Hye Ri próbowała za bardzo przekonywać o swoim kłamstwie, więc zamaskowana osoba podeszła i uklęknęła koło niej.
- Masz mnie za głupca? - zapytał rozbawiony głupotą dziewczyny. - Następnym razem lepiej wymyśl coś lepszego!
Po tych słowach przywódca wioski rozkazał by jak na razie pilnować je na zmiany, a o ich losie zdecydują jutro, bo jak na razie było zbyt późno.
Kiedy już zostały same można było poczuć zażenowanie Hye Ri.
- Aleś wymyśliła! - zaśmiały się Ha Na z Su Jin.
- I tak nie było naszym celem przekonanie ich... - przypomniała dziewczyna o czarnych włosach - Udało ci się coś zaobserwować?
- Myślę, że nie chcą oni nam nic zrobić, po prostu się bronią... - wyjaśniła Ha Na.
- Ale czemu? Przecież my nic im nie zrobimy...
- Nie zauważyłyście? - dopytała Su Jin patrząc na obserwującego ich strażnika z wioski.
- Oni wszyscy są dziećmi... - dodała patrząc na zamaskowanego nieznajomego kilak metrów od nich. - Co takiego?! Czyli to wioska pełna dzieci? - zdziwiła się zarówno Ha Na jak i Hye Ri. - Ale co oni tutaj robią i czemu się ukrywają?
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Z samego rana kilkanaście dzieci z wioski urządziło przyjęcie powitalne. Su Jin nie śpiąc już od świtu z Ha Ną obserwowały cały przebieg wydarzeń. Hye Ri natomiast próbowała wymyślić jak się stąd wydostać nie raniąc tych dzieci...
- Na co one się tak szykują? - zapytała zaciekawiona Su Jin. - Przecież ich przywódca jest w wiosce...
- A może to był tylko jego podwładny... - odparła obserwując ruchy przeciwników. - Coś mi się wydaje, że dopiero dzisiaj poznamy ich prawdziwego przywódce
Tak jak się domyślały około południa zamaskowany mężczyzna przyjechał do wioski na czarnym koniu. Na jego widok wszystkie dzieci wyszły ze swoich ukrytych domów by go przywitać. Nagle zza nich wyszedł chłopak, który wczoraj podawał się za ich przywódce. Ukłonił się przybyszowi.
- Daj spokój Dan Te, bez tych formalności w końcu jesteśmy niczym bracia- zaśmiał się mężczyzna ściągając kaptur.
- Jak zawsze jesteś w dobrym humorze - odparł Dan Te podchodząc do chłopaka. - Mieliśmy intruzów, musisz zadecydować co z nimi zrobić...
Mężczyzna słysząc to spojrzał na przywiązane osoby do drzewa po czym wciąż przyglądając kucnął przy Ha Nie.
- Co robiłyście w naszym lesie? - zapytał poważnym tonem mężczyzna o długich brązowych włosach.
Ha Na podniosła swój wzrok i jej oczom ukazał się młody chłopak, pewnie kilka lat młodszy od niej o bladej twarzy i brązowych włosach z grzywką na bok. Miał on ciemne oczy, które potrafiły przeszyć na wylot inne osoby. Kidy spojrzeli sobie w oczy on ani Ha Na jeszcze nie wiedzieli, że są śmiertelnymi wrogami...
- Jestem Seung Ho... - przedstawił się chłopak wciąż wpatrzony w brązowe oczy Ha Ny.
Cesarzowa w końcu postanowiła się przedstawić, jednak ukryła to, że jest cesarzową. Wyjaśniła, że nie mieli żadnego złego zamiaru wobec tych dzieci, lecz chciały po prostu odnaleźć pewne zioła.
- Dan Se, czemu więc je związaliście? - zapytał Seung Ho wstając.
- Były przy granicy z naszą wioską..., a ostatnimi czasy słyszałem, że mają kogoś przysłać by zbadać ten las w poszukiwaniu zbiegów... - wytłumaczył zakłopotany swoją pomyłką.
- Mówiłyśmy ci wczoraj o tym! - krzyknęła naburmuszona Su Jin.
- Dan Se wiem, że jesteś przywódcą w wiosce, gdy mnie nie ma, jednak przez to, że złapałeś niewinne osoby położenie nas wszystkich zostało wyjawione...- stwierdził Seung Ho zmartwiony. - Nie możemy nic na to poradzić, najwyraźniej nie możemy was wypuścić, bo wiecie o nas...
- Ale my nie jesteśmy waszymi wrogami! - krzyknęła Hye Ri zezłoszczona na decyzje chłopaka.
- Nie możemy ryzykować... - odparł Seung Ho odchodząc.
Przez resztę dnia w wiosce trwało przyjęcie na cześć powrotu Seung Ho. Był on kochany przez wszystkie osoby, był dla nich bohaterem i rodziną. Siedząc przy wielkim stole i zajadając upolowanego królika Ha Na i Hye Ri przyglądały się im z daleka wciąż przywiązane do drzewa rozmyślając nad tym jak mają stąd uciec. Jednak radość wszystkich prysnęła, gdy nagle przybiegł do wioski dziesięciolatek z młodszą siostrą na plecach. Obydwoje mieli zakrwawione stopy, a ich ubrania były w strzępach.
- Pomocy! - krzyknął roztrzęsiony chłopiec do biesiadujących osób.
- Co się stało?! - odparli przerażeni widząc stan rodzeństwa.
Seung Ho czym prędzej podbiegł do chłopca i zdjął z niego ledwo trzymającą się dziewczynkę. Zaniepokojony widząc, że dziewczynka ma wielkie wypieki szybko położył rękę na jej czole, które aż wrzało.
- Dana... ona...zjadła coś...w lesie... - wydusił z siebie przez płacz chłopak.
- Co to było?!
- Nie.. nie wiem... - zająknął się roztrzęsiony chłopiec.
Dan Se, który stał koło nich zauważając coś na szyi dziewczynki szybko odrzucił jej włosy na bok by się temu lepiej przyjrzeć.
- Czerwona wysypka...
Seung Ho słysząc to szybko przyniósł srebrną spinkę do włosów, którą kiedyś podarował dziewczynce. Jednym ruchem delikatnie wsadził spinkę do buzi dziecka by sprawdzić czy w jej ciele nie ma trucizny. Jednak po wyjęciu z buzi spinki srebro zmieniło kolor. To co zjadła musiało być trujące...
- Błagam... uratujjjjcieee ją...- odparł łamiącym się głosem brat dziewczynki.
Seung Ho nie wiedział co robić, żadna osoba z wioski nie znała się na zatruciach, ani na medycynie...
Bał się, że mogą stracić dziewczynkę, więc będąc tego świadomy spojrzał zaniepokojonym wzrokiem na Dan Se, który pokiwał głową wiedząc, że nie będą w stanie jej uratować.
Nagle jednak zza ich pleców odezwał się głos Ha Ny, która postanowiła wykorzystać okazję by udowodnić, że nie jest wrogiem.
- Mogę ją uratować, jeśli mi zaufacie!
Seung Ho słysząc, że jednak jest nadzieja dla Dany podbiegł do Ha Ny i chwycił ją za ramiona po czym lekko nimi potrząsnął.
- Naprawdę potrafisz jej pomóc?!
- Tak, znam się trochę na zatruciach tak jak i moje przyjaciółki...
Ha Na pewnym wzrokiem spojrzała w oczy chłopakowi, które w najmniejszym stopniu nie przypominały tych z wcześniej. Były one pełne strachu i obaw.
- Chcesz im zaufać?! - krzyknął oburzony Dan Se widząc, że Seung Ho rozwiązuje więźniów.
- Nie ma innego wyjścia... - odparł przecinając liny.
Ha Na będąc już uwolniona szybko podbiegła do dziewczynki i sama na własne oczy sprawdziła jak wygląda jej wysypka. Kiedy już potwierdziła co jej jest kazała Su Jin udać się do lasu po lek, który widziały niedaleko strumyka.
- Pośpiesz się, nie mamy dużo czasu! - krzyknęła za nią Ha Na po czym zabrała Dane do środka jednego z domków.
Hye Ri posłała kilkoro dzieci po wodę oraz po kilka czystych szmat, które będzie można użyć.
W domku znajdowali się tylko Ha Na, Seung Ho i ranna dziewczynka. Seung Ho przyglądał się każdym ruchom Ha Ny. Oczywiście cesarzowa zauważyła, ze czyjś wzrok jest na niej skupiony.
- Nie martw się, ja też chce ją uratować... - odparła spokojnie.
- Czemu byś miała ją uratować? Nie macie nic wspólnego ze sobą...
- Nie pozwolę by ktokolwiek więcej umarł na moich oczach...
Ta odpowiedź zdziwiła chłopaka, który trochę zmienił nastawienie do Ha Ny.
- Przypomina mi ona moje rodzeństwo, które kiedyś miałam... - wyjawiła.
- Co się z nimi stało?
- Zginęli... więc nie chce by ktoś więcej umarł jeśli jestem obok...
- Jesteśmy do siebie trochę podobni... ja też straciłem rodzeństwo, więc teraz cała ta wioska to moja rodzina - wytłumaczył z melancholią w głosie Seung Ho.
- Co się im przytrafiło?
- Zginęli przez czyjąś chciwość... - odparł posmutniały.
W tym czasie kilkanaście kilometrów dalej Se Hyun i Yi Han jechali leśną ścieżką w poszukiwaniu Kikyo. Jak na razie nie znaleźli ani najmniejszego śladu po niej. Zaczynali powoli wątpić, że im się uda... Nagle ni stąd ni zowąd usłyszeli czyjeś wołanie o pomoc.
- Słyszałeś?!
- Jedźmy!
Czym prędzej przyśpieszyli i po kilku minutach znaleźli się na małej polance na środku lasu. Trawy tam sięgały półtora metra, więc musieli zejść z koni i przeprawiali się przez nie z maczetami. Se Hyun mając już dość zaproponował by on i Yi Han ruszyli w dwie różne strony, dzięki temu szybciej przepatrzą teren.
- Znalazłem! - krzyknął Yi Han stojąc koło wielkiej dziury w ziemi mającej ponad dwa metry.
Na ten sygnał Se Hyun zawrócił i ruszył w miejsce, gdzie Yi Han go zawołał, lecz ślad po nim zaginął.
- Gdzie jesteś? - krzyknął zmartwiony o kolegę chłopak.
- Na dole! - odparł z irytacją w głosie.
Se Hyun szybko spojrzał w dół i zobaczył leżącego na samym dnie Yi Hana. Koło niego stała mała dziewczynka, która bawiąc się w okolicy nagle wpadła do tego dołu.
Se Hyun szybko spróbował coś wymyślić, więc przyniósł z lasu wielką gałąź i podał ją Yi Hanowi by wdrapali się po niej. Nie było to zbyt łatwe jednak się udało.
Dziewczynka szczęśliwa, że znowu jest wolna podziękowała nieznajomym po czym zniknęła w lesie śpiewając miejscową piosenkę.
- Ty to masz pecha - zaśmiał się Se Hyun.
- Co poradzę skoro się ziemia obsunęła... - burknął Yi Han.
Obydwoje udali się z powrotem do swoich koni by kontynuować misję, jednak przez niektóre odcinki w lesie musieli iść ze względu na niekorzystny spadzisty teren.
- A co jeśli jej nie znajdziemy? - zapytał zmartwiony Se Hyun.
- Musimy ją znaleźć od tego zależy przyszłość cesarstwa...
Chłopak przyznał co do tego rację, wiedział, że cesarstwo jest zagrożone, więc każdy z nich daje z siebie wszystko by pomóc Ha Nie wrócić na tron.
W końcu wyczerpani już chodzeniem postanowili coś zjeść, więc rozdzielili się w poszukiwaniu czegoś jadalnego. Nagle jednak Se Hyun krzyknął wołając o pomoc Yi Hana. Chłopak zmartwiony tym, że ktoś mógł zastawić na niego pułapkę szybko pobiegł w jego stronę, jednak to co ujrzał nie zgadzało się w żadnym procencie z tym o czym myślał. Wbiegł pod wielki dąb, gdzie na jednej z jego gałęzi był powieszony na linie na nogę Se Hyun.
- Dałeś się złapać w pułapkę na zwierzęta? - zaśmiał się Yi Han.
Uraziło to trochę dumę Se Hyuna, jednak wiedząc, że sam nie da razy zejść poprosił grzecznie by mu pomógł. Niestety po kilku krokach tak jak i Se Hyun Yi Han stanął na ukrytej pułapce. Po chwili obydwoje już zwisali głową w dół zaczepieni o kostki liną...
- Dzisiaj mamy jakiś pechowy dzień... - stwierdził zirytowany Yi Han.
Ich zwisanie jednak nie trwało długo, gdyż po jakimś czasie pojawiła się koło nich zamaskowana osoba w czarnej pelerynie.
- Dzisiaj chyba złapałam coś większego od królików...- stwierdziła tajemnicza osoba patrząc na dwie wiszące zdobycze.
- Możesz nas uwolnić? Jak widzisz nie jesteśmy jedzeniem... - poprosił zakłopotany Yi Han.
Osoba z kapturem podeszła do pnia drzewa, gdzie były zawiązane liny i przecięła je za pomocą małego noża. Automatycznie Yi Han i Se Hyun spadli na dół na ściółkę pokrytą liśćmi. Tajemnicza osoba podeszła do Yi Hana podając mu pomocną rękę.
- Chyba to mnie szukacie, zgadza się? - odparła ściągając z głowy kaptur.
Oczom obydwu ukazała się czarnowłosa dziewczyna o ciemnych oczach. Miała ona jasną cerę oraz sądząc po głosie japoński akcent.
- Miło mi jestem Kikyo... - przedstawiła się.
Yi Han nie mógł uwierzyć w to co słyszy, osoba przed którą stoi to japońska szamanka Kikyo, którą wraz z Se Hyunem szukali od kilku dni. Dopiero po chwili patrząc prosto w oczy dziewczynie zauważył jej przeszywający wzrok i długie rzęsy, które już wcześniej widział u tajemniczego nieznajomego w gospodzie. Wtedy zrozumiał, że spotkali się już wcześniej.
- Skąd wiesz, że cię szukamy?
- Potrafię przewidzieć przyszłość - odpowiedziała dumnie dziewczyna z uśmiechem.
- Mogę wam powiedzieć, że jedna z bliskich wam osób będzie w śmiertelnym niebezpieczeństwie...
Koniec Rozdziału IX
Komentujcie ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz