sobota, 10 grudnia 2016

Nieznana Cesarzowa Ha Na Rozdział XXVI




Zza drzew ukazał się przywódca plemienia czerwonego księżyca wraz ze strażnikami. Widząc Yi Hana przystał na chwilę po czym usłyszał:
- Jest po prawej stronie lasu!
Przywódca jedynie skinął głową na znak że zrozumiał i szybko wykonał odwrót wraz ze strażnikami. Pędzili jak najszybciej by dogonić Ha Nę i Na Ri.
- Naprawdę nic nam nie zrobili..- mówi spokojniejszy Sung San.
- Nie wyciągną na ciebie miecza, aż im nie wejdziesz w drogę by zabić Na Ri
Wtedy Sung San coś zrozumiał... Ha Na była w niebezpieczeństwie! Ona będzie chronić fałszywą Na Ri tak jak przedtem, nie pozwoli by ktoś ją zabił, aż ona tego nie zrobi....
- Więc co z Ha Ną? Ona może zginąć! - mówi zaniepokojony Sung San do Yi Hana.
- Ha Ną? Tą dziewczyną co była reprezentantką w twojej grupie? - pyta się nie domyślający się niczego chłopak.
- Naprawdę jej nie poznałeś? To Ha Na, prawowita księżniczka, która zeskoczyła z urwiska by przeżyć zamach ministra Oha... - tłumaczy Sung San.
- Ha Na? Ona żyje?!
Wtedy Yi Han miał mętlik w głowie, lecz kiedy teraz głębiej o tym pomyślał ta dziewczyna naprawdę mu przypominała Ha Nę... Ale teraz przez niego jest w kolejnym niebezpieczeństwie....



~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Sung San nie zastanawiał się ani chwilę i od razu wsiadł na konia.
- Jedziesz?- pyta zły na Yi Hana generał.
Narzeczony Na Ri nadal był w szoku, że Ha Na przeżyła, w końcu minęło tyle lat...
Jednak szybko wsiadł na konia i obydwoje jak najszybciej pojechali by ostrzec Ha Nę przed zagrożeniem.
W tym czasie jednak dziewczyna musiała bardziej martwić się o to, że koń już nie mógł dalej jechać, więc musiały zejść z niego i dalej biec. Na Ri ubrana w długie szaty średnio sobie radziła z biegiem, więc Ha Na widząc to pomogła jej. Biegły przez chwile jeszcze pod górę, a potem mijały wielkie trawy i polany. Nie widziały drogi, biegły na ślepo, gdyż zza traw nie było nic można zobaczyć. Na Ri była już przemęczona, jej oddech przyśpieszył i cichym zdyszanym głosem przemówiła do Ha Ny:
- Już nie dam rady biec
Słońce naprawdę bardzo przypiekało, mimo iż była jesień. Drzewa miały różne kolory, co sprawiało, że polana jak i jej trawy, również. Niektóre z traw były zielone inne żółte, jednak teraz nie miały czasu na podziwianie krajobrazu, gdyż każda sekunda decydowała o ich życiu. Ha Na widząc ledwo idącą już Na Ri nie wiedziała co zrobić, wzięła ją pod ramię i nadal szły. Po chwili siostra Hye Ri odwróciła głowę. Usłyszała, że ktoś się zbliża i to dość szybkim krokiem. Obydwie szybko przykucnęły w dużej trawie. Ha Na zakryła Na Ri usta by w razie czego nic ich nie zdradziło. Kroki były coraz bliżej nich. Dziewczyna wyczuwając zagrożenie szepnęła kilak słów Na Ri do ucha.
- Jeśli nas znajdą biegnij jak najszybciej do lasu i tam spróbuj się schować, ja odwrócę ich uwagę - tłumaczy Ha Na.
Prawdziwa księżniczka jednak miała nadzieję, że ta sytuacja nie nastąpi. Jednakże kroki zbliżały się metr po metrze. Zimny pot pojawił się na czole Na Ri i Ha Ny. Obydwie wstrzymały oddech i nie ruszały się.
- Widzisz je gdzieś? - pyta jeden z członków plemienia czerwonego księżyca dość niski, lecz bardzo umięśniony.
- Nic nie widzę, może już pobiegły dalej..- zastanawia się drugi wysoki mężczyzna z blizną na twarzy.
Ha Na była od niskiego mężczyzny zaledwie metr dalej. Kątem oka mogła zobaczyć jego twarz, jednak kiedy mężczyzna się rozglądał, dziewczyna szybko schowała głowę.
- Tutaj są!! - krzyczy osoba z blizną na twarzy.
Na te słowa Ha Na odwróciła się w prawo, tam ujrzała nad nimi wysokiego mężczyznę z grubym mieczem, trzymającego go opartego na barku.
- Biegnij!!! - rozkazuje Na Ri dziewczyna wyciągając broń.
Fałszywa księżniczka pobiegła szybko w stronę lasu, lecz kiedy chciała uciec wysoki mężczyzna zaatakował ją mieczem, na szczęście atak zatrzymała Ha Na. Wiedziała, że musi z nimi wygrać, żeby przeżyć. Ataki na nią trwały cały czas i były oddawane z różnych stron, więc dziewczyna musiała być czujna. Kiedy jeden miecz zatrzymała to drugi już próbował ją zranić. Jednak Ha Na przez te kilka lat po opuszczeniu pałacu trenowała naprawdę dużo, by w przyszłości pokonać swoich wrogów i nie polegać na innych, więc dotrzymywała kroku atakującym mężczyzną. Kiedy jeden atakował ona odraza odbijała jego broń i raniła drugiego. Sung San i Yi Han byli już niedaleko, jednak kiedy już dojechali na miejsce, znaleźli tylko dwóch członków plemienia czerwonego księżyca leżących na ziemi.
- I czego ja się obawiałem, przecież to Ha Na - śmieję się cicho Sung San.
Yi Han sprawdził teren wokół i wydedukował, że skoro nie spotkaliśmy wodza plemienia to znaczy, że albo pojechał dalej za Ha Ną, albo jeszcze jej nie znalazł.
Chłopak pokazał Sung Sanowi, że musiały pójść tędy, gdyż trawa jest bardzo wdeptana w ziemię.
Ha Na biegła po leśnej ścieżce szukając wzrokiem Na Ri, jednak na nic. Nie mogła jej dostrzec. Zdenerwowana już po kilku minutach zobaczyła, że ktoś siedzi koło drzewa kilkanaście metrów od niej. Szybko tam podbiegła. Ujrzała siedzącą całą wystraszoną Na Ri.
- Więc przeżyłaś...- mówi uradowana dziewczyna, bojąc się, że bez niej zginie.
Ha Na usatysfakcjonowana tym, że znalazła fałszywą księżniczkę postanowiła wymyślić dalszy plan. Cicho szły leśną ścieżką, aż natrafiły na rzekę płynącą przez sam środek góry. Obydwie stanęły na jej zboczu i ostrożnie zeszły, by się napić. Na Ri szybko piła wodę tak jak by obawiała się, że zaraz już ktoś jej ją zabierze. Ha Na napiła się trochę po czym rozejrzała się wokół, chciała znaleźć mech, by określić w którą strona muszą się skierować. Ujrzała go koło rosnącego drzewa obok rzeki. Szły w dobrym kierunku, w sumie mogły nawet iść za rzeką, gdyż ona świetnie wyznaczała kierunek. Obydwie usiadły na chwilę, by sekundę odpocząć po długim biegu i walce o życie. Jednak odpoczynek nie trwał długo, gdyż z lasu dobiegały głosy kolejnych osób z plemienia czerwonego księżyca. Ha Na miała już ich dość, lecz szybko chcący coś wymyślić dostrzegła bambusy rosnące koło niej. Szybko wzięła dwa i powiedziała Na Ri by wskoczyła do wody.
Dziewczyna zaskoczona tym na początku była niechętna, lecz zbliżające się głosy ją przekonały. Wskoczyła do rzeki, która była głęboka na jakieś trzy metry lub więcej. Za nią wskoczyła Ha Na. Obydwie wynurzyły się ostatni raz z wody. Ha Na podała fałszywej księżniczce bambus by przez niego oddychała, jak będą pod wodą. Obie się znużył i trzymając w ustach bambus czekały pod woda, aż wrogowie przejdą dalej. Udało się, zmyliły przeciwników, którzy skierowali się z powrotem do lasu. Jednak Ha Na wiedziała, że niebezpiecznie jest wracać do lasu, kiedy wiedzą, że wrogowie są niedaleko. Nagle jej uwagę przykuła wielka dziura, który była pod wodą. Pomyślała, że może akurat byłaby to podwodna jaskinia z których tak słynie Jeju. Szybko popłynęła w tamtą stronę by najpierw to sprawdzić, jednak Na Ri nie chciała zostawać sama, więc popłynęła za nią. Jaskinia była dość długa, po jakichś stu metrach wypłynęły na powierzchnię. Im oczom ukazała się wielka jaskinia, niczym ze złota. Były tam wielkie stalagmity i stalaktyty. Obydwie wyszły z wody nie ukrywając zdziwienia. Jednak nie czas na patrzenie i podziwianie. Wyszły na piasek, który był w jaskini wokół wody i ujrzały, że na samym końcu jaskini jest światło. Postanowiły iść w jego kierunku. Teraz wiedziały, że są już bezpieczne, bo raczej nikt nie wpadnie na to by szukać ich w jaskini. Sung San i Yi Han biegając po lesie zorientowali się, że najwyraźniej Ha Ny i Na Ri już tutaj nie ma. Generał zrozumiał , że szukanie ich jest na nic. Wkurzony całą sytuacją chwycił Yi Hana za szatę i podniósł ku górze.
- Jeśli coś się jej stanie nie zawaham się cię zabić! - mówi stanowczo Sung San.
- Spokojnie... naszym miejscem spotkania jest wybrzeże po drugiej stronie wyspy, prawda? Chodźmy tam, może już tam czekają....- tłumaczy chłopak uspokajający generała.
Obydwoje skierowali się czym prędzej w miejsce spotkania. Byli już niedaleko, więc tylko chwile im to zajęło. Kiedy wyjechali na złocisty piasek lekki wiatr uderzył w ich twarze, było to naprawdę orzeźwiające. Sung San jednak przyśpieszył i udał się pod stojący kilkanaście metrów od nich statek.
Okręt Goryeo był ogromny. Był zbudowany z drewna, a po obu stronach miał jakby wyrzeźbione dwie syreny. Yi Han zobaczył z daleka Hye Ri pakującą wielki pakunek na statek.
- Przyjechała już Ha Na?! - pyta zaniepokojony generał.
- Ha Na? Nie... Nie widzieliśmy jej- odpowiada Se Hyun wychodzący zza okrętu.
Na te słowa Sung San zaczął martwić się jeszcze bardziej. Nie wiedział co się stało z dziewczyną, bał się, że może zabłądziła wraz z Na Ri w lesie...
Myślenie generała przerwała ekipa statku, która stwierdziła, że muszą już odpływać, bo słyszą głosy dobiegające z lasu. Hye Ri również zmartwiona o siostrę rozglądała się za nią i nagle wtedy usłyszała głos Se Hyuna.
- Patrzcie, tam są! - krzyczy chłopak.
Każdy skierował swój wzrok na jaskinie pod urwiskiem, obydwie wyszły z niej całe i zdrowe...
Na twarzy Ha Ny pojawiła się ulga, cieszyła się, że już są po drugiej stronie. Na Ri cała rozczochrana zobaczywszy słońce uśmiechnęła się lekko. Jednak szczęście nie trwało długo tajemnicze głosy, które dobiegały z lasu zbliżyły się do dziewczyn.Nagle zza kamienia wyszła trójka osób z maskami z czerwonym księżycem. Sung San widząc to czym prędzej wsiadł na konia.
- Wszyscy na statek, podpłyńcie do nich! - rozkazuje chłopak po czym pędził na koniu do Ha Ny.
Statek odbił od brzegu i skierował swój kurs na część wybrzeża, gdzie była siostra Hye Ri.
Członkowie plemienia czerwonego księżyca wyjęli miecze i zaczęli atakować Ha Nę i Na Ri. Dziewczyna znowu musiała walczyć. Wymieniła kilka ciosów chroniąc przy tym Na Ri. Jednak było ich za dużo, wiedziała, że długo nie wytrzyma. Kiedy zajęła się dwoma jeden z drugiej strony chciał zabić fałszywą księżniczkę, jednak Ha Na osłoniła ją raniąc się lekko w ramię. Kiedy osoba atakująca podniosła swój miecz drugi raz na dziewczynę Sung San ją obronił. Szybko pomógł wsiąść Na Ri na konia i osłaniając Ha Nę kazał jej zrobić to samo, kiedy już obydwie siedziały generał pokonał dwóch mężczyzn po czym dołączył do dziewczyn. Ruszyli wzdłuż wybrzeża, gdzie za sto metrów miał się zatrzymać statek. Ha Na usłyszała to od krzyczącej z okrętu Hye Ri. Koń pędził jak najszybciej. Musiał wbiec trochę do wody. Hye Ri zatrzymała statek i pomogła wejść na pokład przyjaciołom i Na Ri. Kiedy znaleźli się na statku Ha Na położyła się na deskach pokładowych odczuwając ulgę. Wszyscy byli szczęśliwi i bezpieczni. Teraz okręt płynął ku półwyspu koreańskiemu, gdzie w najbliższym porcie Na Ri i Yi Han mieli wysiąść.


~ Kilka dni potem~



Statek dobił do portu. Yi Han i Na Ri poszli do pobliskiego miasteczka by zawiadomić co się stało, gdyż musieli jakoś wrócić do stolicy. Załatwiając wszystkie sprawy Se Hyun i cała reszta znajomych pożegnała się z rannym Jong Minem, gdyż wracał do Goryeo. Se Hyun mimo wszystko podszedł do brata i uścisnął mu rękę na znak pożegnania, jednak Jong Min zachował się bardziej po bratersku i przytulił Se Hyuna. Miał nadzieję, że wszystkie rzeczy, które mu się przytrafiły jak był księciem Goryeo zostaną wybaczone mu. Kilka minut później statek Jong Mina wypłynął już w bezkresne morze. Po tym do całej grupy przyjaciół podeszła Na Ri z Yi Hanem.
- Dziękuję wam za całą pomoc, bardzo to doceniam- mówi w podzięce fałszywa księżniczka.
- Chciałabym byście udali się wraz ze mną do pałacu cesarskiego - dodaje.
- Jak sobie życzysz... księżniczko..- odpowiada kłaniając się jej Ha Na.
Wszyscy byli zdziwieni natychmiastową odpowiedzią Ha Ny, jednak poszli za jej przykładem i zgodzili się. Kilka dni potem wszyscy wrócili do stolicy. Widoki miasta były czymś nowym dla Hye Ri, która spędziła całe swoje życie na wodzie. Jednak rozglądając się wokół nie mogła sobie przypomnieć niczego, jak dla niej to miejsce było dla niej obce... Ha Na natomiast w przeciwieństwie do niej była uradowana widokiem miasta, kiedy jednak zobaczyła pałac przypomniała sobie tragedie jej rodziny i bardzo posmutniała, jednak Sung San przytulił ją lekko dodając jej otuchy. Weszli przez główne bramy i oczom wszystkich przyjaciół ukazał się dość zmieniony pałac. Był przebudowany prawdopodobnie od razu po pożarze. Weszli na plac główny i nagle z sali audiencyjnej wyszedł minister Oh. Widząc Yi hana i Na Ri był bardzo uradowany, gdyż nie wiedział co się z nimi stało na wyspie.
- Ministrze proszę wysłać jak najszybciej okręty na Jeju, dużo ludzi jest tam uwięzionych- rozkazuje Na Ri poważnym głosem.
Od razu rozkaz przekazał jednemu z eunuchów. Jednak nagle jego wzrok skierował się na Ha Nę i innych. Był dość zdziwiony, czuł, że skądś zna tą dziewczynę, lecz sam nie wiedział skąd.
- Kim oni są Sung Sanie?
- Są reprezentantami admirała i uratowali również Na Ri i Yi Hana...- tłumaczy.
Teraz minister wszystko zrozumiał. Na Ri od razu posłała po służące by pokazały pokoje całej czwórce. Wieczorem natomiast w pałacu został wydany bankiet na cześć osób, które uratowały przyszłą cesarzową. Wszyscy świetnie się bawili, jednak Ha Na stała w cieniu i obserwowała jedynie wszystkich z daleka. Podeszła do niej Hye Ri.
- Co takiego planujesz?- pyta dziewczyna.
Po chwili ciszy usłyszała odpowiedź...
- Co innego niż zemstę? - mówi cicho i poważnie Ha Na.
Przyjęcie było dość wielkie, odbywało się na placu głównym pod nocnym niebem. Wokół pałacu były rozmieszczone pochodnie. A po dwóch stronach placu stoliki z jedzeniem. Na samym środku natomiast tańczyły kobiety z różnymi atrybutami od wstążek do szpad.
- Cisza, proszę o uwagę! Chciałabym nagrodzić dzisiaj moich wybawców, którzy uratowali mnie na Jeju - mówi Na Ri siedząca na wielkim tronie obok Yi Hana.
- Sung San, Hye Ri, Tae San, Se Hyun i Ha Na wyjdźcie na środek...
Kiedy minister Oh usłyszał imię "Ha Na" zaniemówił. Jego wcześniejsze przeczucia, że skądś ją zna, jak i to, że ma na imię Ha Na mówiło wszystko, lecz jeszcze do końca nie był pewny.
- Czyżby córka Ayushidary i Aruny przeżyła?! - myśli stary minister.
Ha Na i jej znajomi wyszli na środek dość zaniepokojeni, lecz nie pokazywali tego po sobie. Stanęli w rządku naprzeciw fałszywej Na Ri.
- Od dzisiaj powołuje was do specjalnej straży cesarskiej "Lotos" Liczę, że ochronicie mnie w jakichś innych niebezpiecznych sytuacjach w przyszłości...
Siostra Hye Ri słysząc to od razu klęknęła na jednym kolanie przed Na Ri i położyła swą rękę na sercu.
- Tak jest księżniczko! - mówi doniośle.
Inni zrobili to samo za jej przykładem. Jednak wyczuwali, że za tajemniczym spokojem Ha Ny kryje się coś więcej. Czuli, że to coś większego, coś co może zmienić wszystko...
Ha Na spuściła głowę i uśmiechnęła się drwiąco.
- Wszystko idzie zgodnie z planem..- myśli dziewczyna.


Koniec Rozdziału XXVI






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz