Nagle po wytarciu ust w serwetkę poczułam pod stołem, jak ktoś drugi raz uderzył mnie w nogę. Przeklęłam w myślach, czując ból w kostce. Serio Ethan, musiałeś?! Podniosłam na niego morderczy wzrok, na co on jedynie pokazał mi oczami byśmy pogadali na osobności. Zaskoczył mnie. Byłam ciekawa, o co mu chodzi pierwszy raz to on, jako pierwszy chciał porozmawiać.
– Pójdę do toalety – Wstałam, kierując się do wejścia do lokalu, gdzie widziałam znaczek na drzwiach.
Za sobą usłyszałam po chwili, jak następna osoba odsuwa krzesło, a następnie lekkim krokiem idzie za mną. Po wyjściu z toalety zobaczyłam opartego o ścianę biodrem Ethana. Trzymał ręce splątane na piersiach. Spojrzał na mnie.
– Możesz mi powiedzieć, o co tutaj chodzi? – zapytał zimnym tonem.
– Skąd niby mam to wiedzieć? – wzruszyłam ramionami, zatrzymując się obok niego.
Na szczęście staliśmy w bocznym korytarzu, więc nikt nie widział naszej rozmowy. Pasowało mi to, bo nie chciałam, by ktoś był świadkiem tego jak go znowu powyzywam.
– W takim razie wpadliśmy w niezłe bagno – westchnęłam.
– Mi to mówisz, jak zobaczyłem, w co się wpakowałem, chciałem stąd wyjść jak najszybciej.
– To, co tutaj jeszcze robisz?
– Nie twój interes.
– Więc czego oni od nas chcą? Myślą, że znowu będziemy się przyjaźnić?
– Nie sądzę, ojciec wie, że teraz mam już wyższe wymagania – Zmierzył mnie wzrokiem, na co prychnęłam.
– Mówisz o Scarlet i innych twoich dziewczynach na jedną noc? A może poprosiłeś go o zorganizowanie tego, aby mnie przeprosić?
– Marz dalej. On to wymyślił i wplątał mnie w to. Kazał mi przyjść, bo inaczej miał zabrać mi auto po ostatniej stłuczce – Przewrócił oczami. – W sumie brak auta chyba brzmi lepiej niż siedzenie tu z tobą.
– W takim razie droga wolna – Wskazałam dłonią na wyjście z pewnym siebie uśmieszkiem.
– Ale wiesz, co jest jeszcze lepsze? – zapytał, podchodząc bliżej do mnie.
– Widzieć, jak się złościsz i tak słodko marszczysz brwi – szepnął mi do ucha.
Odskoczyłam, czując wciąż na karku jego oddech. Przełknęłam głośno ślinę, zerkając na jego twarz pełną satysfakcji z tego żartu. Chciałam mu coś odpyskować, lecz czułam jakby wszystkie kontr argumenty i dobre pomysły wyparowały z mojej głowy. Zaczęłam rozglądać się wokoło.
– Czekałaś, aż to powiem? Mogłabyś już przestać udawać niewiniątko. Przejrzałem cię – Zmienił znowu ton głosu na lodowaty, który przeszył całe moje ciało.
– O czym ty gadasz?
– Rozumiem, że możesz myśleć, że masz szansę, ale zapomnij i nie kręć się tak obok mnie. Każda dziewczyna na ulicy byłaby lepsza niż ty, więc daj już sobie spokój. Naprawdę zaczynasz mnie wkurzać tymi podchodami.
Nagle poczułam, jak łzy zaczęły cisnąć mi się do oczu. Nie sądziłam, że coś takiego usłyszę od swojej pierwszej miłości. Słyszałam, że pierwsze odrzucenie boli, lecz nie sądziłam, że tak bardzo.
– Że co proszę? – Pomyślałam, że już całkiem woda sodowa uderzyła mu do głowy.
– To, co słyszałaś, mam dość takich idiotek, co myślą, że skoro w serialach widzą kogoś z wyższych lig z przegrywami, to tak też się stanie w realu. Na litość boską to nie Kopciuszek, więc daj sobie spokój!
– Co z tobą!? – Odskoczyłam, po czym przebiegłam obok, uderzając go ramieniem.
Od razu pobiegłam do stołu, gdzie chwyciłam za torebkę i ze łzami w oczach spojrzałam na tatę Ethana.
– Przepraszam, ale już pójdę. Miło było pana znowu zobaczyć – rzekłam, następnie wychodząc z lokalu, mijając po drodze Ethana, na którego nawet nie zerknęłam, mając w głowie jego ostatnie słowa.
Byłam cała roztrzęsiona, nie mogłam pojąć, jak mógł powiedzieć coś takiego. Przekroczył granicę. Nasze dogryzanie sobie nigdy nie było na takim poziomie. Przecież nigdy nie planowałam spiknięcia się z nim, więc nie wiedziałam, dlaczego akurat to mnie się oberwało. To było nie fair.
Po wyjściu z lokalu rozpuściłam włosy, które były jeszcze delikatnie wilgotne. Stworzyły się lekkie fale, które zazwyczaj irytowały mnie, gdyż czułam, że wyglądam, co najmniej jak wystawowy pudel, tylko kokardki mi do tego brakowało.
Chwyciłam za telefon, wybierając numer Bell.
– Co tam Kayla? – odezwała się szatynka.
– Chcesz iść do klubu?
– Co tak nagle? Niezbyt mam dzisiaj ochotę...
– Za kartę przysługi – oznajmiłam. – Proszę... – dopowiedziałam zapłakana.
– Wszystko w porządku?! Dlaczego płaczesz? – zaczęła wypytywać, po tym, jak zaczął mi się łamać głos. – Zaraz będę.
Zakończyłam połączenie i przysiadając na pobliskiej ławce obok parku, ukryłam twarz w dłoniach, lekko nachylając się nad kolanami. Nie mogłam powstrzymać łez. Byłam w rozsypce. Nie wiedziałam nawet, co ze sobą zrobić, jedyne co przyszło mi na myśl to by zadzwonić do Bell.
Nie minęło parę minut, a usłyszałam, jak ktoś woła moje imię. Podniosłam wzrok.
– Ethan? Czego on chcę? – pomyślałam, nie mając ochoty z nim już rozmawiać.
Podniosłam się z ławki i szybkim krokiem weszłam do parku, chcąc uniknąć konfrontacji z chłopakiem. Wystarczyło mi to, czego się dowiedziałam. Dla mnie mógł już nie istnieć.
– Kayla, no zaczekaj!
– Odwal się! – krzyknęłam, biegnąc przed siebie.
Usłyszałam za sobą ciężkie kroki. Zaczął za mną biec. Również przyśpieszyłam tępa, chcąc go zgubić między drzewami. Nie mogłam pozwolić sobie, bym znowu zobaczyła jego głupkowaty uśmieszek, który zawsze poprawiał mi humor. Nie chciałam go już więcej widzieć.
Wbiegłam na drewniany mostek, który rozpościerał się nad oczkiem wodnym, w którym pływały złote rybki. Usłyszałam stukot desek, po czym poczułam dotyk Ethana na moim ramieniu. Delikatnie chwycił mnie, odwracając w swoją stronę. Spojrzeliśmy na siebie. Jego wyraz twarzy wydawał się zaniepokojony. Po zobaczeniu moich łez stanął jak wryty. Odwrócił wzrok zakłopotany.
– Chciałem... – wydukał z siebie.
– Co chciałeś? – przerwałam mu z wyrzutami. – Kolejny raz mnie powyzywasz czy mnie wyśmiejesz?!
– Nie o to chodzi... – zaczął – chodzi o to, że...
– Że jesteś skończonym idiotą! – krzyknęłam wkurzona.
Zamilkł na chwilę. Pierwszy raz nie odpowiedział mi zgryźliwym komentarzem.
– Chodź, zawiozę cię do domu... – zaproponował, wyjmując kluczyki.
– Mam gdzieś to, czego ty chcesz. Po prostu zostaw mnie już w spokoju.
– Kayla proszę, chodźmy do auta... – zaczął niepewnie. – Znowu musisz być taka wkurzająca. Ileż można, dorośnij w końcu – dodał, wzdychając.
Myślałam, że chociaż trochę się mną przejął, ale najwyraźniej znowu się myliłam. Nie chciał przeprosić. Nie rozumiałam go, po co w ogóle za mną pobiegł.
– W końcu bycie wrzodem na dupie to moja specjalność! – odrzekłam, mając tego dość.
– Nawet nie wiesz jak bardzo. Natychmiast wracamy – powiedział już niemiłym tonem, zmieniając nastawienie do sprawy.
– Ani mi się śni! – Natychmiastowo wyrwałam mu kluczyki z dłoni, rzucając nimi do stawu.
Mój rzut wystraszył pobliską złotą rybkę, a Ethan na sam plusk wody aż podskoczył, widząc, jak jego klucz do ferrari idzie na dno.
– Jesteś skończoną wariatką! – krzyknął, przeskakując przez poręcz do jeziorka.
Woda była mu po kolana, lecz muł, w którym zagrzebały się kluczyki, nie ułatwiał mu ich wyjęcia. Parsknęłam, widząc jego pełną irytacji i wnerwienia minę. Chociaż w najmniejszym stopniu się odegrałam.
– Najgorętszy przystojniak, ta jasne... – zaśmiałam się z wyższością. – spójrz teraz na siebie. Jak wyglądasz? Cały spocony, w mule po kolana szuka wabika na swoje dziwki.
Ethan cały czerwony z wściekłości uporczywie machał dłońmi pod wodą w poszukiwaniu zguby, a ja wykorzystując okazję, odwróciłam się na pięcie.
– Miłego pływania rybko – pożegnałam się, machając dłonią.
Z uśmiechem i satysfakcją szłam przed siebie z myślą, że chociaż raz to ja byłam górą. Byłam z siebie dumna. Przynajmniej raz go doprowadziłam do takiego stanu. Dobrze mu tak, niech mnie więcej nie wkurza!
© Wszystkie prawa zastrzeżone
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz