sobota, 11 listopada 2017

Smoczy Tron Rozdział X




- Miło mi jestem Kikyo... - przedstawiła się.
Yi Han nie mógł uwierzyć w to co słyszy, osoba przed którą stoi to japońska szamanka Kikyo, którą wraz z Se Hyunem szukali od kilku dni. Dopiero po chwili patrząc prosto w oczy dziewczynie zauważył jej przeszywający wzrok i długie rzęsy, które już wcześniej widział u tajemniczego nieznajomego w gospodzie. Wtedy zrozumiał, że spotkali się już wcześniej.
- Skąd wiesz, że cię szukamy?
- Potrafię przewidzieć przyszłość - odpowiedziała dumnie dziewczyna z uśmiechem.
- Mogę wam powiedzieć, że jedna z bliskich wam osób będzie w śmiertelnym niebezpieczeństwie...

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

- Co masz przez to na myśli?! - krzyknął zaniepokojony Yi Han. 
- Cesarzowa dzisiaj o mało nie zginie... - wyjaśniła Kikyo. 
Yi Han i Se Hyun nie mogli uwierzyć temu co słyszą, mieli nadzieję, że nic się nie stanie Ha Nie. 
- Za pewnie wiesz, że to z jej rozkazu mamy cię przyprowadzić? - dopytał się Se Hyun. - Co myślisz o połączeniu naszych sił? 
Dziewczyna w pelerynie odrzuciła swoje kruczoczarne włosy na bok po czym zaśmiała się drwiąco. Jej odpowiedź była naprawdę szybka. Powiedziała, że teraz Ha Na nie ma żadnej mocy, więc nie musi jej słuchać, szczególnie, że nawet nie pochodzi stąd. 
- A przypadkiem nie chciałaś zemścić się na japońskiej rodzinie królewskiej? - zapytał podchodząc ku szamance Yi Han. - Czy nie będzie to dla ciebie dobry układ? My pomożemy tobie, a ty nam....
Kikyo słysząc to spuściła wzrok i zamilkła. Wiedziała, że mają rację, jednak nie chciała narazić swojej dumy na to, więc stanowczo odmówiła.
- Chcesz żeby kraj został zniszczony, a cesarzowa zginęła bez podjęcia próby by walczyć? Naprawdę ci na tym zależy? 
Dziewczyna idąc ku koniu na chwilę przystanęła. Sumienie gryzło ją trochę, gdyż wiedziała, że może pomóc i z jej pomocą uda im się pokonać Meiko, a ona sama zemści się, jednak ostatnim razem, gdy zaufała komuś to w wyniku tego została wygnana z Japonii... Od tamtego czasu bała się komukolwiek zaufać, nie chciała nikomu wierzyć...
- Wszyscy jesteście tacy sami...- wyszeptała szamanka z smutkiem w oczach znikając pomiędzy drzewami. 
Yi Han i Se Hyun stali jak wryci, nie wiedzieli co mają teraz robić. Se Hyun chciał od razu pobiec za Kikyo, jednak Yi Han go powstrzymał. Wiedział, że niczego nie zdołają zrobić, przynajmniej teraz... 
- To jaki masz plan? - zapytał zaciekawiony Se Hyun. 
- Czemu to ja zawsze mam mieć plan! Chodź raz ty też pomyśl! - zezłościł się Yi Han. 
-Se Hyun poczuł się trochę urażony tym co powiedział jego przyjaciel, jednak nie chciał dać tego po sobie znać. Yi Han natomiast nie zwrócił zbytnio uwagę na Se Hyuna, gdyż wciąż był zapatrzony w miejsce, gdzie zniknęła Kikyo. Rozumiał ją jak nikt inny, gdyż on też został zdradzony i trudno było mu później zaufać komukolwiek. Kiedy o tym myślał od razu przypomniał mu się jego ojciec oraz wszystko co zrobił by zniszczyć ich rodzinę. 
W tym czasie Ha Na i Seung Ho wciąż siedzieli w namiocie i zajmowali się chorą Daną. Cesarzowa zmieniała jej okład z zimnej wody by zmniejszyć gorączkę, a Seung Ho przyglądał się wszystkiemu w milczeniu, jedynie czasami odezwał się do Dany by dodać jej otuchy. Nagle do białego domku pokrytego gałęziami wpadła Su Jin z ziołami w dłoni. 
- Znalazłam! 
Od razu Ha Na zabrała od niej czerwone liście z białymi kwiatami i czym prędzej zmieliła je kamieniem na proszek. Poprosiła o trochę wody by to wszystko zmieszać. Po zrobieniu już mikstury rozkazała Seung Ho przytrzymać Danę by mogła jej podać lek. Dziewczynka wyglądała coraz gorzej. Pod oczami miała siną skórę i cała się trzęsła. Z lekko otwartymi, brązowymi oczami otworzyła lekko usta i wypiła miksturę. Co jakiś czas odsuwała się od miski, bo nie smakowało to za dobrze, jednak wtedy Seung Ho głaskał ją po włosach i powtarzał, że jak wypije to do końca to poczuje się lepiej. Po podaniu lekarstwa wrzawa w wiosce ucichła. Wszyscy powoli zaczynali się uspokajać widząc, że gorączka, jak i siność na twarzy Dany zaczęły znikać. Ha Na widząc to mimo wszystko wciąż była przy dziewczynce i sprawdzała jej stan. Chciała być całkowicie pewna, że zatrucie minęło. 
- A jednak ci się udało...- powiedział nie dowierzający Seung Ho siedząc na krześle obok łóżka. - Dziękuję...
- Nie masz za co, cieszę się, że pomogłam - odparła Ha Na patrząc na bezbronną i delikatną twarzyczkę Dany. 
- Teraz już nam ufacie? - dopytała się dla pewności cesarzowa. 
Chłopak przytaknął zakłopotany tym, że przedtem tak je potraktowali. 
- Przepraszam za tak zimne przywitanie, jednak wolimy być ostrożni... - wyjawił po chwili. - W ramach przeprosin pomogę wam znaleźć zioła których szukałyście! O jakie wam chodziło? 
- Szukałyśmy zakazanych ziół głupców... 
Seoung Ho chciał się zapytać po co im je, skoro są niebezpieczne, jednak widząc wyraz twarzy Ha Ny postanowił o nic się nie pytać w końcu to nie jego sprawa. 
- W porządku, więc ruszajmy! - zakomunikował wstając z krzesła chłopak. 
- Teraz?! 
- Tak! - odpowiedział chwytając dziewczynę za rękę i wyprowadzając z domu.
W tym czasie Yi Han i Se Hyun nadal siedzieli na polanie niedaleko miejsca, gdzie spotkali Kikyo. Oparci o śpiące konie rozmawiali ze sobą nie wiedząc nawet na co czekają. To wszystko było planem Yi Hana, który zaproponował by zostać tam przez jakiś czas i codziennie rozmawiać z Kikyo, która najprawdopodobniej mieszkała gdzieś niedaleko. Plan może i byłby dobry, jednak niecierpliwość i porywczość Se Hyuna dawała sobie we znaki, gdyż po czwartej godzinie siedzenia na zżółkłej trawie zaczynał narzekać. W końcu nie mając już co robić wstał i po otrzepaniu się z trawy wyjął miecz by trochę poćwiczyć. Yi Han natomiast bardziej spokojniejszy siedział i przyglądał się okolicy, myślał w jaki sposób przekonać Kikyo. 
- Co mnie przekonało, ze pomogłem wtedy Ha Nie i innym? - pomyślał zagłębiając się w myślach. 
Obydwoje jednak nie wiedzieli, że byli obserwowani. Na jednym z grubych drzew, które było wrośnięte w drugie znajdował się mały domek porośnięty zielenią, przez co był ledwo widoczny. Mieszkała tam Kikyo, która przez jedno z okien obserwowała ich przez lornetę. Wciąż zastanawiała się co oni jeszcze tam robią. 
- Będzie całkiem interesująco... - powiedziała do siebie z uśmiechem. 
- Naru!  - zawołała po chwili szamanka. 
Zawołana, od razu na jej ramieniu przystanęła czarno biała sowa, która była jedyną rodziną dziewczyny. Znalazła ją jako dziecko w lesie ze złamanym skrzydłem. Mimo, że od tego wydarzenia minęło dwadzieścia lat to Naru wciąż jej towarzyszyła niczym dobry przyjaciel. 
Nagle w lesie rozprzestrzenił się dziwny hałas i zapach. Było można poczuć dym oraz nawoływania ludzi z miasteczka. Szli oni w stronę Kikyo. Dziewczyna zdziwiona szybko wyjrzała przez drzwi i zobaczyła na skraju lasu pełno uzbrojonych mężczyzn, a po środku nich stał przywódca bandy, która zaatakowała wcześniej w gospodzie dzieci. Kikyo widząc to poczuła, że będzie mieć kłopoty. Chciała jak najszybciej się wydostać i uciec stamtąd, gdyż przypuszczała, że jeśli spotka się z tą grupą bandytów to tego nie przeżyje. Szybko zdjęła torbę z wieszaka i spakowała najważniejsze rzeczy. Zarzuciwszy ją przez ramię już miała schodzić z drzewa, gdy zobaczyła, że jest już za późno, gdyż bandyci dotarli pod pień... Pełna strachu przypominając sobie o dwójce nieznajomych z wcześniej wciąż siedzących na polanie złapała kawałek pergaminu i napisała dwa zdania. Zbliżyła się do okna i przywiązała wiadomość do nogi Naru. 
- Dostarcz ją temu chłopakowi na polanie i zaprowadź go tutaj!  - szepnęła wypuszczając sowę prze okno.
Ona sama słysząc nawoływania pozamykała drzwi i zabarykadowała się czymkolwiek mogła, jednak wiedziała, że jest to niewystarczające i długo nie wytrzyma. Miała nadzieję, że Yi Han i Se Hyun jej pomogą, jednak w głębi serca wiedziała, że będzie musiała liczyć na siebie bo nikt nie narazi się dla obcej osoby...
- Wyłaź czarownico! Czas wyrównać rachunki! - krzyknął szef bandytów, którego ostatnio pokonali w gospodzie. - Nie musisz się ukrywać, właścicielka gospody od razu wyśpiewała mi gdzie mieszkasz jak tylko powiedziałem jej, że wyzeruje jej dług!
Kikyo słysząc głosy coraz bliżej szybko rozglądnęła się za swoim mieczem. Wyjęła go z pochwy i gotowa by zaatakować tylko czekała aż ktoś wejdzie do środka.
W tym czasie Yi Han nadal siedział na trawie i wraz z Se Hyunem słysząc dziwne dźwięki i nawoływania popatrzyli po sobie pytającym wzrokiem. Nagle przed brązowymi oczami Yi Hana ukazała się czarno biała sowa z przywiązaną wiadomością. Chłopak od razu zauważył ją, więc po odczytaniu pobiegł za ptakiem, który miał ich zaprowadzić na miejsce. Biegnąc po leśnej ścieżce odgarniali mniejsze krzewy rekami by jak najszybciej dostać się do Kikyo. Nagle zza drzewa Se Hyun ujrzał coś co go zaniepokoiło.
- Yi Han drzewo! - krzyknął chłopak.
Yi Han po usłyszeniu tego szybko spojrzał w górę i zobaczył Kikyo stojącą na gałęzi z dziesięć metrów nad nimi. Towarzyszył jej jeden z bandytów, który sądząc po wyciągniętym ku niej mieczu nie miał dobrych zamiarów. Widząc to postanowili rozdzielić cię by jedna osoba pomogła Kikyo, a druga zajęła bandytów.
- Chętnie z nimi powalczę, a ty idź do niej, ciebie chyba bardziej lubi - zaśmiał się Se Hyun idąc ku grupce uzbrojonych rozbójników.
- Chyba zapomnieliście, że z damami się nie walczy! - krzyknął Se Hyun trzymając miecz oparty na ramieniu. - Ile razy mamy was pokonać byście to zrozumieli?!
Po tym od razu jego wyraz twarzy zmienił się nie do poznania. W jednej chwili był już pomiędzy rozbójnikami odpierając ich ataki i samemu ich atakując. Na każdego z nich przeznaczył po pięć sekund, więc ciosy mieczy było można usłyszeć już na początku lasu. Yi Han natomiast w tym czasie niezauważalnie wszedł do domu szamanki, bo czym schodami udał się na wyższe gałęzie drzewa. Kiedy schody już się skończyły musiał niestety wspinać się po korze z pomocą mniejszych gałęzi. Kikyo walczyła z rozbójnikiem odpierając jego ataki, jednak mężczyzna był naprawdę świetnym szermierzem, więc używał dwóch mieczy na raz. Doprowadzało to do szaleństwa szamankę bo musiała uważać podwójnie na ostrze. Niestety taki styl walki powoli męczył ją, a przeciwnik w przeciwieństwie do niej aż tryskał energią. Kikyo była dobra w walce w ręcz, jak i w walce na miecze, jednak niedogodny teren jakim były gałęzie ograniczały jej możliwości. Nagle jej oczom ukazała się czarno biała sowa, która usiadła jej na ramieniu. Brunetka szybko sprawdziła czy Naru dostarczyła wiadomość. Nie widząc kartki poczuła, że jeszcze to nie koniec walki, więc delikatnie rozglądnęła się wokół w poszukiwaniu wsparcia. Wtedy zobaczyła po drugiej stronie ukrytego za pniem drzewa Yi Hana, który gestem ręki pokazał jej, by kucnęła. Podejrzanym wzrokiem przyjrzała się mu, jednak stwierdziła, że i tak nie ma nic do stracenia. Szybko odparła ostatni atak mężczyzny po czym szybko przykucnęła czekając na ruch chłopaka. Yi Han wykorzystując okazję szybko zeskoczył z gałęzi na gałąź, przeskakując nad dziewczyną uderzył w locie zdziwionego rozbójnika pięścią. Kikyo widząc to otwarła szeroko oczy, nie mogła uwierzyć w to co widzi. Nie spodziewała się czegoś takiego.
- Nie mieszaj się w to! - krzyknął rozbójnik.
- Jak możesz tak atakować kobietę, aż wstyd mi za ciebie - westchnął chłopak wyjmując miecz.
W tym czasie Ha Na i Seung Ho znajdowali się nieopodal urwiska, gdzie na samym dole znajdowało się głębokie jezioro. Idąc leśnymi ścieżkami odgarniali rękoma gałęzie. Przez tą zieloną gęstwinę nie mogli oszacować ile jeszcze zajmie im dotarcie na miejsce. Seung Ho szedł jako pierwszy, gdyż tylko on znał drogę, sądząc po jego minie Ha Na zauważyła, że pomimo tylu przeszkód chłopak wciąż jest zdeterminowany by ją tam zaprowadzić.
- Po co ci właściwi te zioła? - zapytał ni stąd ni zowąd myśląc, że i tak nie ma nic do stracenia.
- Nie mogę ci powiedzieć... - odparła zakłopotana nagle potykając się o wystający z ziemi konar.
Na szczęście Seung Ho był w małej odległości od niej, więc widząc potykającą się dziewczynę szybko złapał ją za nadgarstek by nie upadła.
- W porządku? - zapytał z troską w głosie.
Cesarzowa tylko pokiwała głową po czym szybko podziękowała. Po kilku minutach dalszej wędrówki w końcu dotarli do małej polany gdzie znajdowało się urwisko.
Widząc zżółknięte pole i suchą trawę twarz Seung Ho od razu zmieniła wyraz. Był rozczarowany. Patrząc na polane nie mógł uwierzyć, że to to samo miejsce, które jeszcze miesiąc temu całe kwitło. Cała zieleń spłowiała...
- I gdzie te zioła? - zapytała rozglądając się wokół Ha Na.
- Tutaj powinny być... - odparł posmutniały chłopak spuszczając wzrok.
Ha Na szybko odwróciła się ze zdziwienia i zaczęła szukać wzrokiem choćby jednego zioła, jednak bez skutku wszystko było tam uschnięte i do niczego się nie nadające. Nagle Yi Han odsunął się dwa kroki od dziewczyny i z poważnym wzrokiem sięgnął ręką za plecy, gdzie miał swój miecz. Ha Na spostrzegła to od razu, jednak zanim zdążyła zareagować zobaczyła przed sobą błysk ostrza. Poczuła w tamtej chwili, że Seung Ho naprawdę ja zdradził i nigdy nie chciał jej pomóc. Niespodziewanie jednak po zobaczeniu błysku ostrza Ha Na nie poczuła nigdzie żadnej rany, zdziwiona rozglądnęła się i ujrzała spadającego węża z gałęzi nad nią.
Był on przecięty w połowie. Przerażonym wzrokiem patrzyła to na martwe zwierze to na Seung Ho, który schował miecz. 
- Ugryzłby cię, gdybym go nie przeciął mieczem... - wyjaśnił chłopak poważnym głosem. - To bardzo jadowity waż, przez niego już wiele osób z wioski straciło życie. 
- Dzię..kuję... - wydukała z siebie zdziwiona pomocą chłopaka. 
Seung Ho jednak szybko zmienił temat, gdyż widząc pustą polanę zaproponował by poszukać wokół, bo może gdzieś te zioła się zachowały. Ha Na jedynie przytaknęła idąc głębiej w trawy. Obydwoje udali się w przeciwnych kierunkach i kiedy by coś znaleźli mieli krzyknąć. Trawy były dość wysokie, więc by cokolwiek zobaczyć musieli odpychać je rękami, gdyż jeśliby użyli miecza to mogliby zniszczyć jakieś ostatnie pozostałości zioła, którego szukała Ha Na. Czas mijał, lecz żadne z nich nie zawołało, że znalazło. Ha Na powoli zaczynała tracić nadzieję, widząc, że polana już się skończyła, a przed nią jest urwisko zawróciła by poszukać Seung Ho. Szła jego śladem powoli już zmęczona dzisiejszą wędrówką. Nagle zza traw ujrzała chłopaka wpatrzonego przed siebie. Zaciekawiona o co chodzi podeszła bliżej.
- Znalazłeś coś? - zapytała niepewnie rozglądając się wokół.
- Jeden jest tam  - odparł wskazując palcem przed siebie.
Ha Na szybko skierowała tam wzrok i myślała, że chłopak żartuje, jednak naprawdę po mocniejszym wpatrzeniu się ujrzała czerwone kwiaty tego zioła.
- Nie ma...innego miejsca...? - zapytała dość zmieszana.
- Nie...- odpowiedział z grobową miną. - Zostań tutaj ja po to pójdę...
Jednak zanim się zorientował Ha Na cofnęła się już kilkanaście kroków do tył po czym wyjęła dwa sztylety z grubym ostrzem. Szybko wzięła rozbieg i skierowała się na przepaść przed Seung Ho. Musiała przeskoczyć kilka metrów by wylądować na wysokiej kamiennej wysepce, gdzie rosła ta roślina. Biegnąc przy granicy z przepaścią odepchnęła się mocno stopami od podłoża by jak najdalej przeskoczyć i nie zginąć spadając w kilkudziesięciu metrową przepaść, gdzie na dnie było jezioro.
Seung Ho poczuł jedynie mały wiatr który pozostawiła po sobie biegnąca cesarzowa. Widząc jej sylwetkę nagle w połowie przepaści krzyknął z przerażoną miną jej imię. Na szczęście dziewczyna wzięła dobry rozbieg i dzięki sztyletom przyczepiła się do skały. Jeden sztylet wbił się w locie bez problemu, jednak drugi trafił na twardszą skałę i niestety nie wbił się, a lewa ręka dziewczyny osunęła się na dół. Wisiał teraz nad przepaścią trzymając się tylko jedną ręką sztyletu wbitego w wysepkę. Zaniepokojona tym, że może w każdej chwili spaść szybko podciągnęła się i spróbowała jeszcze raz wbić sztylet obok, by móc wisieć na dwóch rękach. Trzymając broń z całych sił wzięła rozmach po czym wbiła ostrze wprost w szczelinę pomiędzy dwoma kamieniami. Odczuwając ulgę szybko rozejrzała się za kwiatem. Znajdował on się na samym szczycie wysepki, jakieś dwa metry nad nią.
- No serio...- westchnęła z grymasem na twarzy. - Dobra no to trzeba jakoś się tam dostać...
- Uważaj! - krzyknął zaniepokojony Seung Ho o dziewczynę.
Ha Na postanowiła, że użyję sztyletów do wspinaczki, jednak bała się, że mogą one nie wytrzymać. Postanowiła mimo to zaryzykować. Trzymając się jednego ze sztyletów oraz czubkami palców u nóg kamieni na dole wyjęła szybko jeden jeden z nich po czym na drugim podciągnęła się do góry umieszczając nogi wyżej. Czując, że kamienie się osuwają szybko wbiła sztylet z powrotem do skał lecz jakiś metr wyżej. Znowu podciągnęła się do góry i wbiła kolejny sztylet wyżej, niestety podczas wyciągania ze skały drugiej broni poczuła, że nie da rady jej wyjąć. Zacisnęła dłoń jeszcze mocniej i próbowała ciągnąć, jednak bez skutku. Westchnęła i zaniepokojona tym postanowiła szybko coś wymyślać. Pod wpływem adrenaliny i poczuciu w jak beznadziejnej sytuacji się znajduje położyła prawą nogę na sztylecie, a rękami próbowała dosięgnąć już szczytu wysepki, gdzie znajdował się kwiat. Po raz ostatni podciągnęła się na rękach wchodząc na samą górę. Będąc już na płaskiej wysepce odetchnęła z ulgą tak samo jak Seung Ho, który przyglądał się temu wszystkiemu. W pewnym momencie myślał, że Ha Na spadnie... Cała spocona i zdyszana wyrwała z ziemi rosnący kwiat, po czym uradowana pomachała nim do Seung Ho.
- Mam go!
To dopiero jednak tylko połowa sukcesu, gdyż czekała ją droga powrotna przez przepaść. Teraz już nie miała tyle miejsca do rozbiegu, gdyż wysepka miała na górze zaledwie trzy metry... Zdeterminowana dziewczyna wsadziła kwiatka do szaty by nie wypał podczas przeskoku po czym cofnęła się najdalej jak mogła. Wzięła kilka głębokich wdechów po czym skupiła się tylko na miejscu, gdzie stał Seung Ho. Pobiegła. Przy urwisku odepchnęła się nogami najbardziej jak mogła, próbowała nawet jakoś sobie pomóc rękami. Niestety będąc w powietrzu zrozumiała, że nie udało się. Przez wspinaczkę nie miała już tyle sił co przedtem by wylądować po drugiej stronie urwiska. Przerażenie dziewczyny zauważył Seung Ho, który najszybciej jak mógł wystawił ku niej rękę. Ha Na zaczęła spadać jakiś metr od chłopaka. Rozbójnik szybko rzucił się jej na pomoc. Złapał ją za rękę. On leżący nad przepaścią trzymał dłoń dziewczyny wiszącej kilkanaście metrów nad ziemią.
Obydwoje patrzyli na siebie przerażonym wzrokiem.
- Nie martw się, nie puszczę cię... - powiedział poważnym głosem Seung Ho próbując wyciągnąć dziewczynę.
Ha Na wystraszona wiszeniem nad przepaścią próbowała jakoś pomóc sobie nogami, jednak bez skutku. Spojrzała więc na Seung Ho błagalnym spojrzeniem, jednak nagle jej wzrok skupił się nie na jego twarzy, lecz na jego ręce, gdzie była dość duża blizna... Miała ona kształt rąbu. Widząc to oczy Ha Ny otworzyły się jeszcze bardziej, nie mogła uwierzyć w to co widzi. Znała tą bliznę...
- Niemożliwe... - pomyślała dziewczyna. - Nie możesz być nim... przecież on zginął w pożarze 6 lat temu...
Zmieszana blizną chłopaka spojrzała na jego twarz. Te ciemne oczy chłopaka i dziwnie znajomy wzrok.
- Czy to naprawdę ty braciszku? - zapytała sama siebie Ha Na. - Shen to ty?


Koniec Rozdziału X

Co myślicie o tym rozdziale? ^^ 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz