sobota, 5 marca 2016

Nieznana Cesarzowa Ha Na Rozdział III



Kiedy Ha Na zobaczyła krew była oszołomiona. Nie wiedziała co robić. Jej reakcje na to niestety wyprzedził upadek chłopaka z konia na ziemię pokrytą płatkami wiśni. Na twarzy nieznajomego pojawił się przeszywający ból. Dziewczyna dopiero teraz mogła się mu lepiej przyjrzeć.
Chłopak miał średniej długości, czarne włosy z grzywką na bok. Ubrany był w tak zwany strój rozbójnika w kolorze fioletowym- ubranie z poszarpanymi lekko końcami. Dziewczyna zszokowana całą sytuacją zeskoczyła z konia, podeszła i uklęknęła koło chłopaka, by w jakiś sposób mu pomóc, co było niestety nieskuteczne. Nieznajomy stracił przytomność i jego głowa upadła w prostej linii na jej ramię. Księżniczka wpadła w panikę, ale po chwili przypomniała sobie, że kiedy była w Goreyo podczas jednej z uroczystości jedna osoba została ranna przez strzałę z łuku. Jej wspomnienia z tamtego dnia były dość zamazane, ale za to dobrze zapamiętała co w takich sytuacjach powinno się robić, ponieważ bacznie obserwowała wtedy medyka.
 – Dobra, no to najpierw trzeba złamać strzałę przy jego ciele, a potem przelać ją środkiem dezynfekującym i ją wyjąć….- myśli dziewczyna.
Księżniczka zrobiła to co wcześniej wspomniała w myślach, ale zatrzymała się przy odkażeniu rany, bo przecież nie miała przy sobie takiego środka…. Ha Na zmartwiona zaczęła się rozglądać po bliskiej trawie szukając rośliny, która posiada w łodydze środek odkażający. Po chwili natarczywego szukania znalazła. Była to roślina z grubą łodygą i listkami w kolorze seledynowym. Urwała kilka łodyg i rozdrobniła dzięki pobliskiemu kamieniowi. W tym momencie dziewczyna była bardzo zakłopotana, ponieważ musiała ściągnąć górną część ubrania chłopaka, by nałożyć tą zieloną papkę z roślin wokół utkwionej strzały. W końcu postanowiła się wziąć w garść i pomóc nieznajomemu, który był przedtem dla niej bardzo miły. Zdjęła górną część ubrania chłopaka i położyła go na brzuchu, by mieć lepszy dostęp do rany. Nałożyła na palce trochę wcześniej zgniecionej rośliny i rozłożyła delikatnie wokół utkwionej strzały. Teraz przypomniał jej się następny krok, który zrobił medyk swego czasu w Goreyo, a było to wyjęcie strzały. 
 – Wiem, że będzie boleć, ale muszę to zrobić…. wybacz…- mówi do nieprzytomnego chłopaka wyciągając w tej samej chwili strzałę.
Na szczęście nie utknęła zbyt głęboko, więc było to łatwe do zrobienia. Ha Na nie miała czym zabandażować jego rany, więc urwała trochę materiału ze swojej sukienki i zawinęła nim ranę chłopaka. Nie wiedziała teraz co zrobić, ponieważ nie mogła jechać do stolicy i jego zostawić samego, a z drugiej strony on był zbyt ciężki, by umieścić go samemu na koniu, by razem wrócić. 
I tu właśnie Ha Na miała dylemat….. W końcu zdecydowała się jechać samej do stolicy i sprowadzić jakąś pomoc. Kiedy chciała odejść od chłopaka nagle nieznajomy otworzył oczy i chwycił ją za rękę prosząc wzrokiem by została z nim. Ha Na jednak nie usłuchała tej prośby ponieważ w tym tępię wróciłaby do domu kiedy chłopak by całkiem wyzdrowiał. Co na pewno nie spodobałoby się jej rodzicom. Wsiadła na konia i już miała jechać, gdy zdarzył się drugi niebezpieczny wypadek…. Spadła z konia, ponieważ zwierzę przestraszył wąż pełzający niedaleko nich. Ha Na od uderzenia w ziemię zemdlała…. Minęła noc, a nasza dwójka dalej spała na łące ustrojonej w kwiaty wiśni. 
W końcu po kilku minutach obudził się chłopak. Zdziwienie pojawiło się na jego twarzy, ponieważ koło niego leżała dziewczyna z którą wcześniej jechał konno, a oprócz tego nie wiedział czemu on sam leży na ziemi…. Zaczął się rozglądać za koniem, ale rana wciąż go bolała. Mimo tego dzięki lekarstwu dziewczyny było z nim trochę lepiej. Kiedy nieznajomy spojrzał na dziewczynę ujrzał piękne rysy twarzy, usta koloru róż i cerę niczym białą lilie. Aż zauroczył się jej wyglądem. Zauważył, że dziewczyna zaczęła mrużyć oczami z powodu słońca, więc chłopak uniósł swoją rękę pół metra od jej twarzy zakrywając słońce. Od jego ręki utworzyło się pięć pasków cienia, które blokowały promienie słoneczne. 
Ha Na jednak obudziła się i była również zdezorientowana, bo przecież wczoraj wsiadła na konia i….. no właśnie i teraz sobie przypomniała co się stało. 
– Oh wstałeś, lepiej się czujesz?- pyta dziewczyna. 
Chłopak jedynie odpowiada uśmiechem i po kilku chwilach zakłopotania pyta się dziewczynę o imię. – Jestem Ha…. Ha Jin!- odpowiada dziewczyna. 
Ha Na dobrze wiedziała, że jeśli powie jej prawdziwe imię to chłopak skojarzy ją jako córkę cesarza szczególnie, że jej wygląd był identyczny do tego jak ją opisywali księżniczkę w mieście. 
Ha Na chciała chodź raz zaprzyjaźnić się z kimś jako normalna dziewczyna, a nie jako księżniczka...
 - Ja nazywam się Yi Han- mówi patrząc z uśmiechem na dziewczynę. 
 – Widzę, że opatrzyłaś moje rany, dziękuję- dopowiada. 
Po zamienieniu kilku zdań postanowili wracać, ale niestety Yi Han nie mógł jeszcze chodzić, ale dopatrzył się ich konia na drugim końcu łąki. Zadanie złapania go zostało dane księżniczce Ha Nie. To było najgorsze co było można jej dać do zrobienia, ponieważ mimo tego iż dobrze jeździ nie umie łapać, ani przywoływać konia. Oczywiście nie chciała tego powiedzieć chłopakowi, więc ruszyła w stronę zwierzęcia ze zdeterminowanym wzrokiem…. Była już kilka metrów od niego, więc podeszła bliżej zwierzęcia, ale się wystraszył i pobiegł w stronę chłopaka, ponieważ po wczorajszym spotkaniu z wężem był dość rozdrażniony. Ha Na pobiegła za nim, ale potknęła się o swój hanbok i wywaliła się padając twarzą na ziemię. Kiedy się podniosła w jej oczch pojawiły się iskierki złości teraz za wszelką cenę chciała złapać tego konia. Całej sytuacji przypatrywał się Yi Han pękając ze śmiechu, ponieważ Ha Na biegająca tam i z powrotem za koniem, potykając się przy tym to jednak coś przezabawnego. W końcu opanował swój śmiech i zawołał Ha Nę do siebie. 
– Ile jeszcze czasu masz zamiar biegać za tym koniem?- pyta chłopak przez śmiech. 
 -… Aż go złapię….. – szepcze urażona dziewczyna. 
 Już miała odchodzić, gdy Yi Han chwycił ja za rękę i poprosił by na chwile usiadł i odpoczęła. 
Ha Na była tak zziajana, że ta propozycja wydawał jej się rozsądna, więc przystała na nią. 
