sobota, 13 maja 2017

Smoczy Tron Rozdział III





W ostatnim rozdziale~

Minęło kilka godzin, a posłaniec wrócił. Zastał cesarzową w sali audiencyjnej, gdzie podpisywała nowe prawa dla mieszkańców. Kiedy mężczyzna wszedł do sali, dziewczyna wyczuła, że coś jest nie tak po jego minie. Posłaniec uklęknął przed Ha Ną.
- Wasza Cesarska Mość, księżniczka Hye Ri wraz z Se Hyunem dopili statkiem do brzegu Joseon trzy dni temu, lecz po przybyciu od razu zniknęli jak mgła z powierzchni ziemi. Nikt nie widział ani nie słyszał dokąd poszli, a ich statek nadal stoi w porcie...
- Najdziwniejsze jest to, że kiedy rozmawiałem z osobą zarządzającą portem to powiedziała mi,
że księżniczka Hye Ri była tak podekscytowana twoim ślubem Pani, że od razu chciała iść do pałacu.... - dodał.
- Więc co się z nią stało? - zapytała przerażona.
- Nikt nie wie, po prostu zniknęła....
- Wasza Miłość... dodatkowo spotkałem w porcie jednego z żołnierzy generała Sung Sana... - dodał po zastanowieniu mężczyzna.
To zdanie trochę pocieszyło księżniczkę, gdyż oznaczało to, że Sung San dotrzymał obietnicy wrócenia na ich ślub. Nagle drzwi do sali audiencyjnej otworzyły się i przez wielkie wrota wszedł mężczyzna w stroju specjalnego oddziału Sung Sana, a za nim weszło czworo ludzi. Nieśli coś....
- Wasza Cesarska Mość! Wracam właśnie z zachodniego frontu...
- Generał Sung San.... nie żyje - powiedział smutnym głosem.
- O czym ty mówisz? Jak to nie żyję...- zapytała zdezorientowanym głosem.
Ha Na nie wierzyła w to co słyszy, albo nie chciała wierzyć....
- Goryeo połączyło swoje siły z Japonią, pokonali wszystkie oddziały i zabili dowódców...


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~


Ha Na była wstrząśnięta tym co słyszy. Na wieść o stracie ukochanego jej ciało przestało się jej słuchać. Zaczęła cała drżeć, a jej nogi były jakby sparaliżowane. Zamknęła oczy i zacisnęła pięści by się uspokoić. Nie chciała okazać swojego bólu innym, lecz mimo to wszyscy zebrani w sali odczuli to co czuła cesarzowa. Minister Seo na wieść o śmierci syna również nie mógł nad sobą zapanować, lecz w głowie powtarzał sobie że musi zachować spokój i powagę mimo tej tragedii. Cesarzowa nie wiedziała jak ma się teraz zachować, co zrobić i co powiedzieć, lecz na widok wielkiej drewnianej skrzyni zaczęła iść ku niej jak zahipnotyzowana z łzami w oczach. Z każdym krokiem czuła rozszywający ból w sercu. Czuła, że nie powinna była puścić Sung Sana na tą misję. Wyciągnęła drżącą rękę ku wielkiej skrzyni i niepewnie otworzyła ją. Upadła na ziemię, a po jej policzkach znowu spłynęły łzy. Minister Seo również niepewny z bólem serca podszedł do skrzyni. Kiedy popatrzył do środka ujrzał ciało blade jak kartka papieru. Leżał tam Tae San, podwładny admirała i jeden z przyjaciół Ha Ny. Cesarzowa odetchnęła z nadzieją, że może strażnik się myli i Sung San przeżył skoro nie przywieźli jego ciała.
- Gdzie jest ciało generała Sung Sana?- zapytał zdziwiony ojciec chłopaka widząc Tae Sana.
Strażnik uklęknął na jednym kolanie i pokłonił się Ha Nie i ministrowi.
- Wybacz mi Wasza Wysokość, niestety nie odnaleźliśmy jego ciała... ale widziałem jak zostaje trafiony mieczem .
Nagle Ha Na wyjęła miecz od jednego ze strażników i skierowała jego ostrze ku szyi klęczącego mężczyzny. Przerażony popatrzył na cesarzową.
- Skoro wszyscy zginęli to jak to możliwe, że ty wciąż żyjesz?! - zapytała podejrzliwie Ha Na.
- Błagam nie zabijaj mnie, puścili mnie wolno, żebym przekazał ci wiadomość od tamtejszych najeźdźców.
- Jaką wiadomość? - zapytała dziewczyna zbliżając jeszcze bardziej miecz do gardła strażnika.
- "Nadszedł czas by to Goryeo władało Joseon" - zacytował słowa tamtejszego najeźdźcy.
Ha Na odsunęła miecz od strażnika i skierowała się ku swojemu tronowi myśląc nad tymi słowami. Według niej wkrótce stoczy się bardzo interesująca walka.
- Nie wybaczę nikomu tego co zrobił mojemu narzeczonemu! Na swoje życie przysięgam, że zabiję wszystkich co chcą zakłócić pokój w moim cesarstwie! - powiedziała donośnie cesarzowa przecinając sobie dłoń od środka brzytwą miecza.
- Przysięgam! - krzyknęła podnosząc krwawiącą rękę ku górze.
Rozkazała pochować wszystkich zmarłych jak najszybciej by przynajmniej oni zaznali spokoju w życiu po śmierci. Wszyscy wyszli z sali audiencyjnej, a Ha Na usiadła na swoim tronie.
- Błagam żeby Sung San nadal żył... - pomyślała smutna dziewczyna.
Minęło kilka godzin, a Ha Na nadal była w sali audiencyjnej i próbowała zrozumieć czemu jej siostra nagle zniknęła, a co do sprawy śmierci Sung Sana to Ha Na chciała jak najszybciej pojechać na front i sama o wszystkim się przekonać, jednak jej status nie pozwalał jej na to...
Po chwili drzwi do pomieszczenia otworzyły się i do środka wszedł Yi Han.
- Wasza Cesarska Mość muszę cię o czymś niezwłocznie poinformować! - powiedział mężczyzna.
- Ktoś otruł konie w cesarskiej stajni... - dodał po chwili.
- Co takiego?! Namierzyłeś już sprawcę? - krzyknęła oburzona cesarzowa.
- Wraz z kilkoma zaufanymi osobami ze straży zbadaliśmy to, ale nie znaleźliśmy żadnego sprawcę, jednak mimo wszystko konie zostały otrute, czy nie sądzisz...
- Że coś się szykuję? - skończyła zdanie Ha Na.
Yi Han w odpowiedzi jedynie skinął głową. Ha Na była pewna, że ta sytuacja nie jest czymś wyjątkowym, uważała, że jest to czyjś większy plan... Nie sądzisz, że może się to wiązać z sojuszem między Japonią i Goryeo? - zapytała zaciekawiona opinią Yi Hana dziewczyna.
- Tak sądzę, po tym co się stało w pałacu oraz na froncie z generałem....- nagle chłopak przycichł nie chcąc zasmucać cesarzowej jeszcze bardziej wspominając o śmierci Sung Sana.
- Rozkaż by wzmocnili straż dwukrotnie oraz niech nikogo nie wpuszczają, ani nie wypuszczają z pałacu - rozkazała cesarzowa po czym poszła do stajni przyglądnąć się jak zostały otrute konie.
Kiedy już dotarła do stajni nie mogła uwierzyć własnym oczom. Przed nią leżało około 30 koni, a każdy z nich był nieżywy. Ha Na podeszła do pierwszego z nich, który był cały brązowy z czarną grzywą. Cesarzowa rozglądnęła się wokół i sprawdziła wodę konia, lecz nic tam nie znalazła, a poza tym była ona całkowicie czysta. Zapach też nie wykazywał na nic. Chwile później zaglądnęła do jedzenia. Wzięła go trochę na swoją rękę i powąchała, lecz i tam nie wyczuła żadnego obcego zapachu. Wtedy ujrzała, że coś dziwnego jednak znajduje się w jedzeniu. Były to jakieś malutkie przeźroczyste kryształki.
- Niemożliwe... - powiedziała nie dowierzając, lecz po chwili była już pewna co to jest.
- Przecież to Strychnina! - pomyślała gwałtownie.
Jak najszybciej udała się do gabinetu Yi Hana by to potwierdzić. Kiedy tam dotarła Yi Han nie ukrył zdziwienia widząc to co przyniosła do niego cesarzowa.
- Masz rację to Strychnina..., a więc dlatego konie udusiły się... - powiedział myśląc nad tym chłopak.
Ha Na obawiała się najbardziej tego, że jeśli ktoś użył takiej trucizny raz w pałacu to będzie próbował kolejny raz. Cesarzowa rozkazała znowu by wszyscy byli bardzo ostrożni, po czym wyszła z gabinetu przyjaciela. Idąc do swojej komnaty zatrzymała się nad małym jeziorkiem w pałacu, dzięki któremu kiedyś mogła uciec. Wpatrywała się w tafle wody. Było już późno, więc w wodzie odbijał się Księżyc, który był dzisiaj bardzo wyjątkowy. Miał czerwony kolor.
- Krwisty Księżyc... on zawsze przynosi kłopoty... - pomyślała cesarzowa.
Po chwili błogą ciszę przerwał świst strzały, która wbiła się w drewniany słup koło ściany. 
Oczy Ha Ny rozszerzyły się z przerażenia, szybko rozglądnęła się wokoło i w oddali zauważyła zeskakującą osobę z drzewa za murami pałacu. Jedyne co mogła ujrzeć w ciemności to była ciemnoczerwona peleryna nieznajomego. Cesarzowa już chciała wezwać strażników, gdy nagle zauważyła, że do strzały była przywiązana wiadomość czerwonym materiałem. Ha Na odwiązała ją i z niepokojem przeczytała. Udała się od razu do swojej komnaty. Kilkanaście minut potem światła zgasły. Minęło dwie godziny, a do pałacu wśliznęło się kilkanaście osób w czarnych ubraniach z maskami na twarzach. Po kolei cięciem noży zamordowali kilku strażników. Cała grupa się rozproszyła na cztery mniejsze oddziały by szybciej przejąć pałac. Jeden z ich dowódców skierował się prosto do komnaty cesarzowej. Stojąc przed wielkimi drzwiami do komnaty lekko się uśmiechnął z pogardą i niepostrzeżenie w ciszy wszedł do środka. W środku zobaczył wielkie okrągłe łóżko w którym leżała skulona Ha Na pod jedwabną kołdrą. Podchodził do niej powoli by przez przypadek jej nie obudzić. Kiedy był już metr od niej podniósł na wysokość ramion sztylet by przygotować się do ataku. Po kilku sekundach stał już koło śpiącej władczyni. Zamachnął się i wbił sztylet prosto w osobę pod kołdrą. Z ucieszoną miną odwrócił się, lecz ku jego zdziwieniu ktoś wycelował swój miecz w jego gardło. Był to Yi Han stojący w cieniu łóżka dziewczyny trzymający miecz koło szyi wroga. 
- Za późno, wasza cesarzowa już nie żyję! - zaśmiał się mężczyzna patrząc na Yi Hana.
- Nie bądź tego taki pewien, no chyba, że wróciłam z martwych - powiedział kobiecy głos wychodząc z cienia szafy stojącej w kącie po drugiej stronie pokoju.
Była to Ha Na. Cała i zdrowa.
- Jak to możliwe?! - powiedział mężczyzna szybko odkrywając pościel z łóżka władczyni.
Jego oczom ukazały się dwie wielkie poduszki z dziurą, którą zadał im jego sztylet.
- Skąd wiedzieliście o ataku? - zapytał zamaskowany mężczyzna w średnim wieku.
Ha Na podeszła ku niemu, a promienie księżyca oświetliły jej sylwetkę. Była ubrana w swój dawny strój do walki w kolorze czarno-fioletowym. Szybko wyjęła swój miecz i również skierowała go ku nieznajomemu.
- Dla kogo pracujesz?! - zapytała podnosząc głos dziewczyna.
Nagle drzwi do komnaty drastycznie się otworzyły.
- Dla mnie! - krzyknął jakiś kobiecy głos za cesarzową.
Zanim Ha Na się odwróciła mogła poczuć, że ktoś trzyma miecz koło jej szyi.
- Ten głos... Meiko, a więc to ty za tym stoisz....- powiedziała Ha Na zirytowana.
- Mówiłam ci, że pożałujesz odrzucenia sojuszu, a to dopiero początek....




Koniec Rozdziału III



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz