wtorek, 19 czerwca 2018

Smoczy Tron Rozdział XII




W ostatnim rozdziale~


Nagle dziewczyna kucnęła na ziemi i podniosła parę kamyków oraz patyków. Zamknęła oczy i wypowiedziała parę niezrozumiałych słów po czym rzuciła wszystko na ziemię. Ułożyło się to w dziwne znaki. Była to magia, której używały szamanki. Coś co jeszcze nikt nie potrafił opanować oprócz nich, dlatego wszyscy się ich bali, gdyż władały mocą większą niż normalni ludzie.
Kikyo patrząc na rozrzucone patyki i kamienie wyczytała z nich coś co również i ją zdziwiło.
- Ha Na jest w niebezpieczeństwie...- powiedziała niepewnie.
- Mówiłaś już to wcześniej w lesie! - odparł Se Hyun.
- Nie... tamto się już wydarzyło, jednak teraz nie tylko ona jest w niebezpieczeństwie. Wszyscy którzy są wokół niej mogą zginąć, nawet i jej wrogowie, którzy ją porwali...- wyjaśniła wyjmując małe kryształowe wahadło, które umieściła nad kamieniami.
- Została porwana? - dopytał zaniepokojony Yi Han.
- To najlepsze co stało się biorąc pod uwagę niebezpieczeństwo jakie na nią czyha dzisiejszej nocy...

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Podczas gdy znajomi z Plemienia poszli po drewno na opał Ha Na przypomniała sobie, że zawsze ma dwa sztyletu ukryte w jej ubraniach. Jeden na udzie, a drugi na ramieniu. Obróciła swoją głowę lekko w prawą stronę gdzie była Hye Ri. Wzrokiem pokazała jej, żeby spróbowała wyjąć któryś ze sztyletów i przeciąć liny. Niestety podczas prób nie mogła dosięgnąć żadnego z nich. To w jaki sposób były przywiązane do skały zbyt krępowało ich ruchy. Ha Na rozumiejąc, że nie ma to sensu westchnęła i spuściła głowę próbując wymyślić inny plan. Wiedziała, że będzie miała dość dużo czasu, szczególnie, że nadciągał huragan. Po kilkunastu minutach mężczyźni wrócili z drewnem, które poukładali kilka metrów od wejścia do jaskini i dzięki znalezionej kępie suchej trawy rozpalili ognisko. Skwierczenie co chwilę drewna i małe iskry sprawiały, że Ha Na zaczęła wspominać stare czasy, jednak jej rozmyślania przerwał przeraźliwy grzmot. Kiedy spojrzała w stronę wyjścia z jaskini zobaczyła żaluzję wody. Deszcz z niewyobrażalną siłą uderzał o ziemię. Wiatr nagle się zerwał i pod wpływem swojej siły uginał drzewa prawie do ziemi. Wszyscy czuli jakby przechodził ponad nimi jakiś armagedon. Siła wiatru była tak potężna, że zdmuchnęła ognisko rozrzucając wokół gałęzie, które były przedtem w ogniu. Wiatr zmienił kierunek niosąc za sobą deszcz, który uderzał z całej siły o jaskinię. Powoli wlewała się do niej zimna woda, której ziemia nie zdążała absorbować.
- Dae Hwi przesuń konie w głąb jaskini! - rozkazał Seung Ho widząc, że wystraszone zwierzęta zaczęły wierzgać nogami,
- Konie końmi, a co z nami?! - krzyknęła oburzona siostra Ha Ny, która od kilku minut dostawała falami deszczu po twarzy.
- Hye Ri...- westchnęła Ha Na.
- Nie, to dobry plan. mamy idealną okazję, bo nie są uważni i skupili się na huraganie - stwierdził Sung San zaczynając się szarpać.
Inni poszli za jej przykładem. Po chwili jeden z węzłów rozluźnił się pozwalając Hye Ri wyjąć rękę i zabrać Ha Nie sztylet by uwolnić resztę. Jednym cięciem przecięła sznur i wszyscy byli wolni. Jednak nie było czasu na zastanowienia, widząc, że ich wrogowie są kilka metrów przed nimi zajmując się końmi zrozumieli, że ich jedynym wyjściem jest ucieczka w głąb jaskini.
Cesarzowa machnęła na przyjaciół ręką by pokazać gdzie mają się udać. Po chwili ruszyli. Biegli tak szybko jak tylko mogli. Nie oglądali się za siebie, jedynie patrzyli pod nogi by przypadkiem nie stracić równowagi i się nie przewrócić. Su Jin wbiegając w tak ciemną otchłań czuła jak po jej ciele przechodzi zimny dreszcz, w końcu wchodzili do jaskini z której nikt jeszcze nigdy nie wyszedł. Po chwili Seung Ho zauważył jak ich więźniowie uciekają.
- Łapcie ich!
Po tych słowach widząc, że nie śpieszy się im z powodu koni wściekły ruszył sam za zbiegami. Pomimo, że cały był mokry nie poddawał się. Wbiegł w ciemną otchłań. Nie wiedząc co może go tam czekać postanowił zachować jak największą ostrożność. Jednak po kilkunastu minutach w ciemności zaczął ją tracić. Narastała w nim panika. Po wejściu w głąb niezbadanej jaskini poczuł dziwny wiatr dobiegający z wewnątrz. Zlekceważył to jednak gdyż myślał, że to wszystko przez huragan. Nagle usłyszał czyjś pisk. Biegnąc w ciemności z przerażenia nagle zobaczył dziwne światło. Było ono błękitno białe. Sądząc, że jest to wyjście przyśpieszył. Z każdym krokiem zbliżał się coraz bardziej. Powoli mógł usłyszeć jedynie  swój nierównomierny oddech. W końcu kiedy był metr od tajemniczego przejścia rozpędzony wbiegł w to zagadkowe przejście pomiędzy kamiennymi ścianami. Nagle ujrzał przed sobą wielkie pomieszczenie, a pod sobą wielką przepaść. Cały przerażony pomyślał, że to już koniec. Jednak wtedy poczuł czyjś uścisk na ramieniu, kiedy się odwrócił zobaczył zdyszaną Ha Nę trzymającą go by nie spadł. Stał on bowiem na krańcu przepaści. Dziewczyna szybko przyciągnęła go do siebie i mocno przytuliła, co wprawiło w osłupienie Seung Ho. Ze łzami w oczach wtuliła się w jego umięśnione ciało, które stało bez ruchu. Był zbyt zaskoczony tym co właśnie się dzieję.
- Nic... ci nie jest?! - zapytała łamiącym się głosem.
Chłopak lekko złapał ją za ramiona i odepchnął od siebie.
- Dlaczego mnie uratowałaś? - zapytał zszokowany postawą Ha Ny. - Jesteśmy wrogami!
- Myślisz, że mogę siedzieć i patrzeć jak mój brat ginie na moich oczach?!
Te słowa uderzyły prosto do głowy Seung Ho. Ha Na uratowała go pomimo iż mogła w końcu się go pozbyć i uciec z przyjaciółmi. Uratowała go pomimo tego, że wcześniej chciał ją zabić.
- Dlaczego wciąż powtarzasz to samo?! Mam już tego dość, powinnaś wiedzieć, że jesteśmy wrogami!
- Nie no, mam już dość! - krzyknęła oburzona Hye Ri uderzając z całej siły w głowę młodszego brata.
Chłopak krzyknął z bólu po czym popatrzyła na Hye Ri, która stanęła koło cesarzowej.
- Błagam zmień już tą płytę, to ty się powtarzasz i nie możesz nic dopuścić do tego swojego małego móżdżku! - odparła księżniczka piratów pstrykając go w czoło.
Seung Ho cały się aż zagotował. Poczuł, że wcale nie traktują go poważnie. Nagle jednak przed jego oczami pojawił się wielki medalion w kształcie Księżyca, który z tył miał wygrawerowanego smoka. Po chwili obok pojawił się taki sam. Chłopak spojrzał na nie, po czym chwycił je by sprawdzić, czy nie są fałszywe. Jednak po spostrzeżeniu imion ich rodziców zrozumiał, że to prawda.
- To naprawdę ty Ha Na?! - zapytał podnosząc głos z radości.
Cesarzowa jedynie przytaknęła ciesząc się, że w końcu to zrozumiał.
- No widzisz, moja metoda była szybsza - odparła Hye Ri śmiejąc się do siostry.
- Czasem się zastanawiam jak to ty możesz być tą starszą...- westchnęła co spowodowało wybuch śmiechu wśród zebranych.
- Ale jak to się stało, że nie wpadliście do tej otchłani? - zapytał Seung Ho wiedząc, że o sprawy związane z ich rodziną wyjaśnią potem.
- Wpadliśmy... - odparła speszona trochę Hye Ri. - Ale na szczęście Sung San i Jun Ho złapali nas.
Nagle z ciemności z której przybiegli usłyszeli biegnących ludzi z Plemienia. Jeden z nich widząc otchłań nie zdążył zahamować co poskutkowało to tym, że spadł w dół pozostawiając po sobie jednie przeraźliwy krzyk. Po chwili pojawił się Dae Hwi z drugim mężczyzną.
- Co robisz?! Łap ich! - krzyknął na Seung Ho widząc jak stoi bezczynnie.
- Dae Hwi uspokój się, nie są już naszymi wrogami- wyjaśnił długowłosy.
- O czym ty gadasz, nie pamiętasz co mówiłeś jeszcze w obozie?! - warknął wściekły podnosząc miecz na Ha Nę, która szybko odparła atak.
- Kazałem ci przestać! - krzyknął wyprowadzony z równowagi brat dziewczyny atakując Dae Hwiego.
Niestety jego cios nie doszedł do chłopaka, gdyż zablokował go drugi mężczyzna.
- Ty też się przeciwstawiasz?! Co by powiedziała Oh Mi Ran!
Zaczęła toczyć się niebezpieczna walka na skraju przepaści. Seung Ho kilkoma ciosami pokonał starszego mężczyznę. Dae Hwi będąc otoczony wśród przyjaciół Ha Ny trzymających miecze został zagoniony na skraj przepaści. Nie wiedząc już co ma zrobić zobaczył Su Jin. Bezbronną dziewczynę, która nie umiała walczyć. Dziewczyna przeraziła się widząc jego wzrok na sobie, chciała się cofnąć za Jun Ho, jednak Dae Hwi jednym ruchem chwycił ją za nadgarstek przyciągając ku sobie.
- Jeszcze jeden krok, a poderżnę jej gardło! - zakomunikował poważnym tonem kuzyn Jun Ho trzymając miecz tuż przy karku siostry Sung Sana.
Ha Na jak i Sung San wstrzymali się. Nie wiedzieli co zrobić. Była to naprawdę niebezpieczna sytuacja, wiedzieli, że Dae Hwi jest zdolny do zrobienia czegoś takiego jak zabicie kogoś by uciec sądząc po jego wcześniejszej zdradzie.
- Ha Na odłóż miecz i podejdź tutaj! - rozkazał chłopak.
Cesarzowa domyślała się, że jeśli podejdzie to zostanie zabita, jednak z drugiej strony jeśli tego nie zrobi to zginie Su Jin. Reszta jej przyjaciół odradzała to, nawet Su Jin cała zapłakana krzyknęła w jej stronę, żeby się nią nie przejmowała. Ha Na jednak podjęła już decyzję. Nie chciała, żeby jej przyjaciółka, pierwsza jaką zdobyła została zabita przez nią, więc rzuciła broń i wystąpił naprzód. Nie miała zamiaru umierać. Miała przygotowany plan. Na szczęście miała dużo takich sytuacji gdy była rozbójniczką i to ją nauczyło trzymanie sztyletów w dobrze dostępnych miejscach. Miała zamiar podejść do Dae Hwiego odbić jego atak sztyletem, który wyjmie z opaski ukrytej na ramieniu i uratować Su Jin. Niestety cyrkówka nie wiedziała nic o planie cesarzowej i w obawie o zabicie jej przyjaciółki jak i dziecka jej brata postanowiła podjąć decyzję. Stojąc na skraju przepaści z Dae Hwim grożącym jej mieczem nadepnęła butem na jego nogę i z całej siły cofnęła się do tył. Pod wpływem ciężaru napierającego na niego od przodu Dae Hwi nie wytrzymał i spadł w przepaść, a razem z nim Su Jin. Ha Na widząc tą sytuację podbiegła do otchłani i cała we łzach krzyknęła imię swojej przyjaciółki. Chciała rzucić się za nią, jednak Sung San ją powstrzymał. On również cierpiał widząc jak jego siostra ginie na jego oczach. Mocno przytulił Ha Nę wciąż jednak myśląc o Su Jin. Jej zapłakana twarz wciąż towarzyszyła mu w jego umyślę.
- Słyszycie ten szum wody?! - zapytał zaskoczony Jun Ho. - Wydaję mi się, że to wcale nie jest przepaść...
- O czym ty mówisz, ten szum to deszcz z zewnątrz...- westchnęła Hye Ri.
- Nie, to rzeczywiście inny dźwięk. To chyba jest podziemna rzeka! - krzyknął Seung Ho.
- Jeśli tak, to znaczy, że gdzieś musi mieć swój wylot na powierzchnię! Su Jin może wciąż żyć! - wydedukował Jun Ho pocieszając Sung San i Ha Nę.
Parę godzin potem kilka kilometrów od jaskini grupa mężczyzn wybrała się na polowanie. Sądząc po ich strojach byli bardo wysoko postawionymi postaciami w kraju.
- Zejdźmy nad rzekę, żeby konie się napiły! - rozkazał wysoki i młody mężczyzna.
Po dotarciu nad rzekę zszedł z brązowego konia i podprowadził go pod szklistą wodę samemu siadając na kamykach. Z uśmiechem na twarzy przypatrywał się chmurą wędrującym po niebie. Po tak wielkim huraganie, który był na południu pogoda tam wydawała się być całkowicie inna, pomimo iż miejsce to znajdowało się tylko osiem kilometrów dalej.
- Całe szczęście, że ten huragan udał się na wschód - odetchnął z ulgą. - Nie chciałbym przerywać polowania.
Wpatrujący się w niebo chłopak nawet nie spostrzegł, że służące, które towarzyszyły mu cały czas patrzyły w jego stronę. Jego lekko zaostrzone rysy twarzy, jak i smukła sylwetka sprawiały, że wyglądał nadzwyczaj przystojnie. Jego ciemne oczy wędrujące z jednego miejsca do drugiego nagle spostrzegły coś dziwnego na drugim końcu rzeki parę metrów dalej. Zaskoczony tym wpatrzył się w to miejsce, gdy nagle ujrzał czyjąś delikatną twarz. Od razu zerwał się z miejsca i pobiegł w stronę, gdzie leżało kobiece ciało.
- Wasza wysokość, to niebezpieczne! - krzyknął za nim służący.
Po chwili chłopak dobiegł do dziewczyny o ciemnych włosach wyrzuconej przez rzekę. Podszedł do niej i sprawdził czy oddycha. Wyczuł jej puls i oddech, więc schylił się by wziąć ją na ręce. Powolnym krokiem przeszedł przez rzekę, gdzie była najbardziej płytka. Zerknął na bezbronną dziewczynę, której głowa opadła na jego ciało. Z jej sukienki wciąż ciekła woda. Mężczyzna zaniósł ją do medyków, którzy towarzyszyli mu na wypadek zranienia się podczas polowania. Po dwóch godzinach dziewczyna obudziła się. Ku jej zdziwieniu znajdowała się w wielkiej sali, a sama leżała w okrągłym łóżku.
- Oh obudziłaś się! - powiedziała radośnie jedna ze służących.
- Gdzie jestem? - zapytała osłabiona Su Jin.
- W pałacu cesarskim! Przyszły cesarz Jong Min zajął się tobą po tym jak znalazł cię w rzece.
Su Jin słysząc imię Jong Min nie mogła uwierzyć. Była w pałacu Ha Ny i na wyciągnięcie ręki miała brata Se Hyuna, który podpisał sojusz z Meiko.
Po chwili przypomniała również sobie wszystko co stało się w jaskini. Posmutniała wtedy, gdyż wiedziała, że prawdopodobnie jej przyjaciele myślą, że nie żyje. Jednak postanowiła wykorzystać tą szansę gdy już była w pałacu. Nagle jej rozmyślania przerwały otwierające się drzwi. Do komnaty dziewczyny wszedł Jong Min we własnej osobie.
- Lepiej się czujesz? - zapytał.
- Tak, dziękuję, że mnie uratowałeś.
- To mój obowiązek jako przyszłego cesarza- odparł radośnie chłopak.
- Ta jasne...zobaczymy kto tu niby będzie cesarzem - pomyślała lekceważąc bruneta.
- Pamiętasz może co się stało? - zapytał zmartwiony.
- Nie, nie wiem nawet co tam robiłam, wiem tylko, że mam na imię Surin...- wyjaśniła kłamiąc o utracie pamięci.
Wiedziała, że musi pozostać w pałacu i uwieść Jong Mina by zerwał sojusz z Meiko. Miała zamiar postępować według planu Ha Ny i nie dopuścić by ktoś odkrył jej prawdziwe zamiary.

Koniec Rozdziału XII

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz