wtorek, 26 czerwca 2018

Smoczy Tron Rozdział XIII




W ostatnim rozdziale~

Su Jin słysząc imię Jong Min nie mogła uwierzyć. Była w pałacu Ha Ny i na wyciągnięcie ręki miała brata Se Hyuna, który podpisał sojusz z Meiko.
Po chwili przypomniała również sobie wszystko co stało się w jaskini. Posmutniała wtedy, gdyż wiedziała, że prawdopodobnie jej przyjaciele myślą, że nie żyje. Jednak postanowiła wykorzystać tą szansę gdy już była w pałacu. Nagle jej rozmyślania przerwały otwierające się drzwi. Do komnaty dziewczyny wszedł Jong Min we własnej osobie.
- Lepiej się czujesz? - zapytał.
- Tak, dziękuję, że mnie uratowałeś.
- To mój obowiązek jako przyszłego cesarza- odparł radośnie chłopak.
- Ta jasne...zobaczymy kto tu niby będzie cesarzem - pomyślała lekceważąc bruneta.
- Pamiętasz może co się stało? - zapytał zmartwiony.
- Nie, nie wiem nawet co tam robiłam, wiem tylko, że mam na imię Surin...- wyjaśniła kłamiąc o utracie pamięci.
Wiedziała, że musi pozostać w pałacu i uwieść Jong Mina by zerwał sojusz z Meiko. Miała zamiar postępować według planu Ha Ny i nie dopuścić by ktoś odkrył jej prawdziwe zamiary.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Jun Ho przez to, że powiedział o możliwym przeżyciu Su Jin ucieszył wszystkich znajomych. Ha Na była pełna nadziei. Chciała sprawdzić, czy jej przyjaciółka przeżyła.Wciąż miała przed oczami rozżalony wzrok, jak i łzy cyrkówki. Nikt z obecnych nie chciał tracić czasu, więc po huraganie wyruszyli na koniach w stronę, gdzie prawdopodobnie było ujście rzeki na powierzchnię. Niestety niezależnie od tego jak długo jechali nie mogli nic znaleźć.
- Ha Na zróbmy postój - poprosił Sung San, widząc, że konie są zmęczone chodzeniem po kamieniach.
Cesarzowa przystała na propozycję, jednak nie było to coś co ją zadowalało. Z dość ponurą miną zeszła z konia i przywiązała go do pobliskiego drzewa, a sama zeszła do rzeki. Rozglądnęła się wokół z nadzieją, że może gdzieś ujrzy przyjaciółkę. Jednak uświadomiła sobie, że naprawdę jej tam nie ma. Będąc cała w rozpaczy usiadła na jednym z wielkich kamieni, które były tak ogromne, że dochodziły prawie do połowy górskiej rzeki. Spuściła głowę podtrzymując czoło jedną z rąk będących opartych o kolana. Przygryzła wargi i zmrużyła oczy z których po chwili uroniła łzy. Zacisnęła zęby z bezradności. Nie wiedziała już co robić. To co się stało w jaskini było dla niej ciosem. Wiedziała, że jeśli Su Jin tego nie przeżyła to ona będzie się obwiniać do końca życia.
Jej przemyślenia przerwał Sung San, który zauważył smutek towarzyszący jego ukochanej. Usiadł koło niej na kamieniu. Był ubrany w swoją czarną zbroję, która świeciła się w promieniach słońca.
- Nie martw się tak...- powiedział głosem pełnym troski. - Moja siostra jest na tyle silna, że na pewno udało jej się przeżyć...
- Zresztą potrafi świetnie pływać, więc musimy być dobrej myśli- wyjaśnił chłopak po czym delikatnie podniósł podbródek osowiałej dziewczynie by spojrzała na niego. Ujrzał wtedy szkliste oczy, które sprawiły, że od razu mocno ją przytulił do siebie.
- Nawet nie wiesz jak za tobą tęskniłem! - zmienił temat, by Ha Na oderwała się od tematu Su Jin.
- Przepraszam, że nie udało mi się spełnić mojej obietnicy...nie zdążyłem się pojawić w dniu ślubu...- dodał z ciężkością w głosie.
Ha Na przecząco pokiwała na boki głową.
- Nie, to nie twoja wina - odparła wtulając się niego.
Po chwili kiedy otwarła oczy będąc wciąż w jego objęciach zobaczyła Hye Ri. Stała ona kilka metrów dalej i wydawałoby się, że słyszała całą ich rozmowę. Starsza siostra dziewczyny pokazała gestem na swój brzuch robiąc półkole po czym rozłożyła ręce na boki. Miało to oznaczać by powiedziała o dziecku, skoro w końcu ma okazję. Ha Na trochę speszona spojrzała na brązowe oczy Sung Sana po czym oznajmiła, że musi mu o czymś powiedzieć.
- Wiem, że to niezbyt dobra pora, kiedy ryzykujemy naszymi życiami każdego dnia, jednak muszę ci powiedzieć, że jestem w ciąży...- odparła dość niepewnie na to co odpowie generał.
Sung San słysząc to cały znieruchomiał. Był niezmiernie zaskoczony tą wiadomością. Nigdy czegoś takiego się nie spodziewał. Jednak na szczęście szybko wrócił do siebie i z uśmiechem na twarzy mocno przytulił dziewczynę.
- Naprawdę?! - zapytał dla pewności z radością w głosie.
Ha Na była szczęśliwa widząc reakcję Sung Sana. Jednak chciała mu jeszcze coś powiedzieć.
- Dlatego też postanowiłam, żeby zapewnić temu dziecko bezpieczeństwo wyślę go z dala od tego co dzieje się w pałacu - dodała. - Co o tym myślisz?
- Co masz dokładnie przez to na myśli?- dopytał poważnym głosem.
- Muszę odzyskać tron, więc nie mogę skupić się obecnie na dziecku, chcę by do czasu aż nie wygramy w starciu z Meiko pozostało ono u Admirała. Poproszę go by je przygarnął i zajął się nim do czasu aż zakończą się walki, a my będziemy mogli je w pełni chronić. Teraz nie zdołalibyśmy tego zrobić, jeśli by było przy naszym boku...
Sung San uważnie słuchał tego co ma do powiedzenia cesarzowa. Wydawało mu się jednak, że wszystko już zostało przez nią podjęte. Chodź jak się dłużej nad tym zastanowił to wydawało mu się to sensowne wyjście, gdyż Ha Na i on nie mogą w pełni zaangażować się w odzyskanie tronu jeśli będą musieli się zajmować dzieckiem. Pomimo tego dla obydwojgu przyszłych rodziców było to dość smutne wyjście. Oddanie dziecka innej osobie. Jednak wiedzieli, że to na krótki czas, więc zgodzili się na ten pomysł. Po tym jak jeszcze chwilę ze sobą porozmawiali na ten temat Ha Na zawołała innych by dołączyli do nich gdyż chciała wyjaśnić co dalej mają w planach. Po kilku minutach wszyscy siedzieli już na ogromnych kamieniach słuchając planu cesarzowej.
- Na początek wydaje mi się, że skoro połączyliśmy siły z Seung Ho to powinniśmy iść do Plemienia i spróbować zjednoczyć je jakoś znowu ze sobą - wyjaśniła stanowczo.- W końcu mamy jednego wroga i nie jesteśmy nim my tylko Meiko!
- Z tym nie ma problemu, porozmawiam z Oh Mi Ran i na pewno przyłączy się do nas - odparł brat dziewczyny.
- Jednak pierwsze musimy połączyć nasz oddział z Yi Hanem i Se Hyunem, którzy wyruszyli szukać Kikyo... - westchnęła Hye Ri wiedząc, że najlepiej jechać do Plemienia z synem Oh Mi Ran.
- Masz rację. Myślę, że Yi Han również dużo by tam pomógł, a do tego obecność Kikyo była by dla nas przewagą podczas układania planu najazdu na pałac - przyznała rację siostrze. - Ciekawe czy znaleźli ją...
- No dobra a co dalej? - zapytał Jun Ho próbując zrozumieć plan.
- Chcę pojechać na granicę i zbadać sprawę fałszywej soli, a potem zniknę na parę miesięcy... - wyjaśniła Ha Na.
- Znikniesz?!- dopytali wszyscy zaskoczeni oprócz Sung Sana.
- Muszę ochronić dziecko, więc postanowiliśmy, że udam się do Admirała i tam urodzę, jak i pozostawię je tam. Tylko jemu mogę ufać, a poza tym to będzie dla tego malucha też dobra przykrywka. Będzie wtedy bezpieczny.
Po wysłuchaniu tego wszyscy zrozumieli jak dużo Ha Na musi poświęcić dla cesarstwa.
- Dlatego mam nadzieję, że w czasie mojej nieobecności będę mogła na was liczyć!  - dodała rozładowując trochę tą spiętą atmosferę.
Tym czasem w pałacu cesarskim Su Jin powoli nabierała sił. Będąc sama w wielkiej komnacie usiadła na okrągłym łóżku i rozglądnęła się wokół. Pokój wyglądał podobnie do tego w którym zatrzymywała się w pałacu, gdy jeszcze rządziła Ha Na. Nagle wielkie drzwi do jej komnaty otworzyły się i do środka weszła młoda służąca niosąca herbatę oraz jakieś jedzenie.
- Czas na obiad - zakomunikowała rozkładając talerze na stoliku znajdującym się na środku pomieszczenia.
Su Jin niepewnie wstała i podeszła do stołu penetrując go swoim wzrokiem. Była naprawdę głodna, więc szybko usiadła i zaczęła jeść. Podczas posiłku służąca ubrana w niebieską,roboczą sukienkę z długim rękawem stała koło stołu na wypadek, gdyby cyrkówka czegoś potrzebowała. Była ona dość młodą dziewczyną. Mogła mieć około szesnastu lat. Miała brązowe włosy i troszkę ciemniejszą karnację niż wszyscy inni służący. Su Jin co jakiś czas na nią zerkała po czym postanowiła jej podziękować.
- Dziękuję, to ty się mną wcześniej zajęłaś...
Dziewczyna otworzyła oczy ze zdziwienia i szybko zaprzeczyła kłaniając się z szacunkiem.
- Pani nic nie zrobiłam, jesteś gościem przyszłego władcy, to mój obowiązek - odparła zmieszanym dość tonem.
Dziwnie się czuła z tym, że ktoś jej podziękował. Parę miesięcy temu została sprzedana na rynku niewolników w Goryeo Królowi. Miała zostać jego jedną z kilkuset sług. Zawsze była traktowana jak nic nie znacząca osoba, więc słysząc nagle słowa podziękowania za jej gest poczuła się dziwnie. Było to dla niej naprawdę miłe.
- Chyba nie jesteś stąd... - zagadnęła siostra Sung Sana przyglądając się ciemniejszej skórze szatynki.
- Nie...pochodzę z kraju położonego za Mongolskim Imperium... - wyjaśniła.
-Jak masz na imię?
- Ahena Pani...
- Już daj spokój z tą Panią, jestem Su Jin!
W tamtym momencie na twarzy szatynki pojawił się uśmiech. Po zjedzeniu obiadu cyrkówka postanowiła się przejść i wypytać trochę Ahenę o to co się stało. Podczas przechadzki po ogrodzenie na krańcu pałacu Su Jin przysiadła na pobliskim mostku przechodzącym przez jeziorko z pomarańczowymi rybkami. Most z drewna był półokrągły, więc kiedy Su Jin przysiadła na jego środku i spuściła nogi to była kilkanaście centymetrów nad wodą.
- Mówiłaś wcześniej, że jestem gościem Jong Mina...jak to się stało?
- To on uratował cię w lesie i przyprowadził do pałacu. Kazał się tobą zająć... - wyjaśniła najlepiej jak mogła szatynka.
Cyrkówka jednak wolała usłyszeć coś więcej. Z lekkim grymasem spojrzała na wodę które oświetlało Słońce. Wyglądała jak ciekłe złoto, co bardzo się jej spodobało.
- Hej no daj spokój, jak to tego nie umiesz! - krzyknął ktoś tak głośno, że Su Jin aż się poderwała z miejsca.
Zaskoczona tym trochę rozejrzała się wokół po czym spytała służącej kto to był.
Ona z dość zirytowanym spojrzeniem odparła, że to znajomi Jong Mina. Czwórka chłopaków z Goryeo, którzy prawdopodobnie w przeciągu tygodnia rozsadzą cały ten pałac, bo gdziekolwiek się do teraz nie pokazali to zawsze coś zepsuli. Su Jin zaśmiała się słysząc Ahene po czym postanowiła zobaczyć tych sławnych znajomych Jong Mina. Miała nadzieję, że dzięki nim uda jej się jakoś zbliżyć do przyszłego władcy i wypełnić plan Ha Ny. Wolnym krokiem podreptała na plac główny skąd dochodziły dźwięki, które wcześniej słyszała. Ku jej zdziwieniu kiedy wyszła zza budynku ujrzała dwa wielkie słupy na około cztery metry oraz linę przymocowaną do obydwu z nich. Była ona bardzo napięta, żeby było można po niej przejść. Ukryta w cieniu budynku przyglądała się temu co się tam wyprawia. Jong Min ubrany w biały płaszcz i niebieską szatę królewską siedział na przyszykowanym tronie na uboczu placu i przyglądał się z dwoma przyjaciółmi trzeciemu, który próbował chodzić po linie. Niestety robił to tak nieudolnie, że od razu spadał do asekuracyjnej siatki na dole. Przyszedł czas na samego Jong Mina. Dumnie wstał z tronu i wyszedł na słup skąd miał zacząć swój niebezpieczny spacer. Rozłożył ręce na boki po czym postawił pierwszy krok. Lina zaczęła się tak kołysać na boki pod ciężarem mężczyzny, że wykręcała go w każdy możliwy sposób. W końcu już nie udało mu się utrzymać równowagi i runął na siatkę. Su Jin cicho się zaśmiała widząc jak są oni nieudolni. Nagle poczuła czyjś chwyt rąk na ramionach. Kiedy się odwróciła zobaczyła mężczyznę o czarnych włosach związanych w kucyk.
- Podglądamy? - zapytał męski głos po czym wyciągnął na siłę ją z ukrycia.
- Patrzcie kogo my tu mamy, śmiała się z was! - zakomunikował chłopak urażony postawą dziewczyny.
Jong Min oraz trzech pozostałych jego znajomych spojrzała na niską dziewczynę uczesaną w lekki kucyk.
- No serio... - westchnęła.
- W takim razie niech może nasz gość pokaże nam co potrafi? - zaproponował Jong Min.
Pomysł od razu poparli jego znajomi.
- A co jeśli tego nie zrobię? - zapytała próbując grać twardą.
- To wtedy cię zetniemy o głowę - odparł z przelotnym uśmieszkiem.
Su Jin z niepokojem chwyciła się za szyję. Ledwo mogła przełknąć ślinę przez tą sytuację.
- Tak traktujesz swojego gościa?
- Często zmieniam zdanie - odparł pokazując gestem by weszła na słup.
- Co za głupcy, nawet nie wiedzą, że chodzenie po linie to część mojego życia... - pomyślała z lekką pogardą wchodząc po drewnianej drabinie. Kiedy znalazła się już na górze mogła ujrzeć pewne siebie miny Jong Mina i jego znajomych.
- W takim razie to specjalnie dla ciebie - odpowiedziała Su Jin mrugając do chłopaka.
Po tym wzięła głęboki wdech, weszła na linę jakby nigdy nic . Podskoczyła do góry robiąc przy tym szpagat bezpiecznie potem lądując. Następnie schyliła się i zrobiła fikołka po czym usiadła na linię i rozbujała ją jak huśtawkę. Po chwili z satysfakcją uśmiechnęła się i zeskoczyła na sam dół wykonując w powietrzu jeszcze jeden obrót bezpiecznie lądując przed Jong Minem wciąż mającym otwartą buzię z wrażenia.
- Chyba dzisiaj mnie nie zetniesz o głowę - szepnęła mu na ucho.

Koniec Rozdziału XIII

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz