niedziela, 11 listopada 2018

Smoczy Tron Rozdział XVII


W ostatnim rozdziale~

Wszyscy zeszli ze swoich koni i przywiązali je do wielkiego drzewa, gdzie było przygotowane dla nich jedzenie i picie. Zmęczeni podróżą weszli do pobliskiej gospody chcąc coś zjeść, jak i wynająć pokoje do spania. Kikyo jako jedyna została jeszcze przy swoim koniu co zauważył Yi Han więc zwolnił by przypatrzyć się jej co robi. Dziewczyna zaintrygowała go już od ich pierwszego spotkania, więc był ciekawa jaka jest. Brunetka zauważając, że na nią czeka odrzuciła włosy do tył i podeszła w jego stronę, gdy nagle poczuła, że coś uderzyło o jej nogi. Spojrzała w dół i ujrzała dwójkę małych dzieci. Chłopca trzymającego misia dziewczynki oraz samą jego siostrę która biegała za nim by odzyskać pluszaka. Kikyo przykucnęła przy nich i pomogła im wstać. Ich okrągłe twarzyczki, jak i nieszkodliwy wyraz twarzy były naprawdę urocze. Zachowanie dzieci przypominało jej siebie sprzed lat.
- Nie powinieneś brać siostrze zabawek- powiedziała miłym głosem Kikyo. - Powinniście się dobrze dogadywać i cieszyć każdą chwilą dopóki macie siebie nawzajem..
Yi Han zauważył w jej zachowaniu coś dziwnego. To spojrzenie pełne melancholi było czymś nowym u Kikyo.
- Masz rodzeństwo? - zapytał próbując zrozumieć o co jej dokładnie chodziło.
- Miałam brata, jednak go straciłam - wyjaśniła smucąc się. - To przeze mnie został zabity...

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Wszyscy zmęczeni podróżą udali się do gospody, gdzie zamówili sobie udka z kurczaka i ryż. Siedząc przy drewnianym stole rozmawiali o podróży i o własnych sprawach. Mieli zakaz mówienia cokolwiek o tajnym planie, gdyż ściany zawsze mogą mieć uszy. Ha Na rozmawiała ze swoim bratem wraz z Hye Ri. Wciąż opowiadali sobie wszystko co ich spotykało w czasie rozłąki. Ich historie były tak skomplikowane i długie, że nie sądzili, że kiedykolwiek zdążą je całe poopowiadać.
- Jak to się w ogóle stało, że zostałaś kapitanem piratów? - zapytał Seung Ho starszej siostry.
- Wychowywał mnie były kapitan dla którego najważniejsza była zdolność obronienia innych jak i siebie samego. Miał swoje własne ideały i chciał mi je przekazać, więc nauczył mnie walczyć i później załoga mianowała mnie nowym kapitanem - wyjaśniła z sentymentem w głosie Hye Ri.
- A w sumie czemu nazywałaś się Saja będąc rozbójniczką? - zapytała Ha Ny.
- Su Jin mnie tak raz nazwała widząc jak atakuje przeciwników. Stwierdziła, że jestem niczym lwica atakująca ofiary - zaśmiała się.
Ich rozmowę przerwała jednak kelnerka, która przyniosła ich zamówienie. Stawiając talerze na drewnianym blacie spojrzała ukradkiem na całą grupkę po czym odeszła w milczeniu.
Kikyo była dość podenerwowana i bacznie obserwowała wszystko co się działo wokoło. Wzięła do ręki kubek z herbatą po czym otworzyła szerzej oczy czując znajomy zapach. Spojrzała na Ha Nę, która również zauważyła co się święci. Wszyscy wymienili porozumiewawcze spojrzenie po czym wzięli kubki i przystawili do ust udają, że piją. Zaczęli również dzielić się jedzeniem czekając na odpowiedni moment. Wreszcie kelnerka zadowolona, ze wypili napar udała się na zaplecze, a oni w jednej chwili wylali cały napój do rośliny rosnącej w pobliżu. Część jedzenia spakowali by wyglądało tak jakby zjedli. Skierowali się do swoich pokoi, gdzie w jednym spały dziewczyny, a w następnym trzech chłopaków. W ostatnim zostało umieszczone dwie osoby. Ha Na tak jak i reszta położyła się do łóżka zamykając oczy. Nasłuchiwała. Hye Ri jednak nie spała tylko ukryła się w kącie za zasłonami. W każdym pokoju jedna osoba trzymała warte. To co mieli wypić w gospodzie zaniepokoiło ich wszystkich, więc zamiast od razu zaatakować postanowili poczekać, gdyż chcieli zdobyć więcej informacji. Sung San zauważył bardzo ważną rzecz podczas gdy kelnerka wróciła z zaplecza. Niosła worek z solą która miała podrobioną pieczęć. Musiała być to fałszywa dystrybucja, która wpłynęła na okolice. Minęły dwie godziny a każde z nich cały czas było czujne wiedzieli, że na pewno coś się wydarzy. Wierzyli, że to pomoże rozwiązać sprawę z solą przy granicy. Wreszcie zapadła cisza w gospodzie, było można tylko słyszeć świerszcze za oknem. Pełnia księżyca oświetlała każdy z pokoi tworząc magiczny nastrój. Wreszcie drzwi do pokoju Ha Ny uchyliły się i do środka wśliznęła się zamaskowana osoba uzbrojona w miecz. Cichym krokiem podeszła do Ha Ny wstrzymując oddech. Kiedy stała nad łóżkiem cesarzowej, Ha Na otworzyła gwałtownie oczy co wystraszyło przeciwnika i spowodowało, że zamachnął się mieczem. Ha Na jednak widząc nadchodzące ostrze zrobiła unik w bok i w tym samym momencie zza zasłony wyskoczyła Hye Ri podsuwając miecz pod gardło zamaskowanego wroga. Chciał uciec, jednak druga stronę zagrodziła mu Kikyo.
- Nawet się wyspać nie można - odpowiedziała z irytacją w głosie Hye Ri.
Osaczona osoba wydawała się zaskoczona tym iż jeszcze żyją, gdyż przecież wypiły zioła jakie im podano.
- Myślałaś, że damy się nabrać na napar z naparstnicy purpurowej, która powoduje skurcze aż wreszcie ofiara umiera? To nie ten poziom - zaśmiała się Ha Na.
Jednak dla wroga to nie stwarzało żadnego problemu, gdyż zauważyła swojego sprzymierzeńca, który przyszedł jej pomóc. Szybko wkroczył do środka i wycelował włócznią w Hye Ri, która automatycznie musiała odsunąć od zamaskowanej osoby broń i zacząć walczyć. Zaskoczenie pojawienia się kolejnego przeciwnika sprawiło, że i Kikyo była trochę rozkojarzona więc wróg skorzystał z tego i zaatakował swoim mieczem. Zaczęła się wymiana ciosów. Hye Ri uderzyła mieczem w prawy bark wroga raniąc go na tyle by skrzywił się z bólu. Jego ręka zaczęła drżeć jednak wciąż odbijał ataki i sam atakował. Dźwięk uderzających o siebie mieczy dobiegał ze wszystkich trzech pokoi, więc najwyraźniej każdy trzymał swoją wartę. Mężczyzna trzymający włócznie wiedział, że długo tak nie pociągnął. Nie wiedział na co tak naprawdę się pisali zaczynając cały ich plan. Nie wiedzieli z kim mają do czynienia. Wymienił wraz z zamaskowaną kobietą spojrzenia po czym wybiegli z komnaty. Cała trójka dziewczyn pobiegła za nimi aż dobiegły do wyjścia z gospody. Rozejrzały się wokół podenerwowane, jednak nikogo nie widziały. Wkurzone na siebie, że ich zgubiły postanowiły się rozdzielić i poszukać po okolicy. Hye Ri szła czarną uliczką pomiędzy drewnianymi domami, które wydawały się dziwne jak dla niej. Cała atmosfera w nocy była jakby udawana. Wszystko zaczęło ją niepokoić. Wreszcie parę metrów przed nią zobaczyła dwójkę zbiegów, więc ruszyła za nimi. Postanowiła ich na razie nie łapać, chciała by doprowadzili ją do ich bazy jak i do prawdziwego szefa całej operacji. Biegnącą dziewczynę zauważył po drodze Se Hyun, który widząc jej pośpiech dał sygnał będącej w okolicy Ha Nie i Sung Sanowi, żeby poszli za nim zobaczyć gdzie biegnie Hye Ri.
Paręnaście minut później dziewczyna dotarła do wysokiej szopy połączonej z dwoma domami będącej trochę na uboczu miasteczka. Widząc, że pod oknem są beczki i skrzynki postanowiła na nie wejść by przed okno przypatrzyć się co takiego dzieje się w środku. Wreszcie utrzymując ledwo równowagę spojrzała przez szybę, gdzie zobaczyła grupę zamaskowanych osób wymieniających się pieniędzmi. Po rozejrzeniu się ujrzała osoby które ścigała, więc chciała zawiadomić Ha Nę, jednak podczas schodzenia z beczek pośliznęła się i uderzyła o ziemię. Hałas od razu usłyszeli obecni przemytnicy, którzy ruszyli na zewnątrz sprawdzić o co chodzi. Widząc leżącą na ziemi Hye Ri wyjęli miecze i natarli na nią. Dziewczyna musiała się szybko pozbierać i ledwo odbijała ataki ze względu na ilość wrogów.
- Wpadłam i to całkowicie - pomyślała z grymasem na twarzy.
Trzymając swój miecz uważnie obserwowała swoich przeciwników, których próbowała uprzedzić w swoich ruchach. Widząc jak robią krok ku niej ona skakała wprost na nich z mieczem ku górze po czym obracając się kopała w ich klatki piersiowe. Następnie gdy już przeciwnik leżał na ziemi dobijała go ciosem stojąc tuż nad nim. Następna grupka ludzi, którzy ją zaatakowali była o wiele szybsza od tamtej, więc zamiast przeć na przód by uciec to cofała się ku ścianie szopy. Została przyparta do muru. Pomimo trudności i poczucia przegrania wciąż zachowywała zdrowy rozsądek i walczyła najbardziej jak mogła. W pewnym momencie podczas odbijania jednego z ciosów mieczem nie zauważyła jak drugi wróg skrył się za rogiem. Jednym ruchem napiął cięciwę łuku i wycelował w plecy dziewczyny. Zamykając jedno oko puścił strzałę, która przecięła powietrze i powędrowała w stronę Hye Ri. Dziewczyna słysząc jakiś dziwny dźwięk za sobą odwróciła delikatnie głowę, jednak miała ręce zajęte i nie miała jak wycofać się z miejsca w którym stała. Czuła, że strzała zaraz wbije się w  jej ciało, gdy nagle wbiegł tam Se Hyun, który widząc lecącą strzałę rzucił się na pomoc dziewczynie. Skoczył wprost na nią przewracając na ziemię kapitana piratów. Wszystko się działo w ułamkach sekundy, więc Hye Ri nagle widząc twarz chłopaka zaniemówiła, gdy w tyle ujrzała resztę jej przyjaciół. Cała grupa natarła na wrogów i walcząc mieczami pokonali ich.
- W porządku? - zapytał zmartwionym tonem Se Hyun.
- Tak - odparła patrząc mu głęboko w oczy.
Chłopak pomógł jej wstać i już miał biec za Seung Ho, gdy Hye Ri przytrzymała go za ubranie. Zaskoczony odwrócił się do niej i spojrzał na jej zakłopotaną twarz.
- Dziękuję! - powiedziała delikatnym głosem dziewczyna po czym stojąc na palcach pocałowała go w policzek.
Se Hyun w jednej chwili zrobił się cały czerwony. Hye Ri jeszcze nigdy nie zrobiła czegoś takiego. nie wiedział czy jest bardziej szczęśliwy czy zszokowany, jednak odruchowo się uśmiechnął.
Sung San i Yi Han ruszyli do środka szopy by pokonać cały gang przemytników. Walcząc ramię w ramię i chroniąc siebie nawzajem rozgromili wszystkich po kolei. Wreszcie po godzinie wszyscy żyjący zostali związani, a generał przeprowadzał przesłuchanie odnośnie nielegalnego handlu solą. Wszyscy byli zadowoleni, że udało im się rozwiązać sprawę i to tak szybko. Ha Na mocno przytuliła swoją siostrę myśląc o tym, że mogła zginąć. Uroniła parę łez, jednak Hye Ri ją pocieszyła mówiąc, że każdy pirat ma takie przeznaczenie by walczyć w niebezpiecznych sytuacjach, gdyż to daje im dreszczyk emocji.
Ich rozmowę przerwała Oh Mi Ran, która przeliczając czas jaki upłynął od ich wyjazdu z siedziby głównej Plemienia stwierdziła, że gołąb pocztowy który wysłała do pałacu by się móc porozumieć z Su Jin najwyraźniej musiał już dolecieć.
W tym czasie w komnacie Meiko znajdowała się Nawetari, która stojąc na środku pomieszczenia miała zażartą rozmowę z matką. Oskarżyła ją o to co zrobiła Su Jin, jak i za niewiarę w swoją córkę.
- Czy ty w ogóle myślisz o mnie? - zapytała podnosząc głos dziewczyna.
- Uspokój się, nic się takiego nie stało, wszystko  tobą w porządku? - zapytała patrząc na poszarpane ubrania córki.
- Surin mnie uratowała, a ty chciałaś ją zabić!
- Czym jest jedna mała rybka w oceanie potężnych osobników. Pamiętaj tylko najsilniejsi przetrwają, a ja właśnie chcę jedynie oczyścić ci drogę do władzy - objaśniła popijając zieloną herbatę Japonka.
- Chyba chcesz ją oczyścić sobie - burknęła poirytowana dziewczyna.
- Nie dyskutuj ze mną, masz wreszcie wziąć się do roboty, bo ta przybłęda zabierze ci Jong Mina!
- Nie pozwolę na to, a poza tym ona nie ma takich zamiarów, jest szczera w przeciwieństwie do ciebie!
Po tych słowach wyszła z komnat matki trzaskając za sobą drzwiami. Wściekła ruszyła korytarzem do swojego pokoju. Szurając trochę butami, ciężkim krokiem szła przez przyciemniony korytarz, gdyż lampy, które go oświetlały zgasły przez skończoną w nich naftę. Nagle przystanęła w miejscu widząc, że Su Jin stoi przy barierce i trzyma gołębia pocztowego. Zaskoczona podeszła do niej po cichu tak by jej nie zauważyła i w chwili nieuwagi odebrała jej liścik, który miała umieścić przy nóżce ptaka.
- Nawetari! - krzyknęła przerażona, że jej tożsamość wyjdzie na jaw.
Córka Meiko nie chciała wierzyć, że jej matka miała rację, więc szybko rozwinęła mały zwój papieru i przeczytała go.
- Nikt mnie o nic nie podejrzewa, pomogę ci odbić pałac, działajmy zgodnie z planem - przeczytała rozczarowanym tonem szatynka.
Spojrzała na Su Jin, która przerażona nie wiedziała co ma teraz zrobić. Została odkryta.
- Jesteś szpiegiem? - podniosła głos Nawetari czując jak zaufanie do cyrkówki legło w gruzach.


Koniec Rozdziału XVII

wtorek, 6 listopada 2018

Hana Nochi Hare [RECENZJA]


Znalezione obrazy dla zapytania 花 過 天 晴 日劇

Opis fabuły:


Minęło 10 lat od kiedy słynne F4 ukończyło szkołę, jednak ich zasady jak i renoma szkoły pozostały. Po raz kolejny w przyszłości tworzy się grupa najbogatszych uczniów znana tym razem jak C5, czyli Doskonała Piątka. Ich szefem jest zadufany w sobie, lecz i opiekuńczy Haruto. Spotyka on uczennice o imieniu Oto i zakochuje się w niej, niestety dziewczyna jest już od małego zaręczona z jego największym wrogiem Tenmą. 


środa, 19 września 2018

Dlaczego drama Still 17 jest warta obejrzenia? [RECENZJA]



Znalezione obrazy dla zapytania 30 but 17


Streszczenie:


Drama opowiada historie uczennicy Woo Seo Ri, która kocha grać na skrzypcach. Zakochany w niej jest Woo Jin, który marzy by ją poznać. Niestety przez nieporozumienie myśli, że ma na imię Su Mi ( przyjaciółka Seo Ri). Dochodzi do wypadku w którym Su Mi umiera, a Seo Ri zapada w śpiączkę. Woo Jin widząc wiadomość iż dziewczyna umarła przeżywa traumę, gdyż wierzy, że to jego wina. Po trzynastu latach Seo Ri wybudza się ze śpiączki i będąc teraz trzydziestoletnią kobietą wciąż posiada umysł siedemnastolatki. Ucieka ona ze szpitala szukając swojej rodziny, niestety w jej rodzinnym domu zastaje Woo Jina, którego nie rozpoznaje, oraz jego siostrzeńca Chana. Cała trójka po wyjaśnieniu sytuacji postanawia razem zamieszkać. Seo Ri chce odszukać swojego wujka i ciotkę, jak i ponownie wrócić do gry na skrzypcach, jednak cały świat jest przeciwko niej. Do tego Woo Jin myśli, że jego pierwsza miłość zginęła. 

Kadry z dramy:

Podobny obraz

Podobny obraz

Podobny obraz

Podobny obraz

Podobny obraz

Znalezione obrazy dla zapytania thirty but seventeen

Podobny obraz

Znalezione obrazy dla zapytania thirty but seventeen accident

Znalezione obrazy dla zapytania thirty but seventeen accident

Znalezione obrazy dla zapytania thirty but seventeen

Znalezione obrazy dla zapytania thirty but seventeen accident

Znalezione obrazy dla zapytania 30 but 17

Znalezione obrazy dla zapytania thirty but seventeen accident

Podobny obraz

Znalezione obrazy dla zapytania thirty but seventeen accident

Podobny obraz

Znalezione obrazy dla zapytania thirty but seventeen

Podobny obraz

Znalezione obrazy dla zapytania thirty but seventeen accident

Znalezione obrazy dla zapytania 30 but 17


Moja opinia:


Dramę oglądałam na bieżąco, głównie ze względu na aktorkę grającą Seo Ri. Śledzę jej karierę od samego początku i jestem szczerze zdumiona. Jest coraz lepsza. Świetnie pasują jej właśnie takie dramy z elementami dramatu jak ta i "My Golden Life". Jeśli chodzi o fabułę to muszę przyznać, że nie spotkałam się jeszcze z czymś takim, żeby główny bohater był w śpiączce i przebudził się po tylu latach mając umysł nastolatka. Jest to ciekawe zagadnienie, które poruszyła ta produkcja. Mam tu na myśli to jak ważnym czasem jest nasze życie dlatego też nie powinniśmy tracić żadnej sekundy. Poza tym morałem z tego może również być, że każda decyzja wpływa na to kim jesteśmy i na to jak potoczy się nasze przyszłe życie. Albo będziemy żałować, albo będziemy szczęśliwi. Głównej bohaterce niestety ten wybór został odebrany, gdyż lata jej młodości, rodzina i przyjaciele zniknęli. Teraz byli to ludzie inaczej wyglądający, w innym wieku całkowicie jej nieznani.

Znalezione obrazy dla zapytania thirty but seventeen gif

Produkcja przypadła mi do gustu od razu jak zobaczyłam wypadek i Seo Ri w pierwszych chwilach jej 30 letniego życia. Wiedziałam już wtedy, że ta drama będzie niezła. Ważną rzeczą jest tutaj gra aktorska, która np. w przypadku aktorki grającej główną bohaterkę spisała się na medal. Oczywiście wiadomo chyba, że trudno się odgrywa rolę dziewczyny z takimi przeżyciami, a do tego musiała jeszcze grać tak jakby miała siedemnaście lat, co wyszło jej genialnie. Nie mogę jej nic zarzucić. Po prostu była urocza i naprawdę czułam jakby była w moim wieku. Co do głównego bohatera to też nie była to łatwa rola, gdyż i on miał swoje traumy związane z wypadkiem Seo Ri. Odegranie jego uczuć, które potrafiły sprawić iż widz płakał razem z nim było naprawdę idealne. Teraz pewnie jesteście ciekaw wątku romantycznego, no bo jak trzydziestolatek dogada się z nastolatką. Seo Ri musiała nauczyć się dorosłego życia w czym pomagał jej Woo Jin, który początkowo był oziębły w stosunku do niej. Jednak potem stawali się sobie coraz bliżsi, a ich romantycznie momenty były czymś zarazem słodkim i romantycznym, jak i smutnym w tym samym momencie. Pewnie dlatego iż widz wiedział o ich przeszłości. Całe szczęście w produkcji nie pojawiła się, żadna była Woo Jina, więc przynajmniej jeden motyw który powtarza się w każdej dramie został wykluczony. Całe szczęście xD Tak naprawdę wszystkie symbole kdram, takie jak wredna matka głównego bohatera, utrata pamięci itp nie zostały tutaj wykorzystane dlatego też drama jest czymś nowym i nie jest kitem. 

Znalezione obrazy dla zapytania thirty but seventeen gif

Jedną z ciekawszych postaci w produkcji była również gospodyni w domu Woo Jina. Ta aktorka przykuła moją uwagę już od samego początku swoim stylem chodzenia i mówienia. Nie dość, że używała angielskiego to jeszcze miała taki specyficzny akcenty, który aktorka zagrała naprawdę dobrze. Teksty które ona musiała powiedzieć z powagą i bez uczuć ja bym na pewno nie dała rady, prędzej roześmiałabym się, jednak ona do samego końca była dość intrygująca. Dopiero na sam koniec dramy można zobaczyć jak aktorka przeszła przemianę, nawet już jej akcent zanikł, co spowodowało, że czułam się jakbym patrzyła na jakaś inną postać.To właśnie podkreśla jak dobrze wykreowała swoją rolę.  

Znalezione obrazy dla zapytania thirty but seventeen gif

Podsumowując myślę, że drama jak najbardziej jest godna polecenia. Jest innowacyjna i nieprzewidywalna, tak jak i sam koniec historii. Poza tym świetna gra aktorska. Polecam każdemu, kto szuka czegoś nowego by się czasami pośmiać, lecz nie jakiejś głupiej komedii tylko produkcji z głębszym sensem gdzie pojawia się oczywisty dramat. 

Ocena: 9/10
Gatunek: Romans
Liczba odcinków: 32 - po 30 min
Rok produkcji: 2018


Trailer:


 


W rolach głównych:


Podobny obraz

Shin Hye Sun jako Woo Seo Ri

Znalezione obrazy dla zapytania still 17

Yang Se Jong jako Gong Woo Jin

Podobny obraz

Ahn Hyo Sup jako Yoo Chan

A wy co myślicie o tej produkcji? Macie zamiar oglądnąć lub może już zaczęliście? ^^

piątek, 31 sierpnia 2018

The Watcher Rozdział IX [KONIEC]




W ostatnim rozdziale~

Nie rozumiałam o co im kompletnie chodzi. Ja byłam zadowolona. W końcu Yu Ri doświadczyła bólu, który sprawiała innym. Według mnie wszystko było w porządku. Teraz podjęłam decyzję by wyznać swoje uczucia Eun Woo. Wreszcie mogła być spokojna po wcielenie w życie mojej zemsty.
- Jeśli chodzi o moją odpowiedź na twoje pytanie z wcześniej... - zaczęłam temat.
- To koniec - odparł oschle. - Nie wiem jak mogłem postradać zmysły by poczuć coś do tak nieczułej osoby jak ty.
- Ale próbuję ci powiedzieć, że cię kocham Eun Woo! - odparłam zmartwiona jego nagłą odpowiedzią.
Ujrzałam na jego twarzy zaskoczenie, które od razu zniknęło pod wpływem smutku.
- Żegnaj Se No... - odpowiedział po czym wraz z So Rą zeszli z dachu zostawiając mnie samą.
Bezradnie padłam na kolana. Koło mnie była wciąż jedna z kopi kartek Yu Ri.
- To przez tą zemstę go straciłam, prawda? - zapytałam sama siebie.
- Co ja najlepszego zrobiłam... - szepnęłam chowając twarz w dłoniach
Teraz zamiast cieszyć się zwycięstwem poczułam odrazę do samej siebie. Straciłam Eun Woo przez swoją lekkomyślność i niedorzeczne poszukiwanie zemsty. To on był dla mnie najważniejszy, a teraz zostałam sama. Nie mogłam już cofnąć tego co się stało, więc bezsilna płakałam myśląc co się takiego ze mną stało...~

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Przez resztę dnia byłam załamana przez to co się stało. Byłam niczym cień człowieka. Nie miałam nawet siły by pójść na rozdanie świadectw, więc zamiast tego poszłam na spacer po dzielnicy Hongdae. W mojej głowie wciąż towarzyszyły mi wspomnienia tego co powiedział mi Eun Woo. Spacerując pomiędzy tłumem ludzi, którzy co jakiś czas uderzali mnie o ramię podczas przechodzenia czułam, że naprawdę wszystko straciłam i to przez tą niedorzeczną zemstę. Nie mogłam zrozumieć jak byłam zaślepiona chęcią odegrania się na tej blondynce. Po chwili podniosłam głowę chcąc sprawdzić, gdzie tak właściwie jestem, gdyż nie myślałam nawet dokąd idę. Spojrzałam na pobliskie budynki i uświadomiłam sobie, że jestem koło skrzyżowania na końcu Hongdae. Jakieś dziesięć metrów ode mnie znajdowało się przejście dla pieszych na którym stała garstka osób. Zaskoczona dostrzegłam tam znajomą twarz. Była to Yu Ri. Płakała i cała się trzęsła. Ludzie wokół patrzyli na nią z politowaniem mówiąc, że pewnie zerwała z chłopakiem, jednak ja wiedziałam, że to nie prawda. To ja byłam powodem jej płaczu. Chciałam z nią porozmawiać i ją przeprosić. Wiedziałam, że słowa nic nie zmienią. Byłam samolubna chciałam chodź trochę poczuć się lepiej po przeprosinach. Podeszłam niepewnie do dziewczyny. Dzieliło nas może z kilka kroków, gdy nagle zobaczyłam jak Yu Ri zacisnęła pięści i wbiegła na ulicę. Byłam tym zszokowana. Moje serce od razu stanęło na myśl, że zostanę morderczynią. Bez zastanowienia ruszyłam wprost za nią. Widziałam ją stojącą na drodze z zamkniętymi oczami. Ludzie krzyczeli do niej by zeszła z drogi, jednak ona nie słuchała. Nadjechała ciężarówka, która spostrzegła dziewczynę dopiero parę metrów wcześniej. Słyszałam pisk opon i nawoływania przechodniów. Wbiegłam na jezdnię widząc przed sobą lampy nadjeżdżającego pojazdu. Chwyciłam Yu Ri i odepchnęłam się stopami od jezdni. Skoczyłam wraz z nią na bok chcąc uniknąć uderzenia. Ciężarówka zatrzymała się parę centymetrów od nas. Na szczęście dzięki szybkiemu unikowi nic nam nie było. Wciąż jednak przerażona tą sytuacją pomogłam wstać Yu Ri i potrząsnęłam ją za ramiona.
- Zwariowałaś?! - krzyknęłam po czym mocno ją przytuliłam.
Nie darowałabym sobie jakby doszło do tego wypadku. Spojrzałam dziewczynie w zapłakane oczy gdy usłyszałam jej cichy i rozżalony głos.
- Moje życie zostało zniszczone.... co niby miałam zrobić!
- Ty je zniszczyłaś! - dodała uderzając mnie w twarz.
Poczułam silny ból na policzku. Od razu spuściłam wzrok wiedząc, że ma rację. Byłam zawstydzona samą sobą.
- Przepraszam, nigdy nie chciałam by to tak daleko zaszło, jednak ja w takiej rozpaczy jak ty teraz żyłam przez dwa lata! - próbowałam się bronić po czym zrozumiałam jedną rzecz. - Nie... masz rację, przesadziłam, nie powinnam była nigdy tego robić...
Ujrzałam w twarzy Yu Ri zaskoczenie gdy przyznałam jej rację. Chciałam jedynie by poczuła się tak jak ja się czułam przez jej intrygi nigdy nie chciałam sprawić by chciała sobie odebrać przez to życie.
- I co mi z twoich przeprosin! - odparła Yu Ri łapiąc mnie za włosy.
Zaczęła się między nami bójka w której wreszcie powiedziałyśmy sobie nawzajem co nas irytuje w tej drugiej.
- Dlaczego byłaś taka dla mnie! Jakbyś mnie tak nie potraktowała nic by się takiego teraz nie stało! - warknęłam ciągnąc ją za rękaw sukienki.
- Musiałaś zgrywać takie niewiniątko! Przez ciebie i twoje dobre oceny rodzice porównywali mnie do ciebie! - powiedziała wkurzona blondynka. - Nienawidziłam cię za to!
- To moja wina, ze mam dobre oceny! Mogłaś powiedzieć to bym ci pomogła w nauce!
- I znowu to robisz, uważasz się za lepszą! - dodała Yu Ri próbując zatrzymać moje ciosy.
- Tylko tak mogłam nadrobić świadomość, że to ty byłaś tą popularniejszą i bogatszą! - odparłam po czym poczułam cios w twarz.
- Nienawidzę cię!
- A ja cię jeszcze bardziej!
Zanim zorientowałyśmy się przyjechała policja, która aresztowała nas za bójkę. Zostałyśmy rozdzielone przez dwóch policjantów po czym zaprowadzone do radiowozu. Podczas wsiadania mogłam zobaczyć jak przechodni nagrywali całe zdarzenie. Nie minęła godzina, a ja i Yu Ri siedziałyśmy na posterunku zamknięte w specjalnej celi aż odbiorą nas rodzice. Miałyśmy całe poszarpane ubrania, tak jak i fryzury. Nie odzywałyśmy się do siebie. Siedziałyśmy w przeciwnych kontach próbując unikać kontaktu wzrokowego. Po chwili jednak ku mojemu zdziwieniu Yu Ri odezwała się do mnie.
- Naprawdę czułaś to wszystko przez te dwa lata? - zapytała onieśmielona siedząc skulona pod ścianą.
Przytaknęłam opowiadając jej jak ciężkie miałam chwilę i jak bardzo to mnie zmieniło. Szczerze mówiąc zaczęła się tam nasza pierwsza prawdziwa rozmowa której nie miałyśmy od dwóch lat. Opowiedziałam jej o tym jak czułam się będąc odtrącaną i ośmieszaną przez nie, jak i wyjaśniłam jej, że jedyne czego chciałam to przyjaźń. Yu Ri słuchała wszystkiego. Co jakiś czas widziałam na jej twarzy poczucie winy jak i zasmucenie tym co mnie spotkało.
- Przepraszam... - powiedziała czując się winna. - Byłam zbyt okrutna wobec ciebie...
- Myliłaś się, to co ja ci zrobiłam było gorszę niż upublicznienie tego głupiego dziennika... - westchnęła przepraszając po raz kolejny.
Nie mogłam w to uwierzyć wreszcie usłyszałam od niej przeprosiny. Teraz jednak moje uczucia były podzielone. Cieszyłam się z tego, jednak bardziej interesował mnie teraz Eun Woo. Nie chciał mieć ze mną nic wspólnego co jeszcze bardziej mnie bolało. Po kilkunastu minutach zostałam odebrana z komisariatu przez mamę, która nie była zadowolona z bójki, jednak po zobaczeniu mojego smutku nie odezwała się nic na ten temat i w milczeniu wróciłyśmy do domu. Miałam wreszcie wakacje. Był to miesiąc bez Eun Woo. Mój czas mijał na niczym. Wciąż nieustępliwie myślałam o chłopaku. Próbowałam z nim porozmawiać, jednak mnie ignorował. Wreszcie gdy zaczęła się szkoła przeprosiłam również i So Rę i poprosiłam ją o przysługę. Dałam jej płytkę, którą chciałam by puściła przez szkolne radio pierwszego dnia w szkole. Dziewczyna na początku nie była pewna co do tego jednak gdy usłyszała o mojej decyzji postanowiła mi wyświadczyć przysługę. Na płytce znajdowało się moje wyznanie o tym, że to ja opublikowałam dziennik Yu Ri jak i moje przeprosiny do wszystkich. Nie miałam odwagi by powiedzieć to samej, więc wykorzystałam tą płytkę. Po tym jak została ona odegrana w szkole So Ra powiedziała mi, że wszystkich to poruszyło i przebaczyli Yu Ri i mnie, gdyż każda osoba czasem może być zła na drugą i mówić złe rzeczy o niej.
- Ale czemu nie było cię w szkolę? - zapytała blondynka przez telefon.
- So Ra, postanowiłam się przeprowadzić do Los Angeles do mojej kuzynki. Wciąż czuję się winna i nie chcę sprawiać więcej kłopotów... - wyjaśniłam przygotowując się do odlotu.
- O czym ty mówisz?!
- Nie chcę byś z wami jako obecna ja, pełna wątpliwości i żalów. Chcę wrócić do poprzedniej siebie. Pełnej szczęścia i radości - dodałam smutnym tonem.

~ pół roku później~

Minęło już dużo czasu od kiedy mieszkam w Ameryce, jednak wciąż nie mogłam zapomnieć o Eun Woo. Wciąż widziałam go w snach mówiącego, że się zmieniłam. Każdej nocy budziłam się ledwo mogąc oddychać. Winiłam samą siebie i stawałam się coraz bardziej niepewna kim tak naprawdę jestem. W końcu zdecydowałam o swoim powrocie do Seulu. Zrozumiałam, że uciekając niczego nie zmienię. Muszę zaakceptować to kim jestem i wrócić nie mając żadnych żalów. Musze zakończyć to tam gdzie wszystko się zaczęło. Tylko w Seulu i przy boku moich przyjaciół będę mogła wrócić do miłej Se Ny, którą wszyscy znali. Nie minął tydzień, a ja wróciłam do mojej mamy. Od razu przepisałam się do starej szkoły.
- Proszę o ciszę! Dzisiaj dołącza do nas nowa, a raczej dawna uczennica - zakomunikował nauczyciel klasie.
Wszyscy popatrzyli po sobie myśląc tylko o jednej osobie. Wreszcie odważyłam się wejść do środka. Stanęłam przy tablicy i przywitałam się ze wszystkimi. Od razu usłyszałam jak parę osób powiedziało moje imię z uśmiechami. Poczułam ulgę, nikt już nie miał mi za złe tego co zrobiłam.
- W porządku, możesz usiąść koło Eun Woo - stwierdził nauczyciel pokazując na moje dawne miejsce.
Brunet nic się nie zmienił. Widząc mnie ponownie nie ukrył swojego zaskoczenia. Jednak nawet się do mnie nie uśmiechnął. Co się dziwić. Raczej dobrze mnie nie wspominał. Posłusznie usiadłam koło niego witając się pierwsze. On jednak jedynie przytaknął bez żadnej ekspresji. Westchnęłam po czym wyłożyłam swoje zeszyty na ławce.
- Myślałem, że jesteś w Los Angeles... - zaczął niespodziewanie, na co od razu odwróciłam się w jego stronę.
- Byłam, ale postanowiłam wrócić ze względu na...
- Kolejną zemstę - przerwał mi oschłym tonem.
- Ze względu na to, że jest tutaj ważna dla mnie osoba - odpowiedziałam patrząc mu prosto w brązowe oczy.
On jednak odwrócił wzrok. Lekcja się zaczęła, a my nie zamieniliśmy ani jednego więcej zdania do końca dziewiątej lekcji. Wreszcie nadeszła przerwa i wszyscy mogli pójść do domu. Spakowałam swoje rzeczy, gdy nagle So Ra podbiegła do mojej ławki z uśmiechem na ustach.
- Nareszcie wróciłaś, nawet nie wiesz, jak pusto było tu bez ciebie! - stwierdziła blondynka.
Byłam poruszona zachowaniem So Ry, która przebaczyła mi wszystko.
- Co powiesz na uczczenie twojego powrotu? Chodźmy się napić!  - zaproponowała.
Skończyłyśmy już osiemnaście lat, więc nie było żadnych przeciwwskazań, więc zgodziłam się na propozycję koleżanki. Miałyśmy już wychodzić, gdy usłyszałam znajomy głos za sobą.
- Wróciłaś w końcu - odparła Yu Ri speszonym tonem. - Dziękuję ci za tą wiadomość i wyjaśnienia...
- Yu Ri też zabrała głos podczas audycji i przeprosiła wszystkich jak i wyjaśniła, że to przez jej charakter sprawiała ci krzywdę... - wyjaśniła Yoona.
Uśmiechnęłam się do krótkowłosej blondynki w ramach pogodzenia.
- W takim razie my już pójdziemy - uśmiechnęła się Yu Ri wychodząc z klasy wraz z Yooną.
Pogodziłyśmy się i nie utrudniałyśmy sobie już nawzajem życia, jednak wiedziałyśmy, że po tym wszystkim nie możemy być dawnymi przyjaciółkami. Teraz przynajmniej obydwie miałyśmy czyste sumienie. Wraz z So Rą poszłyśmy do baru niedaleko Myeongdong gdzie usiadłyśmy przy ścianie czekając na nasze soju i przekąski. Świętowałyśmy razem mój powrót. Rozmawiałyśmy o czasie gdy mnie nie było. Opowiadałam jej o Ameryce, a ona mi o tym co stało się w szkolę.
- No właśnie nie uwierzysz! - zaczęła temat So Ra. - Po wyemitowaniu twojego nagrania Eun Woo wybiegł ze szkoły słysząc w nim, że wyjeżdżasz i nie wiesz czy jeszcze wrócisz.
- Nie spotkałaś go może na lotnisku? - zapytała chcąc zrozumieć czy chłopak pobiegł się z nią spotkać.
- Miałam samolot od razu po telefonie do ciebie, więc to nie możliwe byśmy się spotkali przed odlotem - wyjaśniłam.
- Może myślał, że lot masz trochę później i chciał zdążyć z tobą porozmawiać... - próbowała się domyślić intencji Eun Woo So Ra.
- Nie sądzę, jeśli by tak było to po tym jak wróciłam porozmawiałby ze mną zamiast mnie ignorować - odparłam smutna.
Rozmawiałyśmy ze sobą pijąc przy tym soju, gdy zobaczyłam, że ktoś znajomy wchodzi do baru. Nie mogłam uwierzyć był to Eun Woo.
- Co on tu robi? - szepnęłam.
- Ściągnęłam go tutaj, nie ma za co - odpowiedziała dumna z siebie So Ra pokazując mi wiadomość wysłaną do kolegi Eun Woo z prośbą by wyciągnął go na piwo do tego baru.
Za brunetem do środka wszedł dość wysoki szatyn w okularach.
- O zobacz dziewczyny są tutaj, dołączmy się! - próbował zagrać zaskoczonego znajomy So Ry.
Eun Woo spojrzał na mnie po czym oświadczył, że nie ma ochoty już się napić. Już miał wychodzić, gdy szatyn chwycił go za kurtkę i ciągnąc go za sobą podszedł do naszego stolika.
- Jak już przyszedłeś to siadaj! - warknął na Eun Woo.
Po chwili cała nasz czwórka siedziała razem przy stole pijąc soju. Najgłośniejsza była So Ra wraz ze swoim znajomym. Ja i Eun Woo nie odzywaliśmy się. Czułam się dość niezręcznie co po chwili zauważyła blondynka, gdyż szturchnęła mnie łokciem bym chociaż się napiła.
- O rany, zapomniałam, że mam dzisiaj zajęcia z pianina! - stwierdziła So Ra wstając i pakując swoje rzeczy.
- Eun Woo bądź tak miły i odprowadź Se Nę do domu, jest już trochę pijana... - poprosiła blondynka wychodząc z baru.
Na pożegnanie mrugnęła do mnie co miało oznaczać, że jest to moja okazja na rozmowę z nim.
Za So Rą pobiegł również jej znajomy, który wyczytał całą intrygę blondynki.
- Eun Woo zostawiam ci Se Nę, zajmij się nią!
Obydwoje siedzieliśmy na swoich miejscach. Dopiłam ostatni kieliszek po czym wstałam by wyjść z lokalu. Eun Woo poszedł za mną aż do drzwi.
- Chyba dasz sobie radę sama...- odparł po czym poszedł w swoją stronę.
Chciałam go zatrzymać, jednak moje wołanie za nim nic nie dało. Zrezygnowałam odwróciłam się i poszłam swoją drogą. Czułam się potwornie. Nie wiedziałam co powinnam zrobić by Eun Woo mi wybaczył. Idąc chodnikiem koło parku nagle zobaczyłam przed sobą dwóch mężczyzn. Byli pijani i widząc mnie od razu do mnie podeszli i zaczęli mnie zaczepiać. Próbowali mnie namówić na napicie się z nimi, jednak ja odmawiałam co ich wkurzyło. Zrobili się agresywni. Próbowałam ich wyminąć, jednak jeden chwycił mnie za rękę. Pisnęłam przerażona, gdy nagle zobaczyłam jak w jednej chwili pojawia się Eun Woo i wykręca rękę mężczyźnie uwalniając mnie. Drugi z nich próbował go uderzyć, jednak chłopak zablokował cios ręką po czym chwycił mnie za rękę i obydwoje pobiegliśmy wzdłuż parku próbując uciec tamtym mężczyzną. Biegliśmy pomiędzy drzewami i innymi ludźmi, którzy odwracali się za nami co jakiś czas. Wreszcie byliśmy bezpieczni. Brunet zatrzymał się przy starym placu zabaw, który nie był już używany przez dzieci, gdyż wybudowano nowy parę metrów dalej. Chłopak przysiadł na jednej z barierek zdyszany całą tą bieganiną.
- Myślałam, że już poszedłeś..- odparłam dysząc.
- Jak mógłbym zostawić cię samą, gdy wypiłaś... ukryłem się za budynkiem, a potem szedłem za tobą - wyjaśnił trochę zakłopotany.
Od razu poczułam jak słowa chłopaka ogrzewają moje serce.
- Dziękuję - odpowiedziałam z uśmiechem na twarzy podchodząc do niego.
W jednej sekundzie dzieliło nas już tylko parę centymetrów. Stanęłam na palcach po czym objęłam bruneta mocno do niego się tuląc. Chłopak czując mój uścisk delikatnie pogładził mnie po plecach, jednak ta chwila została przerwana, gdy zszedł on z drabinki.
- Odprowadzę cię - stwierdził wciąż bez żadnego uczucia w głosie.
Stał teraz do mnie plecami i już miał iść, gdy go zatrzymałam i pociągnęłam za nadgarstek odwracając ku sobie. Automatycznie chłopak pod wpływem mojej siły schylił głowę co pozwoliło mi go pocałować. Jego oczy od razu zrobiły się szersze, podczas gdy moje były zamknięte.
- Przepraszam za wszystko! Wiem, że zrobiłam coś niedopuszczalnego, jednak przeprosiłam już za to wszystkich, a ja sama chce się zmienić! - wyjaśniłam.
- To czemu uciekłaś do Ameryki? - zapytał niepewny tego co mówię.
- Tamtego dnia straciłam ciebie, to było najgorsze dla mnie. Nie mogłam się z tym pogodzić, więc próbowałam uciec nie chcąc już więcej pokazywać ci tej okrutnej Se Ny. - wytłumaczyłam. - Jednak uświadomiłam sobie, że tutaj się to wszystko zaczęło i tutaj musi się skończyć. Jedynie tutaj mogę wrócić do bycia dawną Se Ną...
- Chcą nią być... chcę być Se Ną którą kochałeś... - dodałam. - Proszę zacznijmy od początku...
- Kocham cię Eun Woo - wyznałam po raz kolejny swoje uczucia w nadziei na odwzajemnienie ich.
Zauważyłam, że od razu zmienił się jego wyraz twarzy. Ujrzałam radość. Mocno mnie do siebie przytulił mówiąc słowa o których marzyłam.
- Też cię kocham Se Na...
Po tym delikatnie odsunął mnie od siebie po czym pocałował mnie w moje wiśniowe usta. Był to pocałunek, który uświadomił mi, że po każdym cierpieniu wreszcie nadejdą miłe chwilę. Już nigdy nie zamierzałam sprawiać by Eun Woo czuł się źle przez to kim byłam. Teraz miłość do niego była dla mnie najważniejsza. Wreszcie dostałam wszystko to czego chciałam i nie zamierzałam nigdy dać temu odejść...

Koniec serii The Watcher 

Dziękuję wszystkim za doczekanie do tego momentu. Wasze komentarze na Wattpadzie naprawdę dodawały mi skrzydeł i zachęcały do pisania. Mam nadzieję, że podoba wam się zakończenie. Podzielcie się w komentarzach ze mną swoimi ostatnimi myślami na temat tego opowiadania, co wam się najbardziej podobało. ^^ 

piątek, 24 sierpnia 2018

Smoczy Tron Rozdział XVI



W ostatnim rozdziale~

- Już nie mogę - odparł Nawetari siadając na pniu drzewa. - Nie dam rady z iść z tą nogą.
Cyrkówka zgodziła się na chwilę odpoczynku jednak z niepokojem obserwowała krzaki wokół nich. Tygrys mógł wypaść nagle z każdego z nich. Po paru minutach usłyszeli tupot konia. Su Jin i Nawetari krzyknęły by ktoś im pomógł. Nagle zza krzaków wyłonił się Jong Min, który po znalezieniu dziewczyn od razu odetchnął.
- Zwału przez was dostanę! - odparł schodząc z konia. - Wszystko w porządku?
Su Jin powiedziała chłopakowi, że najwyraźniej Nawetari skręciła swoją kostkę i nie może przez to chodzić. Jong Min pomógł jej wstać, chciał by usiadła na koniu, jednak zanim doszli do zwierzęcia w cieniu drzew pojawiły się zielonkawe ślepia i przeraźliwe mruczenie. Z krzaków w jednej chwili wyskoczył wielki pomarańczowo czarny tygrys z ostrymi zębami. Byli od siebie może z pięć metrów. Su Jin widząc zwierzę nie wiedziała co ma zrobić. Spokojnie mogłaby się nim zająć ratując przy tym całą ich trójkę, gdyż w końcu od kilkunastu lat tresowała tygrysy w cyrku. Tylko ona mogła być dla nich jedynym ratunkiem.
- Jeśli zatrzymam tygrysa, to ujawnię swoją tożsamość...- pomyślała przerażona.
- Ale jeśli tego nie zrobię to zginiemy... - dodała nie wiedząc co ma zrobić.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Su Jin znalazła się w najtrudniejszym położeniu. Jeśli pokona tygrysa to ujawni to kim jest, ale jeśli tego nie zrobi to cała ich trójka zginie. Nie było jednak czasu na rozmyślania. Tygrysy to sprytne zwierzęta i potrafiły wyczuwać zagrożenie jak i wiedziały kiedy atakować, więc gdy cyrkówka zauważyła, że Jong Min chciał wyciągnąć miecz to krzyknęła, żeby się nie ruszał.
- Ani drgnijcie! - powiedziała poważnym tonem patrząc w stronę znajomych.
Tygrys zaczął się zbliżać do nich. Stawiał łapę koło łapy i z każdym krokiem warczał coraz bardziej.
Su Jin w końcu nie wytrzymała. Wiedziała, że musi to zrobić, więc jednym ruchem przykucnęła przy tygrysie cały czas patrząc w jego niebieskie ślepia. Skupiona na zwierzęcia źrenicach próbowała powstrzymać się od mrugania. Po chwili delikatnie pokręciła głową na bogi by pokazać tygrysowi by im nic nie robił. Zwierzę wciąż, ze wściekłym spojrzeniem patrzyło na dziewczynę, lecz powoli przestawał warczeć. Jego postawa też nie była już taka groźna, gdyż schował pazury.
- Jak ty to... - odezwała się Nawetari, gdy po chwili zrozumiała, że był to błąd.
Zwierze było tak skupione na Su Jin, że zapomniało o dwójce za nią, jednak nagłe słowa dziewczyny skupiły jego uwagę na bezbronnej Nawetari i Jong Minie. tygrys znowu zaczął warczeć, a w jego oczach pojawiły się przebłyski gotowości do ataku. Zwierzę odbiło się tylnymi łapami i skoczyło z otwartą paszczą na Jong Mina. Su Jin od razu poznała tą iskierkę w oczach zwierzęcia i rzuciła się w tym samym kierunku gdzie tygrys. Zablokowała jego atak swoim ciałem i upadła na ziemię plecami. Obroniła chłopaka biorąc atak zwierzęcia na siebie. Teraz leżała na ziemi mając wbite dwa kły tygrysa w swoją rękę. Zwierze mocno trzymając swoją ofiarę patrzył jej w oczy, a cyrkówka wykorzystała to i znowu powtórzyła te same ruchy co wcześniej. Pokiwała głową patrząc w oczy tygrysa. Chciała przekazać mu przez to swoje zamiary. Do tego delikatnie podniosła swoją drugą rękę w kierunku głowy tygrysa. Zwierze widząc to spojrzało wściekłym spojrzeniem na dłoń dziewczyny co spowodowało, że zatrzymała się w miejscu. Wciąż trzymając kły w ręce Su Jin po chwili poczuł dotyk dziewczyny. Delikatnie przejechała ręką po futrze tygrysa.
- Nic się nie stało, że mnie ugryzłeś. - zaczęła szatynka. - Też bym się bała na twoim miejscu...
- Już w porządku nie chcemy nic złego ci zrobić... - dodała.
Nawetari i Jong Mina oblał zimny pot jak ujrzeli rękę Su Jin. Cała zakrwawiona, a do tego pod ciężarem tygrysa. jednak po tym jak dziewczyna powiedziała te parę słów do zwierzęcia wydawało ono się uspokajać. Nawet swój chwyt kłami rozluźnił puszczając ranną dziewczynę. Su Jin wstała patrząc wciąż na tygrysa stojącego koło niej.
- Dziękuję, że mnie puściłeś - odparła z uśmiechem ściskając ranę drugą ręką.
Odwróciła głowę do swoich znajomych mówiąc, że już nic im nie grozi. Jong Min i Nawetari byli zszokowani tym co właściwie się przed chwilą stało. Chłopak wciąż skołowany pomógł wstać swojej narzeczonej po czym obydwoje podeszli do Su Jin i do tygrysa.
- Co z twoją ręką? - zapytała Nawetari widząc krew.
- Wszystko będzie w porządku, nie chwycił mnie aż tak bardzo - odparła po czym podeszła do tygrysa i pogłaskała go.
- Co tak właściwie zrobiłaś? - zapytał wciąż niedowierzający Jong Min.
Su Jin nie była pewna co ma odpowiedzieć, to co zrobiła raczej nie jest powszechne, więc wymówki się nie sprawdziłyby.
- Widząc tego tygrysa wróciły do mnie niektóre wspomnienia - wyjaśniła. - Wydaję mi się, że w przeszłości pracowałam w cyrku i szkoliłam zwierzęta, jak i byłam gimnastyczką...
- To wyjaśnia poskromnienie tego zwierzęcia i chodzenie po linie - przyznał chłopak.
Cyrkówka szepnęła tygrysowi, że może już iść, więc zwierzę popatrzyło na całą ich trójkę jeszcze raz po czym pobiegło w stronę wodospadu. Jong Min zaproponował by wreszcie wrócić do pałacu, gdyż było naprawdę późno. Wziął swojego konia i pomógł na niego wsiąść obydwu dziewczyną.
- W takim razie ja będę prowadził konia - stwierdził.
- O czym ty mówisz, siadaj bo w tym tępię to nigdy nie dojedziemy na miejsce! - krzyknęła Nawetari pokazując by wsiadał.
Chłopak wreszcie dał się namówić i wszedł na konia. Siedział tuż za Su Jin, która przez obecność trzech osób była dość ściśnięta, do tego stopnia, że głowę miała wtuloną w ciało Jong Mina. Chłopak chciał trzymać lejce jednak były one za krótkie, więc dowodzenie przejęła siedząca na początku Nawetari.
- Trzymaj się Surin! - poradziła dziewczyna kładąc ręce cyrkówki na jej tali.
Po tym trzepnęła lejcami i cała ich trójka wyjechała ze wschodniego lasu. Nie jechali zbyt szybko gdyż trudno było im się utrzymać. Po godzinie wreszcie dobili do bram pałacu, gdzie oddali konia do stajni i każdy z nich udał się do własnej komnaty.
- Surin, bardzo ci dziękuję i przepraszam za wszystko, to moja wina, że to cie spotkało... - powiedziała przed pójściem szatynka.
Su Jin zaprzeczyła jakiejkolwiek winie dziewczyny, gdyż ona nie miała z tym nic wspólnego. To wszystko była wina Meiko.
Jong Min i Su Jin mieli komnaty w tym samym skrzydle pałacu, więc obydwoje udali się korytarzem po lewej stronie. Dziewczyna wciąż uciskała ranną rękę co zauważył chłopak. Rozejrzał się wokół po czym widząc przed sobą drzwi chwycił Surin za rękę zaprowadzając ją do pomieszczenia obok.
W całej komnacie było bardzo ciemno przez co dziewczyna czuła się dziwnie i niepewnie. W jednej chwili jednak chłopak zapalił parę świec rozjaśniając cały pokój. Jak się okazało było to pomieszczenie medyków z różnymi lekami. Jong Min poprosił ją by usiadła na drewnianym krześle pokrytym futrem niedźwiedzia po czym zniknął za regałami. Po chwili szukania wrócił do dziewczyny z paroma flaszeczkami leków. Postawił wszystko na stoliku obok niej po czym jednym ruchem bez zgody Su Jin chwycił jej szatę dłońmi i pociągnął rozrywając ją od łokcia aż po ramie. Cyrkówka zszokowana zachowaniem chłopaka szybko go spoliczkowała i przestraszona wstała podbiegając do drzwi. Jong Min wciąż czuł mocne uderzenie dziewczyny jednak mimo to nie był zły. Z lekko czerwoną plamą na policzku poprosił by usiadła, gdyż chce jej opatrzyć rękę. Su Jin wydawała się mu dość nie ufać, jednak wreszcie przypomniała sobie o swojej misji. Wiedziała, że nie może odstraszyć go od siebie, a taka okazja jest świetna by poczuł coś do niej. Wolnym krokiem podeszła i znowu usiadła na miejscu wystawiając rękę ku niemu. Brunet chwycił pierwszą owalną butelkę i wylał trochę jej brązowej zawartości na ranę dziewczyny. Ona w jednej chwili wzdrygnęła się zamykając oczy. Chłopak uznał to za urocze i z uśmiechem delikatnie pogłaskał ją po brązowych włosach związanych w dość już rozwalony kucyk. Po odkażeniu rany zawinął ją w specjalną tkaninę.
- Gotowe!
Su Jin była wdzięczna chłopakowi za pomoc. Już chciała wstać, gdy Jong Min poprosił by jeszcze chwilę poczekała. Zaskoczona przytaknęła, po czym wzrokiem śledziła go jak idzie za jej plecy.
Nagle poczuła jego dłonie na swoich włosach.
- Co robisz? - zapytała zdziwiona.
- Powinniśmy jeszcze to naprawić - zaśmiał się chłopak rozpuszczając rozwalony kucyk dziewczyny.
nagle długie włosy cyrkówki opadły jej na ramiona. Jong Min delikatnym ruchem dłoni zgarnął włosy z obydwu boków jej głowy po czym chciał zawiązać je gumką, jednak Su Jin przeszkodziła mu w tym niespodziewanie kładąc swoje dłonie na jego. Dziewczyna wiedziała, że musi wykorzystać ten moment iż są sami i przystąpić do działania. Trzymając jedną z dłoni chłopaka odwróciła się do niego. Płomienie odbijały się w jej brązowych włosach, a małe iskierki pojawiły się w jej oczach sprawiając wrażenie jakby cała błyszczała. Zbliżyła się do niego. Chłopak zszokowany nagłą reakcją dziewczyny puścił jej włosy, które znowu opadły jej na ramiona dopełniając niesamowitego widoku. Wolnym ruchem cyrkówka podniosła swoją dłoń ku zmieszanemu Jong Minowi będącego wpatrzonym w głębień jej oczu. Nagle delikatnie musnęła swoimi opuszkami palców po policzku, gdzie wcześniej go uderzyła. Zbliżyła się jeszcze bardziej do niego. Teraz dzieliło ich tylko parę centymetrów.
- Przepraszam, że cię uderzyłam- szepnęła mu do ucha nachylona nad jego twarzą.
Jong Min mógł poczuć jej cichy oddech jak i jeszcze bardziej przyjrzeć się jej długim rzęsą i wiśniowym ustom, które były parę centymetrów od niego. Zaczarowany tą chwilą nachylił się nad nią próbując ją pocałować. Był coraz bliżej i bliżej aż zatrzymał się. Pomiędzy ich ustami był tylko centymetr. Jong Min wziął się w garść i odsunął się.
- Przepraszam za to - odparł po czym najszybciej wyszedł z pomieszczenia i wrócił do swojej komnaty.
- Chyba zwariowałem - pomyślał zamykając drzwi od swojego pokoju.
Su Jin wciąż stała w tym samym miejscu. Była wściekła, że jej plan się nie powiódł. Jednak sądząc po jego zachowaniu przypuszczała, że za niedługo się złamie, a jej plan się powiedzie.
Następnego dnia w siedzibie Plemienia do komnaty Yi Hana zapukała Oh Mi Ran. Kiedy weszła do środka zastała syna stojącego przy oknie i podziwiającego okazałość wulkanu. Po spostrzeżeniu, że nie jest sam przewrócił oczami wiedząc co go teraz czeka. Jego matka chciała z nim porozmawiać o tym co się wydarzyło w przeszłości. Jednak on nie chciał jej słuchać.
- Dla mnie wtedy zginęłaś teraz nie mamy nic ze sobą wspólnego! - wyjaśnił poirytowany.
- Ty i twoja siostra zawsze będziecie ze mną powiązani krwią nie ważne co się stanie!- stwierdziła kobieta.
Yi Han po usłyszeniu o swojej siostrze od razu wzdrygnął się. Wiedział, że jego matka jest ostatnią osobą która powinna o niej mówić.
- Mylisz się, teraz tylko ja jestem z tobą powiązany poprzez krew, ale najchętniej bym ci ją całą oddał by już cię nigdy nie widzieć! - odrzekł wkurzony na matkę, która wolała uciec niż chronić swoje dzieci.
- Jak to, co się z nią stało? - dopytała zszokowana.
- Ojciec ją zabił - wyjaśnił smutnym głosem.
Kobieta padła bezradnie na kolana. Jej oczy zaszły łzami. Nie sądziła, że coś takiego się zdarzy. Miała nadzieję, że jeszcze spotka kiedyś swoje dzieci, jednak teraz jedno nie żyję, a drugie ją nienawidziło.
- Lepiej chodźmy na zebranie z Ha Ną - odparł oschłym tonem wychodząc.
Po kilkunastu minutach wszyscy zebrali się w sali obrad, gdzie został przedstawiony plan najazdu na pałac. Ha Na wyjaśniła, że chce by żołnierze zaatakowali Meiko używając podziemi, gdyż będzie to element zaskoczenia. Resztę planu przedstawił Sung San i wyjaśnił co ma każdy za zadanie robić. Obrady jednak przerwał mężczyzna, który wbiegł na sale z pilną wiadomością. Zdyszany ukłonił się po czym powiedział, że właśnie wrócił z pałacu.
- Generale, Cesarzowo, Seo Su Jin żyję i jest w pałacu! - wyjaśnił.
- Jak to?! - krzyknęli wszyscy.
Nie mogli uwierzyć w to co się dowiedzieli. Nie dość, że Su Jin przeżyła to jeszcze jest w pałacu i zgodnie ze sprawozdaniem strażnika okazało się, że zyskała dużo uwagi jak i ufności ze strony ich wrogów.
- Oprócz tego w pałacu jest Nawetari, córka premier Meiko, która podobno uratowała Su Jin ze wschodniego lasu - dodał mężczyzna w średnim wieku.
- Nawetari? - dopytała Hye Ri. - Czemu miałaby ocalić Su Jin?
- Od dłuższego czasu nie zgadza się ona ze swoja matką, która chce wszystko dostać po trupach. Jej córka jest całkiem inna. Chce być uczciwa i z tego co widziałem to ona wraz z Jong Minem i Su Jin zaprzyjaźnili się ze sobą - kontynuował strażnik.
Ha Na uznała to za przeznaczenie. Najwyraźniej Su Jin zaczęła wykonywać swoją misję, więc wiedziała, że dzięki temu mogą mieć asa w rękawie. teraz tylko pozostało się modlić by Jong Min uległ wdziękom cyrkówki. Obrady trwały jeszcze dwie godziny po czym ekipa Ha Ny postanowiła jechać do granicy, gdzie mieli rozwiązać sprawę z podrabianiem soli. Wsiedli na swoje konie i ruszyli na krańce cesarstwa. Kikyo pojechała wraz z nimi w razie jakichś komplikacji. Po prawie całodniowej drodze widząc iż słońce powoli będzie zachodzić zatrzymali się w małym miasteczku, które dzieliło od ich celu podróży jakieś pięćdziesiąt kilometrów. Wszyscy zeszli ze swoich koni i przywiązali je do wielkiego drzewa, gdzie było przygotowane dla nich jedzenie i picie. Zmęczeni podróżą weszli do pobliskiej gospody chcąc coś zjeść, jak i wynająć pokoje do spania. Kikyo jako jedyna została jeszcze przy swoim koniu co zauważył Yi Han więc zwolnił by przypatrzyć się jej co robi. Dziewczyna zaintrygowała go już od ich pierwszego spotkania, więc był ciekawa jaka jest. Brunetka zauważając, że na nią czeka odrzuciła włosy do tył i podeszła w jego stronę, gdy nagle poczuła, że coś uderzyło o jej nogi. Spojrzała w dół i ujrzała dwójkę małych dzieci. Chłopca trzymającego misia dziewczynki oraz samą jego siostrę która biegała za nim by odzyskać pluszaka. Kikyo przykucnęła przy nich i pomogła im wstać. Ich okrągłe twarzyczki, jak i nieszkodliwy wyraz twarzy były naprawdę urocze. Zachowanie dzieci przypominało jej siebie sprzed lat.
- Nie powinieneś brać siostrze zabawek- powiedziała miłym głosem Kikyo. - Powinniście się dobrze dogadywać i cieszyć każdą chwilą dopóki macie siebie nawzajem..
Yi Han zauważył w jej zachowaniu coś dziwnego. To spojrzenie pełne melancholi było czymś nowym u Kikyo.
- Masz rodzeństwo? - zapytał próbując zrozumieć o co jej dokładnie chodziło.
- Miałam brata, jednak go straciłam - wyjaśniła smucąc się. - To przeze mnie został zabity...

Koniec Rozdziału XVI

Jaką parę najbardziej lubicie? ^^ 

niedziela, 19 sierpnia 2018

The Watcher Rozdział VIII




W ostatnim rozdziale~ 

Reakcja chłopaka jednak mnie zdziwiła nie roześmiał się ani nic, jedynie dopytał czy na pewno. Przez cały dzisiejszy dzień wydawał mi się on naprawdę dziwny. Był jakby nieobecny. Przypuszczałam, że myśli o czymś dość uciążliwie.
- Też jako przyjaciele? - zadał pytanie które zbiło mnie z tropu.
Byłam zmieszana. Nie wiedziałam co odpowiedzieć, w końcu jedynie przytaknęłam. Widząc obok plac zabaw i drabinki podbiegłam tam i wspięłam się na jedną z nich. Zwisałam z niej. Chciałam zmienić temat, więc zawołałam do siebie wciąż stojącego w tym samym miejscu Eun Woo. Brunet podszedł do mnie wciąż patrząc mi w oczy. Kiedy był ode mnie jeden krok nasz wzrost wyrównał się.
- To wszystko przez tą drabinkę - pomyślałam chcąc zejść gdy nagle chłopak złapał tą samą drabinkę z dwóch stron rękami.
 Byłam pomiędzy nimi. On lekko się do mnie nachylił i popatrzył na mnie dość dziwnym wzrokiem. Lekko odsunęłam głowę nie wiedząc o co mu chodzi.
- Se Na, nie chcę być tylko twoim przyjacielem - powiedział pewnym siebie głosem po czym pocałował mnie w usta.
Byłam zszokowana tym pocałunkiem. Czułam jego delikatne usta na swoich. Jego zapach perfum też był wyraźniejszy. Moje serce znowu zaczęło szybciej bić. Było to naprawdę dziwne uczucie.
- Czyżbym go naprawdę kochała? - zadałam sama sobie to pytanie.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Wczorajszy dzień był dla mnie pełen wrażeń. Zyskałam nowego sojusznika, Eun Woo wyznał mi co czuje i do tego znalazłam sposób jak pozbyć się Yu Ri. Lepiej być nie mogło. Od razu gdy budzik zadzwonił wstałam na równe nogi i powędrowałam do kuchni, gdzie jak słyszałam była moja mama. Zrobiła śniadanie dla nas obojga. Cicho usiadłam przy stole i zaczęłam jeść, gdy w końcu przerwała ciszę.
- Dzisiaj koniec roku szkolnego, więc zaczną ci się wakacje... - zagaiła.
Przytaknęłam mówiąc, że zakończenie jest o szesnastej, ale wcześniej mamy przyjść na parę lekcji.
Wiedziałam jednak, że to tylko formalność, więc miałam zamiar zwiać z lekcji by zacząć moją zemstę. Do tego potrzebowałam So Rę, więc napisałam do niej z samego rana by czekała na mnie przed domem. Po zjedzeniu podziękowałam i poszłam się przebrać. Około siódmej wyszłam z domu, gdzie koło furtki ujrzałam blondynkę wpatrzoną w ziemię. Kiedy usłyszała, że nadchodzę spojrzała w moją stronę, a ja z szatańskim uśmieszkiem pomachałam jej telefonem na którym znajdowała się broń by zniszczyć Yu Ri.
- Zrobiłaś zdjęcia jedynie spisowi uczniów i komentarzy na ich temat? - dopytała z lekkim poczuciem winy.
- Oczywiście, nie potrzebuję zwierzeń tej wiedźmy, więc pamiętnika nawet nie ruszałam.
Widziałam, że po moich słowach dziewczyna odetchnęła z ulgą. Obydwie skierowałyśmy się w okolicę, gdzie była nasza szkoła. Jadąc dwa przystanki autobusem wysiedliśmy niedaleko ulicy graniczącej ze szkołą. Skierowałyśmy się do pobliskiej drukarni, gdzie zostali już ostrzeżeni przez So Rę na moje polecenie, że mam dla nich pracę i ma być gotowa przed rozpoczęciem ceremonii zakończenia. otworzyłam drewniane drzwi wchodząc do środka. W środku zobaczyłam dwoje mężczyzn w średnim wieku, którzy wzięli ode mnie telefon i przegrali zdjęcia które pokazałam.
- Ile ma być kopi? - zapytał grubszy.
- 400 - odpowiedziałam pewnym głosem.
Drugi z nich chrząknął słysząc tą liczbę, a ja z lekkim uśmiechem dopowiedziałam, że wrócimy tu po to za cztery godziny.
Udało mi się przyjść do szkoły na lekcję wychowania fizycznego. Pomimo iż zazwyczaj lubiłam ćwiczyć to dzisiaj bieganie niezbyt mi pasowało, dlatego wybrałam grę w dwa ognie. Nauczyciel miał pod nadzorem grupę dziewczyn i chłopaków, więc podzieliliśmy się tak by każdy mógł wybrać to co chce. Ubrana w białą koszulkę i czerwone spodenki podeszłam do grupki chłopaków i dziewczyn z którymi miałam grać. Związałam swoje włosy w kucyk w oczekiwaniu na następnych graczy. Dobraliśmy się we dwie drużyny. Eun Woo był w mojej drużynie. Od wczorajszego zdarzenia nie mogłam przestać myśleć o nim. Patrzyłam na niego ukradkiem spomiędzy innych. Gra się jednak zaczęła i musiałam uważać. So Ra dostała piłkę i jako pierwsza skuła jedną osobę z mojej drużyny. Wymiana piłek jak i odskoki na bok w próbie ratowania się przed uderzeniem trwały kilkanaście minut. W końcu na boisku zostałam tylko ja, Eun Woo i Yu Ri. Blondynka przez nieuwagę chłopaka skuła go od razu. Zostałyśmy tylko my. Złapałam piłkę i jednym rzutem zaatakowałam Yu Ri, jednak ona odskoczyła na bok. Kolejny raz to ja podskoczyłam do góry sprawiając, że piłka przeleciała mi pod stopami. To trwało chwilę, gdyż potem rozwiązał mi się but i upadłam, a Yu Ri uderzyła mnie piłką.
- Wygrałam! - odparła patrząc na mnie z politowaniem.
- Jeszcze zobaczymy - pomyślałam gotując się w środku na myśl co o mnie myśli.
Eun Woo podbiegł do mnie i podał mi rękę bym mogła wstać, jednak gdy stanęłam na nogach poczułam ból w kostce. Chłopak zauważył to i pomógł mi utrzymać równowagę po czym zabrał mnie do gabinetu pielęgniarki. Zaskoczyło mnie to, że był on bardziej tym zmartwiony niż ja. W końcu po kilku metrach skręciliśmy w boczne drzwi na końcu korytarza i zapukaliśmy do środka. Pielęgniarka otworzyła nam drzwi i widząc mnie podpartą o ramię Eun Woo pokazała mi bym usiadła. Uważnie zbadała moją nogę i powiedziała, że to nic poważnego. Dała mi lód i kazała przez chwilę tam poleżeć.
- Przepraszam was, ale dyrektor mnie wzywa do siebie, zostańcie tutaj - powiedziała czerwonowłosa kobieta słysząc komunikat.
Zostaliśmy sami. Tylko Eun Woo i ja. Czułam się trochę niezręcznie, jednak wiedziałam, że nie mogę zwlekać i powiedzieć mu co czuję. Sama niedawno sobie uświadomiłam kim tak naprawdę dla mnie jest Eun Woo. Usiadłam przyglądając się chłopakowi przy mnie. Zorientował się, że na niego patrzę, więc spojrzał na mnie zagadkowym spojrzeniem po czym spuścił wzrok. Spoważniał.
- Czy mogłabyś dać mi odpowiedź na moje wczorajsze wyznanie? - zapytał niepewny co usłyszy z mojej strony.
Spojrzałam na niego i wiedziałam już co chciałam powiedzieć, jednak te słowa nie chciały przejść mi przez gardło. Może nie byłam jeszcze gotowa by mu to powiedzieć. Spanikowałam i już miałam zmienić temat, gdy drzwi do gabinetu pielęgniarki otworzyły się. Do środka weszły dwie osoby z naszej klasy, które rozcięły sobie lekko nogę podczas biegów.
- Nie ma pielęgniarki? - zapytali siadając na krzesłach.
- Nie, zaraz ma wrócić - odparłam czując, że zostałam uratowana.
Jednak i tak pewne było to, że nie ucieknę od Eun Woo. Kiedyś musiałam mu powiedzieć prawdę, jednak teraz byłam zbyt tchórzliwa by przyznać co czuję. Przez godzinę byłam jeszcze w gabinecie, a Eun Woo wrócił na lekcję. Poczułam, że mogę stanąć na nogi, więc wyszłam z pomieszczenia i wolnym krokiem udałam się do klasy mijając innych uczniów. Trwała przerwa, więc stwierdziłam, że po drodze pójdę jeszcze wziąć resztę rzeczy z szafki by nie wracać po dwa razy. Kluczykiem otworzyłam zamek i zajrzałam do środka. Było tam parę niedbale rzuconych książek jak i kilka długopisów. Wszystko przepakowałam do plecaka po czym zarzuciłam go na plecy. Po zamknięciu szafki ujrzałam Se Huna, który na nieszczęście miał szafkę dwa metry ode mnie. Spojrzał na mnie po czym odwrócił wzrok. Przeszłam koło niego udając, że go wcale tam nie ma jednak ku mojemu zdziwieniu nagle poczułam czyjąś rękę na ramieniu. Odwróciłam się widząc trochę zestresowanego Se Huna.
- Czego chcesz? - zapytałam obojętnie.
- Se Na ja... przemyślałem to wszystko...- odparł niepewnie.
- Wow ty myślisz, a nie tylko wykonujesz rozkazy Yu Ri - stwierdziłam z podziwem odpychając jego rękę z ramienia.
Widziałam, że go to uraziło. Nie przejmowałam się tym jednak, gdyż jakoś on mną też gdy udawał na polecenie Yu Ri.
- Chciałem przeprosić, wiem, że to co zrobiłem jest niewybaczalne... - dodał chłopak poważnym tonem.
- Zadrwiliście ze mnie, a teraz przepraszasz jakby nigdy nic. Nawet nie myśl, że ci wybaczę. Granie z czyimiś uczuciami to najwyższy poziom chamstwa - odpowiedziałam odchodząc.
Czułam się dumna z siebie. Nigdy nie wybaczyłabym Se Hunowi. Czas mijał, a lekcję się wreszcie skończyły. Wzięłam swój biały plecak i wróciłam do domu by przyszykować się na zakończenie roku. Gdy byłam już we własnym pokoju rzuciłam plecak na ziemię i włączyłam moja ulubioną piosenkę na głośnikach po czym poszłam wziąć prysznic. Letnia woda niesamowicie mnie odświeżyła, czułam się jak nowo narodzona. Zawinęłam włosy w ręcznik i ubrałam niebieski szlafrok i poczłapałam do pokoju. Zaczęłam uporczywie grzebać w szafie za jakimiś ubraniami.
- To nie, to też, za duże, zbyt odkryte - narzekałam na wszystko po kolei.
W końcu jednak znalazłam granatową sukienkę z czarnymi zakończeniami i postanowiłam ją założyć. Po spróbowaniu jej na sobie poczułam, że to właśnie to. Musiałam w tym iść. W końcu dzisiaj był ten wielki dzień dla mnie. Do tego ubrałam czarne szpilki i dopasowałam do nich małą torebkę. Usiadłam na krześle przy toaletce pełnej kosmetyków i wyjęłam z jej szuflad ukryte kiedyś rzeczy.
- Nie sądziłam, że jeszcze was użyję... - pomyślałam przypominając sobie jak kupiłam je by mieć nowy start w szkole średniej.
Później wszystko się zmieniło i nie miałam już nawet ochoty by się malować. Teraz jednak wyjęłam wszystkie rzeczy na blat i zaczęłam nakładać makijaż. Nie byłam fanką wyrazistego i mocnego malowania się, więc wybrałam delikatne cienie i kreski. Do tego ciemno czerwona szminka wyglądała perfekcyjnie. Kiedy patrzyłam na swoje odbicie w lustrze czułam się jak widzę całkiem inną osobę.
- Makijaż naprawdę zmienia ludzi - zaśmiałam się.
Czas mijał, a ja zorientowałam się, że muszę już iść by odebrać ksero zdjęć. Zamknęłam mieszkanie i poszłam w stronę przystanku. W szpilach nie miałam zamiaru iść całej tej drogi. W końcu po kilkunastu minutach dojechałam pod szkołę, gdzie skręciłam w boczną uliczkę i weszłam do drukarni. Tam już czekała na mnie So Ra, która była zaskoczona widząc mnie taką.
- Wyglądasz niesamowicie - stwierdziła sama będąc ubrana w czerwona sukienkę.
- Wszystko gotowe? - dopytałam w związku z naszym planem.
- Tak, w tym pudle są wydruki... - odpowiedziała dość posępnie.
Od razu wzięłam pudło i zapłaciłam za druk. Podążyłam z So Rą do szkoły.
- I co teraz chcesz zrobić? - zapytała blondynka przyglądając mi się.
Odpowiedziałam jej, że zaraz zobaczy po czym udałyśmy się obydwie schodami na sam dach szkoły. Po otwarciu drzwi poczułam lekki wiaterek, który unosił moje włosy. Podeszłam do skraju dachu, gdzie była barierka i zobaczyłam na dole zebraną całą szkołę na boisku, gdyż tam miało być zakończenie. Moja sukienka lekko powiewała na wietrze. Postawiłam karton na poręczy i przyjrzałam się uważnie wszystkim zebranym na boisku.
- Chcesz zrzucić te kartki by cała szkoła zobaczyła co na nich jest?! - zapytała niedowierzająca So Ra.
- Mówiłam, że nie żartuje jeśli chodzi o zemstę na Yu Ri.
- Zresztą to tylko jej opinie o każdym z uczniów, a nie jej pamiętnik. Nie musisz dramatyzować - dodałam.
Zauważyłam, że uczniowie spostrzegli nas na dachu i zaczęli szeptać między sobą. W tłumie ujrzałam również i Eun Woo, który zaczął biec w moją stronę. Wbiegł do budynku. Wiedziałam, że nie ma czasu do stracenia. Już chciałam puścić pudło i pozwolić mu spaść rozsypując karki, gdy So Ra ze łzami w oczach chwyciła je i zaczęła ciągnąć w przeciwną stronę.
- Nie pozwolę ci! To zbyt okrutne! Nie możemy tego zrobić! - krzyknęła długowłosa blondynka.
Ja jednak nie dawałam za wygraną. Nie chciałam przegrać jak już doszłam tak daleko. Moja nienawiść do Yu Ri wciż rosła. Owładnęła mną. Odepchnęłam So Rę i jednym ruchem z przyśpieszonym oddechem zrzuciłam zawartość pudła na boisko. W jednej chwili niebo nad uczniami wypełniły białe kartki, które swobodnie falowały na wietrze. Z satysfakcją w oczach patrzyłam jak wszyscy podnosili kartki i zaczynali czytać to co Yu Ri pisała o nich.
- Czy to nie pismo Yu Ri? - zapytał jeden z uczniów.
- Jak można coś takiego wypisywać! - krzyknął drugi.
Afera zaczęła narastać. Wszyscy byli oburzeni tym co przeczytali. Spojrzeli na Yu Ri, która była bliska omdlenia na widok, że jej dziennik został opublikowany. Przerażona podniosła jedną z kartek i spojrzała na dach, gdzie zobaczyła mnie. Dumną i uśmiechniętą z tego. Zobaczyłam w jej oczach łzy. Przetarła je dłonią i wybiegła z boiska.
- Se Na coś ty zrobiła?! - krzyknął głos za mną.
Był to Eun Woo. Z nim też chciałam podzielić się moją zemsta.
- W końcu Yu Ri pożałowała tego co nam zrobiła! - odparłam pełna nienawiści do tej dziewczyny.
Brunet podszedł bliżej mnie i zobaczył, że jedna z kartek została na ziemi, więc podniósł ją i przeczytał.
- Zwariowałaś, jak mogłaś to pokazać innym!- krzyknął tak, że aż mnie przeraził.
- Mówiłam jej, że to zły pomysł, ale nie zdołałam jej powstrzymać! - wytłumaczyła przez łzy So Ra.
- O co wam chodzi, w końcu Yu Ri pożałowała wszystkiego co nas spotkało!
- Se Na ty naprawdę się zmieniłaś. Ta chora zemsta całkowicie cię pochłonęła. Co się stało z dziewczyną w której się zakochałem?! - zapytał Eun Woo nie wiedząc sam co a teraz zrobić.
Nie rozumiałam o co im kompletnie chodzi. Ja byłam zadowolona. W końcu Yu Ri doświadczyła bólu, który sprawiała innym. Według mnie wszystko było w porządku. Teraz podjęłam decyzję by wyznać swoje uczucia Eun Woo. Wreszcie mogła być spokojna po wcielenie w życie mojej zemsty.
- Jeśli chodzi o moją odpowiedź na twoje pytanie z wcześniej... - zaczęłam temat.
- To koniec - odparł oschle. - Nie wiem jak mogłem postradać zmysły by poczuć coś do tak nieczułej osoby jak ty.
- Ale próbuję ci powiedzieć, że cię kocham Eun Woo! - odparłam zmartwiona jego nagłą odpowiedzią.
Ujrzałam na jego twarzy zaskoczenie, które od razu zniknęło pod wpływem smutku.
- Żegnaj Se No... - odpowiedział po czym wraz z So Rą zeszli z dachu zostawiając mnie samą.
Bezradnie padłam na kolana. Koło mnie była wciąż jedna z kopi kartek Yu Ri.
- To przez tą zemstę go straciłam, prawda? - zapytałam sama siebie.
- Co ja najlepszego zrobiłam... - szepnęłam chowając twarz w dłoniach
Teraz zamiast cieszyć się zwycięstwem poczułam odrazę do samej siebie. Straciłam Eun Woo przez swoją lekkomyślność i niedorzeczne poszukiwanie zemsty. To on był dla mnie najważniejszy, a teraz zostałam sama. Nie mogłam już cofnąć tego co się stało, więc bezsilna płakałam myśląc co się takiego ze mną stało...

Koniec Rozdziału VIII


Ostatni rozdział już niedługo! Jak myślicie co się stanie? 

środa, 15 sierpnia 2018

Smoczy Tron Rozdział XV


 Hejka, dzisiaj naprawdę długi rozdział. Pisałam go chyba z parę godzin. Dajcie znać w komentarzach ( możecie jako Anonim - nie mając konta google) jak wam się podoba ;)



W ostatnim rozdziale~

Hye Ri dopiero teraz zrozumiała, że nie tylko ona ma ciężko. Oni też mają swoje historię o których trudno im opowiadać.
- Jednak jesteście nietypowym rodzeństwem, ty dorastałaś wśród piratów, Ha Na pośród rozbójników, a Seung Ho z tajnymi wojownikami cesarza - zaśmiał się brunet.
- Rzeczywiście, jesteśmy oryginalni - zawtórowała mu.
Po chwili zmienili jednak temat na Kikyo. Hye Ri stwierdziła, że jest ona naprawdę piękna, więc pewnie Se Hyun musiał się cieszyć widząc taką piękność i dbając o nią przez cały czas.
- Dla mnie jedynie jedna osoba jest pięknością, a jest nią ta za którą najbardziej tęskniłem... - odparł miłym głosem zamykając oczy i opierając głowę o ramię dziewczyny.
Ciało Hye Ri od razu zesztywniało, gdy poczuła jak Se Hyun opiera się o nią by chwilę odpocząć. Do tego jeszcze zaskakujące wyznanie chłopaka.
- Chodziło mu o mnie?! - pomyślała nie dowierzając.
Normalnie od razu odsunęła by się od niego po tym jak jej dotknął, jednak teraz stwierdziła, że nawet jej to nie przeszkadza, więc w ciszy pozwoliła mu odpocząć po ciężkiej misji...

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Z samego rana cała służba w pałacu przygotowywała się do wyjazdu Jong Mina na polowanie. Nawetari wstała wcześniej by dopilnować przygotowań, gdy nagle usłyszała, że matka woła ją do siebie. Po chwili zapukała do wielkich drewnianych drzwi i słysząc głos Meiko weszła do środka.
- Wołałaś mnie... - odezwała się niepewnie.
- Widziałam wczoraj ciebie i Jong Mina koło koszar, była tam jakaś jeszcze inna dziewczyna... - zaczęła tłumaczyć pani premier.
- Masz chyba na myśli Surin, Jong Min wyłowił ją z wody podczas swojej ostatniej wyprawy z pałacu - wyjaśniła.
- Surin, wydawała mi się znajoma...- pomyślała Japonka przypominając sobie wygląd dziewczyny.
Nawetari wiedziała co gryzie jej matkę, więc uspokoiła ją, że nie pozwoli sobie odebrać Jong Mina, gdyż w końcu to ona ma być przyszłą Cesarzową. Meiko słysząc to uśmiechnęła się do córki.
- Mam wszystko pod kontrolą, więc nie mieszaj się do tego - poprosiła szatynka znając charakter matki.
Po wyjściu dziewczyny z komnaty do środka wszedł posłaniec, który niósł interesujące wieści. Zdyszany biegiem do pałacu ukłonił się Meiko i powiedział, że we wschodnich lasach przy wodospadzie widziano tygrysa, który podobno zabił już parę osób w tamtej okolicy. Meiko zaskoczona obecnością tygrysa tak niedaleko miejsca, gdzie jadą na polowanie od razu wymyśliła plan.
- Pani trzeba odwołać polowanie! - powiedział mężczyzna próbując odzyskać oddech.
Meiko nie odpowiedziała mu jednak nic na to, jedynie spojrzała na strażnika koło siebie i gestem pokazała by się nim zajął. Wysoki mężczyzna w granatowej zbroi podszedł do posłańca i jednym ruchem miecza pozbawił go życia.
- Pozbądź się go! - rozkazała kobieta planując już swój plan. - Nikt nie może się dowiedzieć o tygrysie!
Meiko nie była przekonana co do słów swojej córki o tym, że nad wszystkim planuję. Wczoraj widziała ona jak Jong Min pomagał Surin strzelać z łuku i uznała ich relację za nadzwyczaj niebezpieczną. Trzeba było się jej pozbyć dla dobra ślubu Jong Mina z Nawetari, a nieszczęsny wypadek w lesie to najlepsza przykrywka dla jej działań. Nie minęła godzina, a wszyscy już byli gotowi do drogi. Jong Min pojechał na swoim brązowym koniu, a Nawetari dostał się biało czarny ogier. Japonka była ubrana w szatę z krótkim rękawem, sięgała ona do połowy ud. Wyglądała jak tunika z solidnym, skórzanym paskiem na środku. Do tego miała specjalne spodnie, które były noszone jedynie przez rozbójników podczas jazdy. Na polowanie suknia się nie sprawdziłaby i jedynie takie ubrania gwarantowały bezpieczeństwo i wygodę, więc musiała takie nosić. Obydwoje siedząc na koniach przyglądali się jak matka Nawetari wsiada do powozu, który miał ją zabrać do punktu zerowego, czyli miejsca na polanie, gdzie będą wracać. Nie miała ona zamiaru jechać na koniu, gdyż byłoby to dla niej niewygodne. Wolałaby również, żeby jej córka jechała z nią w powozie, jednak ona się uparła na jazdę konną. Pewnie dlatego, że od dziecka kochała konie. Su Jin weszła na plac i ujrzała już wszystkich gotowych. Przywitała się z przyszłymi władcami rozglądając się gdzie ona ma zająć miejsce.
- Pewnie nie umiesz jeździć konno, więc możesz iść z naszymi służącymi - stwierdziła Nawetari odgarniając do tył włosy związane w kucyk.
- Albo możesz jechać ze mną! - odparł przyjaciel Jong Mina, który wcześniej mówił, że spodobała mu się Su Jin.
- O czym wy mówicie, sama wyzwała mnie na pojedynek, więc musi mieć konia i broń skoro ma polować! - zakomunikował Jong Min. - Nie ważne czy umie jeździć czy nie, to już nie moja sprawa...
Po jego słowach służba przyprowadziła dla cyrkówki jeszcze jednego konia w kolorze białym. Dziewczynie od razu się on spodobał. Podbiegła do niego i pogładziła po grzywie. Po czym z małym trudem przez to że był niska wsiadła na niego.
- Ruszajmy! - rozkazał Jong Min dodając by otwarli główną bramę.
Brat Se Hyuna oczywiście jechał na samym przodzie, a koło niego jechała Nawetari. Za nimi podążała Su Jin oraz przyjaciele chłopaka, a na końcu służba i Meiko, którym się nie spieszyło.
- Naprawdę świetnie jeździsz Surin! - powiedział jeden ze znajomych przyszłego władcy.
Jong Min słysząc ten komplement spojrzał do tył na Su Jin, która perfekcyjnie umiała jeździć konno.
- Zdziwiony co? - pomyślała cyrkówka widząc, że Jong Min się jej przygląda.
Jednak nie tylko ona zauważyła jego spojrzenie. Nawetari również je ujrzała i spojrzała na Surin z lekkim niepokojem po czym zarządziła by przyśpieszyli bo nigdy nie dojadą na miejsce. Po czterdziestu minutach znaleźli się na polanie graniczącej z trzema lasami. Parę kilometrów dalej był wodospad przy którym był widziany tygrys. Na miejscu służba rozpakowała wszystkie rzeczy. Dla Meiko został rozłożony prowizoryczny namiot gdzie mogła chwilę odpocząć. W tym czasie wszyscy inni uczestnicy polowania zebrali się w okrąg i omówili reguły gry.
- To nie będzie zwykłe polowanie, bo mamy już za dużo mięsa w pałacu. Zabawimy się w coś innego. Każdy z nas dostanie inny kolor wstążki, którą musicie zawiązać na ramieniu. W lesie musicie znaleźć swoją kryjówkę i ukryć się do końca gry lub polować na innych z gry. Musicie im zabrać ich wstążki. Ta osoba, która będzie miała najwięcej wstążek wygrywa. oczywiście nie walczymy na śmierć i życie. Jeśli przeciwnik powie, że się poddaje to nie atakujemy już go. Osoby którym zostanie zabrana wstążka wracają do tego miejsca, gdzie teraz jesteśmy - wyjaśnił zasady Jong Min po czy służba przywiązała im na ramionach specjalne wstążki.
- Ale będzie to sprawiedliwe jak ruszymy wszyscy na raz... - odparł jeden ze znajomych chłopaka.
- Dlatego czas pomiędzy udaniem się do lasu każdego z nas wynosi pięć minut! - dodał przyszły władca.
Wszystkim spodobała się gra, więc na początek ruszyła Nawetari, a później co pięć minut przyjaciele Jong Mina. Potem został tylko on i Su Jin.
- Nie wiedziałem, że potrafisz jeździć konno.. - zaczął rozmawiać czując się niezręcznie we dwoje.
- To nie takie trudne...
- Ale z tego co widzę, to ty potrafisz jeszcze lepiej jeździć - odparła po czym uśmiechnęła się do niego. - Chyba czas na mnie!
Po tych słowach ruszyła biegiem do lasu. Konia zostawiła ze względu na niewygodę podczas tropienia przeciwników. Ubrana również w rozbójniczy strój ruszyła przed siebie. Musiała znaleźć swoich przeciwników, więc rozglądnęła się wokół w poszukiwaniu za śladami. Nagle po lewej stronie zobaczyła wielki krzak ze złamanymi gałązkami.
- Pewnie ktoś tędy biegł! - pomyślała wybierając tą drogę.
W tym czasie cała ekipa Ha Ny wyruszyła do Plemienia o bladym świcie. Teraz już byli przy wejściu znajdującym się u podnóży największego szczytu w okolicy.
- Wejściem jest jaskinia zakryta bluszczem - wyjaśnił Seung Ho rozglądając się za nią.
Po chwili ujrzał ją i odgarnął ręką bluszcz by mogli wejść do środka. On szedł jako pierwszy. Ha Na chciała zapalić pochodnię, jednak on nie pozwolił jej na to, gdyż te skały miały w sobie trochę siarki, więc najpewniej wybuchliby w powietrze. Na tyłach ekspedycji szła Hye Ri wraz z Se Hyunem. Chłopak wydawał jej się inny od jego przyjazdu z misji. Był bardziej opanowany i nie mówił aż tyle. Kiedy spojrzała na jego poważną twarz ledwo widoczną w ciemności przypomniała sobie co jej powiedział przy ognisku. Silna kobieta jak ona powinna obrócić to w żart jak zawsze, jednak tym razem pozostawiła to tak jak było. Była ciekawa tego co usłyszała. Czy naprawdę tak myślał, czy może tylko był to żart przez jej wcześniejszą nieuprzejmość. Po parunastu metrach doszli na miejsce. pojawiło się przed nimi jasne światło za którym nie było nic widać. Przechodząc przez nie poczuli nagle uderzenie świeżego powietrza, a ich oczy ukazały im wysoką piramidę oraz wiele korytarzy które wyglądały jak labirynt. Wszystko było porośnięte bluszczem i zielenią. Kiedy spojrzeli w górę ujrzeli wielką dziurę ukazującą błękitne niebo i pierzaste chmury.
- Gdzie my jesteśmy? - zapytała nie dowierzając temu widokowi Ha Na.
- Witajcie w kryjówce Plemienia - odparł Seung Ho dumny, że przyprowadził swoją rodzinę do miejsca gdzie się wychował.
- Ale przecież nikogo tu nie ma - powiedział Sung San rozglądając się za jakimiś ludźmi.
- Oczywiście są oni w środku piramidy skąd roznoszą się również podziemne tunele po okolicy.
- Z tego co widzę to teraz jesteśmy w wulkanie - uświadomiła sobie to Hye Ri.
- Zgadza się! - potwierdził przypuszczenia siostry.
Po tym ruszyli do środka piramidy. Do drzwi prowadziły ogromne schody.
- Twoja mama Oh Mi Ran jest w swojej komnacie na samej górze - wyjaśnił Seung Ho widząc ciekawości Yi Hana.
Wszyscy postanowili jako pierwsze iść do Oh Mi Ran by wszystko załatwić i wyjaśnić. Wchodząc do środka ujrzeli wielką komnatę z różnymi malowidłami. Niektóre ozdoby były również pozłacane. Na środku był spad w którym znajdowała się błękitna woda.
- Skąd ona się tu wzięła? - zapytał Se Hyun zaskoczony.
- To woda z górskiej rzeki, dzięki niej nie musimy wychodzić na zewnątrz i możemy z niej korzystać - wyjaśnił Seung Ho.
Skierowali się oni do prawego korytarza, który zaprowadził ich do wielkich drzwi za którymi znajdowała się Oh Mi Ran.
- Szefowo wróciłem! - powiedział brat Ha Ny do kobiety siedzącej w fotelu.
- Dobrze... - odparła po czym przerwała swoją wypowiedź widząc gości.
- Co ty wyprawiasz, jak mogłeś tu sprowadzić obcych! I to jeszcze naszych wrogów! - wrzeszczała kobieta o krótkich czarnych włosach z siwymi pasmami będąca w podeszłym wieku.
Po chwili jednak przestała krzyczeć widząc znajomą twarz. Podeszła niepewnie bliżej i przypatrzyła się brunetowi będącemu po lewej stronie. Kobieta przejechała po nim wzrokiem i z każdą sekunda łzy zaczynały wypełniać jej oczy.
- Yi Han? - zapytała zszokowana.
Chłopak spojrzał na nią, jednak tak jak się spodziewał nie czuł żadnej sympatii z ponownego spotkania.
- Jak ty..- zaczęła kobieta po czym syn jej przerwał.
- Chyba ja powinienem o to spytać. Jak to możliwe, że sfałszowałaś swoją śmierć. Jak mogłaś! - krzyknął rozgoryczony.
- Jak mogłaś zostawić mnie i siostrę z tym człowiekiem! - dodał.
- Gdzie twoja siostra? - zapytała zaniepokojona rozglądając się wokół.
- Nie masz prawa nawet o to pytać matko - odparł oschłym tonem.
Oh Mi Ran była wstrząśnięta tym. Nie winiła jednak syna, gdyż to w końcu jej wina, że ich porzuciła. Miał on rację, że nie ma ona prawa do niczego z nimi związanego.
Postanowiła zmienić temat, jednak wiedziała, że późnej musi poważnie porozmawiać z synem.
- Seung Ho czy ty postradałeś zmysły przyprowadzając tu tą fałszywą Ha Nę! - krzyknęła kobieta.
- Mi Ran posłuchaj ona jest naprawdę moją siostrą Ha Ną! - odparł. - Zobacz razem z Hye Ri mają naszyjniki z pół księżycem...
Dziewczyny od razu zdjęły naszyjniki i pokazały je przywódczyni Plemienia. Przyjrzała się ona im uważnie i odwróciły na drugą stronę. Transkrypcja jak i wygląd się zgadzały. Były to naszyjniki zrobione specjalnie dla dwóch księżniczek przez Plemię po ich urodzeniu.
- Mój boże, to prawda - powiedziała nie dowierzając.
Ha Na postanowiła, że opowie również i Mi Ran całą jej historię oraz to jak udało się jej przeżyć i jak odnalazła siostrę. Pomimo iż zajęło to chwilę przekonała kobietę co do swojej autentyczności.
- Co za niesamowita historia, nie wierzyliśmy, że udałoby ci się przeżyć to wszystko, a jednak - odparła kobieta po opowieści Cesarzowej.
- Słyszałam od Seung Ho, że chcecie uderzyć na pałac i odzyskać tron. Chcę się przyłączyć!
- Musze odzyskać tron i zagwarantować bezpieczeństwo mojemu krajowi - dodała.
Tym czasem gra terenowa trwała już od kilku dobrych godzin. Su Jin udało się zdobyć dwie wstążki, które należały do przyjaciół Jong Mina. Chłopak natomiast miał wstążkę Nawetari i reszty swoich znajomych, teraz chciał jednak odnaleźć Su Jin, gdyż to w końcu z nią miał się zmierzyć od początku. Cyrkówka podążyła do wnętrza lasu, gdzie zwisały gdzieniegdzie liany, a na ziemi rosły paprocie i małe krzaki. Nagle usłyszała czyjeś kroki, szybko wspięła się na sąsiednie drzewo tak by nikt jej nie zauważył i w ciszy czekała na swojego przeciwnika. Jong Min wolnym krokiem szedł w stronę drzewa, gdzie chowała się Su Jin. Szukał jej wzrokiem po ziemi, gdyż nigdy by nie przypuszczał, że może być na drzewie. Było dla niego dość dziwne, że jeszcze jej nie znalazł, więc przystanął w miejscu. Akurat tam, gdzie czyhała dziewczyna. W jednej sekundzie zeskoczyła ona z drzewa za plecy chłopaka, tak, że swoim ciałem dotykała jego. Wystawiła miecz tuż przed jego gardło.
- Poddajesz się? - zapytała słodkim tonem.
Jong Min nawet nie wiedział w której sekundzie dziewczyna się pojawiła, jednak nie miał zamiaru przegrać. Zostać wykiwanym przez dziewczynę było poniżej jego godności, wiec szybko chwycił ją za rękę którą trzymała miecz i wykręcił ją w drugą stronę uwalniając się z jej uścisku. Szybko odwrócił sytuację i trzymając jej rękę jednym ruchem przerzucił ją przez plecy. Uderzyła od razu o ziemię.
- Przepraszam, chciałem być delikatniejszy, ale chyba nie wyszło...- westchnął zakłopotany widząc dziewczynę leżącą plecami na ziemi ze skierowaną głową w jego stronę.
- Nic nie szkodzi - odparła po czy szybko jedną ręką chwyciła go za kostkę i pociągnęła sprawiając, że runął gwałtownie o ziemię.
 - Ja niestety nie jestem delikatna- zaśmiała się.
Szybko jedną ręką przytrzymała lewą rękę chłopaka, a swoją drugą próbowała zdjąć wstążkę.Niestety jej pomysł nie wyszedł, gdyż jej krucha postura zawiodła. Jong Min szybko przeturlał się i tym razem to on był na górze trzymając obydwie ręce dziewczyny przy ziemi. Jednym ruchem później zdjął z jej ramienia niebieską wstążkę.
- Chyba wygrałem - uśmiechnął się patrząc na leżąca pod nim niezadowoloną Su Jin.
Będąc tak blisko niej mógł się jej lepiej przypatrzyć. Jej porcelanowa cera, jak i piękne rysy twarzy dopiero teraz oczarowały go.
- Chyba już wiem, czemu się podobałaś moim znajomym - powiedział bez zastanowienia.
- Co masz na myśli? - zapytała zaskoczona.
Po chwili do Jong Mina doszło, że powiedział to na głos. Speszony szybko wstał i stwierdził, że to nic ważnego. Obydwoje wrócili do miejsca gdzie znajdował się namiot Meiko. Wszyscy inni już tam na nich czekali. Grę wygrał Jong Min, więc dumny z tego pochwalił się wszystkim. Powoli postanowili już wracać do pałacu, więc zaczęli się pakować. Jong Min, Nawetari i znajomi brata Se Hyuna byli zajęci rozmową w środku namiotu, gdy Su Jin zajmowała się koniem. Nagle podeszła do niej Meiko.
- Słyszałam, że byłaś druga w grze, gratulację - powiedziała miłym tonem kobieta.
Su Jin była zaskoczona nagłą interakcją kobiety, więc jedynie przytaknęła i podziękowała.
- Miałabym do ciebie prośbę, czy mogłabyś udać się do wschodniego lasu i przynieść mi tą roślinę?- zapytała.
Niestety tylko tam kwitnie, a nie chcę prosić Nawetari, gdy jest razem z Jong Minem.
Cyrkówka pomyślała, że nie ma w tym nic złego, więc wzięła konia i udała się do lasu w poszukiwaniu rośliny, którą miała narysowaną na pergaminie. Po paru minutach przyszła Nawetari do matki mówiąc, że Jong Min postanowił wracać. Wszyscy usiedli na swoich koniach, gdy spostrzegli, że nie ma Surin. Meiko od razu się wtrąciła zanim ktoś coś głupiego by powiedział.
- Wysłałam ją wcześniej do pałacu, by przekazała ważną odpowiedź na list, który dostałam przed chwilą - wyjaśniła Japonka siadając w powozie.
Nikomu nie wydawało się to podejrzane oprócz Nawetari, która była zaskoczona nagłą ufnością co do dziewczyny. Jednak mimo to stwierdziła, że pewnie się jej wydaję. Wszyscy wrócili do pałacu, gdy Su Jin wciąż jeździła po lesie w poszukiwaniu owej rośliny. Zajęło jej to parę godzin aż w końcu powoli zaczęło się ściemniać. Tym czasem w pałacu. Nawetari nie dawała spokoju postawa jej matki na polowaniu. Wiedziała, że pewnie coś znowu zrobiła, więc będąc niepewna co to jest postanowiła sprawdzić komnatę Su Jin, gdyż od powrotu nikt jej nie widział. Powędrowała do gościnnego pokoju i zapukała do drzwi, jednak nikt jej nie otworzył. Zaniepokojona weszła do środka. Nikogo tam nie było. Zła podążyła do komnaty matki.
- Co zrobiłaś z Surin?! - zapytała podenerwowana.
- Spokojnie, to dla twojego dobra. Mogła jeszcze namieszać między tobą, a Jong Minem, a tak masz ją z głowy - odparła lekceważąco Meiko.
- Co takiego? Ty naprawdę mnie nie posłuchałaś. Czy moje zdanie wcale cię nie obchodzi?
- Obchodzi, ale to dla twojego dobra...
- A skąd ty możesz wiedzieć co jest dla mnie dobre! Zawsze zabijasz ludzi, którzy są dla ciebie niewygodni! - krzyknęła Nawetari zatrzaskując za sobą drzwi.
Po paru minutach za dziewczyną udał się strażnik Meiko, który był obecny, gdy przyjmowała posłańca. Córkę pani premier ujrzał siedzącą przy jeziorku. Widać było, że czuła się bezradna, nawet nie wiedziała co takiego stało się Su Jin. Nie chodziło o to, że ją lubiła, gdyż nie przepadała zbytnio za nią, jednak zabijanie jej tylko z tego powodu było poniżej granicy.
- Pani wejdź do środka, bo się przeziębisz... - powiedział strażnik o imieniu Len.
On i Nawetari dorastali razem w tym samym miejscu. Byli przyjaciółmi.
- Len, to ty...
- Naprawdę chcesz wiedzieć co zrobiła twoja matka? - zapytał.
- Wiesz co zaplanowała?
- Rano dostała informację, że we wschodnim lesie grasuje tygrys, prawdopodobnie kazała Su Jin jechać tam, by zginęła bez żadnych świadków.
Nawetari od razu poderwała się z miejsca. Nie mogła uwierzyć w okrucieństwo swojej matki.
- Nie dopuszczę do tego! - odparła biegnąc po swojego konia.
Len chciał za nią pobiec, jednak wiedział, że to nie miejsce dla niego. Tak naprawdę kochał Nawetari już od wielu lat, jednak był on tylko biednym strażnikiem, a ona córką pani premier. Zdawał sobie sprawy, że nie może nic jej dać, a Jong Mi może ją uczynić Cesarzową, dlatego też nigdy nie wyznał swoich uczuć. Widząc jak opuszcza pałac i jedzie o zachodzie słońca do lasu szybko ruszył do komnat Jong Mina.
- Gdzie pojechała?! - dopytał zszokowany. - Dlaczego?!
- Surin jest w lesie, gdzie grasuje tygrys, który zabił już parę osób...
Na tą wieść szybko ruszył po swojego konia i pojechał za Nawetari.
- Co jej strzeliło do głowy, żeby iść do lasu gdzie jest tygrys! - pomyślał zły na Su Jin Jong Min.
Nawetari jechała najszybciej jak mogła, wiatr rozdmuchał jej włosy we wszystkie strony. A zachodzące Słońce pokazywało kierunek jej drogi. W końcu gdy już zrobiło się ciemno dojechała do wschodniego lasu. Oczywiście bała się wejść do środka, jednak nie chciała dopuścić, żeby plan jej matki się udał. Miała dość tego, że nie liczy się z nią i robi wszystko na własną rękę. Poza tym nie chciała nikogo zabijać, czy krzywdzić. Była zwykłą dziewczyną, która nie lubiła przemocy. Była z charakteru dość samolubna i nieuprzejma, jednak to tylko okrycie dziewczyny o naiwnym i troskliwym sercu. Szybko trzepnęła lejcami i galopem wjechała do lasu wołając Su Jin. Cyrkówka była świadoma, że już zapadł zmrok i najlepiej będzie jak wróci do pałacu. Więc zawróciła do wodospadu, gdzie zostawiła konia. Ku jej zdziwieniu lina przywiązana do konia i drzewa była pęknięta. Zaskoczona zaczęła nawoływać zwierze zastanawiając się jak teraz ma wrócić. Postanowiła porozglądać się zanim wokół wodospadu. Rękami odgarnęła gałęzie i to co zobaczyło przeraziło ją całkowicie. Na ziemi pośród paproci leżał jej koń ze skręconym karkiem. Jego tułów był bardzo poraniony i sadząc po ranie jakieś duże zwierze zaczęło jeść jego mięso. Przerażona cofnęła się do tył. Nagle usłyszała czyjś krzyk u podnóża zbocza. Ujrzała siedzącą na koniu Nawetari. Zwierze nagle stanęło na tylnych kończynach zrzucając dziewczynę na ziemię. Przez spad sturlała się ona po ściółce leśnej na sam dół. Su Jin widząc znajomą twarz podbiegła do niej pomagając jej wstać. Nawetari po ujrzeniu Su Jin mocno ją przytuliła.
- Cieszę się, że nic ci się nie stało! - powiedziała z odczuciem ulgi dziewczyna.
- A co miało mi się stać? - zapytała zdziwiona.
- W tym lesie grasuję tygrys! - odparła.
Su Jin teraz wiedziała dlaczego jej koń skończył w ten sposób. Jednak jeśli to prawda, to były one w śmiertelnym niebezpieczeństwie. Były w najgorszym możliwym miejscu. Koło wodopoju...
- Musimy uciekać, gdzie twój koń? - zapytała cyrkówka.
- Wystraszył się węża i pewnie już uciekł... - odparła próbując wstać.
Nagle jednak po stanięciu na prawej nodze poczuła przeszywający ból. W takim momencie akurat skręciła kostkę. Su Jin wiedziała, że muszą się wydostać z lasu, więc wzięła pod rękę dziewczynę i razem weszły do lasu kierując się ku wyjściu, jednak nie była to krótka droga. Na koniu szybkim tempem zajmowała ona minimum dziesięć minut.
- Już nie mogę - odparł Nawetari siadając na pniu drzewa. - Nie dam rady z iść z tą nogą.
Cyrkówka zgodziła się na chwilę odpoczynku jednak z niepokojem obserwowała krzaki wokół nich. Tygrys mógł wypaść nagle z każdego z nich. Po paru minutach usłyszeli tupot konia. Su Jin i Nawetari krzyknęły by ktoś im pomógł. Nagle zza krzaków wyłonił się Jong Min, który po znalezieniu dziewczyn od razu odetchnął.
- Zwału przez was dostanę! - odparł schodząc z konia. - Wszystko w porządku?
Su Jin powiedziała chłopakowi, że najwyraźniej Nawetari skręciła swoją kostkę i nie może przez to chodzić. Jong Min pomógł jej wstać, chciał by usiadła na koniu, jednak zanim doszli do zwierzęcia w cieniu drzew pojawiły się zielonkawe ślepia i przeraźliwe mruczenie. Z krzaków w jednej chwili wyskoczył wielki pomarańczowo czarny tygrys z ostrymi zębami. Byli od siebie może z pięć metrów. Su Jin widząc zwierzę nie wiedziała co ma zrobić. Spokojnie mogłaby się nim zająć ratując przy tym całą ich trójkę, gdyż w końcu od kilkunastu lat tresowała tygrysy w cyrku. Tylko ona mogła być dla nich jedynym ratunkiem.
- Jeśli zatrzymam tygrysa, to ujawnię swoją tożsamość...- pomyślała przerażona.
- Ale jeśli tego nie zrobię to zginiemy... - dodała nie wiedząc co ma zrobić.

Koniec Rozdziału XV