sobota, 2 września 2017

Dobrze Rozdział I KONIEC


To opowiadanie, które napisałam kiedyś do szkoły, mam nadzieję, że wam się spodoba ^^ 
Jest to oneshot~!


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Była mroźna zima, na przedmieściach miasta stał sierociniec. Mieszkało tak wiele dzieci, ale najbardziej było można wyróżnić Sana i Jina. Byli sobie nadzwyczaj bliscy, pomagali sobie i zawsze razem spędzali czas niczym rodzeństwo chodź nim nie byli. Mieli wtedy 13 lat...
 - Sana mam coś dla Ciebie- powiedział Jin wyciągając z kurtki bransoletkę zrobioną z kolorowych kamyków.
 Na twarzy czarnowłosej dziewczynki pojawił się uroczy uśmiech, po założeniu bransoletki na rękę, chciała również dać coś Jinowi, ale nie wiedziała co. Była ubrana w niebieski płaszczyk i biały szalik. Sypał śnieg, więc zaczęli lepić bałwana, po chwili przed ich oczami pojawił się jakiś mężczyzna. Wyglądał na mało przyjaznego. Ze strachu chcieli pobiec do sierocińca, ale nie zdążyli. Mężczyzna złapał Sanę za płaszczyk. Jej szalik spadł na ziemię.. Dziewczyna przestraszona zaczęła krzyczeć. W tej samej sekundzie wybiegła ich opiekunka ze środka.
 – Co pan tu wyprawia, proszę puścić tę dziewczynkę, bo zadzwonię na policję! – wrzeszczy doniosłym głosem kobieta.
 Mężczyzna odpowiedział tylko kpiącym uśmiechem i wrzucił dziewczynkę do auta na tylne siedzenie. I odjechał, Jin biegł za samochodem, przestraszony, że już więcej nie zobaczy Sany.
 – Nie martw się, nieważne gdzie będziesz i tak cię odnajdę! – krzyknął chłopiec.
 – Dobrze! - odpowiedziała dziewczynka tak by Jin dosłyszał pomimo płaczu i załamującego się głosu.
W końcu Jin potknął się o wystający konar i upadł na ziemię, tracąc przytomność, przez zamykające się oczy mógł jeszcze dostrzec samochód i wystraszoną Sanę. Tak o to jednym słowem - Dobrze- została otwarta puszka Pandory, która nigdy nie powinna zostać otwarta, a drastyczne skutki tej odpowiedzi będą mogli dostrzec w przyszłości.

10 lat później...

-Jin opuścił sierociniec 10 lat temu, adoptowała go pewna bogata rodzina, lecz nigdy nie zapomniał o przysiędze jaką złożył swojej przyjaciółce- stwierdził najbliższy przyjaciel chłopaka Alex
- To bardzo ciekawe.
Dwóch wysokich chłopaków szło alejką, dookoła było można zobaczyć piękne kwiaty, oraz poczuć wiosenne powietrze. Blond włosy chłopak spytał się Alexa czy znalazł już miejsce, gdzie znajdzie papiery dawnej rodziny Sany. Przez te 10 lat szukał jak oszalały dziewczyny, lecz zaginął po niej ślad
 – Może tym razem znajdziesz te papiery, pamiętaj plan zaczynamy punkt trzecia- ostrzegł Alex.         – Mam taka nadzieję - odparł z lekkim uśmiechem Jin.
 Chłopak po drodze wyjaśnił Jinowi, że tak po prostu nie puszczą go do archiwum, dlatego będzie on musiał się tam wkraść. Chłopak to w pełni zrozumiał bo nie raz musiał robić coś takiego. Czas szybko upłynął Jinowi do godziny trzeciej. Był ubrany cały na czarno, oraz miał czarną czapkę z daszkiem by nikt nie rozpoznał jego twarzy. Misja się zaczęła... Wspiął się po barierce na drugie piętro, wskoczył do pomieszczenia, ale na jego pech nadchodzili ochroniarze, a on nie miał gdzie się schować, więc wyskoczył przez okno. Trzymał się na palcach końca parapetu przez kilka sekund, aż ochroniarze nie przejdą, ponownie wskoczył do środka i szybko pobiegł w stronę archiwum rodziny Sany. Zabrał akta jej rodziny i wsadził do plecaka, po tym nie mógł iść inną drogą niż przez okno, bo wszędzie były kamery. Ale dostrzegł silnie umocowaną linę pod świetnym kątem by na niej zjechać. Tak też zrobił, plecak przełożył nad linę, trzymając się zjechał aż nad rzekę. Tam czując się już bezpiecznie usiadł i zaczął przeglądać papiery. Przeczytał w nich, że rodzice Sany zostali zamordowani niedługo po jej narodzinach. Policja i prokuratura przypuszczała, że to uczynili ludzie z mafii „Iskra" , ale nikogo nie posłali do więzienia bo nie mieli dostatecznych dowodów. Nic więcej nie znalazł i już chciał wyrzucić papiery do wody, gdy wypadła z nich mała karteczka. Było w niej napisane, że to co spotkało rodziców dziewczyny spotka i ją. Jin czytając to otworzył szeroko oczy i zaniemówił. Coraz bardziej martwił się o dziewczynę a takie pytania nawiedzały jego umysł:
„ Minęło tyle lat czy ona jeszcze żyję?", „ Jeśli tak to gdzie jest?", „Czy ją odnajdę?" Myśląc nad tym, wyciągnął biały szalik, który Hana zgubiła owego dnia, gdy została porwana. Patrząc na niego po policzkach chłopaka spłynęły łzy. By pozbyć się skradzionych rzeczy wrzucił je do rzeki, a potem ruszył w stronę domu. Wiedział już to co chciał, teraz tylko zostało mu odnalezienie Sany. Szedł tak półgodziny i nagle się zatrzymał, koło jego domu stała dziewczyna o długich czarnych włosach, w żółtej sukience. Obróciła się w jego stronę. Jin podbiegł i mocno ją przytulił. Chłopak od razu rozpoznał, że to jest Sana, którą stracił przed laty. Sana od razu odepchnęła chłopaka. Jin nie mógł zrozumieć dlaczego, przecież się nie widzieli 10 lat.
 -Dlaczego jesteś taka wobec mnie, jak ci się udało uciec?- zapytał chłopak.
 - Wiesz ile cię szukałem, bałem się, że już cię nigdy nie zobaczę- dodał.
 Po tych słowach dziewczyna zaśmiała się z ironią. A przez jej czarne włosy przebijały się promyki słońca, wyglądała olśniewająco.
 – Ty mnie szukałeś!?- zaśmiała się kpiąco dziewczyna.
 – Wiesz jak się bałam przez te lata, mówiłeś, że mnie odnajdziesz, a ty nic nie robiłeś w związku z tym!- wrzeszczy dziewczyna wyciągając pistolet z torebki jednym szybkim ruchem.
 Przed głową Jina pojawił się pistolet, którym w niego celuje dziewczyna, którą kochał całe życie.       Sekundę później z jego domu wyszedł Alex, wzrok Jina powrócił znowu na Sanę, ale już tam jej nie było, znowu zniknęła. Do końca dnia Jin nikomu nie mówił o tym co się stało, lecz sam myślał o tym cały czas. Nie dawały mu spokoju słowa Sany. Następnego dnia była sobota, Jin poszedł do swoich znajomych do kawiarni. W drodze tam zastał go deszcz, szybko rozłożył parasolkę i znowu dostrzegł Sanę, siedzącą na ławce bez parasola. Podszedł do niej, a parasol skierował na nią, samemu przy tym moknąc. Dziewczyna szybkim ruchem spojrzała na osobę, która użyczyła jej parasola, ale, gdy zauważyła, że jest to Jin od razu wstała i już była za nim, gdy chłopak złapał ją za rękę i obrócił w jego stronę. Dziewczyna miała całe mokre włosy, wyglądała jak by dopiero wyszła spod prysznica.
 – Sana, nie rozumiem o czym mówiłaś ostatnio, szukałem cię przez te 10 lat, przysięgam!- krzyknął Jin.
 Dziewczyna nie mogła mu uwierzyć i szarpała się by ją puścił, lecz on ją do siebie przyciągnął i mocno przytulił. Po tym trochę się uspokoiła. Ale w jej głowie zabrzmiał głos, który mówił „Jego rodzina zabiła twoich rodziców!" Szybko odwróciła się i odbiegła, zniknęła znowu w deszczu. Jin nie biegł za nią bo czuł, że tak czy tak jeszcze się spotkają. Sana biegła cała przemoczona, po jej policzkach spływały łzy, nie zauważając przez nie auta, o mało nie umarła. Biegła tak i ledwo cokolwiek widziała przez te gorzkie łzy. Dobiegła do opuszczonej fabryki, weszła na drugie piętro, tam znajdował się mężczyzna, który porwał ją 10 lat temu. Rozmawiał o czymś z szefem.
 – Dobrze, że nie zabiliśmy tej dziewczyny na początku, teraz ona zrobi całą brudną robotę za nas...
 – Pomyśleć, że wmówiliśmy jej, że jej rodziców zabiła rodzina Jina
 Hana słuchała tego wszystkiego za drzwi, nie mogła uwierzyć w to co słyszy. Po cichu zeszła na dół i chciała się wydostać z tego miejsca. Za bardzo śmierdziało tam siarką. Uświadomiła sobie, że to Jin miał rację. Od razu chciał go znaleźć, pobiegła w miejsce, gdzie się rozstali, lecz tam go nie było. Dziewczyna wołała go, ale nie było go tam. W końcu pobiegła dalej tą ulica i ujrzał go w kawiarni. Szybko otwarła drzwi i wbiegła do środka i „rzuciła" mu się na szyję.
 – Przepraszam, myliłam się, oni mówili, ze to twoja rodzina zabiła moich rodziców, a ja im głupia wierzyłam- stwierdziła smutnie Sana.
Chłopak nie mógł cały czas zrozumieć co się wtedy działo. Lecz Sana nie wiedziała, że to była pułapka doprowadziła „Iskrę" do Jina którego obrali za cel. Mafia „wparowała" do kawiarni rozwalając drzwi. W tej samej sekundzie Jin chwycił Sanę za rękę i wybiegli tylnymi drzwiami, a za nimi cała „Iskra". Biegli trochę drogą trochę lasem, aż znaleźli się na szczycie góry, gdzie było urwisko.
 – Widzę, że plan w pewnym stopniu się udał- powiedział jeden do drugiego.
 - Opłacało się jej nie zabijać kilka lat temu, teraz możemy dokonać zemsty nie tylko na rodzinie Sany, ale również na Jinie, którego ojciec posłał do więzienia dawnego szefa - stwierdził szef mafii.
 – Wasi rodzice już zapłacili za zadarcie z nami teraz wasza kolej!- dodał, wyjmując broń i strzelając w stronę Sany.
 Lecz Jin podbiegł i przyjął na siebie strzał, padając na ziemię. Pistolet trafił niedaleko serca. Nim Sana cokolwiek mogła zrobić, sama dostała pociskiem z pistoletu. Obydwoje leżeli naprzeciw siebie, cali we krwi. Kilka sekund, później pojawiła się policja, aresztowali całą mafię, bo mieli na nich doskonałe zarzuty.
 – Kocham cię, chce cię ostatni raz potrzymać za rękę zanim umrzemy... - powiedział umierający Jin. – Dobrze- odparła krótko Hana trzymając jego rękę.
 Ich oczy powoli się zamknęły na wieki. To były skutki otwarcia puszki Pandory, słowo które to wszystko zaczęło i skończyło brzmiało „ Dobrze"...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz