Hejka, dzisiaj naprawdę długi rozdział. Pisałam go chyba z parę godzin. Dajcie znać w komentarzach ( możecie jako Anonim - nie mając konta google) jak wam się podoba ;)
W ostatnim rozdziale~
- Jednak jesteście nietypowym rodzeństwem, ty dorastałaś wśród piratów, Ha Na pośród rozbójników, a Seung Ho z tajnymi wojownikami cesarza - zaśmiał się brunet.
- Rzeczywiście, jesteśmy oryginalni - zawtórowała mu.
Po chwili zmienili jednak temat na Kikyo. Hye Ri stwierdziła, że jest ona naprawdę piękna, więc pewnie Se Hyun musiał się cieszyć widząc taką piękność i dbając o nią przez cały czas.
- Dla mnie jedynie jedna osoba jest pięknością, a jest nią ta za którą najbardziej tęskniłem... - odparł miłym głosem zamykając oczy i opierając głowę o ramię dziewczyny.
Ciało Hye Ri od razu zesztywniało, gdy poczuła jak Se Hyun opiera się o nią by chwilę odpocząć. Do tego jeszcze zaskakujące wyznanie chłopaka.
- Chodziło mu o mnie?! - pomyślała nie dowierzając.
Normalnie od razu odsunęła by się od niego po tym jak jej dotknął, jednak teraz stwierdziła, że nawet jej to nie przeszkadza, więc w ciszy pozwoliła mu odpocząć po ciężkiej misji...
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Z samego rana cała służba w pałacu przygotowywała się do wyjazdu Jong Mina na polowanie. Nawetari wstała wcześniej by dopilnować przygotowań, gdy nagle usłyszała, że matka woła ją do siebie. Po chwili zapukała do wielkich drewnianych drzwi i słysząc głos Meiko weszła do środka.
- Wołałaś mnie... - odezwała się niepewnie.
- Widziałam wczoraj ciebie i Jong Mina koło koszar, była tam jakaś jeszcze inna dziewczyna... - zaczęła tłumaczyć pani premier.
- Masz chyba na myśli Surin, Jong Min wyłowił ją z wody podczas swojej ostatniej wyprawy z pałacu - wyjaśniła.
- Surin, wydawała mi się znajoma...- pomyślała Japonka przypominając sobie wygląd dziewczyny.
Nawetari wiedziała co gryzie jej matkę, więc uspokoiła ją, że nie pozwoli sobie odebrać Jong Mina, gdyż w końcu to ona ma być przyszłą Cesarzową. Meiko słysząc to uśmiechnęła się do córki.
- Mam wszystko pod kontrolą, więc nie mieszaj się do tego - poprosiła szatynka znając charakter matki.
Po wyjściu dziewczyny z komnaty do środka wszedł posłaniec, który niósł interesujące wieści. Zdyszany biegiem do pałacu ukłonił się Meiko i powiedział, że we wschodnich lasach przy wodospadzie widziano tygrysa, który podobno zabił już parę osób w tamtej okolicy. Meiko zaskoczona obecnością tygrysa tak niedaleko miejsca, gdzie jadą na polowanie od razu wymyśliła plan.
- Pani trzeba odwołać polowanie! - powiedział mężczyzna próbując odzyskać oddech.
Meiko nie odpowiedziała mu jednak nic na to, jedynie spojrzała na strażnika koło siebie i gestem pokazała by się nim zajął. Wysoki mężczyzna w granatowej zbroi podszedł do posłańca i jednym ruchem miecza pozbawił go życia.
- Pozbądź się go! - rozkazała kobieta planując już swój plan. - Nikt nie może się dowiedzieć o tygrysie!
Meiko nie była przekonana co do słów swojej córki o tym, że nad wszystkim planuję. Wczoraj widziała ona jak Jong Min pomagał Surin strzelać z łuku i uznała ich relację za nadzwyczaj niebezpieczną. Trzeba było się jej pozbyć dla dobra ślubu Jong Mina z Nawetari, a nieszczęsny wypadek w lesie to najlepsza przykrywka dla jej działań. Nie minęła godzina, a wszyscy już byli gotowi do drogi. Jong Min pojechał na swoim brązowym koniu, a Nawetari dostał się biało czarny ogier. Japonka była ubrana w szatę z krótkim rękawem, sięgała ona do połowy ud. Wyglądała jak tunika z solidnym, skórzanym paskiem na środku. Do tego miała specjalne spodnie, które były noszone jedynie przez rozbójników podczas jazdy. Na polowanie suknia się nie sprawdziłaby i jedynie takie ubrania gwarantowały bezpieczeństwo i wygodę, więc musiała takie nosić. Obydwoje siedząc na koniach przyglądali się jak matka Nawetari wsiada do powozu, który miał ją zabrać do punktu zerowego, czyli miejsca na polanie, gdzie będą wracać. Nie miała ona zamiaru jechać na koniu, gdyż byłoby to dla niej niewygodne. Wolałaby również, żeby jej córka jechała z nią w powozie, jednak ona się uparła na jazdę konną. Pewnie dlatego, że od dziecka kochała konie. Su Jin weszła na plac i ujrzała już wszystkich gotowych. Przywitała się z przyszłymi władcami rozglądając się gdzie ona ma zająć miejsce.
- Pewnie nie umiesz jeździć konno, więc możesz iść z naszymi służącymi - stwierdziła Nawetari odgarniając do tył włosy związane w kucyk.
- Albo możesz jechać ze mną! - odparł przyjaciel Jong Mina, który wcześniej mówił, że spodobała mu się Su Jin.
- O czym wy mówicie, sama wyzwała mnie na pojedynek, więc musi mieć konia i broń skoro ma polować! - zakomunikował Jong Min. - Nie ważne czy umie jeździć czy nie, to już nie moja sprawa...
Po jego słowach służba przyprowadziła dla cyrkówki jeszcze jednego konia w kolorze białym. Dziewczynie od razu się on spodobał. Podbiegła do niego i pogładziła po grzywie. Po czym z małym trudem przez to że był niska wsiadła na niego.
- Ruszajmy! - rozkazał Jong Min dodając by otwarli główną bramę.
Brat Se Hyuna oczywiście jechał na samym przodzie, a koło niego jechała Nawetari. Za nimi podążała Su Jin oraz przyjaciele chłopaka, a na końcu służba i Meiko, którym się nie spieszyło.
- Naprawdę świetnie jeździsz Surin! - powiedział jeden ze znajomych przyszłego władcy.
Jong Min słysząc ten komplement spojrzał do tył na Su Jin, która perfekcyjnie umiała jeździć konno.
- Zdziwiony co? - pomyślała cyrkówka widząc, że Jong Min się jej przygląda.
Jednak nie tylko ona zauważyła jego spojrzenie. Nawetari również je ujrzała i spojrzała na Surin z lekkim niepokojem po czym zarządziła by przyśpieszyli bo nigdy nie dojadą na miejsce. Po czterdziestu minutach znaleźli się na polanie graniczącej z trzema lasami. Parę kilometrów dalej był wodospad przy którym był widziany tygrys. Na miejscu służba rozpakowała wszystkie rzeczy. Dla Meiko został rozłożony prowizoryczny namiot gdzie mogła chwilę odpocząć. W tym czasie wszyscy inni uczestnicy polowania zebrali się w okrąg i omówili reguły gry.
- To nie będzie zwykłe polowanie, bo mamy już za dużo mięsa w pałacu. Zabawimy się w coś innego. Każdy z nas dostanie inny kolor wstążki, którą musicie zawiązać na ramieniu. W lesie musicie znaleźć swoją kryjówkę i ukryć się do końca gry lub polować na innych z gry. Musicie im zabrać ich wstążki. Ta osoba, która będzie miała najwięcej wstążek wygrywa. oczywiście nie walczymy na śmierć i życie. Jeśli przeciwnik powie, że się poddaje to nie atakujemy już go. Osoby którym zostanie zabrana wstążka wracają do tego miejsca, gdzie teraz jesteśmy - wyjaśnił zasady Jong Min po czy służba przywiązała im na ramionach specjalne wstążki.
- Ale będzie to sprawiedliwe jak ruszymy wszyscy na raz... - odparł jeden ze znajomych chłopaka.
- Dlatego czas pomiędzy udaniem się do lasu każdego z nas wynosi pięć minut! - dodał przyszły władca.
Wszystkim spodobała się gra, więc na początek ruszyła Nawetari, a później co pięć minut przyjaciele Jong Mina. Potem został tylko on i Su Jin.
- Nie wiedziałem, że potrafisz jeździć konno.. - zaczął rozmawiać czując się niezręcznie we dwoje.
- To nie takie trudne...
- Ale z tego co widzę, to ty potrafisz jeszcze lepiej jeździć - odparła po czym uśmiechnęła się do niego. - Chyba czas na mnie!
Po tych słowach ruszyła biegiem do lasu. Konia zostawiła ze względu na niewygodę podczas tropienia przeciwników. Ubrana również w rozbójniczy strój ruszyła przed siebie. Musiała znaleźć swoich przeciwników, więc rozglądnęła się wokół w poszukiwaniu za śladami. Nagle po lewej stronie zobaczyła wielki krzak ze złamanymi gałązkami.
- Pewnie ktoś tędy biegł! - pomyślała wybierając tą drogę.
W tym czasie cała ekipa Ha Ny wyruszyła do Plemienia o bladym świcie. Teraz już byli przy wejściu znajdującym się u podnóży największego szczytu w okolicy.
- Wejściem jest jaskinia zakryta bluszczem - wyjaśnił Seung Ho rozglądając się za nią.
Po chwili ujrzał ją i odgarnął ręką bluszcz by mogli wejść do środka. On szedł jako pierwszy. Ha Na chciała zapalić pochodnię, jednak on nie pozwolił jej na to, gdyż te skały miały w sobie trochę siarki, więc najpewniej wybuchliby w powietrze. Na tyłach ekspedycji szła Hye Ri wraz z Se Hyunem. Chłopak wydawał jej się inny od jego przyjazdu z misji. Był bardziej opanowany i nie mówił aż tyle. Kiedy spojrzała na jego poważną twarz ledwo widoczną w ciemności przypomniała sobie co jej powiedział przy ognisku. Silna kobieta jak ona powinna obrócić to w żart jak zawsze, jednak tym razem pozostawiła to tak jak było. Była ciekawa tego co usłyszała. Czy naprawdę tak myślał, czy może tylko był to żart przez jej wcześniejszą nieuprzejmość. Po parunastu metrach doszli na miejsce. pojawiło się przed nimi jasne światło za którym nie było nic widać. Przechodząc przez nie poczuli nagle uderzenie świeżego powietrza, a ich oczy ukazały im wysoką piramidę oraz wiele korytarzy które wyglądały jak labirynt. Wszystko było porośnięte bluszczem i zielenią. Kiedy spojrzeli w górę ujrzeli wielką dziurę ukazującą błękitne niebo i pierzaste chmury.
- Gdzie my jesteśmy? - zapytała nie dowierzając temu widokowi Ha Na.
- Witajcie w kryjówce Plemienia - odparł Seung Ho dumny, że przyprowadził swoją rodzinę do miejsca gdzie się wychował.
- Ale przecież nikogo tu nie ma - powiedział Sung San rozglądając się za jakimiś ludźmi.
- Oczywiście są oni w środku piramidy skąd roznoszą się również podziemne tunele po okolicy.
- Z tego co widzę to teraz jesteśmy w wulkanie - uświadomiła sobie to Hye Ri.
- Zgadza się! - potwierdził przypuszczenia siostry.
Po tym ruszyli do środka piramidy. Do drzwi prowadziły ogromne schody.
- Twoja mama Oh Mi Ran jest w swojej komnacie na samej górze - wyjaśnił Seung Ho widząc ciekawości Yi Hana.
Wszyscy postanowili jako pierwsze iść do Oh Mi Ran by wszystko załatwić i wyjaśnić. Wchodząc do środka ujrzeli wielką komnatę z różnymi malowidłami. Niektóre ozdoby były również pozłacane. Na środku był spad w którym znajdowała się błękitna woda.
- Skąd ona się tu wzięła? - zapytał Se Hyun zaskoczony.
- To woda z górskiej rzeki, dzięki niej nie musimy wychodzić na zewnątrz i możemy z niej korzystać - wyjaśnił Seung Ho.
Skierowali się oni do prawego korytarza, który zaprowadził ich do wielkich drzwi za którymi znajdowała się Oh Mi Ran.
- Szefowo wróciłem! - powiedział brat Ha Ny do kobiety siedzącej w fotelu.
- Dobrze... - odparła po czym przerwała swoją wypowiedź widząc gości.
- Co ty wyprawiasz, jak mogłeś tu sprowadzić obcych! I to jeszcze naszych wrogów! - wrzeszczała kobieta o krótkich czarnych włosach z siwymi pasmami będąca w podeszłym wieku.
Po chwili jednak przestała krzyczeć widząc znajomą twarz. Podeszła niepewnie bliżej i przypatrzyła się brunetowi będącemu po lewej stronie. Kobieta przejechała po nim wzrokiem i z każdą sekunda łzy zaczynały wypełniać jej oczy.
- Yi Han? - zapytała zszokowana.
Chłopak spojrzał na nią, jednak tak jak się spodziewał nie czuł żadnej sympatii z ponownego spotkania.
- Jak ty..- zaczęła kobieta po czym syn jej przerwał.
- Chyba ja powinienem o to spytać. Jak to możliwe, że sfałszowałaś swoją śmierć. Jak mogłaś! - krzyknął rozgoryczony.
- Jak mogłaś zostawić mnie i siostrę z tym człowiekiem! - dodał.
- Gdzie twoja siostra? - zapytała zaniepokojona rozglądając się wokół.
- Nie masz prawa nawet o to pytać matko - odparł oschłym tonem.
Oh Mi Ran była wstrząśnięta tym. Nie winiła jednak syna, gdyż to w końcu jej wina, że ich porzuciła. Miał on rację, że nie ma ona prawa do niczego z nimi związanego.
Postanowiła zmienić temat, jednak wiedziała, że późnej musi poważnie porozmawiać z synem.
- Seung Ho czy ty postradałeś zmysły przyprowadzając tu tą fałszywą Ha Nę! - krzyknęła kobieta.
- Mi Ran posłuchaj ona jest naprawdę moją siostrą Ha Ną! - odparł. - Zobacz razem z Hye Ri mają naszyjniki z pół księżycem...
Dziewczyny od razu zdjęły naszyjniki i pokazały je przywódczyni Plemienia. Przyjrzała się ona im uważnie i odwróciły na drugą stronę. Transkrypcja jak i wygląd się zgadzały. Były to naszyjniki zrobione specjalnie dla dwóch księżniczek przez Plemię po ich urodzeniu.
- Mój boże, to prawda - powiedziała nie dowierzając.
Ha Na postanowiła, że opowie również i Mi Ran całą jej historię oraz to jak udało się jej przeżyć i jak odnalazła siostrę. Pomimo iż zajęło to chwilę przekonała kobietę co do swojej autentyczności.
- Co za niesamowita historia, nie wierzyliśmy, że udałoby ci się przeżyć to wszystko, a jednak - odparła kobieta po opowieści Cesarzowej.
- Słyszałam od Seung Ho, że chcecie uderzyć na pałac i odzyskać tron. Chcę się przyłączyć!
- Musze odzyskać tron i zagwarantować bezpieczeństwo mojemu krajowi - dodała.
Tym czasem gra terenowa trwała już od kilku dobrych godzin. Su Jin udało się zdobyć dwie wstążki, które należały do przyjaciół Jong Mina. Chłopak natomiast miał wstążkę Nawetari i reszty swoich znajomych, teraz chciał jednak odnaleźć Su Jin, gdyż to w końcu z nią miał się zmierzyć od początku. Cyrkówka podążyła do wnętrza lasu, gdzie zwisały gdzieniegdzie liany, a na ziemi rosły paprocie i małe krzaki. Nagle usłyszała czyjeś kroki, szybko wspięła się na sąsiednie drzewo tak by nikt jej nie zauważył i w ciszy czekała na swojego przeciwnika. Jong Min wolnym krokiem szedł w stronę drzewa, gdzie chowała się Su Jin. Szukał jej wzrokiem po ziemi, gdyż nigdy by nie przypuszczał, że może być na drzewie. Było dla niego dość dziwne, że jeszcze jej nie znalazł, więc przystanął w miejscu. Akurat tam, gdzie czyhała dziewczyna. W jednej sekundzie zeskoczyła ona z drzewa za plecy chłopaka, tak, że swoim ciałem dotykała jego. Wystawiła miecz tuż przed jego gardło.
- Poddajesz się? - zapytała słodkim tonem.
Jong Min nawet nie wiedział w której sekundzie dziewczyna się pojawiła, jednak nie miał zamiaru przegrać. Zostać wykiwanym przez dziewczynę było poniżej jego godności, wiec szybko chwycił ją za rękę którą trzymała miecz i wykręcił ją w drugą stronę uwalniając się z jej uścisku. Szybko odwrócił sytuację i trzymając jej rękę jednym ruchem przerzucił ją przez plecy. Uderzyła od razu o ziemię.
- Przepraszam, chciałem być delikatniejszy, ale chyba nie wyszło...- westchnął zakłopotany widząc dziewczynę leżącą plecami na ziemi ze skierowaną głową w jego stronę.
- Nic nie szkodzi - odparła po czy szybko jedną ręką chwyciła go za kostkę i pociągnęła sprawiając, że runął gwałtownie o ziemię.
- Ja niestety nie jestem delikatna- zaśmiała się.
Szybko jedną ręką przytrzymała lewą rękę chłopaka, a swoją drugą próbowała zdjąć wstążkę.Niestety jej pomysł nie wyszedł, gdyż jej krucha postura zawiodła. Jong Min szybko przeturlał się i tym razem to on był na górze trzymając obydwie ręce dziewczyny przy ziemi. Jednym ruchem później zdjął z jej ramienia niebieską wstążkę.
- Chyba wygrałem - uśmiechnął się patrząc na leżąca pod nim niezadowoloną Su Jin.
Będąc tak blisko niej mógł się jej lepiej przypatrzyć. Jej porcelanowa cera, jak i piękne rysy twarzy dopiero teraz oczarowały go.
- Chyba już wiem, czemu się podobałaś moim znajomym - powiedział bez zastanowienia.
- Co masz na myśli? - zapytała zaskoczona.
Po chwili do Jong Mina doszło, że powiedział to na głos. Speszony szybko wstał i stwierdził, że to nic ważnego. Obydwoje wrócili do miejsca gdzie znajdował się namiot Meiko. Wszyscy inni już tam na nich czekali. Grę wygrał Jong Min, więc dumny z tego pochwalił się wszystkim. Powoli postanowili już wracać do pałacu, więc zaczęli się pakować. Jong Min, Nawetari i znajomi brata Se Hyuna byli zajęci rozmową w środku namiotu, gdy Su Jin zajmowała się koniem. Nagle podeszła do niej Meiko.
- Słyszałam, że byłaś druga w grze, gratulację - powiedziała miłym tonem kobieta.
Su Jin była zaskoczona nagłą interakcją kobiety, więc jedynie przytaknęła i podziękowała.
- Miałabym do ciebie prośbę, czy mogłabyś udać się do wschodniego lasu i przynieść mi tą roślinę?- zapytała.
Niestety tylko tam kwitnie, a nie chcę prosić Nawetari, gdy jest razem z Jong Minem.
Cyrkówka pomyślała, że nie ma w tym nic złego, więc wzięła konia i udała się do lasu w poszukiwaniu rośliny, którą miała narysowaną na pergaminie. Po paru minutach przyszła Nawetari do matki mówiąc, że Jong Min postanowił wracać. Wszyscy usiedli na swoich koniach, gdy spostrzegli, że nie ma Surin. Meiko od razu się wtrąciła zanim ktoś coś głupiego by powiedział.
- Wysłałam ją wcześniej do pałacu, by przekazała ważną odpowiedź na list, który dostałam przed chwilą - wyjaśniła Japonka siadając w powozie.
Nikomu nie wydawało się to podejrzane oprócz Nawetari, która była zaskoczona nagłą ufnością co do dziewczyny. Jednak mimo to stwierdziła, że pewnie się jej wydaję. Wszyscy wrócili do pałacu, gdy Su Jin wciąż jeździła po lesie w poszukiwaniu owej rośliny. Zajęło jej to parę godzin aż w końcu powoli zaczęło się ściemniać. Tym czasem w pałacu. Nawetari nie dawała spokoju postawa jej matki na polowaniu. Wiedziała, że pewnie coś znowu zrobiła, więc będąc niepewna co to jest postanowiła sprawdzić komnatę Su Jin, gdyż od powrotu nikt jej nie widział. Powędrowała do gościnnego pokoju i zapukała do drzwi, jednak nikt jej nie otworzył. Zaniepokojona weszła do środka. Nikogo tam nie było. Zła podążyła do komnaty matki.
- Co zrobiłaś z Surin?! - zapytała podenerwowana.
- Spokojnie, to dla twojego dobra. Mogła jeszcze namieszać między tobą, a Jong Minem, a tak masz ją z głowy - odparła lekceważąco Meiko.
- Co takiego? Ty naprawdę mnie nie posłuchałaś. Czy moje zdanie wcale cię nie obchodzi?
- Obchodzi, ale to dla twojego dobra...
- A skąd ty możesz wiedzieć co jest dla mnie dobre! Zawsze zabijasz ludzi, którzy są dla ciebie niewygodni! - krzyknęła Nawetari zatrzaskując za sobą drzwi.
Po paru minutach za dziewczyną udał się strażnik Meiko, który był obecny, gdy przyjmowała posłańca. Córkę pani premier ujrzał siedzącą przy jeziorku. Widać było, że czuła się bezradna, nawet nie wiedziała co takiego stało się Su Jin. Nie chodziło o to, że ją lubiła, gdyż nie przepadała zbytnio za nią, jednak zabijanie jej tylko z tego powodu było poniżej granicy.
- Pani wejdź do środka, bo się przeziębisz... - powiedział strażnik o imieniu Len.
On i Nawetari dorastali razem w tym samym miejscu. Byli przyjaciółmi.
- Len, to ty...
- Naprawdę chcesz wiedzieć co zrobiła twoja matka? - zapytał.
- Wiesz co zaplanowała?
- Rano dostała informację, że we wschodnim lesie grasuje tygrys, prawdopodobnie kazała Su Jin jechać tam, by zginęła bez żadnych świadków.
Nawetari od razu poderwała się z miejsca. Nie mogła uwierzyć w okrucieństwo swojej matki.
- Nie dopuszczę do tego! - odparła biegnąc po swojego konia.
Len chciał za nią pobiec, jednak wiedział, że to nie miejsce dla niego. Tak naprawdę kochał Nawetari już od wielu lat, jednak był on tylko biednym strażnikiem, a ona córką pani premier. Zdawał sobie sprawy, że nie może nic jej dać, a Jong Mi może ją uczynić Cesarzową, dlatego też nigdy nie wyznał swoich uczuć. Widząc jak opuszcza pałac i jedzie o zachodzie słońca do lasu szybko ruszył do komnat Jong Mina.
- Gdzie pojechała?! - dopytał zszokowany. - Dlaczego?!
- Surin jest w lesie, gdzie grasuje tygrys, który zabił już parę osób...
Na tą wieść szybko ruszył po swojego konia i pojechał za Nawetari.
- Co jej strzeliło do głowy, żeby iść do lasu gdzie jest tygrys! - pomyślał zły na Su Jin Jong Min.
Nawetari jechała najszybciej jak mogła, wiatr rozdmuchał jej włosy we wszystkie strony. A zachodzące Słońce pokazywało kierunek jej drogi. W końcu gdy już zrobiło się ciemno dojechała do wschodniego lasu. Oczywiście bała się wejść do środka, jednak nie chciała dopuścić, żeby plan jej matki się udał. Miała dość tego, że nie liczy się z nią i robi wszystko na własną rękę. Poza tym nie chciała nikogo zabijać, czy krzywdzić. Była zwykłą dziewczyną, która nie lubiła przemocy. Była z charakteru dość samolubna i nieuprzejma, jednak to tylko okrycie dziewczyny o naiwnym i troskliwym sercu. Szybko trzepnęła lejcami i galopem wjechała do lasu wołając Su Jin. Cyrkówka była świadoma, że już zapadł zmrok i najlepiej będzie jak wróci do pałacu. Więc zawróciła do wodospadu, gdzie zostawiła konia. Ku jej zdziwieniu lina przywiązana do konia i drzewa była pęknięta. Zaskoczona zaczęła nawoływać zwierze zastanawiając się jak teraz ma wrócić. Postanowiła porozglądać się zanim wokół wodospadu. Rękami odgarnęła gałęzie i to co zobaczyło przeraziło ją całkowicie. Na ziemi pośród paproci leżał jej koń ze skręconym karkiem. Jego tułów był bardzo poraniony i sadząc po ranie jakieś duże zwierze zaczęło jeść jego mięso. Przerażona cofnęła się do tył. Nagle usłyszała czyjś krzyk u podnóża zbocza. Ujrzała siedzącą na koniu Nawetari. Zwierze nagle stanęło na tylnych kończynach zrzucając dziewczynę na ziemię. Przez spad sturlała się ona po ściółce leśnej na sam dół. Su Jin widząc znajomą twarz podbiegła do niej pomagając jej wstać. Nawetari po ujrzeniu Su Jin mocno ją przytuliła.
- Cieszę się, że nic ci się nie stało! - powiedziała z odczuciem ulgi dziewczyna.
- A co miało mi się stać? - zapytała zdziwiona.
- W tym lesie grasuję tygrys! - odparła.
Su Jin teraz wiedziała dlaczego jej koń skończył w ten sposób. Jednak jeśli to prawda, to były one w śmiertelnym niebezpieczeństwie. Były w najgorszym możliwym miejscu. Koło wodopoju...
- Musimy uciekać, gdzie twój koń? - zapytała cyrkówka.
- Wystraszył się węża i pewnie już uciekł... - odparła próbując wstać.
Nagle jednak po stanięciu na prawej nodze poczuła przeszywający ból. W takim momencie akurat skręciła kostkę. Su Jin wiedziała, że muszą się wydostać z lasu, więc wzięła pod rękę dziewczynę i razem weszły do lasu kierując się ku wyjściu, jednak nie była to krótka droga. Na koniu szybkim tempem zajmowała ona minimum dziesięć minut.
- Już nie mogę - odparł Nawetari siadając na pniu drzewa. - Nie dam rady z iść z tą nogą.
Cyrkówka zgodziła się na chwilę odpoczynku jednak z niepokojem obserwowała krzaki wokół nich. Tygrys mógł wypaść nagle z każdego z nich. Po paru minutach usłyszeli tupot konia. Su Jin i Nawetari krzyknęły by ktoś im pomógł. Nagle zza krzaków wyłonił się Jong Min, który po znalezieniu dziewczyn od razu odetchnął.
- Zwału przez was dostanę! - odparł schodząc z konia. - Wszystko w porządku?
Su Jin powiedziała chłopakowi, że najwyraźniej Nawetari skręciła swoją kostkę i nie może przez to chodzić. Jong Min pomógł jej wstać, chciał by usiadła na koniu, jednak zanim doszli do zwierzęcia w cieniu drzew pojawiły się zielonkawe ślepia i przeraźliwe mruczenie. Z krzaków w jednej chwili wyskoczył wielki pomarańczowo czarny tygrys z ostrymi zębami. Byli od siebie może z pięć metrów. Su Jin widząc zwierzę nie wiedziała co ma zrobić. Spokojnie mogłaby się nim zająć ratując przy tym całą ich trójkę, gdyż w końcu od kilkunastu lat tresowała tygrysy w cyrku. Tylko ona mogła być dla nich jedynym ratunkiem.
- Jeśli zatrzymam tygrysa, to ujawnię swoją tożsamość...- pomyślała przerażona.
- Ale jeśli tego nie zrobię to zginiemy... - dodała nie wiedząc co ma zrobić.
Koniec Rozdziału XV
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz