czwartek, 10 sierpnia 2023

Now or Never [Rozdział XVI]

 


Nie wiedziałam, dokąd mam pójść, lecz jak najszybciej chciałam opuścić to miejsce. Pierwsza myśl, jaka przeszła mi przez głowę to było zatrzymanie się u Bell, lecz sama świadomość, że jest tam Jordan, z którym też się pokłóciłam pogłębiała moją niechęć do tego pomysłu.

Od myślenia, gdzie się zatrzymać i co dalej zrobić nogi przywiodły mnie do McWella. Widząc znany mi już niebiesko biały slogan weszłam do środka siadając na pufach obok okien. Oparłam się wzdychając.

Zauważył mnie właściciel, który już zza lady odezwał się do mnie.

– To co zawsze? – zapytał i tak znając już odpowiedź.

– Dzisiaj jedna truskawka, wanilia i czekolada – poprosiłam, na co dojrzałam pierwszy raz wytrzeszcz u Willa.

– Kayla, dobrze się czujesz?

– Wszystko jest w najlepszym porządku.

– Ta jasne... – odparł zmieszany. – Kto cię rzucił?


To pytanie było niczym milion strzał wbijających się w moje serce. Nie wiedziałam, czemu musiał trafić w sedno. Na szczęście nie drążył tematu widząc, że nie odpowiedziałam i zabrał się za robienie koktajli.

Po wypiciu dwóch z nich, jeden za drugim zastanawiałam się co mam teraz zrobić. Nigdy nie uciekłam z domu, więc była to dla mnie nowość. Na pewno nie chciałam od razu wracać, wolałam by w końcu dotarło do nich to co chciałam im przekazać. Szczególnie, że za niedługo miała być rocznica śmierci Clarrie.

Wykończona myśleniem położyłam głowę na blacie mając nadzieję, że jego chłód przyśpieszy moje procesy myślowe. Po krótkiej chwili usłyszałam jak ktoś w niego zapukał, po czym się przysiadł naprzeciwko. Podniosłam wzrok, który dopiero po chwili się wyostrzył.

– Super, jeszcze jego brakowało... – pomyślałam przewracając oczami.

– Słyszałam od Willa, że ktoś cię rzucił. Nie musisz tak rozpaczać po dostaniu kosza ode mnie – stwierdził Ethan przeczesując do tył swoje czarne włosy.

– Ta jasne, jakbym nie miała nic lepszego do robienia – westchnęłam zakładając ręce na piersiach. – Już wolałabym rozpaczać nad tym zmiażdżonym komarem na szybie w aucie Willa niż nad tobą.

– Czego chcesz? – dopytałam po chwili nie słysząc żadnego zbędnego komentarza.

– Nic takiego, przechodziłem i zobaczyłam największą ofiarę losu zapijającą swoje smutki.

– A ja na rozchmurzenie spotkałam największego dupka na świecie. Pogadamy o tym, kto ma więcej szczęścia?

– Zabawne – Przewrócił oczami.

– I to bardzo, rybko.

– Bardzo śmieszne... – Skrzywił się lekko.

– Zjadłeś coś nieświeżego, że nagle wróciło ci człowieczeństwo, że ze mną rozmawiasz? – zapytałam podejrzliwie. – A może po prostu żadna z twoich panienek nie ma teraz czasu, skoro siedzisz tu ze mną?

Ethan zaśmiał się słysząc mój komentarz o jego bawieniu się z dziewczynami nie komentując go w żaden sposób. Oparł się rękami o blat i opierając na nich głowę spojrzał mi w oczy.

– Coś gorszego. Grzebałem w mule przez parę godzin – odparł podnosząc jeden z kącików ust.

– Skarb znaleziony? – zapytałam zaciekawiona.

– Tak, szkoda, że nie działały. Teraz muszę mieć zapasowe – oznajmił machają nimi na palcu.

– Uważaj, tutaj też jest akwarium, żeby znowu coś nie poszło na dno...

– Tylko spróbuj, a sama skończysz na dnie nurkując za nimi.

Zaśmiałam się cicho odwracając wzrok na bok. Spojrzałam na rodzinę przechodzącą przez ulicę, która od razu zasmuciła mnie. Przypomniałam sobie, o czym powiedział mi tata. Prosił o pomoc z Ethanem. Doskonale byłam tego świadoma, że jeśli nie byłoby to pilne i istniało inne wyjście nie prosiliby o to z Panem Millerem.

– Dlaczego nigdy nie powiedziałeś mi powodu twojej przeprowadzki? – zaczęłam ciężki temat mając nadzieję, że wykorzystam do samego końca dzisiejsze szczęście odezwania się chłopaka do mnie, jako pierwszego.

Ethan zmierzył mnie wzrokiem marszcząc brwi. Nic nie odpowiedział.

– Dalej bawisz się w szpiega jak w przedszkolu? – przerwał po chwili ciszę.

– W końcu to moja specjalność.

– A nie bycie irytującą?

– To dodatek – oznajmiłam, po czym mrugnęłam do niego jednym okiem.

Zaśmiał się cicho. Pierwszy raz od dłuższego czasu widziałam ten sam uśmiech, co parę lat temu. Nie sądziłam, że jeszcze kiedyś go zobaczę. Wydawał mi się taki obcy dotychczas, a nagle jeden uśmiech potrafił przypomnieć mi dawne czasy, gdy bawiliśmy się dniami i nocami.

– Nie za dużo tych koktajli? – zapytał zerkając na opakowania i ostatnie do połowy pełne będące przede mną. – Powinnaś bardziej uważać na swoją wagę, a nie tylko tyle jeść i pić. Jaki chłopak cię zechcę, jak będziesz wielorybem...

W tej samej chwili chwycił za kubek nabijając się przez białą słomkę waniliowego, który został, jako ostatni.

– Nie dość, że szpieg, to jeszcze jasnowidz. Skąd widziałaś, żeby mi też zamówić koktajl? – zaśmiał się, po czym wypił go do samego końca.

– Zamów jeszcze jeden, spragniony jestem – oznajmił, na co aż podniosłam brwi zszokowana.

– Sam sobie kup, panie ferrari – burknęłam zirytowana.

Chłopak westchnął przewracając oczami.

– Zero zabawy z tobą...

– Przepraszam, że nie jestem jak te twoje panienki – powiedziałam z wyrzutami.

– Spokojnie, to jest jeszcze bardziej pociągające – stwierdził z głupkowatym uśmiechem.

Pierwsze, o czym pomyślałam to, że się przesłyszałam. Im więcej sekund mijało od tego zdania tym bardziej nie mogłam zrozumieć, co właśnie powiedział. Uznałam to za głupi żart, więc obruszona wstałam zabierając ze sobą plecak.

– Dokąd to?

– Wychodzę. Trąci tu rybą – oznajmiłam wystawiając mu język.

Wyszłam przez drzwi i rozglądając się to w prawo, to w lewo myślałam, w którą stronę pójść. Pomyślałam o jakimś klubie albo nocy w kinie na maratonie filmowym, który ostatnio miał świetne ceny biletów.

Spojrzałam na Ethana, który wyszedł z kawiarni mijając mnie o parę centymetrów. Nacisnął guzik od swojego auta, które rozbłysło na parkingu, po czym zajął miejsce kierowcy. Pomyślałam, że skoro pierwszy raz od dłuższego czasu byliśmy w stanie ze sobą porozmawiać, to chciałam chociaż trochę wybadać sytuację, o której mówili nasi ojcowie. Szybkim krokiem podbiegłam do drzwi i otwierając je najszybciej jak mogłam usiadłam na fotelu obok niego. Brunet trzymając kierownicę spojrzał na mnie zszokowany.

– Pomyliłaś taksówki?

–Pomyślałam, że skoro i tak nie masz nic do robienia to po uprzykrzam ci jeszcze trochę życie.

– Da się bardziej? – westchnął zerkając na mnie. – Za dużo sobie nie wyobrażaj. Bo jeszcze dziewczyny na twoim poziomie pomyślą, że mają u mnie szansę.

– Spokojnie, w końcu nie jestem w twoim typie, a mnie nie interesują okonie – wykrzywiłam się głupkowato.

– Wysiadaj i nie rób cyrków – Otworzył drzwi pokazując mi bym wyszła.

– Przepraszam, ale jako wieloryb jak już usiadłam to nie wstanę – wystawiłam mu język szukając dłonią pasów.

– No chyba sobie żartujesz – westchnął podenerwowany widząc mój upór. – Wynocha!

– Czego tak właściwie chcesz? – zapytał po chwili. – Szybkiego numerka w aucie? Nie sądziłem, że jesteś aż taką desperatką.

Myślałam, że coś mnie trafi po usłyszeniu jego komentarzu, lecz nie chciałam dać tego po sobie poznać. Odetchnęłam analizując to wszystko. Chciałam znowu wyjść górą nad nim. W chwili, gdy spojrzał na mnie podniosłam jeden z kącików ust wpadając na pewien pomysł.

– A myślisz, że po co wsiadłam do twojego auta? – zapytałam dotykając dłonią jego policzka.

Wzdrygnął się, na co się uśmiechnęłam.

– To co, ten numerek chcesz teraz, czy gdzieś bardziej w ustronnym miejscu? – szepnęłam mu do ucha próbując wydawać się uwodzicielską.

– Chyba do końca cię porąbało. Ale w sumie kolejna osoba na mojej liście nie byłaby taka zła. Szkoda tylko, że oferuje mi to dziecko bez seksapilu.

Zamknęłam oczy podenerwowana po odpowiedzi Ethana. Przygryzając język by nie powiedzieć czegoś bezsensownego myślałam, co odpowiedzieć. Chciałam się odegrać.

– Sorry, ale mam trochę…. – Spojrzałam na jego krocze – większe wymagania. – Zaśmiałam się uszczypliwie.

Cały czerwony widziałam, jak zacisnął pięść.

– W porządku pani uparta. Jedziemy – oznajmił zapalając silnik. – Zobaczymy, ile wytrzymasz zanim uciekniesz. 

Szybko zapięłam pasy i trzymając kurczowo plecak na kolanach myślałam nad tym, dokąd jedziemy. Czułam się niczym małe dziecko na swojej pierwszej wycieczce. Ekscytacja jak i obawa przed nieznanym przepełniała całe moje ciało. Nie wiedziałam czy zwariowałam czy może coś siadło mi na mózg i miałam halucynację, ale siedziałam w aucie z Ethanem. Jeszcze wczoraj był dla mnie skończonym zerem, które wyrzuciłoby mnie z auta i to bez dyskutowania. Dzisiaj natomiast miałam nadzieję, że chociaż trochę dowiem się, co kierowało nim przez ten czas, kiedy się odseparowaliśmy. Chciałam poznać jego historię, która go zmieniła...

© Wszystkie prawa zastrzeżone

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz