasnąć. Wstałam i zasiadając przy biurku w szlafroku wyjęłam swój dziennik. Chciałam nadrobić parę dni w nim, więc chwyciłam za długopis zapisując swoje uczucia z obozu i z poprzedniego dnia. Chciałam dać upust emocją, które zbytnio brały nade mną górę.

Po godzinie pisania nagle usłyszałam ciche zgrzytnięcie w pokoju obok. Zdziwiłam się pierwsze, lecz stwierdziłam, że to pewnie przeciąg. Wróciłam do pisania. Po około pięciu minutach wystąpił ten sam dźwięk, a dodatkowo usłyszałam kroki. Spojrzałam na drzwi od swojego pokoju i dość zaciekawiona odłożyłam długopis przysłuchując się czy wciąż słyszę ten głos czy to tylko omamy.


Odgłosy dochodziły z pokoju Clarrie. Zaskoczyło mnie to, bo nikt oprócz mnie nie otworzył tego pomieszczenia od roku. Coś mi tutaj nie grało. Niepewnym krokiem przeszłam korytarz i przykładając ucho do drzwi nasłuchiwałam odgłosów. Nie wydawało mi się. Naprawdę ktoś był w środku. Pierwsze przez myśl przeszła mi mama, lecz jej kroki przypominały mi bardziej słonia, gdy zazwyczaj ją słyszałam krzątającą się po domu niż te delikatne i ciche, które słyszałam teraz. Otworzyłam gwałtownie drzwi by sprawdzić, co się w środku dzieje. Od razu usłyszałam uderzenie rolet o okno. Ku mojemu zdziwieniu było otwarte. Tak jak sądziłam musiał być to przeciąg. Przeszłam parę kroków do przodu, gdy nagle usłyszałam cichy głos dobiegający z łóżka.

– Co z tobą?

Znałam ten ton głosu. Stanęłam jak wryta. Bałam się odwrócić. Nie wiedziałam, co jest grane, nie spodziewałam się, że usłyszę te osobę.

– Kayla?

Słysząc swoje imię powoli się odwróciłam niczym niedziałający robot. Ujrzałam ją. Siedziała oparta o poduszki na łóżku ucząc się do egzaminu.

– Clarrie? – wydusiłam z siebie czując, że coś stanęło mi w gardle.

– Co z tobą? – ponowiła pytanie podchodząc do mnie. – Zbladłaś.

Co się do cholery dziwić! Przede mną stał duch, który się do mnie uśmiechał.

– Jak to możliwe, że tu stoisz? – zapytałam zmieszana próbując dotknąć jej ramienia by sprawdzić, czy jest prawdziwa.

– Możesz mnie nie drapać? – Odepchnęła moją dłoń, a ja czując autentyczność jej osoby aż odskoczyłam.

– Nie żyłaś… – wyszeptałam czując, że chyba już wariuję.

– Co ty pieprzysz? Kto niby nie żyje? – podniosła głos widocznie podirytowana moim komentarzem. – Normalnie kolejny Marc, myślałam, że tylko on jest na tyle miły, że każe wszystkim umrzeć jak się go wkurzy…

– Nie rozumiem… – Opadłam kolanami na futrzany dywan.

Zdziwiłam się, że znajdował się przed łóżkiem, a nie obok szafeczki nocnej, gdzie pamiętałam, iż był. Przejechałam palcami po jego futerku i dostrzegając tą samą biel nie mogłam zrozumieć, w jakim świecie się znalazłam. Oddałabym głowę, że ten dywan został wyrzucony, a Clarrie umarła.

– Coś jest nie tak. Ten pokój tak nie wyglądał – Zaczęłam zauważać, co nowe niezgodności, takie jak lampka nocna w innym kolorze, czy różowa narzuta.

– Kayla… – usłyszałam znowu swoje imię wymawiane, przez osobę, o której myślałam, że nigdy więcej nie usłyszę jej głosu.

Kiedy zaczęłam widzieć już błędne rzeczy wokół siebie poczułam, jak wszystko zaczęło się rozmazywać łącznie z Clarrie. Spojrzała na mnie i lekko zawiedzionym wzrokiem powtórzyła moje imię. Nim się obejrzałam cały jej pokój zniknął, a ja dałam się pochłonąć ciemności, w której zaczęłam spadać przez nieskończoność.

Nagle wstałam na równe nogi. Cała oblana potem, ciężko oddychając odrzuciłam kołdrę na bok. Drżałam, nie wiedziałam, co się stało ani gdzie jestem. Dopiero po chwili doszło do mnie, że znajduję się w swoim łóżku. Próbowałam wstać, lecz nogi, które odmawiały mi posłuszeństwa wcale mi nie pomagały z tym. Po kilkunastu minutach uspokoiłam się i przechodząc do biurka zaczęłam grzebać za dziennikiem. Znalazłam go w górnej szufladzie. Od razu przekartkowałam go w poszukiwaniu ostatniego wpisu. Oczom ukazała mi się data sprzed półtorej tygodnia. Odetchnęłam trochę z ulgą.

– Więc to był sen… – stwierdziłam próbując pozwolić by to do mnie doszło.

Spojrzałam na drzwi od pokoju i wsłuchując się czekałam na znajomy dźwięk ze snu. Tym razem, jednak niczego nie usłyszałam. Odetchnęłam z ulgą. Wróciłam już do realnego świata. Na samą myśl o Clarrie wróciła do mnie jej mina i jej wołający głos. Wydawała się chcieć o czymś ze mną porozmawiać i była zła, że odkryłam już, że był to sen.

– Kayla, mamy lato, a ona uczyła się do egzaminów… – pomyślałam przypominając sobie te podręczniki na łóżku. – Mogłaś ruszyć tą głową i już wtedy się domyśleć.

Rzuciłam okiem po dzienniku i ostatnim wpisie. Myśląc o tym, że cały ranek w śnie nadrabiałam wpisy westchnęłam niezadowolona.

– I po cholerę tak się męczyłam zapisując to wszystko…

Po otrząśnięciu się z tego wszystkiego chwyciłam za ręcznik z szafy i wychodząc z pokoju przystanęłam na korytarzu ze wzrokiem wbitym w pokój Clarrie. Nie mogłam zrozumieć jak to możliwe, że ten sen był tak realistyczny. Bałam się nawet podejść i otworzyć te drzwi by nie zobaczyć może tym razem po raz kolejny trupa siostry.

Skierowałam się do łazienki i wskakując pod prysznic wciąż myślałam o dzisiejszym śnie. Nie chciał dać mi spokoju. Wydawał mi się tak podejrzany i dziwny, że nie dawał o sobie zapomnieć.

– Kayla! Rusz ten tyłek spod tego prysznica! – krzyknął Marc ślęczący przed łazienką krzycząc, że zaraz eksploduje mu pęcherz.

– Spokojnie skrzacie, leć, nie chcę jeszcze Wodospadu Wiktorii w domu – Wystawiłam mu język, lecz nie miał nawet czasu na odpyskowanie mi, gdyż od razu minął mnie zatrzaskując za sobą drzwi.

Z ręcznikiem na głowie, ubrana już w czarne jeansy i zieloną koszulkę poszłam do pokoju. Wyjęłam karmę dla Szafira z szafki i szukając go po pokoju dojrzałam go pod łóżkiem śpiącego na stercie moich ubrań. Zaśmiałam się delikatnie potrząsając miseczką. Od razu się obudził i podbiegł po jedzonko. Pogłaskałam go i udałam się robić makijaż. Po wysuszeniu włosów poczułam, że żołądek upominał się o swoją należność. Jego szybkość potrafiła zadziwiać. Mogłabym pomarzyć by z taką szybkością szkoła odpowiadała na maile od uczniów w sprawie zmiany menu w stołówce. 

© Wszystkie prawa zastrzeżone

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz