niedziela, 13 marca 2016

Nieznana Cesarzowa Ha Na Rozdział VII


Raz jakaś inna muzyczka dla odmiany XD ;)







Sung San kazał zaprowadzić Yi Hana do lochu, a sam odprowadził księżniczkę do komnaty. Dziewczyna w drodze do pokoju cały czas patrzyła wstecz z nadzieją, że może jeszcze zdoła ujrzeć pojmanego chłopaka. Niestety nie udało się.... Doszli do pokoju dziewczyny, gdy nagle generał odezwał się do niej.                                                                                                                                
 - Po tym co się stało nie mogę zostawić cię samej nawet w pałacu więc od tej chwili będę za tobą chodził krok w krok - mówi spokojnie.
 - Nie powiem cesarzowi o tym, że uciekłaś z pałacu ani o tym, że byłaś w niebezpieczeństwie, bo teraz ma ważniejsze sprawy i nie chce go martwić, ale musisz pamiętać jedno.... jesteś księżniczką i musisz się zachowywać jak ona! - stwierdza chłopak w szarej zbroi.
Dziewczyna jedynie spuściła wzrok i weszła do pokoju. Lecz nagle z nieużywanego pokoju obok dobiegło pukanie do drzwi. Ha Na przeraziła się, ponieważ nigdy tam nikogo nie było.
Po chwili drzwi się otwarły, a z pokoju obok wyłonił się Sung San.
- Od teraz naprawdę będę z tobą 24/7- śmieję się chłopak.
 Ha Na już miała zacząć krzyczeć ze strachu, gdy nagle jej usta zasłoniła ręka chłopaka.
 - Chyba nie chcesz obudzić połowy pałacu i zawiadomić, ze dopiero teraz wróciłaś, prawda? - pyta chłopak.
Kiedy już dziewczyna się uciszyła dowiedziała się wszystkiego od jej prywatnego strażnika.
Jej ojciec zaplanował ostrzejsze strzeżenie jej, więc rozkazał Sung Sanowi wprowadzić się do niezamieszkałego pokoju połączonego drzwiami z pokojem jego córki, ponieważ dzięki temu będzie bliżej niej i będzie mógł jej bardziej pilnować. Dziewczyna była w szoku. Po tych słowach chłopak wrócił do swojego pokoju i zamknął drzwi. Jego pokój był dwa razy mniejszy od komnaty dziewczyny, ale to mu w niczym nie przeszkadzało, ponieważ cieszył się, że może być blisko niej. Położył się na łóżku i z uśmiechem zasnął, natomiast nasza księżniczka była wstrząśnięta wszystkim o czym się dzisiaj dowiedziała i ledwo co mogła spać, szczególnie, że koło jej pokoju spał Sung San. Zamiast spać siedział przy stole i zapisała wszystkie rzeczy, jakie wydają się jej być dziwne w ostatnich dniach.... Tajemniczy list, podwojona straż, napad na namiot cyrkowy i zabicie większości ludzi, brak przyczyny pojmania Yi Hana i minister Oh... Ta układanka wyrazów wydawała się za trudna dla niej, więc położyła się spać w swoim okrągłym łóżku i zasnęła. Śniło jej się wiele sytuacji z minionych dni.... W tym czasie kilka metrów pod ziemią w lochach znajdował się Yi Han. Siedział w koncie słysząc kapanie wody. Miał zamknięte oczy, lecz nie spał tylko również rozmyślał, co się z nim dalej stanie, po tym jak został złapany.... Nadszedł ranek. Promienie słoneczne padały na twarz śpiącej Ha Ny. Na zewnątrz śpiewały patki, które umilały wszystkim służącym pracę. Po krótkim czasie dziewczyna wstała gwałtownie, szybko zeskoczyła z łóżka, pobiegł ku stołowi i kartce z wyrazami, szybko wzięła pędzel i dopisała jeszcze słowo las o którym całkiem zapomniała. Teraz już wiedziała co robić... Kluczem do wszystkiego był las, a może jedynie poszlaką. Tego jeszcze nie wiedziała. Ubrała szybko swój strój do jazdy konnej i otworzyła drzwi. Już chciała wychodzić, gdy znikąd pojawił się Sung San. Dziewczyna dopiero teraz sobie przypomniała, że ma ją pilnować nawet w pałacu.... To pokrzyżowało jej plany, ale wpadła na drugi pomysł, który w wielkiej części składał się ze sprytu.
- Mój osobisty strażniku słyszałam, że jesteś nieustraszonym generałem i naprawdę świetny w sztukach walki jak na swój wiek, prawda? - pyta dziewczyna z dziwnym uśmiechem.
 - Można tak powiedzieć... - odpowiada zdezorientowany pytaniem dziewczyny.
 - Mam do ciebie prośbę.... chodź ze mną do nawiedzonego lasu - mówi spokojnie Ha Na.
 - Księżniczko z cały szacunkiem, ale jest to niemożliwe, ponieważ jest tam niebezpiecznie - stwierdza młody generał.
 - Dlatego chcę byś poszedł tam ze mną, czy przed chwilą nie przyznałeś, że jesteś nieustraszony, generale? - mówi delikatnie dziewczyna.
 - Nie mów mi, że taki sławny generał boi się iść do jakiegoś małego lasku....- śmieję się Ha Na.
 Jej plan zadziałał. Już kilka minut później byli na skraju lasu, dopiero teraz Sung San zrozumiał, że dziewczyna przechytrzyła go, ale chwile pomyślał, a skoro z nią jest,  nie stanie się nic złego, więc mogą iść do tego lasu.
 - Może dzięki temu, że pójdziemy do tego lasu dowiem się czemu czasami uciekasz i dlaczego kiedyś chciałaś też tam iść....- mówi do dziewczyny.
 - Skąd wiedziałeś, że tam chciałam kiedyś iść?! - odpowiada zdziwiona.
 - Widziałem cię jak obserwowałaś straże tamtego dnia - mówi spokojnie chłopak.
Po tych słowach ruszyli dalej. Las wydawał się dość złowrogi. Drzewa całkiem zakrywały niebo, więc przy ziemi było dość ciemno. W lesie przeważały drzewa liściaste, a przy samej ziemi było mnóstwo paproci. Szli chwile, lecz nagle dziewczyna zatrzymała się. Nie wiedziała dokładnie dokąd iść, ale wiedział, że "to coś" tutaj jest. Rozglądnęła się i pokazała ręką, gdzie dalej iść. Droga którą wybrała była bardziej przejrzysta i wydawałoby się, że często ludzie tędy chodzili, ponieważ tylko tam nie rosły paprocie. Wydawało się to dość dziwne młodemu generałowi, ale zignorował to i poszedł za dziewczyną. Mijały minuty i godziny.... Dalej szli tą drogą, a patrząc na słońce było można wyczytać, że jest już popołudnie. Ha Na była już zmęczona chodzeniem, ale nie chciała tego okazać Sung Sanowi, więc szła dalej. Niestety nie udało jej się go zmylić swoją siła, ponieważ tak jak przy ich pierwszym spotkaniu od razu ją rozszyfrował. Wiedział, że jest zmęczona, więc zaproponował odpoczynek, ale Ha Nie nie słuchała go i szła dalej. Po kilku minutach ich drogę zagrodziły drzewa, które leżały na ziemi. Chłopak przeszedł przez nie pierwszy, a potem wystawił rękę by pomóc dziewczynie, ale ona nie chciała jego pomocy. Wskoczyła na drzewo, lecz zmęczenie dało jej się we znaki i się potknęła spadając prosto w ramiona Sung Sana.... Tą romantyczną chwile zakłóciły głosy ludzi, którzy sądząc po głośności byli niedaleko. Para od razu od siebie odskoczyła i zbliżyła się ku tym dziwnym głosom. Doprowadziły one ich do urwiska, które znajdowało się koło miejsca skąd zeskoczyli Yi Han i Ha Na. Było to o połowę mniejsze urwisko otoczone wielkimi krzakami. Sung San i Ha Na zbliżyli się do przepaści i w dole zobaczyli potężną łódź. Na plaży stało dwoje osób. Na pierwszy rzut oka nie mogli ich rozpoznać, bo stali tyłem, ale jak się odwrócili para ujrzała ministra Oh i przywódce bandytów, którzy napadli poprzedniej nocy na namiot cyrkowy.
 - To niemożliwe... przecież sam wczoraj własnoręcznie go złapałem i kazałem strażnikom zabrać go do lochów cesarskich - szepcze chłopak do dziewczyny.
 - I znowu minister Oh - mówi cicho dziewczyna do siebie.
 Po tym młody generał tajemniczo na nią spojrzał, ale dziewczyna tego nie zauważyła, bo próbowała usłyszeć o czym mówią osoby na plaży. Niestety nie mogła ich usłyszeć. Sung San zaproponował by już stąd iść bo to wszystko wydaje się być dziwne. Chwycił dziewczynę za rękę i powoli mieli wycofać się do lasu, gdy nagle z małego urwiska, gdzie stali obsunął się kamień spadając na plażę. Od razu po usłyszeniu tego odgłosu minister Oh i przywódca bandytów popatrzyli w tamtą stronę, gdzie była nasza para. Na szczęście Sung San szybko zareagował i przewrócił dziewczynę za ziemie samemu na nią spadając. Zakrył jej usta. I oboje trwali bez ruchu z nadzieją, że ich nie zauważyli. Sung San spoglądał z pomiędzy liści na dwójkę na plaży, czy przypadkiem nie idą w ich stronę, natomiast Ha Na nie spuszczała wzroku z twarzy młodego generała, który nie wiedzieć czemu z bliska wydawał jej się całkiem inny, niż zazwyczaj.... Po kilku sekundach zagrożenie minęło. Wódz bandytów i minister Oh pożegnali się i każdy ruszył na swoją łódź. Obydwoje po kilku minutach odpłynęli. Ha Na wyśliznęła się spod ciężaru Sung Sana i zaczerwieniona skierowała się ku drodze powrotnej. Chłopak zauważył jej rumieńce, więc lekko się uśmiechnął i poszedł za nią. Obydwoje w ciszy myśleli nad tym co dzisiaj widzieli. Powoli cała ta układanka wyrazów stawała się jasna dla dziewczyny... Kilka godzin później wrócili do pałacu i każdy poszedł do swojego pokoju. Zmęczeni cały dniem poszli spać, mimo iż był dopiero wieczór. W tym czasie Yi Han dalej siedział w lochach cesarskich. Kilka minut później złożył mu wizytę minister Oh. Kiedy wszedł przez metalowe drzwi na twarzy Yi Hana pojawiła się pogarda i nienawiść. Minister Oh podszedł do niego i zaczął mu się przypatrywać.
 - Dawno się nie widzieliśmy, synu.... - mówi kpiąco minister Oh.






Koniec Rozdziału VII 



Co myślicie o tym rozdziale? Zaciekawiło was co będzie dalej?
Kogo wolicie Yi Hana, czy może Sung Sana? 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz