czwartek, 10 sierpnia 2023

Now or Never [Rozdział XXVI]



– Płyniemy jeden za drugim w dwóch kolumnach, Ethan wraz z Leah zamykają, a ja z Xenią prowadzimy – objaśnił wysoki blondyn trochę starszy ode mnie.

– Jeśli ktoś nie będzie w stanie dalej płynąć ma się skontaktować z nami poprzez radio, które daliśmy wam do kajaków. Jest wodoodporne, więc nie przejmujcie się.

– W razie wypadku lub nagłego pogorszenia się stanu uczestnika od razu proszę nas wzywać w każdy możliwy sposób. Teraz głos zabierze Ethan, który wyjaśni drugą część naszej wyprawy.

W tej samej chwili Ethan przemówił tak głośnym tonem, że ciarki przeszły po moich plecach.

– Na dzisiejszy dzień przewidujemy przepłynięcie dziesięciu kilometrów, więc śpimy na barce. Nie chcemy zbytnio was przemęczać, dlatego dzisiaj to tylko rozgrzewka jak i sprawdzenie waszych umiejętności – zaczął objaśniać przyjmując poważny ton.


– Pamiętajcie o tym, że płyniemy po drugim na świecie najbardziej zasolonym akwenie na ziemi, więc nie wolno pić tej wody. Czas na pływanie zostanie wyznaczony, gdy dopłyniemy do kąpielisk, które są do tego przeznaczone. Pamiętajcie, że średnia temperatura wody wynosi dwadzieścia sześć stopni, więc nie możecie w niej długo przebywać.

– Dodatkowo, jeśli ktoś zostanie ranny proszę by zgłosił się do naszej medyczki Leah – dodał wskazując dłonią na blondynkę uczesaną w warkocza.

– Jeśli to wszystko to serdecznie chciałabym was przywitać podczas pierwszego dnia naszego obozu. Mamy nadzieję na owocną współpracę i niesamowite wspomnienia – odrzekł blondyn o imieniu Liam.

Rzuciłam po nim wzrokiem i jedynie, co przykuło moją uwagę to jego niezapięty kapok na tle jego nagiej klatki z podkreślonym czteropakiem. Miał lekko mokrawe włosy zarzucone do tyłu oraz szarmancki uśmiech. Do jego wyglądu całkowicie nie pasowały mi jego czarne okulary, które odrywały mnie od wyobrażenia o nim jak o typowym mięśniaku lecącym na każdą wolną laskę. Gdybym miała go opisać powiedziałabym, że wydawał się być osobą, która potrafi zorganizować całe to wydarzenie jak i tym zarządzać. Wyglądał mądrze, a zarazem pociągająco — Zauważyłam nawet te puszczanie oczka Liz do niego.

Rozpoczęliśmy naszą dzisiejszą podróż. Pierwsze kajaki poszły w ruch, a my lekko unosząc się na wodzie trzymaliśmy wiosła w oczekiwaniu na naszą kolej. Płynęliśmy, jako ostatni, więc mieliśmy dość ważne zadanie. Musieliśmy dopilnować by wszyscy byli bezpieczni i nie zostawali w tyle. Najchętniej popłynęłabym z przodu, gdyż wolę dać się ponieść lekkim falą niosącym mnie naprzód niż czekać aż osoby ze słabymi mięśniami zlitują się nad innymi i ruszą z miejsca.

Byłam już całkowicie zniecierpliwiona. Od momentu wyjazdu z domu czułam, że mam za dużo energii i nie mam, gdzie jej spożytkować. Gdybym mogła wyminęłabym wszystkie te kajaki samej płynąc wokół jeziora lub chociaż wskoczyła do wody chcąc spróbować się na niej unosić. Od kiedy byłam mała czytałam o tym miejscu. Nie dość, że miało mnóstwo legend o tajemniczych stworach, to jeszcze intrygowało mnie to, że mogę się położyć na wodzie i nie utonąć. Chciałam tego spróbować, lecz uznałam, że może znajdę lepszą okazję do tego niż teraz pośród wszystkich uczestników.

Rzuciłam wzrokiem po kajakach, lecz wciąż ponad połowa nie wystartowała. Westchnęłam przechylając się do tyłu by ujrzeć chmury wędrujące nad moją głową. Miałam nadzieję, że nie będzie padać, raz już płynęłam w takich warunkach i nie chciałam tego powtarzać. Nagle wzrok zjechał mi na gęstą zieleń, a raczej korony drzew dookoła mnie. Ze wszystkich tych nerwów i pośpiechu nawet nie zauważyłam w jak pięknej okolicy się znajdowałam. Woda odbijała pobliskie pasma zieleni oraz pola będąca w żółtym kolorze. Promienie słoneczne, które dodatkowo tańczyły na tafli wydawały mi się tworzyć okręgi zapraszające do zanurkowania w nich.

– Nie śpij, jak mamy płynąć – powiedział Ethan delikatnie dotykając mojego ramienia.

– Przecież nie śpię – burknęłam zabierając się za wiosłowanie.

Wreszcie nadeszła nasza kolej. Widząc cały sznureczek kajaków płynęliśmy w odległości dwóch, jak nie trzech metrów od siebie. Podczas każdego ruchu rękami rozglądałam się wokół chcąc dojrzeć znikające za nami wybrzeże oraz złoty piasek.

– Przestań się tak lampić, bo głowa ci odpadnie – odezwał się brunet przerywając spokojne chlupanie wody z wioseł.

– Mogę przecież, to nic złego.

– To chociaż nie zasłaniaj.

– Jakbyś był wyższy to bym ci nie zasłaniała – odparłam wystawiając mu język by go zirytować.

– Nie sądziłem, że trafimy na siebie nawet w Utah – zmienił temat po chwili.

– Mi to mówisz? Ciebie się tutaj spodziewałam, jako ostatniego.

– To aż taka zła niespodzianka dla ciebie? – zapytał przekomarzając się.

Zaczerwieniłam się nie wiedząc, co na to odpowiedzieć. Doskonale wiedział, że nie o to mi chodziło. Musiało go to naprawdę bawić. Całe szczęście, że siedziałam do niego plecami, więc nie widział mojej twarzy. Na bank spaliłabym się ze wstydu.

– Masz aż tyle cierpliwości by być opiekunem na obozie? – zagaiłam schodząc na inny temat. – Chcesz kupić nowe felgi do ferrari czy po prostu tata zamroził ci karty kredytowe?

– No wiesz Kayla. Zabolało – zaśmiał się. – Widać, że powoli się uczysz pyskować, ale wciąż nie pokonasz mistrza.

– No trudno, chyba muszę pochodzić na parę dodatkowych lekcji – zawtórowałam śmiechem włączając się do żartu.

– Spokojnie tym razem tylko za pół ceny. Bierz póki są miejsca.

– Racja, w końcu schodzą jak świeże bułeczki – westchnęłam przewracając oczami.

– A jeśli chodzi o pytanie to po prostu lubię kajakarstwo, a taka praca dobrze wygląda też w późniejszym podaniu na studia.

Spuściłam wzrok. Ethan też myślała już o przyszłości. On również wyjedzie na studia i zniknie z mojego życia, tak jak i Jordan. Przełknęłam głośniej ślinę podenerwowana tym. Nie chciałam tego. Bałam się zostać opuszczoną przez kolejną osobę.

– Już wiesz, co chcesz studiować? – zapytałam zaciekawiona.

– Nie do końca. Myślałem o muzyce lub o biznesie. Tata nalega na studia z zarządzania, żebym potem mógł odziedziczyć firmę, lecz sam nie wiem – westchnął wydając się na zagubionego. – A ty co planujesz?

– Zabrzmi to dziwnie, jeśli powiem, że jeszcze o tym nie myślałam?

– No tak, w końcu Kayla wciąż jest dzieckiem – odezwał się rozbawiony moją odpowiedzią. – Wciąż masz czas na wybory, pierwsze odnajdź coś, co sprawia ci radość, a wymarzone studia same przyjdą do ciebie.

– Łatwo ci mówić. Jak dotąd nie znalazłam nic takiego... – odparłam zastanawiając się, co mogłabym wybrać.

Każdego razu, gdy o tym myślałam nie mogłam wpaść na żaden pomysł. Miałam pustkę w głowie, która tylko jeszcze bardziej się powiększała z pytaniami innych osób o tym co zamierzam. Czułam się przytłoczona przez to. Wiedziałam, że kiedyś musze podjąć tę decyzję, lecz nie chciałam już teraz decydować. Nie znalazłam jeszcze swojego powołania, a tym bardziej czegoś co mogłabym uznać za interesujące. Na początku myślałam nad prawem jak mój tata, lecz sama myśl o tym, że miałabym ślęczeć nad papierami jak on odpędzała mnie od tego pomysłu.

– Czyli za rok wyjeżdżasz z San Diego? – dopytałam lekko przygryzając wargę.

– Nie jestem pewien. Możliwe. Nie wiem czy chcę tutaj spędzić następne lata mojego życia. Chciałbym pomieszkać tez w innych miastach i pozwiedzać. Jak na razie mam już trochę dość tego miejsca, gdyby nie szkoła wyjechałbym...

Od razu przez mój umysł przeszła myśl o jego mamie, jak i całej sytuacji rodzinnej. Rozumiałam, jakie miał ku temu powody, ale mimo to miałam nadzieję, że odnajdzie się w tej nowej rzeczywistości i zaakceptuje ją.

– W końcu to twój ostatni rok w North Side. Nic dziwnego, że już szukasz, co chciałbyś potem robić – odrzekłam zastanawiając się, że to ostatnie dwanaście miesięcy, gdy będę słuchać o Ethanie, jak o playboyu, o którego zabijają się laski z naszej szkoły.

Na szczęście przerwaliśmy już tą rozmowę, która sprawiała, że jeszcze bardziej zagłębiałam się we własnych myślach. Czułam się dość dziwnie. Przyjechałam tu by uciec od swoich uczuć i znajomych na jakiś czas, a jak się okazało moje problemy przyjechały za mną. Wiedziałam, że już wyjaśniłam większość spraw z nim, lecz wciąż wewnątrz serca miałam nadzieję na coś między nami. Za bardzo dałam mu się manipulować moim sercem. Jeszcze niedawno podczas mojej imprezy urodzinowej pałaliśmy do siebie nienawiścią, a teraz utkwiłam w tęsknocie za nieodwzajemnioną miłością, którą nawet nie wiedziałam, czy mogę tak nazwać. Chciałabym by moje życie mogło być taką sielanką jak wcześniej — Bez żadnych problemów i zmartwień. Zazdrościłam nawet dzieciom w podstawówce, które mogły jedynie skupić się na nauce i zabawach z rówieśnikami. 

© Wszystkie prawa zastrzeżone

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz