Ritsu to sierota, który od dziesiątego roku życia mieszka w Korei. Pracuje on dla tamtejszej mafii. Pewnego dnia by chronić przyjaciela zostaje trafiony w głowę. Lekarze dają mu tylko kilka miesięcy życia. W Korei spotyka bezbronną i opiekuńczą Rinkę, która nakłania go na powrót do Japonii i do odnalezienie jego biologicznej matki. Mężczyzna jest pewny, że kobieta porzuciła go przez złą sytuację materialną, jednak po odnalezieniu jej w Japonii widzi jak wiedzie dogodne życie ze swoim synem Satoru- sławnym pianistą. Rozgoryczony Ritsu poprzysięga zemstę.
Kadry z dramy:
Moja opinia:
Na początku średnio byłam ciekawa jak przeczytałam opis fabuły. Wydawało mi się, że nie będzie to wcale ciekawe, szczególnie, że od razu dowiadujemy się o tragicznym losie głównego bohatera. Chodź powiedzmy sobie szczerze drama, gdzie nie ma happy endu jest czymś interesującym, gdyż jest mało spotykana. Myślę, że po tym jak Ritsu wrócił do Japonii zaczęła się prawdziwa zabawa. Ponowne spotkanie Rinki, jak i odszukanie matki w pierwszym odcinku było dość na niskim poziomie. Wydawało się to dość nudne. Wydawało się! Następne odcinki bardzo mnie zszokowały. Fabuła tak nabrała tępa, nowe wątki zaczęły się pojawiać tak szybko, że zanim się obejrzałam był już koniec odcinka.
Jeśli chodzi o grę aktorską to główny bohater odwalił kawał dobrej roboty. Bardzo lubiłam jego styl grania, idealnie pasował do postaci Ritsu. Co do Rinki o dziwno jak to już bywa w japońskich dramach nie była wkurzająca. Niestety nie mogę tego powiedzieć o Satoru, którego głupota pobiła na pewno rekord świata. Było mi szkoda przez pierwsze odcinki tego aktora szczególnie, że pokochałam go przez film "Heroine Shikaku". Tutaj niestety dostał rolę głupkowatego pianisty... na szczęście ta postać wyrobiła się w ostatnich odcinkach, gdzie aż było za dużo dramatycznych sytuacji, więc miał pole do popisu. Skoro już o tym wspomniałam to muszę wam powiedzieć, że w dwóch ostatnich odcinkach chciało mi się płakać. Było to tak wzruszające, nie czułam takich uczuć podczas dramy od czasu "49 Days"
W tej produkcji uwielbiałam wątek romantyczny pomiędzy Ritsu i Rinką. Oni byli stworzeni dla siebie. Wszystkie sceny były naprawdę oryginalne tak jak i sceneria. ( Nie tak jak w niektórych dramach powtarzają te same sceny co były w innych...) Ich związek potrafił chwycić za serce. Wszystko byłoby piękne, jednak zepsuli mi to na co najbardziej czekałam. Chciałam by pokazali jak jego matka dowiaduje się o tym, że on jest jej synem. Niestety wcale tego nie było. Przynajmniej nie bezpośrednio! Brakowało mi tego dramatyzmy podczas odkrycia prawdy, na który czekałam od początku. Myślę, że sens tej dramy zniknął. Oczywiście potem przedstawili to jakoś okrężnie, jednak to już nie było to. Wielki minus za to! Pomimo tego polecam tą produkcję. Myślę, że każdy zakocha się w OST do tej dramy <3 Miło z nią spędziłam czas. Jest to na pewno wyciskacz łez ;)
Cześć, dzisiaj coś nowego. Ostatnio wpadłam na pomysł, żeby przeprowadzić krótki wywiad z moją przyjaciółką Ye Jin. Wiem, że na pewno macie dużo pytań odnośnie Korei i najprawdopodobniej szukacie odpowiedzi w internecie. Chodź nigdy nie wiadomo czy te informacje są prawdziwe. Dlatego właśnie wpadłam na pomysł by przeprowadzić ten wywiad i przybliżyć wam trochę prawdziwe życie w Korei ^^
Korea it's my life: Słyszałam, że Koreańczycy muszą słuchać wszystkiego co powiedzą im rodzice, gdyż jeśli tego nie zrobią to oznacza brak szacunku. Czy to prawda?
Ye Jin: To wszystko zależy od rodziny, jednak musimy podążać za tym co powiedzą nam rodzice. Czasem jest nawet tak, że jeśli mężczyzna chce się ożenić z jakąś kobietą, a jego rodzice jej nie akceptują to wtedy on jest zmuszony zrezygnować z małżeństwa.
Korea it's my life: Co myślisz o swoim kraju. Co jest najlepszą rzeczą a co najgorszą w nim?
Ye Jin: Według mnie trudno jest żyć w Korei, a już szczególnie trudno jest być tutaj uczniem. Rzeczy których się uczymy są naprawdę trudne. Najgorszą rzeczą jest właśnie tutejsza szkoła. Zajęcia zaczynają się o 8 rano, a kończą popołudniu. Następnie od razu musimy biec na inne lekcje, które trwają do 10 lub 11 w nocy. Większość uczniów wraca do domu około północy i zaczyna się uczyć na drugi dzień. Sama chodzę spać po 2 w nocy chodź muszę wstać następnego dnia przed siódmą.
Ye Jin: Kolejną złą rzeczą według mnie jest szerząca się moda na operacje plastyczne. Wiele osób nie akceptuje siebie i przez to prosi rodziców by ich prezentem na zakończenie szkoły była operacja oczu lub nosa. Trudno jest mi jednak znaleźć pozytywy, chodź z tego co słyszałam to Korea ma podobno szybkie wifi? haha Poza tym popularny jest tutaj bufet szwedzki i wiele osób idzie do takich restauracji żeby się najeść za jak najmniejsze pieniądze.
Korea it's my life: Skoro zaczęłaś już mówić o tych dodatkowych zajęciach to czy mogłabyś powiedzieć coś więcej na ten temat?
Ye Jin: Po skończeniu lekcji zazwyczaj mamy dwie rzeczy do wyboru, albo zostać w szkolę na tak zwane self-study. Czyli uczymy się sami w klasie aż do dziesiątej lub druga opcja idziemy do instytutów, gdzie przez kilka godzin uczymy się angielskiego czy matmy. Wszystko zależy od naszych wyborów przedmiotów. Takie instytuty można spotkać tu na każdym zakręcie, gdyż z tego jest najlepsza kasa, bo w końcu każdy Koreańczyk musi zdać dobrze maturę i dostać się na najlepsze uniwersytety żeby być kimś. Urząd Korei wie, że nasze państwo nie ma tak dużo do zaoferowania jak inne kraje, więc postanowili wykształcić nasze społeczeństwo, dzięki czemu możemy być na równi z innymi wielkimi państwami.
Korea it's my life: My w szkolę najczęściej uczymy się angielskiego i niemieckiego, jak to jest z tym trzecim językiem w koreańskich szkołach?
Ye Jin: To zależy od szkoły. Ja na przykład w gimnazjum miałam jako następny język po angielskim język chiński. W szkole średniej miałam wybór francuski albo japoński. Ale najczęściej spotyka się chiński i japoński. Z tego co wiem francuski jest popularny wśród studentów uniwersytetów.
Korea it's my life: Co myślisz o koreańskich dramach i aktorach? Są oni rozchwytywani tak samo jak amerykańscy aktorzy?
Ye Jin: Korea produkuje naprawdę mnóstwo dram co za tym idzie wiele osób chce zacząć karierę aktorską. Często mogę zobaczyć popularnych aktorów takich jak np Lee Min Ho czy Kim Woo Bin na różnych telebimach lub w reklamach. Szczerze mówiąc nie oglądam koreańskich dram, ale wiem, że są popularne zagranicą. Nie wiem czy wiesz, że w Korei nawet powstał szlak turystyczny "Śladami koreańskich dram". prowadzi on przez większość miejsc, gdzie były nagrywane świetne produkcje. Jednak muszę podkreślić, że wiele Koreańczyków nie lubi kdram, ani kpopu, więc najlepiej przy takich osobach się o tym nie rozgadywać haha
Korea it's my life: Ile musicie mieć lat by legalnie jeździć autem i pić alkohol?
Ye Jin: Z tego co wiem to u was jest to 18 lat. My niestety musimy skończyć 20 lat...
Jeśli chcielibyście o coś zapytać Koreańczyka śmiało zostawcie komentarz. Ja o to spytam
Ye Jin i wrócę do was z drugim wywiadem ;) Mam nadzieję, że się wam podobało ^^
Su Jin słysząc imię Jong Min nie mogła uwierzyć. Była w pałacu Ha Ny i na wyciągnięcie ręki miała brata Se Hyuna, który podpisał sojusz z Meiko.
Po chwili przypomniała również sobie wszystko co stało się w jaskini. Posmutniała wtedy, gdyż wiedziała, że prawdopodobnie jej przyjaciele myślą, że nie żyje. Jednak postanowiła wykorzystać tą szansę gdy już była w pałacu. Nagle jej rozmyślania przerwały otwierające się drzwi. Do komnaty dziewczyny wszedł Jong Min we własnej osobie.
- Lepiej się czujesz? - zapytał.
- Tak, dziękuję, że mnie uratowałeś.
- To mój obowiązek jako przyszłego cesarza- odparł radośnie chłopak.
- Ta jasne...zobaczymy kto tu niby będzie cesarzem - pomyślała lekceważąc bruneta.
- Pamiętasz może co się stało? - zapytał zmartwiony.
- Nie, nie wiem nawet co tam robiłam, wiem tylko, że mam na imię Surin...- wyjaśniła kłamiąc o utracie pamięci.
Wiedziała, że musi pozostać w pałacu i uwieść Jong Mina by zerwał sojusz z Meiko. Miała zamiar postępować według planu Ha Ny i nie dopuścić by ktoś odkrył jej prawdziwe zamiary.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Jun Ho przez to, że powiedział o możliwym przeżyciu Su Jin ucieszył wszystkich znajomych. Ha Na była pełna nadziei. Chciała sprawdzić, czy jej przyjaciółka przeżyła.Wciąż miała przed oczami rozżalony wzrok, jak i łzy cyrkówki. Nikt z obecnych nie chciał tracić czasu, więc po huraganie wyruszyli na koniach w stronę, gdzie prawdopodobnie było ujście rzeki na powierzchnię. Niestety niezależnie od tego jak długo jechali nie mogli nic znaleźć.
- Ha Na zróbmy postój - poprosił Sung San, widząc, że konie są zmęczone chodzeniem po kamieniach.
Cesarzowa przystała na propozycję, jednak nie było to coś co ją zadowalało. Z dość ponurą miną zeszła z konia i przywiązała go do pobliskiego drzewa, a sama zeszła do rzeki. Rozglądnęła się wokół z nadzieją, że może gdzieś ujrzy przyjaciółkę. Jednak uświadomiła sobie, że naprawdę jej tam nie ma. Będąc cała w rozpaczy usiadła na jednym z wielkich kamieni, które były tak ogromne, że dochodziły prawie do połowy górskiej rzeki. Spuściła głowę podtrzymując czoło jedną z rąk będących opartych o kolana. Przygryzła wargi i zmrużyła oczy z których po chwili uroniła łzy. Zacisnęła zęby z bezradności. Nie wiedziała już co robić. To co się stało w jaskini było dla niej ciosem. Wiedziała, że jeśli Su Jin tego nie przeżyła to ona będzie się obwiniać do końca życia.
Jej przemyślenia przerwał Sung San, który zauważył smutek towarzyszący jego ukochanej. Usiadł koło niej na kamieniu. Był ubrany w swoją czarną zbroję, która świeciła się w promieniach słońca.
- Nie martw się tak...- powiedział głosem pełnym troski. - Moja siostra jest na tyle silna, że na pewno udało jej się przeżyć...
- Zresztą potrafi świetnie pływać, więc musimy być dobrej myśli- wyjaśnił chłopak po czym delikatnie podniósł podbródek osowiałej dziewczynie by spojrzała na niego. Ujrzał wtedy szkliste oczy, które sprawiły, że od razu mocno ją przytulił do siebie.
- Nawet nie wiesz jak za tobą tęskniłem! - zmienił temat, by Ha Na oderwała się od tematu Su Jin.
- Przepraszam, że nie udało mi się spełnić mojej obietnicy...nie zdążyłem się pojawić w dniu ślubu...- dodał z ciężkością w głosie.
Ha Na przecząco pokiwała na boki głową.
- Nie, to nie twoja wina - odparła wtulając się niego.
Po chwili kiedy otwarła oczy będąc wciąż w jego objęciach zobaczyła Hye Ri. Stała ona kilka metrów dalej i wydawałoby się, że słyszała całą ich rozmowę. Starsza siostra dziewczyny pokazała gestem na swój brzuch robiąc półkole po czym rozłożyła ręce na boki. Miało to oznaczać by powiedziała o dziecku, skoro w końcu ma okazję. Ha Na trochę speszona spojrzała na brązowe oczy Sung Sana po czym oznajmiła, że musi mu o czymś powiedzieć.
- Wiem, że to niezbyt dobra pora, kiedy ryzykujemy naszymi życiami każdego dnia, jednak muszę ci powiedzieć, że jestem w ciąży...- odparła dość niepewnie na to co odpowie generał.
Sung San słysząc to cały znieruchomiał. Był niezmiernie zaskoczony tą wiadomością. Nigdy czegoś takiego się nie spodziewał. Jednak na szczęście szybko wrócił do siebie i z uśmiechem na twarzy mocno przytulił dziewczynę.
- Naprawdę?! - zapytał dla pewności z radością w głosie.
Ha Na była szczęśliwa widząc reakcję Sung Sana. Jednak chciała mu jeszcze coś powiedzieć.
- Dlatego też postanowiłam, żeby zapewnić temu dziecko bezpieczeństwo wyślę go z dala od tego co dzieje się w pałacu - dodała. - Co o tym myślisz?
- Co masz dokładnie przez to na myśli?- dopytał poważnym głosem.
- Muszę odzyskać tron, więc nie mogę skupić się obecnie na dziecku, chcę by do czasu aż nie wygramy w starciu z Meiko pozostało ono u Admirała. Poproszę go by je przygarnął i zajął się nim do czasu aż zakończą się walki, a my będziemy mogli je w pełni chronić. Teraz nie zdołalibyśmy tego zrobić, jeśli by było przy naszym boku...
Sung San uważnie słuchał tego co ma do powiedzenia cesarzowa. Wydawało mu się jednak, że wszystko już zostało przez nią podjęte. Chodź jak się dłużej nad tym zastanowił to wydawało mu się to sensowne wyjście, gdyż Ha Na i on nie mogą w pełni zaangażować się w odzyskanie tronu jeśli będą musieli się zajmować dzieckiem. Pomimo tego dla obydwojgu przyszłych rodziców było to dość smutne wyjście. Oddanie dziecka innej osobie. Jednak wiedzieli, że to na krótki czas, więc zgodzili się na ten pomysł. Po tym jak jeszcze chwilę ze sobą porozmawiali na ten temat Ha Na zawołała innych by dołączyli do nich gdyż chciała wyjaśnić co dalej mają w planach. Po kilku minutach wszyscy siedzieli już na ogromnych kamieniach słuchając planu cesarzowej.
- Na początek wydaje mi się, że skoro połączyliśmy siły z Seung Ho to powinniśmy iść do Plemienia i spróbować zjednoczyć je jakoś znowu ze sobą - wyjaśniła stanowczo.- W końcu mamy jednego wroga i nie jesteśmy nim my tylko Meiko!
- Z tym nie ma problemu, porozmawiam z Oh Mi Ran i na pewno przyłączy się do nas - odparł brat dziewczyny.
- Jednak pierwsze musimy połączyć nasz oddział z Yi Hanem i Se Hyunem, którzy wyruszyli szukać Kikyo... - westchnęła Hye Ri wiedząc, że najlepiej jechać do Plemienia z synem Oh Mi Ran.
- Masz rację. Myślę, że Yi Han również dużo by tam pomógł, a do tego obecność Kikyo była by dla nas przewagą podczas układania planu najazdu na pałac - przyznała rację siostrze. - Ciekawe czy znaleźli ją...
- No dobra a co dalej? - zapytał Jun Ho próbując zrozumieć plan.
- Chcę pojechać na granicę i zbadać sprawę fałszywej soli, a potem zniknę na parę miesięcy... - wyjaśniła Ha Na.
- Znikniesz?!- dopytali wszyscy zaskoczeni oprócz Sung Sana.
- Muszę ochronić dziecko, więc postanowiliśmy, że udam się do Admirała i tam urodzę, jak i pozostawię je tam. Tylko jemu mogę ufać, a poza tym to będzie dla tego malucha też dobra przykrywka. Będzie wtedy bezpieczny.
Po wysłuchaniu tego wszyscy zrozumieli jak dużo Ha Na musi poświęcić dla cesarstwa.
- Dlatego mam nadzieję, że w czasie mojej nieobecności będę mogła na was liczyć! - dodała rozładowując trochę tą spiętą atmosferę.
Tym czasem w pałacu cesarskim Su Jin powoli nabierała sił. Będąc sama w wielkiej komnacie usiadła na okrągłym łóżku i rozglądnęła się wokół. Pokój wyglądał podobnie do tego w którym zatrzymywała się w pałacu, gdy jeszcze rządziła Ha Na. Nagle wielkie drzwi do jej komnaty otworzyły się i do środka weszła młoda służąca niosąca herbatę oraz jakieś jedzenie.
- Czas na obiad - zakomunikowała rozkładając talerze na stoliku znajdującym się na środku pomieszczenia.
Su Jin niepewnie wstała i podeszła do stołu penetrując go swoim wzrokiem. Była naprawdę głodna, więc szybko usiadła i zaczęła jeść. Podczas posiłku służąca ubrana w niebieską,roboczą sukienkę z długim rękawem stała koło stołu na wypadek, gdyby cyrkówka czegoś potrzebowała. Była ona dość młodą dziewczyną. Mogła mieć około szesnastu lat. Miała brązowe włosy i troszkę ciemniejszą karnację niż wszyscy inni służący. Su Jin co jakiś czas na nią zerkała po czym postanowiła jej podziękować.
- Dziękuję, to ty się mną wcześniej zajęłaś...
Dziewczyna otworzyła oczy ze zdziwienia i szybko zaprzeczyła kłaniając się z szacunkiem.
- Pani nic nie zrobiłam, jesteś gościem przyszłego władcy, to mój obowiązek - odparła zmieszanym dość tonem.
Dziwnie się czuła z tym, że ktoś jej podziękował. Parę miesięcy temu została sprzedana na rynku niewolników w Goryeo Królowi. Miała zostać jego jedną z kilkuset sług. Zawsze była traktowana jak nic nie znacząca osoba, więc słysząc nagle słowa podziękowania za jej gest poczuła się dziwnie. Było to dla niej naprawdę miłe.
- Chyba nie jesteś stąd... - zagadnęła siostra Sung Sana przyglądając się ciemniejszej skórze szatynki.
- Nie...pochodzę z kraju położonego za Mongolskim Imperium... - wyjaśniła.
-Jak masz na imię?
- Ahena Pani...
- Już daj spokój z tą Panią, jestem Su Jin!
W tamtym momencie na twarzy szatynki pojawił się uśmiech. Po zjedzeniu obiadu cyrkówka postanowiła się przejść i wypytać trochę Ahenę o to co się stało. Podczas przechadzki po ogrodzenie na krańcu pałacu Su Jin przysiadła na pobliskim mostku przechodzącym przez jeziorko z pomarańczowymi rybkami. Most z drewna był półokrągły, więc kiedy Su Jin przysiadła na jego środku i spuściła nogi to była kilkanaście centymetrów nad wodą.
- Mówiłaś wcześniej, że jestem gościem Jong Mina...jak to się stało?
- To on uratował cię w lesie i przyprowadził do pałacu. Kazał się tobą zająć... - wyjaśniła najlepiej jak mogła szatynka.
Cyrkówka jednak wolała usłyszeć coś więcej. Z lekkim grymasem spojrzała na wodę które oświetlało Słońce. Wyglądała jak ciekłe złoto, co bardzo się jej spodobało.
- Hej no daj spokój, jak to tego nie umiesz! - krzyknął ktoś tak głośno, że Su Jin aż się poderwała z miejsca.
Zaskoczona tym trochę rozejrzała się wokół po czym spytała służącej kto to był.
Ona z dość zirytowanym spojrzeniem odparła, że to znajomi Jong Mina. Czwórka chłopaków z Goryeo, którzy prawdopodobnie w przeciągu tygodnia rozsadzą cały ten pałac, bo gdziekolwiek się do teraz nie pokazali to zawsze coś zepsuli. Su Jin zaśmiała się słysząc Ahene po czym postanowiła zobaczyć tych sławnych znajomych Jong Mina. Miała nadzieję, że dzięki nim uda jej się jakoś zbliżyć do przyszłego władcy i wypełnić plan Ha Ny. Wolnym krokiem podreptała na plac główny skąd dochodziły dźwięki, które wcześniej słyszała. Ku jej zdziwieniu kiedy wyszła zza budynku ujrzała dwa wielkie słupy na około cztery metry oraz linę przymocowaną do obydwu z nich. Była ona bardzo napięta, żeby było można po niej przejść. Ukryta w cieniu budynku przyglądała się temu co się tam wyprawia. Jong Min ubrany w biały płaszcz i niebieską szatę królewską siedział na przyszykowanym tronie na uboczu placu i przyglądał się z dwoma przyjaciółmi trzeciemu, który próbował chodzić po linie. Niestety robił to tak nieudolnie, że od razu spadał do asekuracyjnej siatki na dole. Przyszedł czas na samego Jong Mina. Dumnie wstał z tronu i wyszedł na słup skąd miał zacząć swój niebezpieczny spacer. Rozłożył ręce na boki po czym postawił pierwszy krok. Lina zaczęła się tak kołysać na boki pod ciężarem mężczyzny, że wykręcała go w każdy możliwy sposób. W końcu już nie udało mu się utrzymać równowagi i runął na siatkę. Su Jin cicho się zaśmiała widząc jak są oni nieudolni. Nagle poczuła czyjś chwyt rąk na ramionach. Kiedy się odwróciła zobaczyła mężczyznę o czarnych włosach związanych w kucyk.
- Podglądamy? - zapytał męski głos po czym wyciągnął na siłę ją z ukrycia.
- Patrzcie kogo my tu mamy, śmiała się z was! - zakomunikował chłopak urażony postawą dziewczyny.
Jong Min oraz trzech pozostałych jego znajomych spojrzała na niską dziewczynę uczesaną w lekki kucyk.
- No serio... - westchnęła.
- W takim razie niech może nasz gość pokaże nam co potrafi? - zaproponował Jong Min.
Pomysł od razu poparli jego znajomi.
- A co jeśli tego nie zrobię? - zapytała próbując grać twardą.
- To wtedy cię zetniemy o głowę - odparł z przelotnym uśmieszkiem.
Su Jin z niepokojem chwyciła się za szyję. Ledwo mogła przełknąć ślinę przez tą sytuację.
- Tak traktujesz swojego gościa?
- Często zmieniam zdanie - odparł pokazując gestem by weszła na słup.
- Co za głupcy, nawet nie wiedzą, że chodzenie po linie to część mojego życia... - pomyślała z lekką pogardą wchodząc po drewnianej drabinie. Kiedy znalazła się już na górze mogła ujrzeć pewne siebie miny Jong Mina i jego znajomych.
- W takim razie to specjalnie dla ciebie - odpowiedziała Su Jin mrugając do chłopaka.
Po tym wzięła głęboki wdech, weszła na linę jakby nigdy nic . Podskoczyła do góry robiąc przy tym szpagat bezpiecznie potem lądując. Następnie schyliła się i zrobiła fikołka po czym usiadła na linię i rozbujała ją jak huśtawkę. Po chwili z satysfakcją uśmiechnęła się i zeskoczyła na sam dół wykonując w powietrzu jeszcze jeden obrót bezpiecznie lądując przed Jong Minem wciąż mającym otwartą buzię z wrażenia.
- Chyba dzisiaj mnie nie zetniesz o głowę - szepnęła mu na ucho.
Sama nie mogłam uwierzyć w to co robię. Zostawiłam chłopaka moich marzeń i biegnę pomóc Eun Woo. To chyba ja musiałam być pijana... Jednak jak by na to nie patrzyć Eun Woo był pierwszą osobą w klasie z którą mogłam normalnie porozmawiać i nie oceniał mnie z tego jaka jestem. Pomagał mi i nawet chronił przed tymi wiedźmami wcześniej. Czułam, że powinnam mu pomóc. Chciałam to zrobić. Po wyjściu na antresole zobaczyłam mnóstwo osób z mojej szkoły. Rozmawiali i pili napoje. Zaniepokojona przeleciałam po wszystkich wzrokiem w poszukiwaniu chłopaka, jednak nigdzie go nie dostrzegłam. W końcu zeszłam na dół do swojej szafki i postanowiłam do niego zadzwonić. Wpisałam mój kod i wyjęłam telefon wybierając numer Eun Woo. Za drugim razem w końcu odebrał.
- Gdzie jesteś?!
- Skła... - odparł głos po czym połączenie się zakończyło.
Byłam wściekła na to, że się rozłączył, jednak wiedziałam, że jeśli nauczyciele znajdą go wcześniej ode mnie to na pewno zostanie wyrzucony ze szkoły. Jego los leżał w moich rękach...
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Wiedziałam, że czas mnie goni, więc jak najszybciej chciałam odnaleźć Eun Woo. Wciąż miałam w głowie słowa, które wypowiedział
- Skła...- powtórzyłam zniecierpliwiona.
- No właśnie!
Od razu wpadłam na pomysł, gdzie może być. Niedaleko sali gimnastycznej był składzik na piłki i inne przyrządy sportowe. Podczas dyskotek zawsze stał pusty i nikt ta nie zaglądał, więc to było idealne miejsce by się schować. Od razu zatrzasnęłam szafkę i pobiegłam do składzika. Na schodach na antresole ujrzałam Yu Ri, która wraz z Woo Hyunem prowadzili nauczyciela dyżurującego na górę, żeby wpakować Eun Woo w tarapaty. Na szczęście nie wiedzieli, że ukrył się. Miałam nadzieję, że jednak nie pomyliłam się i znajdę go w składziku, gdyż nauczyciel na pewno przepatrzy większość pomieszczeń. Biegnąc przez korytarz koło szatni na horyzoncie zobaczyłam lekko uchylone, białe drwi na wprost mnie. Szybko podbiegłam i niepostrzeżenie weszłam do środka. Panowała tam ciemność, więc chciałam znaleźć jakiś włącznik przy okazji wołając Eun Woo. Włącznik znalazłam, jednak po naciśnięciu go żarówka się nie zaświeciła.
- Tej szkoły nawet na to nie stać - warknęłam wkurzona całą tą sytuacją.
Postanowiłam dać sobie spokój z tą nieszczęsną lampą i zamiast tego weszłam głębiej składzika. Mijając kozła przez którego niedawno skakaliśmy skierowałam się na sam koniec pomieszczenia szukając wszędzie chłopaka. Mijałam piłki, kije jak i różne siatki. W końcu ujrzałam go siedzącego koło kosza z piłkami do siatki. Wyglądał on naprawdę koszmarnie. Miał zmęczone oczy, był cały czerwony, nawet nie mógł utrzymać równowagi!
- Eun Woo co z tobą? - zapytałam podbiegając do niego.
Chłopak odpowiedział mi coś niezrozumiałego, więc chwyciłam go za ramiona i potrząsnęłam nim.
- Weź wróć do życia! Nie ma czasu na twoje mamrotanie do siebie - powiedziałam martwiąc się, że za niedługo nas nakryją.
Po kilkakrotnym potrząśnięciu nim w końcu wydawało mi się, że wracał do zmysłów. Jednak to co ktoś mu dolał było naprawdę mocne, więc wiedziałam, że musimy się wynosić ze szkoły i to jak najszybciej. Niestety zdarzył się najgorszy scenariusz. Usłyszałam głos nauczyciela i Yu Ri niedaleko wejścia. Szli do składzika! Słysząc dochodzące z zewnątrz dźwięki myślałam, że moje serce się zatrzyma. Szybko popchnęłam chłopaka na stertę materaców poukładanych jeden na drugim.
- Co robisz? - szepnął skołowany odzyskując powoli przytomność.
- Bądź cicho jeśli chcesz wyjść z tego cało! - warknęłam wchodząc na materac za nim.
Sterta materaców do gimnastyki artystycznej stała na samym końcu magazynu w samym rogu. Do tego były one zakryte szafką z kijami do hokeja, więc miałam nadzieję, że tak daleko nauczyciel nie przyjdzie go szukać. Dla pewności jeszcze kazałam przesunąć się Eun Woo pod samą szafkę. A sama przyczołgałam się do niego kładąc na nas jeden z mniejszych materaców będących obok. Chciałam być pewna, że na pewno nas nie zobaczy. Byłam kilka centymetrów od niego. Prawie przytuleni do siebie czekaliśmy na rozwój wydarzeń.
- I gdzie jest ten Eun Woo? - zapytał nauczyciel Yu Ri wchodząc do środka.
- Widziałam go, na pewno jest gdzieś niedaleko!
Nauczyciel przewrócił oczami i przeszedł przez cały składzik w poszukiwaniu chłopaka. Będąc niedaleko nas Eun Woo nagle otworzył usta by coś powiedzieć. Widząc to szybko zakryłam mu je dłonią i pokazałam by był cicho. Cały czas obserwowałam nauczyciela przez małą szczelinę, więc zauważyłam jak mężczyzna mając dość kłamstw Yu Ri podrapał się po głowie widząc, że nigdzie nie ma Eun Woo po czym wyszedł na zewnątrz wyprowadzając za sobą żalącą się Yu Ri. Po ich wyjściu odetchnęłam z ulgą. Spojrzałam na Eun Woo, który był wpatrzony we mnie. Kiedy patrzyliśmy sobie w oczy uśmiechnął się do mnie. Odwzajemniłam uśmiech po czym wygrzebałam się z tej sterty materaców. Zobaczyłam, że wciąż się zawracał co dość mnie zmartwiło, więc zaproponowałam mu, żeby już lepiej wracać. Cały jeszcze kiwał się na boki, więc wzięłam go pod ramię i pomogłam mu iść. Na szczęście obok składzika było awaryjne wyjście ze szkoły, więc gdy wszyscy byli na sali gimnastycznej lub na antresoli my niepostrzeżenie wyszliśmy na zewnątrz. Świeże powietrze trochę mu pomogło, więc już normalnie zaczął mówić, jednak wciąż był na tyle słaby, że nie mógł samodzielnie iść. Wiedziałam, że nie doniosę go sama do jego domu, więc postanowiłam wezwać taksówkę. Po półgodzinie byliśmy już pod jego drzwiami do domu. Trzymałam go w pasie, jego głowa lekko opadała na moje ramię, a ja już w pełni wykończona zadzwoniłam dzwonkiem. Ku mojemu zdziwieniu drzwi otworzył mi Chang Min, który widząc nas obydwoje wytrzeszczył oczy.
- Co się mu stało? - zapytał zaskoczony widząc w jakim stanie jest jego brat.
- Długa historia, jest twoja mama? - zapytałam.
- Nie... miała dzisiaj wieczorem pojechać w podróż służbową i wróci dopiero za dwa dni - powiedział pomagając mi jakoś zaprowadzić Eun Woo do jego pokoju na górze.
Po długiej męczarni wyciągania go po schodach w końcu po dojściu do pokoju puściłam go by mógł położyć się i odpocząć. Po wyprostowaniu się poczułam, że ledwo żyję. Byłam strasznie wykończona. Spojrzałam na twarz Eun Woo. Wyglądał on naprawdę delikatnie i bezbronnie. To co zrobiły te wiedźmy było nie do usprawiedliwienia. Martwiłam się o niego. Jednak teraz byliśmy bezpieczni, więc odetchnęłam z ulgą. Cieszyłam się, że znowu pokrzyżowałam plany Yu Ri. Z lekkim uśmiechem chwyciłam za kołdrę która leżała obok chłopaka i przykryłam go mówiąc, żeby wypoczął.Wiedząc, że czas już na mnie postanowiłam się pożegnać. Kiedy już miałam odejść nagle chwycił mnie za nadgarstek zatrzymując mnie. Usiadł na łóżku i spojrzał na mnie.
- Dziękuję za dzisiaj...- powiedział miłym głosem patrząc na mnie tymi swoimi brązowymi oczami.
Jego lekko roztrzepane, czarne włosy, jak i głębokie oczy wpatrzone we mnie sprawiły, że poczułam delikatne motyle w brzuchu. Z lekkimi rumieńcami na twarzy i dziwnym uczuciem w środku szybko odwróciłam wzrok by zniwelować to co robiło ze mną jego spojrzenie. Mój wzrok osiadł na jego biurku, które stało obok. Był tam rozłożony notatnik w którym było zapisane moje imię. Zdziwiłam się. Podeszłam bliżej by się temu przyjrzeć.
- Plan ujawnienia prawdziwej twarzy Se Ny...- przeczytałam zszokowana.
Eun Woo widząc, ze zauważyłam notatnik zażenowany podbiegł by mi go odebrać. Niestety przez swój stan zakręciło się mu w głowie, gdy zabrał mi zeszyt i sam tracąc panowanie w nogach upadł na mnie. A ja zszokowana pod nagłym ciężarem spadłam na ziemię. Kiedy otworzyłam oczy zobaczyłam leżącego na sobie chłopaka. Leżeliśmy obydwoje na futrzanym dywanie bruneta. Próbowałam wstać. Nie czułam się dość komfortowo, jednak on odwrócił twarz w moim kierunku i wtedy przez przypadek stało się to. Pocałowaliśmy się...
Nigdy nie sądziłam, że to się stanie nawet przez przypadek. Pierwsze Se Hun teraz on... Chodź pomimo tego, że wiedziałam, że był to wypadek to jakoś poczułam ciepło w sercu.
-Czyżbym się w nim zakochała? - pomyślałam nie dowierzając.
- Nie...przecież od zawsze lubiłam Se Huna...- próbowałam wbić sobie do głowy. - Eun Woo to tylko przyjaciel...przyjaciel... nic więcej...- wciąż biłam się z myślami.
Po chwili z kuchni wyszła czterdziestolatka z filiżanką herbaty dla mnie, po czym usiadła naprzeciwko mnie.
- Mam nadzieję, że uda ci się skłonić Chang Mina do nauki angielskiego... - zaczęła.
- Chciałabym, żeby opanował ten język, jednak trudno go czegoś nauczyć...
- Niech się Pani nie martwi, zrobię co w mojej mocy by Pani jak i on byli zadowoleni.
- Cieszę się, w takim razie czy możesz przychodzić do nas dwa razy w tygodniu po szkole? - zapytała łagodnym tonem. - Możesz wracać razem z Eun Woo skoro jesteście kolegami z klasy...
- Oczywiście, nie ma problemu - odpowiedziałam z uśmiechem na ustach.
Dopiero po dopiciu herbaty uświadomiłam sobie co to znaczyło. Dwa razy w tygodniu miałam przychodzić tutaj i widywać Eun Woo poza szkołą... Ten dzień nie mógł być bardziej zwariowany...
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Następnego dnia w szkolę nie miałam ochotę na nic. Wszystko wydawało mi się ponure, może to przez to, że padało cały dzień. Nagle z zamyślenia wyrwał mnie na lekcji Eun Woo, który trącił mnie łokciem.
- Co? - wzburzyłam się.
- Twoja kolej na rozwiązanie zadania na tablicy! - odparł chłopak sprawiając, że poczułam się zażenowana tą przesadzoną reakcją.
Przeprosiłam go za to. Podeszłam do tablicy trzymając niebieski zbiór do matematyki i przepisałam przykład na tablicy. Znowu pojawiły się tam pierwiastki, dziwne wzory, jednak na szczęście pani widząc moje zmieszanie pomogła mi to rozwiązać. Zadowolona usiadłam w ławce koło Eun Woo. Od wczorajszego dnia kiedy chłopak usiadł ze mną żadne z nas nie wróciło już na swoje miejsce. Nie miałam zamiaru znowu siedzieć koło tych trzech wiedźm. Z Eun Woo natomiast siedziało mi się całkiem dobrze. Często rozmawialiśmy na przerwach, jednak wciąż nie dawało mi spokoju to jak narzekał do swojej mamy o to, że pojawiłam się w jego domu. Wydawało mi się to dość dziwne, szczególnie, że dobrze się dogadywaliśmy w szkolę.
Dzisiaj jednak byłam naprawdę podekscytowana dyskoteką. Miałam nadzieję, że Se Hun zaprosi mnie do tańca sądząc po jego wczorajszym zachowaniu, chodź z drugiej strony wydawało mi się to za piękne. Skończyłam lekcję około drugiej i po zabraniu rzeczy z mojej szafki ruszyłam w stronę wyjścia ze szkoły rozglądając się za Eun Woo z którym miałam dzisiaj iść do jego domu. Idąc przez korytarz słyszałam jak wszyscy rozmawiali o dyskotece. Co ubiorą, kogo zabierają i tak dalej. Stek mało znaczących bzdur. Widząc na horyzoncie So Rę i Yu Ri od razu założyłam słuchawki mając nadzieję, że przejdę obok nich bez wdawania się z nimi w rozmowę. Ruszyłam pewnym krokiem naprzód, gdy mijając je poczułam czyjś dotyk na ramieniu. Odwróciłam wzrok ku stojącej obok Yu Ri. Od razu pomyślałam czego znowu chcą te wiedźmy.
- Widzę, że nieźle się dogadujesz z Eun Woo...- zaczęła. - Płacisz mu, żeby się z tobą zadawał?
Myślałam, że coś mnie trafi. Przewróciłam oczami i już miałam odejść i to zignorować, gdy wtrąciła się So Ra.
- Nie musi, są przecież teraz na tym samym poziomie - zaśmiała się blondynka.
- Całe szczęście, że w końcu dał nam już spokój był taki irytujący...- dodała Yu Ri. - Już dawno byśmy się go pozbyły z paczki, gdyby nie to, że fajnie było z niego robić głupka wmawiając mu, że jesteśmy jego przyjaciółmi!
- Racja, raz nawet gdy zrobił imprezę nikt na nią nie przyszedł bo wysłaliśmy wiadomości do wszystkich oprócz niego, że impreza została odwołana. A ten biedny czekał - zakpiła znowu.
- Nawet Woo Hyun nagrał go wtedy! Do teraz jak widzę ten filmik to śmiać mi się chce - powiedziała pełna satysfakcji Yu Ri.
Wtedy dopiero mogłam zobaczyć ich prawdziwe twarze. Obydwie były zepsute aż do szpiku kości. Było mi coraz bardziej żal chłopaka. Chodź w sumie ja byłam w takiej samej sytuacji co on... Nagle ni stąd ni zowąd z drugiego piętra ze schodów ktoś wylał wodę prosto na te dwie blondynki. Cieknąca woda po ich włosach jak i zniszczony makijaż sprawił, że pisnęły i ze wściekłością w oczach rozejrzały się wokół. Zobaczyły czarnowłosego chłopaka stojącego na drugim piętrze koło balustrady schodów. Był to Eun Woo. Do mnie dopiero po chwili doszło to co się przed chwilą stało. Spojrzałam na chłopaka, a on udając zmartwioną minę odezwał się do Yu Ri.
- Yu Rciu tak bardzo przepraszam, podlewałem kwiaty i jakoś tak mi się wymsknęła cała butelka na was...- odparł dumny z tego co zrobił.
Krótkowłosa blondynka słysząc takie zdrobnienie swojego imienia jak i postawę Eun Woo była cała czerwona ze wściekłości. Spojrzała na chłopaka tak jakby miała go zabić.
- Yu Ri twoja torebka, musisz ją szybko wysuszyć! - powiedziała So Ra zaniepokojona o firmową rzecz.
- Lepiej biegnij po ręcznik bo Gucci nie trawi wody- zaśmiał się Eun Woo.
Wybuchłam śmiechem. Ta sytuacja była tak komiczna, że nie wytrzymałam. Po chwili brunet zszedł do mnie i spytał się czy wszystko w porządku. Byłam trochę zaskoczona tym, gdyż w sumie rozmawiały one w większości o nim. Nie rozwijaliśmy jednak tego temu, gdyż czas nas gonił. Za pół godziny miałam już zacząć uczyć jego brata, więc szybko wyszliśmy ze szkoły i skierowaliśmy się na jego osiedle. Szliśmy powoli rozmawiając na temat nowego comebacku naszej ulubionej grupy. Zanim się spostrzegliśmy byliśmy już przy bramce do domu chłopaka. Jak gentleman przytrzymał ją bym mogła wejść do środka. Widząc jego zmienione nastawienie co do mojego przychodzenia i uczenia jego brata postanowiłam zapytać dlaczego wcześniej tak zareagował.
- A więc słyszałaś? - dopytał zażenowany. - Chodziło mi o to, że może być to trochę dla ciebie niezręczne...
Byłam trochę zaskoczona jednak zrozumiałam, że nie ma sensu ciągnąć tego tematu więc jedynie się uśmiechnęłam i weszłam do środka. Po zamknięciu drzwi z kuchni usłyszałam głos mamy Eun Woo. Powiedziała mi, żebym się rozgościła i chwilę zaczekała, bo Chang Min kończy jeść obiad. Po chwili młodszy klon Eun Woo podszedł do mnie i zaprowadził mnie do swojego pokoju, gdzie miałam go uczyć. Po wejściu do środka zobaczyłam niebieski pokój z brązowymi meblami. Pod oknem stało biurko z przyszykowanymi kartkami i zeszytami. Usiadłam na jednym z krzeseł. Za moim przykładem poszedł Chang Min, który spytał od czego zaczniemy. Na początek jak zawsze postanowiłam pierwsze porozmawiać z nim chwilę po angielsku. Chciałam by mi się przedstawił i odpowiedział na kilka pytań bym mogła zauważyć jaki jest jego poziom języka. Po paru minutach wypisałam na kartce to nad czym trzeba popracować, więc zaczęliśmy pierwsze od zadania ze szkoły, po czym zadałam mu parę przykładów z książki którą przyniosłam ze sobą. Zauważyłam, że szybko wszystko łapał więc cieszyłam się, gdyż nie lubię zbytnio uczyć osób, które są zmuszane jedynie przez rodziców. Widać było, że on sam również chciał zrozumieć ten język. Zanim się obejrzałam minęło półtorej godziny, czyli mój czas uczenia. Wyszłam z pokoju chłopaka pozostawiając mu jeszcze stertę zadań domowych. Wiem, że mogłam wyglądać na surową nauczycielkę, jednak nie chciałam żeby ktoś pomyślał, że płaci mi na darmo. Więc na pożegnanie uśmiechnęłam się i zamknęłam drzwi do jego pokoju. Byłam na pierwszym piętrze, gdzie znajdował się jeszcze jeden pokój. Najprawdopodobniej należał on do Eun Woo. Drzwi były uchylone, jednak panowała tam ciemność, więc zeszłam na dół szukając wzrokiem bruneta. Zobaczyłam go na kanapie w salonie oglądającego telewizję.
- Skończyliśmy już na dzisiaj - powiedziałam widząc, że jego mama weszła do salonu.
Uśmiechnięta poprosiła bym na chwilę jeszcze usiadła na kanapie i opowiedziała jej jak widzę jego poziom. Pewna siebie przysiadłam na wygodnej sofie i opowiedziałam w czym Chang Min ma braki i co trzeba poćwiczyć. Po jej minie zrozumiałam, że najwidoczniej jest zadowolona ze mnie, więc widząc już która jest godzina pożegnałam się i już miałam iść gdy usłyszałam głos Eun Woo za mną,
- Idziesz na dyskotekę? - zapytał stojąc przy wejściu do salonu.
- Mam taki zamiar, a ty?
- Może wpadnę, chociaż dla posłuchania muzyki.
Nie byłam pewna co odpowiedzieć, więc uśmiechnęłam się i po pożegnaniu się wyszłam. Powietrze na zewnątrz było nadzwyczaj orzeźwiające, więc zrelaksowana poszłam do domu. Trzy godziny później ubrana już w błyszczącą sukienkę i baletki widząc która już godzina wyszłam z domu. Postanowiłam rozpuścić włosy, gdyż nigdy nie lubiłam ich spinać. Po kilkunastu minutach doszłam już do szkoły w wprost perfekcyjnym nastroju. Chciałam spotkać Se Huna, znowu z nim porozmawiać! Wchodząc przez główną bramę szkoły mogłam ujrzeć wiele wystrojonych dziewczyn. Czułam się naprawdę mała wśród nich, jednak mimo to pewny krokiem podeszłam do swojej szafki by zostawić torebkę, żeby mi nie przeszkadzała podczas tańca. Miałam tam przyczepione lusterko, więc poprawiłam makijaż po czym zamknęłam szafkę i o mało nie odskoczyłam z zaskoczenia.
- Róż? - zapytał Eun Woo opierający się o szafkę obok mojej.
- Bardziej pasowałaby ci czerwień - dodał komentując kolor mojej szminki.
Przemilczałam to jednak bo podobał mi się róż. Skierowałam się na salę gimnastyczną, gdzie odbywała się dyskoteka, a za mną podążył Eun Woo. Rozdzieliliśmy się jednak, gdyż on poszedł na antresole znajdującą się nad salą gimnastyczną napić się czegoś. Idąc przez tłum tańczących ludzi wirujące światła sprawiały, że czułam się jakbym była na innej planecie. W oddali dostrzegłam moją znajomą z innej klasy, więc podeszłam do niej i razem chwilę potańczyłyśmy. Muzyka huczała najgłośniej jak mogła. Nogi powoli już bolały mnie od ciągłego tańca miałam iść usiąść, gdy nagle poczułam czyjś dotyk na ramieniu. Zaskoczona odwróciłam się i ujrzałam wysokiego szatyna.
- Zatańczysz? - zapytał delikatnym głosem Se Hun.
W tym momencie myślałam, że zejdę na zawał. Byłam w siódmym niebie. Od razu odpowiedziałam, że tak i chwyciłam jego dłoń. Tańczyliśmy ze sobą przez dwie piosenki raz przytuleni do siebie, a drugi raz tańcząc obok siebie.
- Ładnie wyglądasz...- szepnął mi do ucha podczas wolnego tańca.
Już czułam jak na mojej twarzy pojawia się rumieniec. Byłam pewna, że Se Hun to zauważył, więc ukryłam swoją twarz na chwilę w jego objęciach. Jednak kiedy piosenka się skończyła postanowiłam pójść się czegoś napić. Se Hun potowarzyszył mi w drodze na antresole, gdzie znajdowały się napoje. Koło wejścia na schody zauważyłam śmiejącą się do Woo Hyuna Yu Ri. Wydawało mi się, że coś kombinowali. Nie podobało mi się to, więc zwolniłam by usłyszeć o czym rozmawiali.
- Eun Woo zapłaci mi za wylanie na mnie wody. Teraz na pewno go wyrzucą ze szkoły za bycie pijanym na dyskotece - powiedziała złośliwie Yu Ri do chłopaka.
Nie mogłam w to uwierzyć. Jak to Eun Woo był pijany skoro widziałam go niedawno i wszystko było z nim w porządku. Jednak po krótkim zastanowieniu domyśliłam się, że to wszystko zostało ukartowane przez Yu Ri i jej bandę. Czułam, że muszę odszukać Eun Woo i mu jakoś pomóc.
- Se Na wszystko w porządku? - zapytał Se Hun widząc moją zaskoczoną minę.
- Przepraszam cię, ale muszę coś załatwić! - przeprosiłam go biegnąc na górę.
Sama nie mogłam uwierzyć w to co robię. Zostawiłam chłopaka moich marzeń i biegnę pomóc Eun Woo. To chyba ja musiałam być pijana... Jednak jak by na to nie patrzyć Eun Woo był pierwszą osobą w klasie z którą mogłam normalnie porozmawiać i nie oceniał mnie z tego jaka jestem. Pomagał mi i nawet chronił przed tymi wiedźmami wcześniej. Czułam, że powinnam mu pomóc. Chciałam to zrobić. Po wyjściu na antresole zobaczyłam mnóstwo osób z mojej szkoły. Rozmawiali i pili napoje. Zaniepokojona przeleciałam po wszystkich wzrokiem w poszukiwaniu chłopaka, jednak nigdzie go nie dostrzegłam. W końcu zeszłam na dół do swojej szafki i postanowiłam do niego zadzwonić. Wpisałam mój kod i wyjęłam telefon wybierając numer Eun Woo. Za drugim razem w końcu odebrał.
- Gdzie jesteś?!
- Skła... - odparł głos po czym połączenie się zakończyło.
Byłam wściekła na to, że się rozłączył, jednak wiedziałam, że jeśli nauczyciele znajdą go wcześniej ode mnie to na pewno zostanie wyrzucony ze szkoły. Jego los leżał w moich rękach...
Nagle dziewczyna kucnęła na ziemi i podniosła parę kamyków oraz patyków. Zamknęła oczy i wypowiedziała parę niezrozumiałych słów po czym rzuciła wszystko na ziemię. Ułożyło się to w dziwne znaki. Była to magia, której używały szamanki. Coś co jeszcze nikt nie potrafił opanować oprócz nich, dlatego wszyscy się ich bali, gdyż władały mocą większą niż normalni ludzie.
Kikyo patrząc na rozrzucone patyki i kamienie wyczytała z nich coś co również i ją zdziwiło.
- Ha Na jest w niebezpieczeństwie...- powiedziała niepewnie.
- Mówiłaś już to wcześniej w lesie! - odparł Se Hyun.
- Nie... tamto się już wydarzyło, jednak teraz nie tylko ona jest w niebezpieczeństwie. Wszyscy którzy są wokół niej mogą zginąć, nawet i jej wrogowie, którzy ją porwali...- wyjaśniła wyjmując małe kryształowe wahadło, które umieściła nad kamieniami.
- Została porwana? - dopytał zaniepokojony Yi Han.
- To najlepsze co stało się biorąc pod uwagę niebezpieczeństwo jakie na nią czyha dzisiejszej nocy...
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Podczas gdy znajomi z Plemienia poszli po drewno na opał Ha Na przypomniała sobie, że zawsze ma dwa sztyletu ukryte w jej ubraniach. Jeden na udzie, a drugi na ramieniu. Obróciła swoją głowę lekko w prawą stronę gdzie była Hye Ri. Wzrokiem pokazała jej, żeby spróbowała wyjąć któryś ze sztyletów i przeciąć liny. Niestety podczas prób nie mogła dosięgnąć żadnego z nich. To w jaki sposób były przywiązane do skały zbyt krępowało ich ruchy. Ha Na rozumiejąc, że nie ma to sensu westchnęła i spuściła głowę próbując wymyślić inny plan. Wiedziała, że będzie miała dość dużo czasu, szczególnie, że nadciągał huragan. Po kilkunastu minutach mężczyźni wrócili z drewnem, które poukładali kilka metrów od wejścia do jaskini i dzięki znalezionej kępie suchej trawy rozpalili ognisko. Skwierczenie co chwilę drewna i małe iskry sprawiały, że Ha Na zaczęła wspominać stare czasy, jednak jej rozmyślania przerwał przeraźliwy grzmot. Kiedy spojrzała w stronę wyjścia z jaskini zobaczyła żaluzję wody. Deszcz z niewyobrażalną siłą uderzał o ziemię. Wiatr nagle się zerwał i pod wpływem swojej siły uginał drzewa prawie do ziemi. Wszyscy czuli jakby przechodził ponad nimi jakiś armagedon. Siła wiatru była tak potężna, że zdmuchnęła ognisko rozrzucając wokół gałęzie, które były przedtem w ogniu. Wiatr zmienił kierunek niosąc za sobą deszcz, który uderzał z całej siły o jaskinię. Powoli wlewała się do niej zimna woda, której ziemia nie zdążała absorbować.
- Dae Hwi przesuń konie w głąb jaskini! - rozkazał Seung Ho widząc, że wystraszone zwierzęta zaczęły wierzgać nogami,
- Konie końmi, a co z nami?! - krzyknęła oburzona siostra Ha Ny, która od kilku minut dostawała falami deszczu po twarzy.
- Hye Ri...- westchnęła Ha Na.
- Nie, to dobry plan. mamy idealną okazję, bo nie są uważni i skupili się na huraganie - stwierdził Sung San zaczynając się szarpać.
Inni poszli za jej przykładem. Po chwili jeden z węzłów rozluźnił się pozwalając Hye Ri wyjąć rękę i zabrać Ha Nie sztylet by uwolnić resztę. Jednym cięciem przecięła sznur i wszyscy byli wolni. Jednak nie było czasu na zastanowienia, widząc, że ich wrogowie są kilka metrów przed nimi zajmując się końmi zrozumieli, że ich jedynym wyjściem jest ucieczka w głąb jaskini.
Cesarzowa machnęła na przyjaciół ręką by pokazać gdzie mają się udać. Po chwili ruszyli. Biegli tak szybko jak tylko mogli. Nie oglądali się za siebie, jedynie patrzyli pod nogi by przypadkiem nie stracić równowagi i się nie przewrócić. Su Jin wbiegając w tak ciemną otchłań czuła jak po jej ciele przechodzi zimny dreszcz, w końcu wchodzili do jaskini z której nikt jeszcze nigdy nie wyszedł. Po chwili Seung Ho zauważył jak ich więźniowie uciekają.
- Łapcie ich!
Po tych słowach widząc, że nie śpieszy się im z powodu koni wściekły ruszył sam za zbiegami. Pomimo, że cały był mokry nie poddawał się. Wbiegł w ciemną otchłań. Nie wiedząc co może go tam czekać postanowił zachować jak największą ostrożność. Jednak po kilkunastu minutach w ciemności zaczął ją tracić. Narastała w nim panika. Po wejściu w głąb niezbadanej jaskini poczuł dziwny wiatr dobiegający z wewnątrz. Zlekceważył to jednak gdyż myślał, że to wszystko przez huragan. Nagle usłyszał czyjś pisk. Biegnąc w ciemności z przerażenia nagle zobaczył dziwne światło. Było ono błękitno białe. Sądząc, że jest to wyjście przyśpieszył. Z każdym krokiem zbliżał się coraz bardziej. Powoli mógł usłyszeć jedynie swój nierównomierny oddech. W końcu kiedy był metr od tajemniczego przejścia rozpędzony wbiegł w to zagadkowe przejście pomiędzy kamiennymi ścianami. Nagle ujrzał przed sobą wielkie pomieszczenie, a pod sobą wielką przepaść. Cały przerażony pomyślał, że to już koniec. Jednak wtedy poczuł czyjś uścisk na ramieniu, kiedy się odwrócił zobaczył zdyszaną Ha Nę trzymającą go by nie spadł. Stał on bowiem na krańcu przepaści. Dziewczyna szybko przyciągnęła go do siebie i mocno przytuliła, co wprawiło w osłupienie Seung Ho. Ze łzami w oczach wtuliła się w jego umięśnione ciało, które stało bez ruchu. Był zbyt zaskoczony tym co właśnie się dzieję.
- Nic... ci nie jest?! - zapytała łamiącym się głosem.
Chłopak lekko złapał ją za ramiona i odepchnął od siebie.
- Dlaczego mnie uratowałaś? - zapytał zszokowany postawą Ha Ny. - Jesteśmy wrogami!
- Myślisz, że mogę siedzieć i patrzeć jak mój brat ginie na moich oczach?!
Te słowa uderzyły prosto do głowy Seung Ho. Ha Na uratowała go pomimo iż mogła w końcu się go pozbyć i uciec z przyjaciółmi. Uratowała go pomimo tego, że wcześniej chciał ją zabić.
- Dlaczego wciąż powtarzasz to samo?! Mam już tego dość, powinnaś wiedzieć, że jesteśmy wrogami!
- Nie no, mam już dość! - krzyknęła oburzona Hye Ri uderzając z całej siły w głowę młodszego brata.
Chłopak krzyknął z bólu po czym popatrzyła na Hye Ri, która stanęła koło cesarzowej.
- Błagam zmień już tą płytę, to ty się powtarzasz i nie możesz nic dopuścić do tego swojego małego móżdżku! - odparła księżniczka piratów pstrykając go w czoło.
Seung Ho cały się aż zagotował. Poczuł, że wcale nie traktują go poważnie. Nagle jednak przed jego oczami pojawił się wielki medalion w kształcie Księżyca, który z tył miał wygrawerowanego smoka. Po chwili obok pojawił się taki sam. Chłopak spojrzał na nie, po czym chwycił je by sprawdzić, czy nie są fałszywe. Jednak po spostrzeżeniu imion ich rodziców zrozumiał, że to prawda.
- To naprawdę ty Ha Na?! - zapytał podnosząc głos z radości.
Cesarzowa jedynie przytaknęła ciesząc się, że w końcu to zrozumiał.
- No widzisz, moja metoda była szybsza - odparła Hye Ri śmiejąc się do siostry.
- Czasem się zastanawiam jak to ty możesz być tą starszą...- westchnęła co spowodowało wybuch śmiechu wśród zebranych.
- Ale jak to się stało, że nie wpadliście do tej otchłani? - zapytał Seung Ho wiedząc, że o sprawy związane z ich rodziną wyjaśnią potem.
- Wpadliśmy... - odparła speszona trochę Hye Ri. - Ale na szczęście Sung San i Jun Ho złapali nas.
Nagle z ciemności z której przybiegli usłyszeli biegnących ludzi z Plemienia. Jeden z nich widząc otchłań nie zdążył zahamować co poskutkowało to tym, że spadł w dół pozostawiając po sobie jednie przeraźliwy krzyk. Po chwili pojawił się Dae Hwi z drugim mężczyzną.
- Co robisz?! Łap ich! - krzyknął na Seung Ho widząc jak stoi bezczynnie.
- Dae Hwi uspokój się, nie są już naszymi wrogami- wyjaśnił długowłosy.
- O czym ty gadasz, nie pamiętasz co mówiłeś jeszcze w obozie?! - warknął wściekły podnosząc miecz na Ha Nę, która szybko odparła atak.
- Kazałem ci przestać! - krzyknął wyprowadzony z równowagi brat dziewczyny atakując Dae Hwiego.
Niestety jego cios nie doszedł do chłopaka, gdyż zablokował go drugi mężczyzna.
- Ty też się przeciwstawiasz?! Co by powiedziała Oh Mi Ran!
Zaczęła toczyć się niebezpieczna walka na skraju przepaści. Seung Ho kilkoma ciosami pokonał starszego mężczyznę. Dae Hwi będąc otoczony wśród przyjaciół Ha Ny trzymających miecze został zagoniony na skraj przepaści. Nie wiedząc już co ma zrobić zobaczył Su Jin. Bezbronną dziewczynę, która nie umiała walczyć. Dziewczyna przeraziła się widząc jego wzrok na sobie, chciała się cofnąć za Jun Ho, jednak Dae Hwi jednym ruchem chwycił ją za nadgarstek przyciągając ku sobie.
- Jeszcze jeden krok, a poderżnę jej gardło! - zakomunikował poważnym tonem kuzyn Jun Ho trzymając miecz tuż przy karku siostry Sung Sana.
Ha Na jak i Sung San wstrzymali się. Nie wiedzieli co zrobić. Była to naprawdę niebezpieczna sytuacja, wiedzieli, że Dae Hwi jest zdolny do zrobienia czegoś takiego jak zabicie kogoś by uciec sądząc po jego wcześniejszej zdradzie.
- Ha Na odłóż miecz i podejdź tutaj! - rozkazał chłopak.
Cesarzowa domyślała się, że jeśli podejdzie to zostanie zabita, jednak z drugiej strony jeśli tego nie zrobi to zginie Su Jin. Reszta jej przyjaciół odradzała to, nawet Su Jin cała zapłakana krzyknęła w jej stronę, żeby się nią nie przejmowała. Ha Na jednak podjęła już decyzję. Nie chciała, żeby jej przyjaciółka, pierwsza jaką zdobyła została zabita przez nią, więc rzuciła broń i wystąpił naprzód. Nie miała zamiaru umierać. Miała przygotowany plan. Na szczęście miała dużo takich sytuacji gdy była rozbójniczką i to ją nauczyło trzymanie sztyletów w dobrze dostępnych miejscach. Miała zamiar podejść do Dae Hwiego odbić jego atak sztyletem, który wyjmie z opaski ukrytej na ramieniu i uratować Su Jin. Niestety cyrkówka nie wiedziała nic o planie cesarzowej i w obawie o zabicie jej przyjaciółki jak i dziecka jej brata postanowiła podjąć decyzję. Stojąc na skraju przepaści z Dae Hwim grożącym jej mieczem nadepnęła butem na jego nogę i z całej siły cofnęła się do tył. Pod wpływem ciężaru napierającego na niego od przodu Dae Hwi nie wytrzymał i spadł w przepaść, a razem z nim Su Jin. Ha Na widząc tą sytuację podbiegła do otchłani i cała we łzach krzyknęła imię swojej przyjaciółki. Chciała rzucić się za nią, jednak Sung San ją powstrzymał. On również cierpiał widząc jak jego siostra ginie na jego oczach. Mocno przytulił Ha Nę wciąż jednak myśląc o Su Jin. Jej zapłakana twarz wciąż towarzyszyła mu w jego umyślę.
- Słyszycie ten szum wody?! - zapytał zaskoczony Jun Ho. - Wydaję mi się, że to wcale nie jest przepaść...
- O czym ty mówisz, ten szum to deszcz z zewnątrz...- westchnęła Hye Ri.
- Nie, to rzeczywiście inny dźwięk. To chyba jest podziemna rzeka! - krzyknął Seung Ho.
- Jeśli tak, to znaczy, że gdzieś musi mieć swój wylot na powierzchnię! Su Jin może wciąż żyć! - wydedukował Jun Ho pocieszając Sung San i Ha Nę.
Parę godzin potem kilka kilometrów od jaskini grupa mężczyzn wybrała się na polowanie. Sądząc po ich strojach byli bardo wysoko postawionymi postaciami w kraju.
- Zejdźmy nad rzekę, żeby konie się napiły! - rozkazał wysoki i młody mężczyzna.
Po dotarciu nad rzekę zszedł z brązowego konia i podprowadził go pod szklistą wodę samemu siadając na kamykach. Z uśmiechem na twarzy przypatrywał się chmurą wędrującym po niebie. Po tak wielkim huraganie, który był na południu pogoda tam wydawała się być całkowicie inna, pomimo iż miejsce to znajdowało się tylko osiem kilometrów dalej.
- Całe szczęście, że ten huragan udał się na wschód - odetchnął z ulgą. - Nie chciałbym przerywać polowania.
Wpatrujący się w niebo chłopak nawet nie spostrzegł, że służące, które towarzyszyły mu cały czas patrzyły w jego stronę. Jego lekko zaostrzone rysy twarzy, jak i smukła sylwetka sprawiały, że wyglądał nadzwyczaj przystojnie. Jego ciemne oczy wędrujące z jednego miejsca do drugiego nagle spostrzegły coś dziwnego na drugim końcu rzeki parę metrów dalej. Zaskoczony tym wpatrzył się w to miejsce, gdy nagle ujrzał czyjąś delikatną twarz. Od razu zerwał się z miejsca i pobiegł w stronę, gdzie leżało kobiece ciało.
- Wasza wysokość, to niebezpieczne! - krzyknął za nim służący.
Po chwili chłopak dobiegł do dziewczyny o ciemnych włosach wyrzuconej przez rzekę. Podszedł do niej i sprawdził czy oddycha. Wyczuł jej puls i oddech, więc schylił się by wziąć ją na ręce. Powolnym krokiem przeszedł przez rzekę, gdzie była najbardziej płytka. Zerknął na bezbronną dziewczynę, której głowa opadła na jego ciało. Z jej sukienki wciąż ciekła woda. Mężczyzna zaniósł ją do medyków, którzy towarzyszyli mu na wypadek zranienia się podczas polowania. Po dwóch godzinach dziewczyna obudziła się. Ku jej zdziwieniu znajdowała się w wielkiej sali, a sama leżała w okrągłym łóżku.
- Oh obudziłaś się! - powiedziała radośnie jedna ze służących.
- Gdzie jestem? - zapytała osłabiona Su Jin.
- W pałacu cesarskim! Przyszły cesarz Jong Min zajął się tobą po tym jak znalazł cię w rzece.
Su Jin słysząc imię Jong Min nie mogła uwierzyć. Była w pałacu Ha Ny i na wyciągnięcie ręki miała brata Se Hyuna, który podpisał sojusz z Meiko.
Po chwili przypomniała również sobie wszystko co stało się w jaskini. Posmutniała wtedy, gdyż wiedziała, że prawdopodobnie jej przyjaciele myślą, że nie żyje. Jednak postanowiła wykorzystać tą szansę gdy już była w pałacu. Nagle jej rozmyślania przerwały otwierające się drzwi. Do komnaty dziewczyny wszedł Jong Min we własnej osobie.
- Lepiej się czujesz? - zapytał.
- Tak, dziękuję, że mnie uratowałeś.
- To mój obowiązek jako przyszłego cesarza- odparł radośnie chłopak.
- Ta jasne...zobaczymy kto tu niby będzie cesarzem - pomyślała lekceważąc bruneta.
- Pamiętasz może co się stało? - zapytał zmartwiony.
- Nie, nie wiem nawet co tam robiłam, wiem tylko, że mam na imię Surin...- wyjaśniła kłamiąc o utracie pamięci.
Wiedziała, że musi pozostać w pałacu i uwieść Jong Mina by zerwał sojusz z Meiko. Miała zamiar postępować według planu Ha Ny i nie dopuścić by ktoś odkrył jej prawdziwe zamiary.
Zdeterminowana dziewczyna wsadziła kwiatka do szaty by nie wypał podczas przeskoku po czym cofnęła się najdalej jak mogła. Wzięła kilka głębokich wdechów po czym skupiła się tylko na miejscu, gdzie stał Seung Ho. Pobiegła. Przy urwisku odepchnęła się nogami najbardziej jak mogła, próbowała nawet jakoś sobie pomóc rękami. Niestety będąc w powietrzu zrozumiała, że nie udało się. Przez wspinaczkę nie miała już tyle sił co przedtem by wylądować po drugiej stronie urwiska. Przerażenie dziewczyny zauważył Seung Ho, który najszybciej jak mógł wystawił ku niej rękę. Ha Na zaczęła spadać jakiś metr od chłopaka. Rozbójnik szybko rzucił się jej na pomoc. Złapał ją za rękę. On leżący nad przepaścią trzymał dłoń dziewczyny wiszącej kilkanaście metrów nad ziemią.
Obydwoje patrzyli na siebie przerażonym wzrokiem.
- Nie martw się, nie puszczę cię... - powiedział poważnym głosem Seung Ho próbując wyciągnąć dziewczynę.
Ha Na wystraszona wiszeniem nad przepaścią próbowała jakoś pomóc sobie nogami, jednak bez skutku. Spojrzała więc na Seung Ho błagalnym spojrzeniem, jednak nagle jej wzrok skupił się nie na jego twarzy, lecz na jego ręce, gdzie była dość duża blizna... Miała ona kształt rąbu. Widząc to oczy Ha Ny otworzyły się jeszcze bardziej, nie mogła uwierzyć w to co widzi. Znała tą bliznę...
- Niemożliwe... - pomyślała dziewczyna. - Nie możesz być nim... przecież on zginął w pożarze 6 lat temu...
Zmieszana blizną chłopaka spojrzała na jego twarz. Te ciemne oczy chłopaka i dziwnie znajomy wzrok.
- Czy to naprawdę ty braciszku? - zapytała sama siebie Ha Na. - Shen to ty?
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Ha Na była zszokowana tym, że nagle przed jej oczami widzi swojego podobno zmarłego brata Shena. Miała całkowity mętlik w głowie. Nagle przypomniała sobie jak chłopak jej opowiadał podczas leczenia Dany, że stracił rodzinę.
- Czemu on tak myśli skoro wróciłam do pałacu i odzyskałam tron? - zapytała samą siebie dziewczyna wstrząśnięta tym.
Seung Ho widząc dość dziwny wyraz twarzy Ha Ny spytał się czy aby na pewno wszystko w porządku po czym pomógł jej wspiąć się na klif. Trzymając jego zimną doń Ha Na poczuła, że skoro jej brat żyję to chce z nim wszystko wyjaśnić. Chce go odzyskać.
- Powiedziałeś wcześniej, że twoja rodzina nie żyję...- zagadnęła. - Co takiego się stało?
Seung Ho nie ukrył swojego zaskoczenia nagłym pytaniem. Z zakłopotania podrapał się po głowie myśląc co powinien odpowiedzieć. Wiedział, że nie może powiedzieć całej prawdy, przynajmniej na razie, chodź wiedząc, że i tak prawie nie zna dziewczyny to mówienie jej szczegółów i tak by nic nie zmieniło, skoro ich znajomość miała się wkrótce zakończyć .
- Pewna zła osoba zabiła moich rodziców, a potem moje rodzeństwo na moich oczach. Teraz ta osoba zapłaciła za to, jednak następna zagarnęła miejsce mojego ojca i próbuję udawać, że należy do niej - wyjawił Seung Ho.
- Kogo masz na myśli? - dopytała chcąc poznać to co wie chłopak.
- Cesarzową Ha Nę, twoją imienniczkę...- odparł.
Ha Na poczuła jakby cały świat zawalił się jej przed oczami. Nie wiedziała kto nagadał takich bzdur jej bratu. Jednak to co usłyszała pozwoliło jej podjąć decyzję o tym by na razie nie mówić mu o tym kim tak naprawdę jest. Domyślała się, że jeśli wyjawi prawdę to obydwoje będą w niebezpieczeństwie.
- Więc co planujesz? - zapytała podejrzliwie Ha Na.
- Jak to co...zabić cesarzową własnymi rękami by zapłaciła za to, że współpracowała z ministrem Ohem i zabiła moją rodzinę!
- Ale z tego co mi się wydaje to nie wiesz nawet jak wygląda...- odparła wiedząc, że tylko służba w pałacu widziała jej twarz.
- Niedługo się dowiem - wyjaśnia chłopak. - Moi ludzie z Plemienia Czerwonego Półksiężyca mają mi pomoc.
Ha Na spuściła głowę i zarządziła by już wracać do obozu. Nie chciała dłużej ciągnąć tego tematu. Zrozumiała bowiem, że chłopakowi Plemię wpoiło wiele kłamstw, które teraz będzie ciężko wyjaśnić.
Po godzinie wrócili do obozu, gdzie czekali niespodziewani goście. Wychodząc z pomiędzy drzew Ha Na ujrzała przed sobą piątkę mężczyzn na koniach. Kiedy usłyszeli szmery za liśćmi skierowali swe twarze ku nadchodzącej brunetce.
Oczom cesarzowej ukazał się wysoki mężczyzna, którego widok od razu sprawił, że serce dziewczyny zaczęło szybciej bić.
- Sung San...- szepnęła pod nosem.
Generał widząc również ukochaną odetchnął z ulgą, bał się, że już więcej się nie spotkają, jednak biorąc pod uwagę sytuację w jakiej się znaleźli lekko pokiwał głową co Ha Na odebrała jako ostrzeżenie. Zrozumiała, że nie może ujawniać, ze się znają, szczególnie przy ludziach z Plemienia.
Nagle zza jego konia wyszła na przeciw Seung Ho trójka ludzi z przepaskami z narysowanym czerwonym półksiężycem.
- Seung Ho przynosimy wieści z kwatery głównej, Oh Mi Ran zbiera powoli swoich ludzi by zaatakować pałac i wyzwolić go spod wpływów Japończyków.
- A co z Cesarzową? - dopytał długowłosy brunet. - Słyszałem, że uciekła przed egzekucją...
- Nikt jej nie może nigdzie znaleźć, niestety przez to, że jest z rodziny królewskiej nikt z zewnątrz nigdy jej nie widział, a nawet jeśli to nawet nie wiedzieli, że była cesarzową, więc nikt nie może sporządzić portretu pamięciowego- wyjaśnił starszy mężczyzna w przepasce. - Jednak Sung San zna Cesarzową, więc pomoże ją nam odnaleźć.
- Sung San, Dae Hwi co tu robicie? - zapytał zaskoczony widząc nowo nabytych rekrutów do Plemienia.
- Oh Mi Ran kazała nam ich przywieźć by zapoznali się z tym jak działa nasze Plemię, gdyż to oni mają wprowadzić nas do pałacu podczas ataku przez podziemia - wytłumaczył inny mężczyzna.
- Podziemia?!- wzdrygnęłą się Ha Na wiedząc, że tam jest ukryta pieczęć.
Po chwili cesarzowa uświadomiła sobie również, że wspominali również o Oh Mi Ran, matce Yi Hana. Powoli zaczynało jej się to układać w większą całość. Wydedukowała, że najprawdopodobniej upozorowała ona swoją śmierć by odejść od ministra Oha, a potem dołączyła do Plemienia, którym obecnie rządziła.
- A kto to? - zapytał mężczyzna widząc Ha Nę obok Seung Ho.
- Pomagła mi uratować jedno z dzieci, ma na imię Ha Na - przedstawił ją.
Cesarzowa poczuła, że to najgorszy moment na przedstawienie jej szczególnie, że tak gorączkowo ci ludzie jej szukają, Bała się, że po usłyszeniu jej imienia od razu skojarzą fakty, jednak starszy mężczyzna jedynie spojrzał na nią podejrzliwie po czym skupił swój wzrok na chłopaku. Ha Na odetchnęła z ulgą, jednak do czasu aż zza jej pleców wyszli jej przyjaciele. Jun Ho, Hye Ri oraz Su Jin. Dae Hwi widząc swojego kuzyna Jun Ho wzdrygnął się. Przygryzł swoją wargę nie wiedząc co ma zrobić, jednak w końcu wypowiedział dwa słowa:
- To ona...
Po tym mężczyźni okrążyli Ha Nę i od razu związali ją sznurkiem pomimo jej szarpania. Zanim reszta zareagowała Ha Na byłą już związana.
- Co to ma znaczyć?! - krzyknął Seung Ho widząc jak została potraktowana jego znajoma.
- Przepraszam za ten teatrzyk, ale wraz z Dae Hwi podpisaliśmy kontrakt zanim opuścił Plemię z Jun Ho. Miał być naszym tajnym agentem...- zaczął opowiadać gruby mężczyzna.
Sung San słysząc to gwałtownie odwrocił się do wysokiego szatyna i chwycił go za lnianą koszulę.
- Jak mogłeś, nie taki był plan?!- krzyknął generał wiedząc, że został zdradzony przez Dae Hwiego.
- Takie życie, jakoś muszę przeżyć...- burknął łapiąc Sung Sana za nadgarstek i wykręcając mu rękę kładąc go na kolana.
W jednej chwili również i generał jak i Ha Na był związany. Zanim się reszta nie obejrzała, pomimo oporu członkowie Plemienia związali ich najlepiej jak się dało. Jun Ho widząc, że jego kuzyn ich zdradził spojrzał na niego wzrokiem pełnym nienawiści chcąc by się opamiętał, jednak bez skutku.
- Więc to ty byłaś cesarzową?!- krzyknął Seung Ho kiedy wreszcie do niego doszło to co się stało.
- Shen, proszę posłuchaj mnie...- błagała Ha Na klęcząc cała związana.
Seung Ho wzdrygnął się na to imię. Nie wiedział skąd dziewczyna wie jak wcześniej się nazywał, jednak nie chciał niczego od niej słyszeć, natychmiast wyjął swój miecz z pochwy i podniósł ku górze by mógł on odbić światło słoneczne. Wypełniony wściekłością, że zaufał Ha Nie postanowił zakończyć ich przeznaczenie. Już miał machnąć mieczem, gdy Dae Hwi go zatrzymał.
- Sprawy się skąplikowały Seung Ho, nie możesz jej zabić, przynajmniej nie teraz...- wyjaśnił zatrzymując jego miecz swoim.
Obydwie bronie wydały ostry dźwięk, który wystraszył wszystkich zebranych.
- Oh Mi Ran chcę ją przesłuchać, bo zniknęła pieczęć cesarska i tylko cesarzowa wie gdzie ona jest...- dodał.
- Więc mamy być na jej łasce?!- zaprotestował Seung Ho stanowczo ponawiając zamach.
- Liang! - krzyknęła nagle czyjeś imię Ha Na zamykając oczy w obawie, że zaraz nadejdzie cios mieczem.
Seung Ho słysząc to imię gwałtownie zatrzymał swoją broń po czym rzucając ją na ziemię jedną ręką chwycił cesarzową za szatę i podniósł ku górze,
- Kim ty do diabła jesteś?!- wrzasnął Seung Ho pełny gniewu.
- Jestem Ha Na, twoja prawdziwa siostra Shen!
Chłopak chwilowo poczuł niepewność, jednak drastycznie uderzył swoją prawą dłonią o twarz dziewczyny sprawiając, że upadła na ziemię.
- Moja siostra nie żyję!
- To skąd znałabym imię Liang? Imię małego ptaka, którym zajmowaliśmy się razem jako dzieci. Uciekaliśmy z pałacu by iść do lasu i się nim zająć! To był nasz sekret! Nasz! - wytłumaczyła Ha Na.
Seung Ho ponownie zaczął się wahać, było to dla niego dziwne uczucie, gdyż jeszcze nigdy w jego życiu jego wiedza nie była sprzeczna z informacjami jakie odkrywał. Widząc niezdecydowanie chłopaka Dae Hwi wraz z pozostałą trójką członków z Plemienia zdecydowali od razu wyruszać do siedziby głównej. Jednym z grubszych sznurków związali wszystkich więźniów i wsiadając na konie skierowali się do miejsca gdzie mieli spotkać Oh Mi Ran. Seung Ho jechał na swoim koniu na tyłach pilnując ostatniego, przywiązanego więźnia- Ha Nę. Idąc za nią nie odrywał od niej wzroku. Wciąż trapiło go to co powiedziała, jednak to przez co przeszedł po opuszczeniu pałacu sprawiło, że wiedział, że nie może nikomu ufać tylko przez jakieś słowa. Tamtejszy świat był okrutny. Przetrwali tylko najsilniejsi, to również wiedziała i Ha Na, więc domyślała się, że jej brat nie da za wygraną i wciąż będzie widział tylko swoją wersję. Dlatego też postanowiła, że nie będzie dłużej poruszać tego tematu. Wystarczyła jej świadomość, że Shen żyję i chcę walczyć by odzyskać tron. Nie wiedział co stanie się w przyszłości, ani czy jej plan z wysłaniem Su Jin do pałacu wypali, więc chciała by Shen był planem B, na wypadek gdyby poniosła porażkę i zginęła. Teraz będąc w ciąży musiała się ograniczać w wielu rzeczach by nie zagrozić dziecku, jednak nie wiedziała czy zdoła je urodzić w tych czasach, nawet jeśli miałoby to być jej ostatnie dziecko. Teraz gdy musiała walczyć o tron i stawiać swoje życie na szali, dziecko sprawiało, że wahała się. Po tych wszystkich namysłach Ha Na spostrzegła, że całkiem wyłączyła się podczas drogi. Zaskoczona rozejrzała się wokoło i ujrzała ogromne pola z wysoką, zasuszoną trawą oraz zaczynające się góry. Pasma górskie które mogła ujrzeć na wprost siebie zapierały jej dech w piersiach. Jeszcze nigdy nie była w takim miejscu. Wydawało się ona naprawdę piękne, jednak emanowała od niego złowroga aura. Może dlatego, że wkroczyli do zaciemnionego lasu, gdzie nikt z normalnych mieszkańców nie miał na tyle odwagi by wejść do środka. Kiedy spojrzała na szarawe niebo ujrzała jak kilka ciemnych chmur nadciąga z północy. Dzięki wykształceniu w pałacu jak i doświadczeniu z lat kiedy była rozbójniczką Sają wiedziała, że zbliża się huragan. Jednak nie zauważyła tego tylko Hana.
- Dae Hwi, zróbmy postój w tej jaskini na zboczu góry. Nadciąga...- zaczął mówić Seung Ho.
- Huragan z północy - wtrąciła się cesarzowa rzucając ostre spojrzenie bratu.
Seung Ho jedynie zmierzył dziewczynę wyrazistym spojrzeniem po czym nakierował wszystkich na pobliską jaskinię. Po kilkunastu minutach doszli na miejsce. U podnóża góry rzeczywiście znajdowała się wielka dziura. Brunet pomimo wcześniejszych nocować w tym miejscu podczas drogi do kwatery głównej nigdy nie zaszył się w głąb tej dziwnej jaskini. Wiele osób uważała, że jeśli ktoś tam wejdzie to już nigdy nie wróci, dlatego nikt nigdy nie odważył się wejść głębiej. Chłopak pomógł przywiązać resztę do wystającej skały podczas gdy jego znajomi udali się po drewno by rozpalić ognisko.
W tym czasie Se Hyun i Yi Han znajdowali się niedaleko obozu cyrkowego. Jechali na swoich koniach pełni satysfakcji z wypełnionej misji. Se Hyun już od początku drogi powrotnej przemierzał wzrokiem dziwnie zachowującego się Yi Hana w obecności Kikyo. Nawet teraz podczas jazdy na koniu zaoferował jej, żeby pojechała z nim. Teraz jadąc za nimi mógł zobaczyć jak szamanka jest lekko przytulona do Yi Hana żeby nie spaść. Wyobraził sobie wtedy jego i Hye Ri w takiej sytuacji. Od razu się rozmarzył.
- Ile bym dał, żeby coś takiego się stało - pomyślał będąc w siódmym niebie.
- Poczekaj, a wszystko dobrze się skończy też dla ciebie - przerwała ciszę Kikyo zwracając się do Se Hyuna.
- Potrafisz czytać w myślach?! - zapytał przerażony.
- Nie musiałam nawet, można z ciebie czytać jak z otwartej książki...- burknęła. - Dziwię się, że ta dziewczyna jeszcze tego nie zauważyła...
Nagle brunetka poczuła dziwny dreszcz po dojechaniu na miejsce. Zdezorientowana zaczekała koło koni podczas, gdy do Yi Hana wyszedł Ren i inni cyrkowcy.
- Gdzie jest Ha Na i reszta? - zapytał Se Hyun.
- Nie wrócili, prawda? - dopytała patrząc na zachodzące słońce rozumiejąc co takiego wyczuła.
- Zgadza się...- potwierdził Ren.
- Kikyo gdzie oni są? Powinnaś wiedzieć...
Nagle dziewczyna kucnęła na ziemi i podniosła parę kamyków oraz patyków. Zamknęła oczy i wypowiedziała parę niezrozumiałych słów po czym rzuciła wszystko na ziemię. Ułożyło się to w dziwne znaki. Była to magia, której używały szamanki. Coś co jeszcze nikt nie potrafił opanować oprócz nich, dlatego wszyscy się ich bali, gdyż władały mocą większą niż normalni ludzie.
Kikyo patrząc na rozrzucone patyki i kamienie wyczytała z nich coś co również i ją zdziwiło.
- Ha Na jest w niebezpieczeństwie...- powiedziała niepewnie.
- Mówiłaś już to wcześniej w lesie! - odparł Se Hyun.
- Nie... tamto się już wydarzyło, jednak teraz nie tylko ona jest w niebezpieczeństwie. Wszyscy którzy są wokół niej mogą zginąć, nawet i jej wrogowie, którzy ją porwali...- wyjaśniła wyjmując małe kryształowe wahadło, które umieściła nad kamieniami.
- Została porwana? - dopytał zaniepokojony Yi Han.
- To najlepsze co stało się biorąc pod uwagę niebezpieczeństwo jakie na nią czyha dzisiejszej nocy...
- So Ah mogłabyś przynieść z kantorka na dachu jeszcze jedną ławkę? Zostawiłam tam klucze... - poprosiła blondynka niosąc w rękach krzesło.
- Nie ma sprawy!
Ra Won słysząc to zachowała kilka metrów odstępu i poszła za nimi. Idąc po stromych dość schodach obydwoje mieli powoli już dość, szczególnie po wcześniejszym biegu, jednak nareszcie ujrzeli białe drzwi.
- Pośpieszmy się, bo nie zdążymy na ognisko! - powiedział Jong Suk otwierając drzwi na dach.
Obydwoje po wyjściu mogli poczuć orzeźwiające powietrze oraz lekki wiaterek, który rozproszył włosy So Ah. Było już ciemno, więc mogli nawet ujrzeć parę gwiazd na niebie.
- To chyba ten kantorek!
Obydwoje weszli do środka i po zaświeceniu światła ujrzeli całą stertę krzeseł i ławek. Domyślili się, że pewnie są to stare ławki, które wymieniono ostatnio na nowsze modele. So Ah podeszła do najbliższej i chwyciła ją, jednak Jong Suk nie pozwolił na to i jednym ruchem odebrał jej ławkę. Niósł ją ku wyjściu z dachu.
- Te drzwi przypadkiem nie były otwarte? - zapytała zdezorientowana So Ah patrząc na aktora.
- Były...
So Ah szybko podbiegła i chwyciła za klamkę, jednak nawet jeśli próbowała z całych sił nie mogła ich otworzyć. Tym czasem po drugiej stronie drzwi stała Ra Won, która przekręciła dwukrotnie kluczyk w drzwiach by zamknąć So Ah na dachu.
- Tak kończy ten, kto wchodzi w drogę mi i Ji Minowi... - pomyślała wściekła przypominając sobie jak Ji Min był zafascynowany So Ah.
Po tym schowała kluczyk do kieszeni spodni i zeszła na dół by nie przegapić ogniska.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
- Gdzie jest So Ah? - zapytała dziewczyna która poprosiła koleżankę o przyniesienie krzeseł widząc że z magazynu wraca Ra Won.
- Poprosiła mnie żebym zaniosła to ostatnie krzesło, powinna być już przy ognisku - skłamała współlokatorka So Ah.
Dziewczyna słysząc to nawet nie podejrzewała że So Ah może być zamknięta na dachu, więc dołączyła do koleżanek z klasy będących przy ognisku.
W tym czasie So Ah bezcelowo próbowała wołać o pomoc, gdyż wszyscy byli na boisku i nikt nie mógł jej usłyszeć. Jong Suk próbował wyważyć drzwi, jednak nie udało się. Próbując wymyślić inne wyjście z tej sytuacji usiedli i oparci o ścianę wpadli na pomysł, żeby do kogoś zadzwonić. So Ah szybko się zerwała w poszukiwaniu telefonu, jednak przypomniała sobie, że swoje rzeczy zostawiła w klasie.
- Akurat teraz musiałam zostawić tam telefon...- odparła zirytowana czochrając obydwoma rękami włosy. - A co z twoim?
- Rozładowała mi się bateria...
Czuli jakby jakiś pech ich prześladował. Pierwsze te drzwi, a teraz to. Nagle coś spadło z góry na twarz dziewczyny. Była to kropla wody. Zapoczątkowała ona wielką ulewę na skutek której ognisko zostało przerwane, a wszyscy uczniowie wrócili do akademików. So Ah od razu pobiegła do kantorka razem z Jong Sukiem po czym szybko zamknęli drzwi, by woda nie dostała się do środka. Będąc w ciemnym pomieszczeniu próbowali odnaleźć włącznik dotykając ścian. Po naciśnięciu czegoś ujrzeli jak żarówka bez żadnej lampy oświetla kantorek. Wyglądało to bardzo ubogo, a w dodatku było mało miejsca ze względu na ławki, więc postanowili trochę je poprzesuwać by zrobić miejsce dla siebie. Wiedzieli, że najprawdopodobniej dopiero jutro ich znajdą, więc całą noc będą musieli tutaj spędzić. Jong Suk od razu wziął się za przestawienie sprzętu szkolnego, co zaimponowało dziewczynie. Wyglądał naprawdę oszałamiająco kiedy ciężko pracował, W końcu po godzinie udało im się wygospodarować trochę wolnego miejsca, gdzie mogli usiąść. W kantorku oprócz krzeseł znajdowały się stare materace i piłki do koszykówki, więc widząc jeden materac oparty o ścianę ze swoją pomocą położyli go na ziemi, żeby nie siedzieć na betonie.
- Mam dość- westchnęła zmęczona dziewczyna.
- Nie tylko ty...- powiedział wykończony Jong Suk kładąc się na plecach na materacu. So Ah spojrzała na położonego chłopaka i patrząc na niego zrozumiała, że jest naprawdę świetnie zbudowany, a czarna koszulka idealnie to wyeksponowała. Najprawdopodobniej musiał dużo ćwiczyć. Przesuwając swoim wzrokiem po jego ciele nagle natrafiła na oczy chłopaka, które przyglądały się jej. Od razu speszona odwróciła wzroki. Szybko wstając przez przypadek kopnęła pobliski regał, gdzie były piłki. Szałka zakiwała się sprawiając, że dwa kartony z samej góry spadły. Jong Suk zauważając to szybko zakrył dziewczynę swoim ciałem by nic jej się nie stało. To na niego spadła zawartość kartonów. So Ah leżąc na ziemi zobaczyła przed sobą twarz Jong Suka z lekkim grymasem bólu. Był on nad nią podtrzymując się rękami, które miał jedną po prawej stronie ciała dziewczyny, a drugą po lewej stronie. Kiedy już kartony opadły Jong Suk z bezradności i bólu stracił panowanie w rękach i upadł na leżącą pod nim So Ah.
- Nic ci nie jest?! - zapytała zaniepokojona.
Jong Suk odwrócił się na plecy i przetoczył się koło dziewczyny. Dostał dość solidnie taką ilością piłek, więc wciąż mógł czuć przeszywający ból, jednak z czasem zaczął przechodzić . So Ah winiła się, że to przez nią aktor został ranny, więc widząc jak lekko drżało jego ciało z zimna postanowiła przepatrzyć regał za czymś do przykrycia się. Szukała na prawie wszystkich półkach, jednak jedyne co znalazła to piłki i rakiety do tenisa. Została szuflada. Kiedy ją otworzyła zobaczyła koc który używali nauczyciele do siedzenia podczas wyścigów na stadionie. Uradowana znaleziskiem szybko pokazała Jong Sukowi co znalazła. Chłopak od razu usiadł i uśmiechnął się. Jednak wciąż było mu bardzo zimno. So Ah jednym ruchem rozłożył koc i przykryła go od tył by mógł zawinąć końce koca z przodu. Jednak zauważyła, że trzymał zawiniętą lewą część koca.
- Owiń się też drugą częścią- powiedziała troskliwie dziewczyna.
- Ty też zaraz zamarzniesz - odparł chłopak patrząc na przemoczony mundurek dziewczyny.
- Chodź tutaj- dodał.
Taka sytuację wyobrażała sobie jedynie w snach. Mieć tak romantyczną scenę z jej ulubionym aktorem było dla niej niczym spełnienie marzeń, więc nie odmawiając usiadła koło niego i chwyciła drugą część koca. Obydwoje opatuleni próbowali się zagrzać. Po dwóch godzinach usnęli. So Ah całkowicie opadła z sił i usnęła na ramieniu chłopaka.
Następnego dnia z samego rana akademik chłopaków został powołany do zajęcia się odnoszeniem ławek i krzeseł do kantorka.
- Rany czemu mam to robić z samego rana - burknął Ji Min do kolegi z którym miał zanieść ławkę.
- Ja też nie jestem tym pomysłem zachwycony - odarł chłopak w okularach wspinając się z krzesłem po schodach.
Kiedy wreszcie doszli na dach Ji Min sięgnął do klamki i ze zdziwieniem popatrzył na kolegę.
- Nie miało być przypadkiem otwarte?
- Hej Hwan Ki, przynieś klucz z pokoju nauczycielskiego! - krzyknął rudowłosy do bruneta będącego na dole.
Sam zaś zmęczony noszeniem tego usiadł na ławce i wyczekiwał na klucz. W tym czasie w kantorku pojawiły się promyki słońca, które rozjaśniły pomieszczenie. So Ah z delikatnym wyrazem twarzy spała wciąż oparta o ramię Jong Suka, który słysząc jakieś dźwięki obudził się. Po przetarciu oczu zobaczył jak brązowowłosa śpi lekko przytulając się do niego. Jeden z kosmyków włosów opadł jej na twarz, więc Jong Suk delikatnym ruchem ręki zaczesał go do tył by odsłonić twarz dziewczyny.
- Dzisiaj się dowiesz, że jestem kociakiem 134 który sprowadził cię do Korei - szepnął do śpiącej So Ah lekko się uśmiechając.
Nagle ktoś otworzył drzwi do kantorka. Ji Min znieruchomiał po tym co, a raczej kogo zobaczył w środku.
- So Ah?! - krzyknął zaskoczony podbiegając do niej.
Słysząc ten krzyk dziewczyna błyskawicznie się obudziła i widząc rudowłosego podziękowała mu za ratunek.
- Co tutaj robiłaś? - zapytał zszokowany pomagając jej wstać. - I to jeszcze z nim?!
- Ktoś chyba przez przypadek zamknął nas tutaj wczoraj jak przyszliśmy po ławkę - odpowiedziała obojętnie dziewczyna nie wiedząc, że był to plan Ra Won.
Po chwili do kantorka wszedł równie zdziwiony co Ji Min Hwan Ki, który po zobaczeniu dziewczyny w środku nie ukrył swojego zdziwienia.
- Wszystko w porządku? - zapytał zmartwiony Hwan Ki.
- Tak, nic mi nie jest, na szczęście był tu ten kantorek to ochronił nas przed deszczem - odparła wychodząc z pomieszczenia na dach.
Za nią podążyła reszta oraz Jong Suk, który sądząc po swojej minie nie czuł się najlepiej. So Ah kątem oka zauważyła jak trzyma się on co jakiś czas za bark co zaczęło ją niepokoić.
- Zranił się, gdy mnie wczoraj uratował?- pomyślała zamartwiając się.
- So Ah, powinnaś iść do dyrektorki i powiedzieć co się stało to wtedy usprawiedliwi ci ten dzień, a ty będziesz mogła iść do lekarza się przebadać - odparł Ji Min.
- Czemu miałabym to robić, nic mi nie jest...- odpowiedziała po czym nagle kichnęła.
- Przez całą noc byłaś na takim zimnie, jest koniec jesieni na pewno się przeziębiłaś! - wyjaśnił Hwan Ki.
Nie czekając nawet na pozwolenie dziewczyny Ji Min poszedł do dyrektorki i wyjaśnił całą zaistniałą sytuację podczas, gdy reszta czekała w poczekali. Po chwili brązowe drzwi do gabinetu otworzyły się i wyszła z nich dyrektorka, która ze zmartwionym wzrokiem spojrzała na So Ah.
- Ji Min powiedział mi o wszystkim. Powinnaś jak najszybciej iść do lekarza i dostać jakieś lekarstwo na przeziębienie, bo potem może obrócić się to w coś gorszego - powiedziała kobieta równocześnie mówiąc, że usprawiedliwi jej ten dzisiejszy dzień nieobecności na zajęciach.
So Ah była zaskoczona tym jak Ji Min zareagował. Nie sądziła, że może być on tak troskliwy. Zaimponował jej. Za radą znajomych dziewczyna zabrała swoje rzeczy i po wyjściu za bramę szkoły próbował złapać jakąś taksówkę. Machając ręką co jakiś czas czuła, że już ma powoli dość, jednak nagle podjechało do niej czerwone auto, którego szyba uchyliła się koło niej. Kiedy dziewczyna zaskoczona schyliła się by zobaczyć kto to ujrzała Lee Jong Suka. Trzymając kierownicę powiedział jej, że ją podwiezie.
- Dziękuję - podziękowała dziewczyna.
- Jak to możliwe, że zawsze spotykam cię, gdy potrzebuję taksówki - zaśmiała się.
- Wygląda na to, że jest mi już pisane bycie twoim prywatnym taksówkarzem - zawtórował śmiechem dziewczynie.
- Też jadę do szpitala, więc chciałem cię przy okazji podwieźć - wyjaśnił Jong Suk.
Nagle So Ah spojrzała czulę na chłopaka przypominając sobie, że został ranny, miała nadzieję, że to nic poważnego.
- Przepraszam...
Chłopak jednak od razu uśmiechnął się do niej i czule powiedział, że to w cale nie jej wina. Po dojechaniu do szpitala So Ah zerknęła na zegarek, gdyż wiedziała, że miała dzisiaj spotkać się z tajemniczym użytkownikiem- kotek 134. Wyczekiwała tego spotkania już od kilku dni. Po tym jak zatrzymali się na pobliskim parkingu So Ah zabrała swój plecak i wraz z Jong Sukiem udała się do środka szpitala. Zarejestrowali się w recepcji po czym usiedli na krzesłach w poczekalni, Dziewczyna widząc, że jeszcze dużo osób przed nimi westchnęła ze zmęczenia. Była wykończona samym spaniem w zimnym pomieszczeniu, a do tego to czekanie w kolejce sprawiało, że chciało się jej spać. Chcąc się obudzić potrząsnęła głową, po czym postanowiła, że porozmawia chwilę z Jong Sukiem, miała nadzieję, że chociaż to ją obudzi. Kiedy spojrzała swoimi brązowymi oczami na chłopaka ubranego w przeciwsłoneczne okulary i czarną bluzę z kapturem zobaczyła, że wydawał się bardzo blady.
- Wszystko w porządku? - zapytała martwiąc się o stan przyjaciela.
Nie uzyskała jednak odpowiedzi, jedynie zauważyła, że Jong Suk zaczął się trząść. Zaniepokojona lekko odchyliła mu okulary. Widząc zmęczone oczy aktora uświadomiła sobie, że naprawdę cierpiał.
- So Ah? - powiedziała pielęgniarka zapraszając ją do gabinetu lekarza.
- Przepraszam, ale czy może on iść pierwszy? - poprosiła ze zmartwionym wyrazem twarzy.
- Co robisz? Idź...pierwsza...nic mi nie jest - odparł rozpalony Jong Suk chwytając ją lekko za bluzkę.
- Nie ma mowy! Idziesz pierwszy! - odpowiedziała stanowczo.
Po tych słowach pomogła mu wstać i zaprowadziła do gabinetu. Niestety lekarka po zobaczeniu w papierach, że nie jest to nikt z rodziny nie pozwoliła jej zostać, chyba, że aktor wyrazi zgodę. Tak też zrobił. So Ah zaskoczona tym, czemu chłopak pozwolił jej zostać przysiadła na krześle przy ścianie podczas gdy aktor usiadł na kozetce. Starsza brunetka podniosła koszulę chłopaka i przysłuchała się jego sercu, po usłyszeniu od niego wszystkich symptomów stwierdziła, że jest to przeziębienie, ale na tyle poważne, że może doprowadzić nawet do zapalenia płuc jeśli nie będzie leczone. W związku z tym chciała pozostawić Jong Suka w szpitalu na parę dni.
- Nie ma takiej opcji! - odparł lekko zachrypniętym głosem.
- Nie mogę zostać w szpitalu bo zaraz rozniesie się to pomiędzy dziennikarzami i tym bardziej trudniej mi będzie wyzdrowieć - wyjaśnił.
- Proszę przepisać mi leki, które mogę zażywać w domu - poprosił.
Lekarka widząc zdeterminowanie chłopaka nie chciała już go przekonywać skoro i tak to była jego decyzja. Przepisała mu najlepsze leki i zaleciła by przez kilka dni nie wychodził z domu i dużo odpoczywał. Dostał antybiotyk, więc również musiał uważać by się nie odwodnić. A jeśli chodzi o jego bark to okazało się, że jest stłuczony, więc powinien na niego uważać i przez parę dni go oszczędzać.
- Dziękuję...
- A czy może też Pani zbadać ją? - zagadnął bojąc się, że i So Ah złapała przeziębienie. Po zbadaniu dziewczyny lekarka stwierdziła, że są jakieś minimalne symptomy, jednak nie potrzebuję na nie żadnych lekarstw. Doktorka zaleciła jedynie odpoczynek. Po wyjściu z gabinetu obydwoje skierowali się do wyjścia. So Ah kątem oka spoglądała co jakiś czas na aktora, który naprawdę źle wyglądał. Martwiła się o niego. Trochę podenerwowana miała dwa wyjścia w głowię. Szybko zerknęła na zegarek i postanowiła mimo wszystko przynajmniej dotrzymać chłopakowi towarzystwa aż do dotarcia do jego domu. Czuła się winna, więc czuła, że jeśli to zrobi to przynajmniej chodź trochę będzie w stanie odpłacić chłopakowi za opiekę tamtej nocy.
- Dasz radę prowadzić?- zapytała niepewnie.
Jong Suk spojrzał na nią po czym zerknął na auto przed nim. Sam nie był pewny, czy da radę, więc nie wiedział co powiedzieć.
- W takim razie bierzemy taksówkę! - podjęła decyzję So Ah zakładając chłopakowi kaptur na lekko zmierzwione włosy.
Jong Suk był zaskoczony gestem dziewczyny. Nie sądził, że będzie chciała z nim pojechać.
- Bierzemy? - dopytał.
- Tak, jadę z tobą! - odparła. - Przecież nie zostawię cię samego w takim stanie!
- Dziękuję...- szepnął zakłopotany.
So Ah od razu stanęła na chodniku i wymachiwała ręką na taksówki. W końcu udało jej się jedną złapać, więc otworzyła drzwi auta. Chwyciła chłopaka za ramię i pomogła mu wejść do środka. Kiedy aktor powiedział swój adres od razu taksówkarz skierował się w wyznaczone miejsce. Po kilkunastu minutach obydwoje byli już w Gangnam koło wielkiego domy chłopaka. On trochę pokaszlując otworzył bramkę i zaprosił dziewczynę do środka. Cieszył się, że miał na wszelki wypadek zawsze czarną bluzę w aucie, bo dzięki temu podczas wizyty u lekarza i jazdy tutaj był mniej rozpoznawalny, jak i mniej zmarzł. Po przejściu przez ogród pełny pięknych roślin i altanek weszli po drewnianych schodach na ganek, gdzie znajdowało się wejście.
- Twój dom jest ogromny!- powiedziała bez zastanowienia So Ah.
Po wejściu do środka ujrzała wielki salon połączony z kuchnią oraz drzwi prowadzące do pokoju aktora. Jong Suk wiedział, że za niespełna pół godziny kociak 134 był umówiony z So Ah, więc żeby się upewnić zadał pytanie dziewczynie, czy aby na pewno może zostać.
- Tylko wyślę jeszcze komuś wiadomość, żeby przełożyć spotkanie - wyjaśniła wyjmując telefon.
- Nie musisz specjalnie ze mną zostawać skoro masz plany...- odparł nalewając sobie wodę.
- Dam sobie radę...- dodał po czym odczuł przeszywający ból w barku, który sprawił, że wylał wodę poza szklankę
- No właśnie widzę...- odpowiedziała delikatnie odbierając od chłopaka szklankę by nalać mu wodę.
- Teraz ty jesteś ważniejszy, skoro przeze mnie zostałeś ranny... - wyjaśniła czułym głosem podając mu naczynie.
Jong Suk w głębi serca ucieszył się słysząc słowa dziewczyny. Nagle jednak widząc, że wróciła ona do pisania wiadomości zaniepokojony spojrzał na swój telefon w którym miał włączone dostawanie powiadomień ze strony z którą rozmawiał z So Ah. Szatynka wysłała wiadomość i po chwili w pomieszczeniu rozległ się doniosły dźwięk.
- Bo co ja naładowałem telefon w aucie! - pomyślał zły na siebie aktor.
- Oh to dźiwęk powiadomienia z tej strony! - odparła zaskoczona.
- Ale czemu nie mam nowej wiadomości? - dodała. - Powinna być skoro usłyszałam ten dźwięk.
Nagle Jong Suk szybko chwycił za telefon i odwrócił się by go wyciszyć, jednak zaciekawiona tym So Ah podeszła do niego co wyprowadziło go z równowagi i i sprawiło, że upuścił telefon na ziemię.
- Przepraszam! - przeprosiła widząc jak zaskoczony chłopak wypuszcza telefon.
Szybko podniosła go. I przez przypadek spojrzała na wyświetlacz, gdzie była nazwa użytkownika.
- Kotek134? - przeczytała niepewnie.
- Ty nim jesteś?!