sobota, 20 maja 2017

Smoczy Tron Rozdział IV







- Za późno, wasza cesarzowa już nie żyję! - zaśmiał się mężczyzna patrząc na Yi Hana.
- Nie bądź tego taki pewien, no chyba, że wróciłam z martwych - powiedział kobiecy głos wychodząc z cienia szafy stojącej w kącie po drugiej stronie pokoju.
Była to Ha Na. Cała i zdrowa.
- Jak to możliwe?! - powiedział mężczyzna szybko odkrywając pościel z łóżka władczyni.
Jego oczom ukazały się dwie wielkie poduszki z dziurą, którą zadał im jego sztylet.
- Skąd wiedzieliście o ataku? - zapytał zamaskowany mężczyzna w średnim wieku.
Ha Na podeszła ku niemu, a promienie księżyca oświetliły jej sylwetkę. Była ubrana w swój dawny strój do walki w kolorze czarno-fioletowym. Szybko wyjęła swój miecz i również skierowała go ku nieznajomemu.
- Dla kogo pracujesz?! - zapytała podnosząc głos dziewczyna.
Nagle drzwi do komnaty drastycznie się otworzyły.
- Dla mnie! - krzyknął jakiś kobiecy głos za cesarzową.
Zanim Ha Na się odwróciła mogła poczuć, że ktoś trzyma miecz koło jej szyi.
- Ten głos... Meiko, a więc to ty za tym stoisz....- powiedziała Ha Na zirytowana.
- Mówiłam ci, że pożałujesz odrzucenia sojuszu, a to dopiero początek....

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Ha Na próbowała jak najszybciej ułożyć jakiś plan, lecz ostrze koło jej szyi sprawiało, że nie mogła nic wymyślić. Japonka rozkazała Yi Hanowi rzucić broń bo w przeciwnym razie Ha Na umrze. Chłopak przeraził się, gdyż czuł, że Meiko jest aż zbyt poważna, więc jego decyzja była jednomyślna. Szybko rzucił na ziemię miecz, który wydał charakterystyczny dźwięk uderzającego o coś metalu. Po chwili do komnaty cesarzowej wbiegł jeden z sprzymierzeńców Meiko.
- Pani, zaczęliśmy atak, ale straż nas zaskoczyła na placu głównym... - zdał relacje mężczyzna.
- Pokonajcie ich jak najszybciej, a potem wiecie co macie robić - przypomniała Meiko.
Mężczyzna skinął głową i pobiegł w stronę walczących osób na placu. Premier Japonii postanowiła przekazać straży cesarzowej, że Ha Na jest teraz w jej rękach, więc żeby przestali walczyć. Meiko przybliżyła się za Ha Ną. Jedną ręką trzymała ja od tył za szatę, a drugą mierzyła mieczem koło jej gardła i tak pokierowała ją w stronę wyjścia z komnaty. Zabójca, który miał zabić cesarzową gdy spała wziął sobie za zakładnika Yi Hana mierząc w jego szyję swój sztylet. Na twarzy Ha Ny pojawiło się lekkie zadowolenie, gdyż lata które spędziła jako Saja (rozbójniczka) sprawiły, że doskonale wiedziała jak się teraz uwolnić. Meiko trzymała ją z tył za szatę, więc wyzbycie się z bycia zakładnikiem Japonki było czymś prostym, jednak dziewczyna postanowiła uwolnić się dopiero jak ujrzy swoją straż by dać im wiarę, że ona nadal walczy razem z nimi i się nie poddaje. Pani premier zrozumiała, że nie może udać się na plac główny, gdyż tam straż od razu będzie chciała uratować Ha Nę, a dostanie się do niej będzie za proste, więc Japonka wymyśliła, że uda się z nią i z Yi Hanem na balkon znajdujący się na drugim piętrze pałacu z którego był widok na cały plac główny jak i poboczne mniejsze budynki. Po kilku minutach znajdowali się już na drewnianym balkonie widokowym ozdobionym w pochodnie. Żar odbijający się na twarzach pojmanych, jak i lekko orzeźwiający wiaterek i dźwięk uderzających o siebie mieczy stworzył prawdziwą grozę sytuacji. Oczom Ha Ny stojącej na tarasie ukazała się wielka walka. Dużo strażników leżało we krwi na ziemi, to samo było można powiedzieć o najeźdźcach. Walka była wyrównana. Nagle jeden ze strażników zauważył pojmaną cesarzowa stojącą na tarasie.
- Cesarzowa została pojmana! - krzyknął po czym wszyscy zwrócili swój wzrok ku niej.
Kilkoro z nich szybko pobiegło jej na ratunek, lecz nie było w stanie dojść do niej ze względu na wciąż blokujących ich sprzymierzeńców Meiko. Nagle z dachu pałacu zostało wystrzelonych kilkanaście strzał, które wbiły się w ciała walczących strażników. Ha Na poczuła przeszywający ją strach. Zacisnęła swoje drżące pięści i postanowiła dać już spokój temu teatrzykowi.
- Nie pozwolę nikomu się panoszyć w moim pałacu!!!! - krzyknęła na cały głos cesarzowa po czym uderzyła łokciem od tył w żołądek Meiko, która automatycznie wypuściła miecz z ręki i chwyciła się dłonią za swoją szatę odczuwając przeszywający ból.
Ha Na szybko przejęła miecz od Japonki i podeszła do zabójcy trzymającego Yi Hana.
Mężczyzna przymrużył swoje oczy ze wściekłości i jeszcze mocniej zaczął trzymać swój sztylet.
- Nie podchodź, albo on zginie! - powiedział szybko zabójca.
Ha Na tylko się uśmiechnęła kpiąco i wymieniła z Yi Hanem tajemnicze spojrzenie. Nagle chłopak uderzył ręką o zewnętrzną część nadgarstka dłoni trzymającą broń, która automatycznie wygięła się w tą stronę odsuwając się od gardła uczonego wypuszczając sztylet z dłoni. Drugą ręką przechwycił broń i wymierzył nią w mężczyznę. Ani sekundy się nie zawahał, przeszył sztyletem jego klatkę piersiową. Po chwili mężczyzna padł wbrew sobie na kolana i opadł na deski ledwo żywy. Ha Na tym razem zwróciła się z powrotem do Meiko. Wzrok dziewczyny był pełen nienawiści, jednak cesarzowa się powstrzymała, gdyż jeśli zabije Meiko potwierdzi to, że i ona chce wojny, a tak nie było.
- Zajmij się nią, w skrajnym wypadku zabij...- rozkazała Yi Hanowi po czym sama pobiegła z mieczem na dach pałacu.
Ha Na wiedziała, że jeśli przeciwnicy zastosują drugi raz strzały z łuku to wybiją jej strażników do końca, więc jej zadaniem było zajęcie się nimi by już nie mogli nikogo zestrzelić. Szybko udała się na dach, gdzie wiatr był już trochę bardziej intensywny. Tam już niestety nie było pochodni, więc zasiek widzenia też był mniejszy. Ostrożnie i powoli posuwała się naprzód sprawdzając, czy nie ma gdzieś ukrytego wroga. Wiedziała dobrze, że nie wypada jej jako cesarzowej już walczyć, ale jeśli nic by nie zrobiła to później winiłaby się o samo siedzenie i czekanie na wynik walki. W końcu cesarstwo należało do niej, więc musi teraz udowodnić, że jest wartościową cesarzową kochającą swoje cesarstwo. Na horyzoncie pojawił się pierwszy przeciwnik, zmierzał on po cichu w stronę dziewczyny myśląc, że go nie usłyszała, lecz spadająca dachówka zdradziła jego lokalizację. Ha Na od razu skierowała swój wzrok na miejsce skąd usłyszała hałas i jednym ciosem miecza powaliła przeciwnika. Słysząc spadającą osobę inni łucznicy zaciekawili się tym co się dzieję. Cesarzowa domyślając się tego iż przyjdzie teraz ich więcej zeszła z czubka dachu i przykucnęła leżąc prawie na dachówkach ukrywając się w cieniu. Kiedy wrogowie przybiegli sprawdzić co się dzieję to Ha Na szybko wyskoczyła stamtąd raniąc mieczem ich nogi by nie mogli chodzić, a potem zrzucała każdego kopnięciem, jednak trochę przeceniła swoje możliwości, gdyż łuczników co chwile przybywało, a ona powoli traciła siły. W tym czasie Yi Han nie miał czasu by nawet pomyśleć o pomocy cesarzowej, gdyż aktualnie walczył z Furiko, która przyszła na ratunek Meiko. Kobieta była bardzo utalentowana w walce. Atakowała włócznią, więc zasięg ataków był większy niż w przypadku miecza Yi Hana, ale mimo wszystko chłopak walczył z całych sił. Jednak Furiko pokazała co potrafi i zraniła ostrzem włóczni Yi Hana w brzuch. Chłopak poczuł przeszywający ból po czym padł na ziemię. Furiko nie miała czasu by go dobić, gdyż jej zadaniem było zagwarantowanie bezpieczeństwa Meiko, więc szybko po zadanym ciosie zaprowadziła kobietę z tarasu do środka pałacu.
Walki toczyły się z każdej strony. Dźwięk uderzających o siebie mieczy, piski rannych nie dziwiły już nikogo. Yi Han chciał wstać i pójść pomóc Ha Nie, lecz jego ciało go nie słuchało, był jedynie w pół przytomny. Nagle przez mgłę ujrzał, że ktoś do niego podbiegł...
Ha Na nadal odpierała ataki nieprzyjaciela na dachu, lecz czuła, że nie pokona ich wszystkich. Kilkoro z wrogów schowało się w cieniu dachu tak jak przedtem Ha Na i podeszło ją od tył niepostrzeżenie. Cesarzowa odpierając ataki nie zauważyła, że za jej plecami trzech sprzymierzeńców Meiko podniosło na nią miecz. Kiedy odwróciła głowę ujrzała już tylko zamachy mieczem, a na jej twarzy pojawiło się przerażenie. Jednak ataki powstrzymał miecz, który pojawił się jakby znikąd. Trzymał nieznajomy w czarnej masce i czarno granatowym ubraniu. Zamaskowana osoba szybko odbiła te trzy ataki, a potem zerknęła na stojącą przy niej Ha Nę, po czy lekko odchyliła maskę.
- Hye Ri!!!
Siostra dziewczyny tylko się uśmiechnęła i wróciła z powrotem do walki. Ha Na nie wiedziała co się dzieję, czemu jej siostra tu jest skoro niedawno zniknęła i skąd wiedziała o ataku?
- Nie martw się nie jestem sama, Se Hyun i Jun Ho walczą koło głównego placu - powiedziała Hye Ri by Ha Na się nie martwiła.
- Jun Ho? Kto to? - zapytała zdziwiona dziewczyna odpierając jeden z ataków.
- Poznasz go niedługo - odpowiedziała tajemniczo siostra cesarzowej wykańczając ostatniego przeciwnika.
Na twarzy Ha Ny pojawiło się nie małe zdziwienie. Była bardzo ciekawa tego co Hye Ri robiła przez ten czas jak się nie widziały. Po pokonaniu wszystkich na dachu obydwie zbiegły z niego i przeskoczyły na sąsiedni budynek. Stamtąd zeszły na boczny taras, który był cały oświetlony pochodniami tak jak i ten przy głównym placu. Na wprost mogły zobaczyć owy plac główny, kiedy Ha Na zdziwiła się po spojrzeniu w stronę, gdzie powinien być Yi Han i Meiko. Nikogo tam nie było. Cesarzowa zaniepokojona wraz z Hye Ri pobiegła do najbliższych drzwi z tarasu prowadzących do środka pałacu. Biegnąc po drewnianych schodach spotkały dwóch przeciwników w czarnych strojach, których od razu załatwiły. Nagle im oczom ukazała się osoba ubrana tak jak Hye Ri na której barkach opierał się ranny Yi Han. Kiedy Ha Na zrozumiała, że chłopak jest ranny od razu do niego podbiegła.
- Dawno się nie widzieliśmy cesarzowo - powiedział mężczyzna w czarnej masce odchylając ją.
- Se Hyun! - krzyknęła uradowana dziewczyna.
Jednak radość nie trwała długo. Cichy jęk z bólu Yi Hana zwrócił wszystkich uwagę.
- Wyprowadź go natychmiast z pałacu bo w tym stanie nie przetrwa tu długo - stwierdziła Hye Ri.
- Furiko jest teraz z Meiko... - ledwo wypowiedział ze swoich ust Yi Han.
Ha Na spoważniała jeszcze bardziej.
- W takim razie wiem, gdzie je znajdziemy...
Hye Ri popatrzyła na siostrę pytającym spojrzeniem.
- Jeśli chcą przejąć pałac to muszą teraz zdobyć pieczęć cesarską, więc będą w sali tronowej - wyjaśniła cesarzowa.
Hye Ri i Ha Na szybko pobiegły w tym kierunku, a Se Hyun przeniósł Yi Hana w bezpieczne miejsce. Ha Na biegła najszybciej jak mogła, nie patrzyła czy są przeszkody na jej drodze, po prostu skakała nad nimi albo przeszła przez nie jak huragan. Obydwie w kilka minut dotarły do sali tronowej. Wielkie pozłacane drzwi były otwarte, jednak dziewczyny nawet nie musiały wchodzić do środka, gdyż nagle z sali wybiegło ponad dziesięć mężczyzna uzbrojonych w miecze. Szybko okrążyły cesarzową i księżniczkę. By zapobiec zranienia w plecy obydwie siostry obróciły się do siebie tyłem, jedna miała osłaniać drugą. Walcząc nie wiedziały, że są obserwowane z małego tarasu spowitego w cień. Stała tam Meiko i przyglądała się całej walce. Za chwile do niej dołączyła Furiko.
- Nie rozkazałam by robić tam zasadzki. Twoim zadaniem było przynieść do mnie pieczęć cesarską - powiedziała ze skwaszoną miną Japonka.
- Pani zrobiłabym to jednak.... pieczęci tam nie było... - wyjaśniła całą sytuacje Furiko.
- Jak to nie było?! - krzyknęła obracając się w stronę kobiety.
Meiko po chwili zrozumiała wszystko. Kpiąco się zaśmiała kilka razy po czym znowu zwróciła swój wzrok ku walczącej Ha Nie.
- Nie powiem cesarzowo nie jesteś jednak taka głupia jak myślałam - pomyślała zła na całą sytuacje pani premier.
- Musimy złapać Ha Nę, tylko ona wie gdzie jest pieczęć! - rozkazała Meiko.
Furiko słuchając rozkazu wyciągnęła przymocowany na uprzęży łuk i strzały zza jej pleców.
- Nie ucieknie nam nigdzie jeśli nie będzie mogła chodzić - stwierdziła Furiko mierząc strzałą w nogę dziewczyny.
Po sekundzie kobieta wystrzeliła strzałę, która przeszyła całą ciemność w pałacu, jednak kiedy leciała przez krótkie oświetlone przez Księżyc pasmo Hye Ri zauważyła mały błysk w ostrzu strzały dzięki czemu szybko odepchnęła siostrę na bok. Jednak sama niestety nie uniknęła strzały. Wbiła się ona prosto w udo dziewczyny. Ha Na odepchnięta na bok zrozumiała dopiero co się stało po spojrzeniu na krwawiącą siostrę. Cesarzowa podbiegła szybko do Hye Ri i spojrzała na jej ranę, szybko złamała strzałę niedaleko ciała siostry. Odepchnęła jeden atak mieczem bo czym zraniła strażnika Meiko w brzuch, Teraz cesarzowa wiedziała, że już nie ma wyboru, nie da radę walczyć i ochraniać rannej Hye Ri, więc zarzuciła rękę siostry na jej prawe ramię i jak najszybciej pobiegła przed siebie. Furiko chciała drugi raz strzelić do Ha Ny le
cz przez to, że się przemieszczała nierównomiernym tempem nie mogła jej uchwycić celując łukiem. Kilkanaście metrów dalej obydwie siostry skręciły w małe przejście pomiędzy dwoma budynkami, znalazły się niedaleko lasu i koszar. Za nimi było można już usłyszeć biegnących strażników Meiko. Ha Na nie miała wyboru szybko weszła do małego budynku koło koszar wraz z Hye Ri, gdzie znajdowało się trochę żywności dla strażników. Siostra Ha Ny usiadła w cieniu naprzeciw drzwi powstrzymując się od jęków z bólu. Cesarzowa wiedziała, że rana jej siostry nie wygląda za dobrze.
- Jeśli nas złapią to obydwie zginiemy... - pomyślała rozpaczliwie Ha Na.
Cesarzowa słysząc nadbiegających przeciwników podjęła decyzję.
- Przepraszam... - powiedziała do siostry.
Hye Ri popatrzyła na nią zagadkowo nie wiedząc co Ha Na ma na myśli.
- Kiedy mnie złapią ty ucieknij do tego lasu, tam będziesz bezpieczna, nawet jeśli ja zginę to nasi poddani wciąż będą mogli pokładać nadzieję w tobie na uratowanie cesarstwa - dodała Ha Na wybiegając z małego budynku.
Hye Ri widząc wybiegającą Ha Nę na pewną śmierć poczuła ból w sercu, a sama nie mogła przestać płakać. Przez lekko uchylone drzwi mogła ujrzeć jak jej siostra znajduje się kilkanaście metrów od niej. Została ona okrążona przez wrogich strażników, walczyła z całych sił, lecz co chwile przybywało na miejsce walki kolejnych przeciwników. W końcu Ha Na nie dawała rady odpierać ataków. Zmuszona padła na kolana, a z każdej strony były skierowane w jej stronę miecze, a dwa krzyżowały się koło jej gardła. Nagle zza budynku wyszła Meiko wraz z Furiko . Pani premier podeszła do Ha Ny i kucnęła koło niej.
- Czy nie mówiłam ci, że zapłacisz za wszystko? - szepnęła na ucho dziewczynie kobieta po czym zaśmiała się kpiąco.



Koniec Rozdziału IV

Komentarze zawsze mile widziane (przyśpieszaj opublikowanie nowego rozdziału.
Taka motywacja, że ktoś to czyta xD)

sobota, 13 maja 2017

Smoczy Tron Rozdział III





W ostatnim rozdziale~

Minęło kilka godzin, a posłaniec wrócił. Zastał cesarzową w sali audiencyjnej, gdzie podpisywała nowe prawa dla mieszkańców. Kiedy mężczyzna wszedł do sali, dziewczyna wyczuła, że coś jest nie tak po jego minie. Posłaniec uklęknął przed Ha Ną.
- Wasza Cesarska Mość, księżniczka Hye Ri wraz z Se Hyunem dopili statkiem do brzegu Joseon trzy dni temu, lecz po przybyciu od razu zniknęli jak mgła z powierzchni ziemi. Nikt nie widział ani nie słyszał dokąd poszli, a ich statek nadal stoi w porcie...
- Najdziwniejsze jest to, że kiedy rozmawiałem z osobą zarządzającą portem to powiedziała mi,
że księżniczka Hye Ri była tak podekscytowana twoim ślubem Pani, że od razu chciała iść do pałacu.... - dodał.
- Więc co się z nią stało? - zapytała przerażona.
- Nikt nie wie, po prostu zniknęła....
- Wasza Miłość... dodatkowo spotkałem w porcie jednego z żołnierzy generała Sung Sana... - dodał po zastanowieniu mężczyzna.
To zdanie trochę pocieszyło księżniczkę, gdyż oznaczało to, że Sung San dotrzymał obietnicy wrócenia na ich ślub. Nagle drzwi do sali audiencyjnej otworzyły się i przez wielkie wrota wszedł mężczyzna w stroju specjalnego oddziału Sung Sana, a za nim weszło czworo ludzi. Nieśli coś....
- Wasza Cesarska Mość! Wracam właśnie z zachodniego frontu...
- Generał Sung San.... nie żyje - powiedział smutnym głosem.
- O czym ty mówisz? Jak to nie żyję...- zapytała zdezorientowanym głosem.
Ha Na nie wierzyła w to co słyszy, albo nie chciała wierzyć....
- Goryeo połączyło swoje siły z Japonią, pokonali wszystkie oddziały i zabili dowódców...


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~


Ha Na była wstrząśnięta tym co słyszy. Na wieść o stracie ukochanego jej ciało przestało się jej słuchać. Zaczęła cała drżeć, a jej nogi były jakby sparaliżowane. Zamknęła oczy i zacisnęła pięści by się uspokoić. Nie chciała okazać swojego bólu innym, lecz mimo to wszyscy zebrani w sali odczuli to co czuła cesarzowa. Minister Seo na wieść o śmierci syna również nie mógł nad sobą zapanować, lecz w głowie powtarzał sobie że musi zachować spokój i powagę mimo tej tragedii. Cesarzowa nie wiedziała jak ma się teraz zachować, co zrobić i co powiedzieć, lecz na widok wielkiej drewnianej skrzyni zaczęła iść ku niej jak zahipnotyzowana z łzami w oczach. Z każdym krokiem czuła rozszywający ból w sercu. Czuła, że nie powinna była puścić Sung Sana na tą misję. Wyciągnęła drżącą rękę ku wielkiej skrzyni i niepewnie otworzyła ją. Upadła na ziemię, a po jej policzkach znowu spłynęły łzy. Minister Seo również niepewny z bólem serca podszedł do skrzyni. Kiedy popatrzył do środka ujrzał ciało blade jak kartka papieru. Leżał tam Tae San, podwładny admirała i jeden z przyjaciół Ha Ny. Cesarzowa odetchnęła z nadzieją, że może strażnik się myli i Sung San przeżył skoro nie przywieźli jego ciała.
- Gdzie jest ciało generała Sung Sana?- zapytał zdziwiony ojciec chłopaka widząc Tae Sana.
Strażnik uklęknął na jednym kolanie i pokłonił się Ha Nie i ministrowi.
- Wybacz mi Wasza Wysokość, niestety nie odnaleźliśmy jego ciała... ale widziałem jak zostaje trafiony mieczem .
Nagle Ha Na wyjęła miecz od jednego ze strażników i skierowała jego ostrze ku szyi klęczącego mężczyzny. Przerażony popatrzył na cesarzową.
- Skoro wszyscy zginęli to jak to możliwe, że ty wciąż żyjesz?! - zapytała podejrzliwie Ha Na.
- Błagam nie zabijaj mnie, puścili mnie wolno, żebym przekazał ci wiadomość od tamtejszych najeźdźców.
- Jaką wiadomość? - zapytała dziewczyna zbliżając jeszcze bardziej miecz do gardła strażnika.
- "Nadszedł czas by to Goryeo władało Joseon" - zacytował słowa tamtejszego najeźdźcy.
Ha Na odsunęła miecz od strażnika i skierowała się ku swojemu tronowi myśląc nad tymi słowami. Według niej wkrótce stoczy się bardzo interesująca walka.
- Nie wybaczę nikomu tego co zrobił mojemu narzeczonemu! Na swoje życie przysięgam, że zabiję wszystkich co chcą zakłócić pokój w moim cesarstwie! - powiedziała donośnie cesarzowa przecinając sobie dłoń od środka brzytwą miecza.
- Przysięgam! - krzyknęła podnosząc krwawiącą rękę ku górze.
Rozkazała pochować wszystkich zmarłych jak najszybciej by przynajmniej oni zaznali spokoju w życiu po śmierci. Wszyscy wyszli z sali audiencyjnej, a Ha Na usiadła na swoim tronie.
- Błagam żeby Sung San nadal żył... - pomyślała smutna dziewczyna.
Minęło kilka godzin, a Ha Na nadal była w sali audiencyjnej i próbowała zrozumieć czemu jej siostra nagle zniknęła, a co do sprawy śmierci Sung Sana to Ha Na chciała jak najszybciej pojechać na front i sama o wszystkim się przekonać, jednak jej status nie pozwalał jej na to...
Po chwili drzwi do pomieszczenia otworzyły się i do środka wszedł Yi Han.
- Wasza Cesarska Mość muszę cię o czymś niezwłocznie poinformować! - powiedział mężczyzna.
- Ktoś otruł konie w cesarskiej stajni... - dodał po chwili.
- Co takiego?! Namierzyłeś już sprawcę? - krzyknęła oburzona cesarzowa.
- Wraz z kilkoma zaufanymi osobami ze straży zbadaliśmy to, ale nie znaleźliśmy żadnego sprawcę, jednak mimo wszystko konie zostały otrute, czy nie sądzisz...
- Że coś się szykuję? - skończyła zdanie Ha Na.
Yi Han w odpowiedzi jedynie skinął głową. Ha Na była pewna, że ta sytuacja nie jest czymś wyjątkowym, uważała, że jest to czyjś większy plan... Nie sądzisz, że może się to wiązać z sojuszem między Japonią i Goryeo? - zapytała zaciekawiona opinią Yi Hana dziewczyna.
- Tak sądzę, po tym co się stało w pałacu oraz na froncie z generałem....- nagle chłopak przycichł nie chcąc zasmucać cesarzowej jeszcze bardziej wspominając o śmierci Sung Sana.
- Rozkaż by wzmocnili straż dwukrotnie oraz niech nikogo nie wpuszczają, ani nie wypuszczają z pałacu - rozkazała cesarzowa po czym poszła do stajni przyglądnąć się jak zostały otrute konie.
Kiedy już dotarła do stajni nie mogła uwierzyć własnym oczom. Przed nią leżało około 30 koni, a każdy z nich był nieżywy. Ha Na podeszła do pierwszego z nich, który był cały brązowy z czarną grzywą. Cesarzowa rozglądnęła się wokół i sprawdziła wodę konia, lecz nic tam nie znalazła, a poza tym była ona całkowicie czysta. Zapach też nie wykazywał na nic. Chwile później zaglądnęła do jedzenia. Wzięła go trochę na swoją rękę i powąchała, lecz i tam nie wyczuła żadnego obcego zapachu. Wtedy ujrzała, że coś dziwnego jednak znajduje się w jedzeniu. Były to jakieś malutkie przeźroczyste kryształki.
- Niemożliwe... - powiedziała nie dowierzając, lecz po chwili była już pewna co to jest.
- Przecież to Strychnina! - pomyślała gwałtownie.
Jak najszybciej udała się do gabinetu Yi Hana by to potwierdzić. Kiedy tam dotarła Yi Han nie ukrył zdziwienia widząc to co przyniosła do niego cesarzowa.
- Masz rację to Strychnina..., a więc dlatego konie udusiły się... - powiedział myśląc nad tym chłopak.
Ha Na obawiała się najbardziej tego, że jeśli ktoś użył takiej trucizny raz w pałacu to będzie próbował kolejny raz. Cesarzowa rozkazała znowu by wszyscy byli bardzo ostrożni, po czym wyszła z gabinetu przyjaciela. Idąc do swojej komnaty zatrzymała się nad małym jeziorkiem w pałacu, dzięki któremu kiedyś mogła uciec. Wpatrywała się w tafle wody. Było już późno, więc w wodzie odbijał się Księżyc, który był dzisiaj bardzo wyjątkowy. Miał czerwony kolor.
- Krwisty Księżyc... on zawsze przynosi kłopoty... - pomyślała cesarzowa.
Po chwili błogą ciszę przerwał świst strzały, która wbiła się w drewniany słup koło ściany. 
Oczy Ha Ny rozszerzyły się z przerażenia, szybko rozglądnęła się wokoło i w oddali zauważyła zeskakującą osobę z drzewa za murami pałacu. Jedyne co mogła ujrzeć w ciemności to była ciemnoczerwona peleryna nieznajomego. Cesarzowa już chciała wezwać strażników, gdy nagle zauważyła, że do strzały była przywiązana wiadomość czerwonym materiałem. Ha Na odwiązała ją i z niepokojem przeczytała. Udała się od razu do swojej komnaty. Kilkanaście minut potem światła zgasły. Minęło dwie godziny, a do pałacu wśliznęło się kilkanaście osób w czarnych ubraniach z maskami na twarzach. Po kolei cięciem noży zamordowali kilku strażników. Cała grupa się rozproszyła na cztery mniejsze oddziały by szybciej przejąć pałac. Jeden z ich dowódców skierował się prosto do komnaty cesarzowej. Stojąc przed wielkimi drzwiami do komnaty lekko się uśmiechnął z pogardą i niepostrzeżenie w ciszy wszedł do środka. W środku zobaczył wielkie okrągłe łóżko w którym leżała skulona Ha Na pod jedwabną kołdrą. Podchodził do niej powoli by przez przypadek jej nie obudzić. Kiedy był już metr od niej podniósł na wysokość ramion sztylet by przygotować się do ataku. Po kilku sekundach stał już koło śpiącej władczyni. Zamachnął się i wbił sztylet prosto w osobę pod kołdrą. Z ucieszoną miną odwrócił się, lecz ku jego zdziwieniu ktoś wycelował swój miecz w jego gardło. Był to Yi Han stojący w cieniu łóżka dziewczyny trzymający miecz koło szyi wroga. 
- Za późno, wasza cesarzowa już nie żyję! - zaśmiał się mężczyzna patrząc na Yi Hana.
- Nie bądź tego taki pewien, no chyba, że wróciłam z martwych - powiedział kobiecy głos wychodząc z cienia szafy stojącej w kącie po drugiej stronie pokoju.
Była to Ha Na. Cała i zdrowa.
- Jak to możliwe?! - powiedział mężczyzna szybko odkrywając pościel z łóżka władczyni.
Jego oczom ukazały się dwie wielkie poduszki z dziurą, którą zadał im jego sztylet.
- Skąd wiedzieliście o ataku? - zapytał zamaskowany mężczyzna w średnim wieku.
Ha Na podeszła ku niemu, a promienie księżyca oświetliły jej sylwetkę. Była ubrana w swój dawny strój do walki w kolorze czarno-fioletowym. Szybko wyjęła swój miecz i również skierowała go ku nieznajomemu.
- Dla kogo pracujesz?! - zapytała podnosząc głos dziewczyna.
Nagle drzwi do komnaty drastycznie się otworzyły.
- Dla mnie! - krzyknął jakiś kobiecy głos za cesarzową.
Zanim Ha Na się odwróciła mogła poczuć, że ktoś trzyma miecz koło jej szyi.
- Ten głos... Meiko, a więc to ty za tym stoisz....- powiedziała Ha Na zirytowana.
- Mówiłam ci, że pożałujesz odrzucenia sojuszu, a to dopiero początek....




Koniec Rozdziału III