Usiadła obok chłopaka na trawie i czekała aż zejdą jej czerwone rumieńce z twarzy. Chłopak w tym czasie urwał listek pewnej rośliny, przybliżył do ust i zaczął dmuchać. Po kilku sekundach ku zdziwieniu dziewczyny koń stał koło nich. 
 – Jak ty to zrobiłeś?!- pyta z zdziwiona Ha Na. 
 – Tą roślinę wprost uwielbiają konie, ponieważ wydaje ultra dźwięki podczas dmuchania w nią, które mówią koniom, by biegły w ich stronę.- twierdzi chłopaka. 
 – To czemu mi wcześniej o tym nie powiedziałeś?!- pyta rozzłoszczona dziewczyna. 
 – A pytałaś się? Kiedy powiedziałem ci byś złapała konia pobiegłaś niczym wiatr nie pytając się o nic….- odpowiada rozbawiony chłopak.
Po kilku chwilach dziewczyna udobruchała się już i pomogła wsiąść Yi Hanowi na konia. 
Ona siadła tym razem z przodku, a on z tył. Popędzili razem przez wcześniej mijane drogi. 
Yi han żeby nie spaść trzymał się kurczowo dziewczyny, ponieważ podczas jazdy w jego myślach pojawiło się „ Ta dziewczyna jest szalona, gdy da się jej konia…” Po kilkunastu minutach dotarli do gospody, gdzie wcześniej zabrali konia. Kiedy zeszli ze zwierzęcia, a księżniczka powiedziała, że już musi iść do domu, ale również wspomniała na pożegnanie by chłopak zajął się lepiej raną.
Kiedy Ha Na odbiegała już kilka metrów za nią odezwał się głos chłopaka.
 - Zobaczymy się jeszcze kiedyś?!- pyta ciekawy Yi Han. 
 – Może… - odpowiedziała zabawnym tonem dziewczyna po czym pobiegła dalej. 
 Biegła przez ulice stolicy myśląc o tym, ze najprawdopodobniej teraz będzie miała niezłą karę za zniknięcie na całe dwa dni. Prześliznęła się jakoś bramami głównymi do pałacu, a potem do swojej komnaty. Szybko się przebrała z łachmanów. Po krótkiej chwili do jej komnaty zapukała służąca Dam mówiąc, że jej rodzice proszą ją do siebie na rozmowę. Ha Na wiedziała już co ją czeka….. Myślała, że będzie to zakaz wychodzenia z pałacu przez jakiś czas, ale kara jaką miała dostać przerosła jej oczekiwania…. Ha Na ubrana już w królewskie szaty weszła do komnaty rodziców. 
Ku jej zdziwieniu był tam też generał Sung San… 
 - Ha Na co ty sobie myślisz uciekając służącym i znikaniu na dwa dni!- mówi jej ojciec głośno.
 – Kochanie, nie posłuchałaś nas, by iść ze służącymi i zniknęłaś, więc postanowiliśmy przydzielić ci osobistego strażnika, który będzie z tobą 24/7- dopowiada jej matka pijąc herbatę.
 – Pozwól mi przedstawić ci generała Sung Sana, który od dzisiaj będzie twoim osobistym strażnikiem- mówi z powagą cesarz.
- Do twoich usług, pani..- mówi okazując szacunek księżniczce Sung San. 


Koniec Rozdziału III

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Kiedy chcecie następny rozdział? 

2 komentarze:

  1. Chcę powiedzieć, że jestem i nadrabiam! Cieszę się, że mi przypomniałaś o swoim opowiadaniu, bo byłam trochę w rozjazdach i zaniedbałam trochę blogosferę. A już się zdążyłam wciągnąć w historię Hany! Jest bardzo nieprzewidywalna i to mi się podoba.

    OdpowiedzUsuń
  2. Chcę powiedzieć, że jestem i nadrabiam! Cieszę się, że mi przypomniałaś o swoim opowiadaniu, bo byłam trochę w rozjazdach i zaniedbałam trochę blogosferę. A już się zdążyłam wciągnąć w historię Hany! Jest bardzo nieprzewidywalna i to mi się podoba.

    OdpowiedzUsuń