sobota, 4 czerwca 2016

Nieznana Cesarzowa Ha Na Rozdział XIV


Muzyka do rozdziału ;) 






Minister Oh kazał zaprowadzić Ha Nę do swojej celi, gdzie znajdowała się poprzednio. Jeden ze strażników niósł ją na rękach w ciemnościach nocy. Po kilku minutach znalazła się już w celi. Kiedy Sung San ją zobaczył był przerażony, nie wiedział co może dla niej zrobić. Nieprzytomnej głowę więc położył na swoich kolanach, by może spróbowała zasnąć. Dziewczyna na chwile otwarła oczy.
- Cieszę się, że cię widzę.... - szepcze Ha Na trzęsąc się.
Sung San zdjął z siebie płaszcz, który miał założony pod zbroją na swojej szacie i przykrył Ha Nę, która nadal była tylko w bieliźnie. Ha Na na chwilę jeszcze otworzyła oczy, uśmiechnęła się lekko i powiedziała...
- Jesteś niezastąpionym przyjacielem...
To słowo "przyjaciel" dudniło w głowie chłopakowi jeszcze przez resztę nocy, ale czego mógł się więcej spodziewać, skoro on jest zwykłym generałem, a ona księżniczką....

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Nadszedł ranek strażnicy roznosili jedzenie dla więźniów, a Ha Na dalej spała na kolanach Sung Sana. Po kilku minutach otworzyła oczy i ujrzała nad sobą śpiącego generała. Szybko się podniosła, ale ból na plecach dał o sobie we znaki. Dziewczyna zobaczyła, że przynieśli jedzenie do ich celi, więc podniosła miskę i już miała spróbować ryżu, gdy Sung San wytrącił jej ją z ręki.
- Pamiętaj jedną rzecz, nigdy nie jedz nic z więziennego jedzenia, bo zapewne jest zatrute jeśli masz w pałacu wrogów- mówi poważnie chłopak.
Ha Na chwile się zastanowiła i zrozumiała, że Sung San miał rację, jeśli by to zjadła prawdopodobnie by umarła, szczególnie po wczorajszych słowach Na Ri " Wszyscy i tak zginą z moich rąk..."
Dziewczyna próbując wymyślić jakąś drogę ucieczki usiadła koło generała pod ścianą i razem w ciszy myśleli co dalej zrobić, szczególnie, że dzisiaj cesarz miał jechać do świątyni z ministrami, a w tym dniu mieli okraść skarbiec ministra Oha. Jednak ciszę przerwało pytanie Sung Sana...
- Wszystko w porządku z twoimi ranami, bardzo boli?
- Nic mi nie jest naprawdę, czuję się dzisiaj sto razy lepiej!- mówi uśmiechając się.
- Chyba nasz plan się nie uda, no chyba, że nagle kraty znikną....- mówi cicho dziewczyna.
- Znikną?! To jest świetny pomysł, Ha Na jesteś genialna!- odpowiada dziewczynie na jej pomysł chłopak.
Po tych słowach dziewczyna była dość skołowana, gdyż nie wiedziała o co mu chodziło, jednak po chwili wszystkie jej pytania zatrzymał jeden ruch chłopaka, a był nim wyciągnięcie sekretnej mapy podziemi z rękawa.
- Skąd ty...? - mówi ucieszona dziewczyna.
- Śpieszyliśmy się do twojego pokoju w podziemiach, więc nie miałem kiedy nawet jej wyjąć...dzięki niej nie znikną kraty, ale my znikniemy...- mówi uradowany generał.
Na twarzy dziewczyny pojawił się wielki uśmiech i szybko obydwoje rozłożyli mapę. Ich plan mógł się udać, gdyż lochy to jak punkt centralny podziemnych korytarzy.
- Patrz Ha Na nawet przejście na zewnątrz pałacu jest koło twojego pokoju!- mówi zdziwiony chłopak.
Miał rację przejście znajdowało się tam, gdzie teraz jest małe jeziorko, prawdopodobnie na samym dnie był mały kanał, który prowadził na zewnątrz pałacu.
Na mapie odkryli, że jedno z przejść jest w ich celi, ale znowu pojawił się problem jak go otworzyć, skoro tam, gdzie niby ma być była kamienna ściana.....
Obydwoje patrzyli na tą ścianę i próbowali coś wymyślić. Sung San chodził tam i z powrotem dotykając ściany, bo może przejście może być przesuwane. Po kilku minutach generał wpadł na ciekawy i godny uwagi pomysł.
- Skoro przejścia miały służyć, jako drogi ucieczki podczas pościgu to klucz do nich nie może być dalej, niż na wyciągnięcie ręki...
Po tych słowach stanął tak, gdzie powinno być przejście i rozglądnął się, zaczął dotykać ręką kamienia i nagle coś poczuł. Jeden z kamieni wcale nie był prawdziwy było to malowidło zrobione znakomicie na wzór prawdziwego kamienia, ale takie małe, że ledwo można było go zauważyć. Na szczęście Sung San miał świetny wzrok. Rozerwał malowidło i zobaczył małe wgłębienie. Kiedy wsadził tam rękę wyczuł sznurek i za niego pociągnął. W tym momencie dwa wielkie kamienie przed nimi wsunęły się do tył tworząc dziurę. Sung San wszedł tam i sprawdził, czy to aby na pewno bezpieczne. Za chwilę wrócił, chwycił za rękę Ha Nę i razem weszli do środka. Za nimi jedynie tajemnicze wejście się zamknęło. Obydwoje jak na razie kierowali się do tajemniczego pokoju w bibliotece, gdyż tam musieli się przebrać i przygotować na wejście do skarbca. Gdy już się tam znaleźli, Ha Na zaproponowała, że pójdzie po jakieś wygodniejsze ubrania dla nich, a niech Sung San zajmie się bronią na wszelki wypadek i ogólnym planem. Po tym zniknęła w korytarzu. Szła przez niekończący się labirynt, ale i tak szybko trafiła do pokoju. Tam sprawdziła czy nikogo nie ma i szybko w szafie wygrzebała czarną szatę do jazdy konnej, szybko się przebrała, założyła wygodniejsze buty i poszła do pokoju Sung Sana by i mu wziąć przebranie. Otwierając szafę zobaczyła piękne szaty w kolorach idealnie mu pasujących.
- Ma niezły gust- śmieje się po cichu dziewczyna biorąc pierwsza całą czarną szatę.
Już miała wracać, gdy coś jej się przypomniało, więc jeszcze raz wróciła do swojej szafy i wzięła z niej trochę czarnego materiału. Po kilku minutach była już w pomieszczeniu pod biblioteką z Sung Sanem. Kazała mu się przebrać, a sama zapoznawała się z planem działania, który chłopak wymyślił. Było już południe, więc na pewno cesarz wraz z ministrami dotarli do świątyni, gdzie mieli się modlić o dobrobyt cesarstwa, więc teraz nikt nie powinien przeszkodzić ich planowi. Byli gotowi na ratowanie cesarstwa. Ubrani w czarne szaty, chcieli ruszyć w głąb korytarzy, gdy nagle Ha Na wróciła się do stołu i stamtąd zabrała czarną tkaninę, którą przyniosła wcześniej. Poprosiła Sung Sana by się trochę nachylił i założyła mu ją na szyję, owinęła mu przy tym głowę zostawiając tylko część, gdzie były oczy. Ona zrobiła to samo.
- Świetny pomysł z tymi maskami- stwierdził chłopak.
Z założonymi już maskami weszli do korytarzy kierując się w stronę komnat premiera Oha....



***


Wyprawa cesarza do świątyni była naprawdę ozdobna. W powozie cesarskim było bardzo cicho, a w okół niego było rozmieszczone wiele strażników. Szli tak przez wioskę, las, aż doszli do świątyni. Wtedy jeden z generałów będący po stronie ministra Oha nakazał, by wszyscy żołnierze wycofali się na obrzeża świątyni. Generał miał na imię Se Hyun, wyglądał na jakieś trzydzieści lat. Był on mężczyzną wysokim o czarnych włosach związanych w warkocz. Kiedy już wszyscy żołnierze poszli generał otworzył ostrożnie drzwi i z powozu wyszedł minister Oh.
- Nikt się nie zorientował, że nie ma cesarza?- pyta minister.
- Nie panie, ale czemu go udajesz?
- Nie twoja sprawa...
Po tych słowach minister wszedł do środka świątyni i tam zaczął się modlić w imieniu cesarza za dobrobyt cesarstwa. Oraz za szybką śmierć.....cesarza..... Po tym zniknął ze świątyni wracając do pałacu drugim powozem....



***



Sung San i Ha Na byli tuż nad komnatami ministra Oha. Niestety tym razem wyjście nie było takie łatwe, ponieważ droga prowadziła po schodach, pomiędzy ścianami, gdzie było bardzo ciasno. Lecz jakoś obydwoje się przedostali, wciągając brzuchy.... Wyszli na najwyższe piętro korytarzy, gdzie było można obserwować pomieszczenia z sufitu. Obydwoje tam weszli i już mieli schodzić na dół, gdy nagle usłyszeli czyjeś kroki zbliżające się do pomieszczenia.
- Co się dzieję? Nie powinno tu być nikogo....- myślą cicho Sung San z dziewczyną.
Generał wraz z księżniczką wszystko mogli obserwować z góry przy uchylonej klapie od sufitu. Po chwili zobaczyli wchodzącą do pomieszczenia Na Ri, a za nią wbiegł Yi Han.
- Co ty sobie wyobrażasz, nie taki był plan!- krzyczy chłopak.
- Plan?! Plan jest nieważny, najważniejsze, by jak najskuteczniej załatwić nasz cel...- mówi pogardliwie Na Ri.
- Miałaś tylko postarać się by Ayushidara przepisał ci tron, a minister Oh miał sam wymyślić co z nim zrobić..
- Nie rozumiesz! W tym tępię para cesarska uwierzy Ha Nię, bo może zdobyć jakieś dowody przeciwko mnie, trzeba jak najszybciej to załatwić! - tłumaczy Na Ri.
- Cesarz ma chore serce, więc dzisiaj nie pojechał do świątyni, nigdy nie wiadomo, czy nie umrze, więc jeśli pomożemy mu z tym by zginął nikt się nie domyśli, a my upieczemy dwie pieczenie na jednym ogniu, bo w tedy Ha Nie nie będzie już nikt słuchał!- dodaje księżniczka wychodząc.
- Rób co chcesz, ja nie chcę się w to mieszać~!- krzyczy za dziewczyną Yi Han.
Na Ri tylko w odpowiedzi uśmiechnęła się lekko i ruszyła w stronę zielarza cesarskiego by stamtąd zabrać wywar z czarnej wierzby, która służy jako trucizna....
Ha Na po tym co usłyszała nie mogła dojść do siebie. Nie wiedziała kiedy plan jej i Sung Sana stał się mniej ważny. Teraz w głowie miała tylko obraz jej rodziców uśmiechających się do niej przez mgłę. Czuła, że może ich stracić, więc czym prędzej pobiegła w stronę komnat rodziców, ale będąc pod wpływem impulsu całkiem się zgubiła, nie wiedziała, gdzie jest co ją bardzo irytowało szczególnie, że jak najszybciej musiała znaleźć rodziców. Sung San również wiedział, że bezpieczeństwo pary cesarskiej jest na pierwszym miejscu, więc zrezygnował ze wcześniejszej misji. Chciał pobiec za Ha Ną, niestety tak szybko biegła, że nie wiedział w którą stronę się udała. Zaczął ją nawoływać, lecz nie przynosiło to skutku... Minęło kilkanaście minut, gdy nagle Ha Na usłyszała głos chłopaka, szybko się znaleźli i Sung San zaprowadził ją w kierunku komnat jej rodziców. Kiedy uchylili ukryte wyjście ujrzeli parę cesarską, niestety przy nich siedziała również Na Ri. Ha Na czym prędzej wyleciała z podziemi i pobiegła w stronę rodziców krzycząc jedno słowo....
- NIE!!!!
Para cesarska obróciła się w jej stronę, lekko się uśmiechnęli, gdy nagle z ust cesarzowej wypłynęła krew... Było za późno, Na Ri już podała im truciznę, to koniec jej rodziny, jak i cesarstwa..... Dziewczyna widząc krew na swoich rodzicach podchodziła niepewnie, bo nie mogła w to uwierzyć, lecz nagle zanim cokolwiek zrobiła obydwoje padli na ziemię, już nie żyli.... Ha Na zatraciła się w swojej wściekłości, nie wiedziała co robi, ani jak się zachowuje. Widziała tylko pustkę, nie słyszała nic z jej otoczenia. Wyjęła broń przypiętą do pasa i ruszyła w stronę Na Ri. Chciała ją zabić. Jednym kopnięciem powaliła Na Ri na ziemię. Sung San sprawdził czy rodzice dziewczyny naprawdę nie żyją, niestety potwierdził to. Ha Na w odpowiedzi na słowa Sung Sana przystawiła Na Ri miecz do gardła i już miała go docisnąć, gdy drzwi komnaty się otworzyły. Weszły dwie osoby wielce zaskoczone całą sytuacją. Yi Han wyjął jednym ruchem miecz i zatrzymał go przy szyi Ha Ny. Drugą postacią która weszła był sam minister Oh, który po spostrzeżeniu, że para cesarska nie żyję pogardliwie się zaśmiał, a potem spojrzał tym spojrzeniem na Ha Nę.....




Koniec Rozdziału XIV 





Komentujcie ;) 


1 komentarz:

  1. Wciągająca akcja, niesamowite zwroty akcji, trzymaj tak dalej :)

    OdpowiedzUsuń