Było ciemno i myślała, że umarła. W oddali było tylko można dostrzec migające płatki śniegu znikające w czerni. Hye Sun myślała, że to koniec, wydawało się jej, że życie, które do tej pory miała zniknęło. Zamknęła oczy pogodzona z wyrokiem śmierci, lecz nagle poczuła ciepłe, jasne światło. Był to srebrzysty płomień otaczający jej sylwetkę.
- Co się dzieję, skąd to jasne światło? - pyta zdziwiona Hye Sun.
Kiedy się obróciła zobaczyła czarną jak noc strzałę pokrytą złotymi drobinkami.
Strzała niczym wicher przeszyła jej serce na wylot, dziewczyna upadła na ciemność i tak spadała...
Za kilka chwil otworzyła swe oczy, znajdowała się ona w swojej sypialni w królewskim pałacu.
Hye Sun z rozmachem odrzuciła kołdrę na bok i pobiegła w stronę okna, rozsunęła długie czerwone zasłony,by zobaczyć czy naprawdę wróciła do swojego królestwa. Wszystko się zgadzało fontanna stoi tam gdzie stała, ogród jest tak samo piękny jak kiedy ostatni raz go widziała, lecz jedna z najważniejszych rzeczy się nie zgadzała zamiast Słońca na niebie znajdował się Księżyc chodź w królestwie było południe, a zamiast pięknej bujnej zieleni, znajdował się lód- pokrywał on wszystkie ogrody, pola, łąki, jak i drzewa.
Co tu się stało?!- szepcze Hye Sun.
Co się stało z moim królestwem?- dodaje.
Czym prędzej wybiegła z pałacu do wioski znajdującej się obok. Jej źrenice się zmniejszyły, a z oczu popłynęły jej łzy. Poczuła przeszywające zimno popatrzyła w dół i ujrzała lód, który zaczął zamrażać jej nogi. Po chwili poczuła, że całe jej ciało zamraża się od środka, po godzinie dziewczyna która tryskała energią życia została zamrożona i zmieniła się w lodową figurę. Mijały miesiące, lata… minęło 10 lat…
- So Ran, szybko bo się spóźnimy- mówi Evie.
- Już idę- mówi z uśmiechem So Ran.
Dziewczyny pędem pobiegły w stronę bramy szkoły, długie brązowe włosy So Ran powiewały na wietrze.
- Uff… jesteśmy- mówią jednocześnie.
Dziewczyny pobiegły czym prędzej do klasy, zajęły miejsca, So Ran spojrzała w stronę okna, nagle zobaczyła czarną sylwetkę znikającą z dachu domu który znajdował się 30 metrów od klasy.
Z nie dowierzaniem przetarła oczy. Minęły trzy lekcję- czas na lunch.
Dziewczyna tak jak zawsze wzięła swoje drugie śniadanie i wyszła na dach szkoły- tylko ona tam przebywała, gdyż inni uczniowie uważali, że jest tam niebezpiecznie.
So Ran kochała to miejsce, ponieważ było można zobaczyć stamtąd niesamowite widoki.
Dziewczyna położyła się jakieś 2 metry od kraju dachu. Za kilka sekund poczuła przeszywający ja wiatr, kiedy otworzyła oczy ujrzała zbliżający się do niej nóż( z powietrza ). Ze strachu nawet nie drgnęła, na szczęście nóż wbił się w dach ucinając tylko mały kosmyk włosów. Wstała, lecz jeszcze oszołomiona, nie mogła odpowiednio stać. Zakręciło jej się w głowę i cofnęła się dwa kroki do tył, lecz jedna dachówka pękła, dziewczyna spadła- znajdowała się na 4 piętrze, licząc dach. Dookoła rozprzestrzenił się głośny krzyk, była już zaledwie 6 metrów od upadku, gdy nagle jej ciało zaczęło się ruszać samo. Zrobiła w powietrzu przewrót i wylądowała na ziemi tak lekko, jakby ją niósł wiatr
So Ran była tak zszokowana, że czym prędzej pobiegła do klasy. Przez ostatnie dwie lekcję So Ran trapiło to co się wtedy stało i to z kąt wziął się ten nóż…
Następna część jutro :)
Komentujcie jak wam się na razie podoba.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz