piątek, 24 sierpnia 2018

Smoczy Tron Rozdział XVI



W ostatnim rozdziale~

- Już nie mogę - odparł Nawetari siadając na pniu drzewa. - Nie dam rady z iść z tą nogą.
Cyrkówka zgodziła się na chwilę odpoczynku jednak z niepokojem obserwowała krzaki wokół nich. Tygrys mógł wypaść nagle z każdego z nich. Po paru minutach usłyszeli tupot konia. Su Jin i Nawetari krzyknęły by ktoś im pomógł. Nagle zza krzaków wyłonił się Jong Min, który po znalezieniu dziewczyn od razu odetchnął.
- Zwału przez was dostanę! - odparł schodząc z konia. - Wszystko w porządku?
Su Jin powiedziała chłopakowi, że najwyraźniej Nawetari skręciła swoją kostkę i nie może przez to chodzić. Jong Min pomógł jej wstać, chciał by usiadła na koniu, jednak zanim doszli do zwierzęcia w cieniu drzew pojawiły się zielonkawe ślepia i przeraźliwe mruczenie. Z krzaków w jednej chwili wyskoczył wielki pomarańczowo czarny tygrys z ostrymi zębami. Byli od siebie może z pięć metrów. Su Jin widząc zwierzę nie wiedziała co ma zrobić. Spokojnie mogłaby się nim zająć ratując przy tym całą ich trójkę, gdyż w końcu od kilkunastu lat tresowała tygrysy w cyrku. Tylko ona mogła być dla nich jedynym ratunkiem.
- Jeśli zatrzymam tygrysa, to ujawnię swoją tożsamość...- pomyślała przerażona.
- Ale jeśli tego nie zrobię to zginiemy... - dodała nie wiedząc co ma zrobić.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Su Jin znalazła się w najtrudniejszym położeniu. Jeśli pokona tygrysa to ujawni to kim jest, ale jeśli tego nie zrobi to cała ich trójka zginie. Nie było jednak czasu na rozmyślania. Tygrysy to sprytne zwierzęta i potrafiły wyczuwać zagrożenie jak i wiedziały kiedy atakować, więc gdy cyrkówka zauważyła, że Jong Min chciał wyciągnąć miecz to krzyknęła, żeby się nie ruszał.
- Ani drgnijcie! - powiedziała poważnym tonem patrząc w stronę znajomych.
Tygrys zaczął się zbliżać do nich. Stawiał łapę koło łapy i z każdym krokiem warczał coraz bardziej.
Su Jin w końcu nie wytrzymała. Wiedziała, że musi to zrobić, więc jednym ruchem przykucnęła przy tygrysie cały czas patrząc w jego niebieskie ślepia. Skupiona na zwierzęcia źrenicach próbowała powstrzymać się od mrugania. Po chwili delikatnie pokręciła głową na bogi by pokazać tygrysowi by im nic nie robił. Zwierzę wciąż, ze wściekłym spojrzeniem patrzyło na dziewczynę, lecz powoli przestawał warczeć. Jego postawa też nie była już taka groźna, gdyż schował pazury.
- Jak ty to... - odezwała się Nawetari, gdy po chwili zrozumiała, że był to błąd.
Zwierze było tak skupione na Su Jin, że zapomniało o dwójce za nią, jednak nagłe słowa dziewczyny skupiły jego uwagę na bezbronnej Nawetari i Jong Minie. tygrys znowu zaczął warczeć, a w jego oczach pojawiły się przebłyski gotowości do ataku. Zwierzę odbiło się tylnymi łapami i skoczyło z otwartą paszczą na Jong Mina. Su Jin od razu poznała tą iskierkę w oczach zwierzęcia i rzuciła się w tym samym kierunku gdzie tygrys. Zablokowała jego atak swoim ciałem i upadła na ziemię plecami. Obroniła chłopaka biorąc atak zwierzęcia na siebie. Teraz leżała na ziemi mając wbite dwa kły tygrysa w swoją rękę. Zwierze mocno trzymając swoją ofiarę patrzył jej w oczy, a cyrkówka wykorzystała to i znowu powtórzyła te same ruchy co wcześniej. Pokiwała głową patrząc w oczy tygrysa. Chciała przekazać mu przez to swoje zamiary. Do tego delikatnie podniosła swoją drugą rękę w kierunku głowy tygrysa. Zwierze widząc to spojrzało wściekłym spojrzeniem na dłoń dziewczyny co spowodowało, że zatrzymała się w miejscu. Wciąż trzymając kły w ręce Su Jin po chwili poczuł dotyk dziewczyny. Delikatnie przejechała ręką po futrze tygrysa.
- Nic się nie stało, że mnie ugryzłeś. - zaczęła szatynka. - Też bym się bała na twoim miejscu...
- Już w porządku nie chcemy nic złego ci zrobić... - dodała.
Nawetari i Jong Mina oblał zimny pot jak ujrzeli rękę Su Jin. Cała zakrwawiona, a do tego pod ciężarem tygrysa. jednak po tym jak dziewczyna powiedziała te parę słów do zwierzęcia wydawało ono się uspokajać. Nawet swój chwyt kłami rozluźnił puszczając ranną dziewczynę. Su Jin wstała patrząc wciąż na tygrysa stojącego koło niej.
- Dziękuję, że mnie puściłeś - odparła z uśmiechem ściskając ranę drugą ręką.
Odwróciła głowę do swoich znajomych mówiąc, że już nic im nie grozi. Jong Min i Nawetari byli zszokowani tym co właściwie się przed chwilą stało. Chłopak wciąż skołowany pomógł wstać swojej narzeczonej po czym obydwoje podeszli do Su Jin i do tygrysa.
- Co z twoją ręką? - zapytała Nawetari widząc krew.
- Wszystko będzie w porządku, nie chwycił mnie aż tak bardzo - odparła po czym podeszła do tygrysa i pogłaskała go.
- Co tak właściwie zrobiłaś? - zapytał wciąż niedowierzający Jong Min.
Su Jin nie była pewna co ma odpowiedzieć, to co zrobiła raczej nie jest powszechne, więc wymówki się nie sprawdziłyby.
- Widząc tego tygrysa wróciły do mnie niektóre wspomnienia - wyjaśniła. - Wydaję mi się, że w przeszłości pracowałam w cyrku i szkoliłam zwierzęta, jak i byłam gimnastyczką...
- To wyjaśnia poskromnienie tego zwierzęcia i chodzenie po linie - przyznał chłopak.
Cyrkówka szepnęła tygrysowi, że może już iść, więc zwierzę popatrzyło na całą ich trójkę jeszcze raz po czym pobiegło w stronę wodospadu. Jong Min zaproponował by wreszcie wrócić do pałacu, gdyż było naprawdę późno. Wziął swojego konia i pomógł na niego wsiąść obydwu dziewczyną.
- W takim razie ja będę prowadził konia - stwierdził.
- O czym ty mówisz, siadaj bo w tym tępię to nigdy nie dojedziemy na miejsce! - krzyknęła Nawetari pokazując by wsiadał.
Chłopak wreszcie dał się namówić i wszedł na konia. Siedział tuż za Su Jin, która przez obecność trzech osób była dość ściśnięta, do tego stopnia, że głowę miała wtuloną w ciało Jong Mina. Chłopak chciał trzymać lejce jednak były one za krótkie, więc dowodzenie przejęła siedząca na początku Nawetari.
- Trzymaj się Surin! - poradziła dziewczyna kładąc ręce cyrkówki na jej tali.
Po tym trzepnęła lejcami i cała ich trójka wyjechała ze wschodniego lasu. Nie jechali zbyt szybko gdyż trudno było im się utrzymać. Po godzinie wreszcie dobili do bram pałacu, gdzie oddali konia do stajni i każdy z nich udał się do własnej komnaty.
- Surin, bardzo ci dziękuję i przepraszam za wszystko, to moja wina, że to cie spotkało... - powiedziała przed pójściem szatynka.
Su Jin zaprzeczyła jakiejkolwiek winie dziewczyny, gdyż ona nie miała z tym nic wspólnego. To wszystko była wina Meiko.
Jong Min i Su Jin mieli komnaty w tym samym skrzydle pałacu, więc obydwoje udali się korytarzem po lewej stronie. Dziewczyna wciąż uciskała ranną rękę co zauważył chłopak. Rozejrzał się wokół po czym widząc przed sobą drzwi chwycił Surin za rękę zaprowadzając ją do pomieszczenia obok.
W całej komnacie było bardzo ciemno przez co dziewczyna czuła się dziwnie i niepewnie. W jednej chwili jednak chłopak zapalił parę świec rozjaśniając cały pokój. Jak się okazało było to pomieszczenie medyków z różnymi lekami. Jong Min poprosił ją by usiadła na drewnianym krześle pokrytym futrem niedźwiedzia po czym zniknął za regałami. Po chwili szukania wrócił do dziewczyny z paroma flaszeczkami leków. Postawił wszystko na stoliku obok niej po czym jednym ruchem bez zgody Su Jin chwycił jej szatę dłońmi i pociągnął rozrywając ją od łokcia aż po ramie. Cyrkówka zszokowana zachowaniem chłopaka szybko go spoliczkowała i przestraszona wstała podbiegając do drzwi. Jong Min wciąż czuł mocne uderzenie dziewczyny jednak mimo to nie był zły. Z lekko czerwoną plamą na policzku poprosił by usiadła, gdyż chce jej opatrzyć rękę. Su Jin wydawała się mu dość nie ufać, jednak wreszcie przypomniała sobie o swojej misji. Wiedziała, że nie może odstraszyć go od siebie, a taka okazja jest świetna by poczuł coś do niej. Wolnym krokiem podeszła i znowu usiadła na miejscu wystawiając rękę ku niemu. Brunet chwycił pierwszą owalną butelkę i wylał trochę jej brązowej zawartości na ranę dziewczyny. Ona w jednej chwili wzdrygnęła się zamykając oczy. Chłopak uznał to za urocze i z uśmiechem delikatnie pogłaskał ją po brązowych włosach związanych w dość już rozwalony kucyk. Po odkażeniu rany zawinął ją w specjalną tkaninę.
- Gotowe!
Su Jin była wdzięczna chłopakowi za pomoc. Już chciała wstać, gdy Jong Min poprosił by jeszcze chwilę poczekała. Zaskoczona przytaknęła, po czym wzrokiem śledziła go jak idzie za jej plecy.
Nagle poczuła jego dłonie na swoich włosach.
- Co robisz? - zapytała zdziwiona.
- Powinniśmy jeszcze to naprawić - zaśmiał się chłopak rozpuszczając rozwalony kucyk dziewczyny.
nagle długie włosy cyrkówki opadły jej na ramiona. Jong Min delikatnym ruchem dłoni zgarnął włosy z obydwu boków jej głowy po czym chciał zawiązać je gumką, jednak Su Jin przeszkodziła mu w tym niespodziewanie kładąc swoje dłonie na jego. Dziewczyna wiedziała, że musi wykorzystać ten moment iż są sami i przystąpić do działania. Trzymając jedną z dłoni chłopaka odwróciła się do niego. Płomienie odbijały się w jej brązowych włosach, a małe iskierki pojawiły się w jej oczach sprawiając wrażenie jakby cała błyszczała. Zbliżyła się do niego. Chłopak zszokowany nagłą reakcją dziewczyny puścił jej włosy, które znowu opadły jej na ramiona dopełniając niesamowitego widoku. Wolnym ruchem cyrkówka podniosła swoją dłoń ku zmieszanemu Jong Minowi będącego wpatrzonym w głębień jej oczu. Nagle delikatnie musnęła swoimi opuszkami palców po policzku, gdzie wcześniej go uderzyła. Zbliżyła się jeszcze bardziej do niego. Teraz dzieliło ich tylko parę centymetrów.
- Przepraszam, że cię uderzyłam- szepnęła mu do ucha nachylona nad jego twarzą.
Jong Min mógł poczuć jej cichy oddech jak i jeszcze bardziej przyjrzeć się jej długim rzęsą i wiśniowym ustom, które były parę centymetrów od niego. Zaczarowany tą chwilą nachylił się nad nią próbując ją pocałować. Był coraz bliżej i bliżej aż zatrzymał się. Pomiędzy ich ustami był tylko centymetr. Jong Min wziął się w garść i odsunął się.
- Przepraszam za to - odparł po czym najszybciej wyszedł z pomieszczenia i wrócił do swojej komnaty.
- Chyba zwariowałem - pomyślał zamykając drzwi od swojego pokoju.
Su Jin wciąż stała w tym samym miejscu. Była wściekła, że jej plan się nie powiódł. Jednak sądząc po jego zachowaniu przypuszczała, że za niedługo się złamie, a jej plan się powiedzie.
Następnego dnia w siedzibie Plemienia do komnaty Yi Hana zapukała Oh Mi Ran. Kiedy weszła do środka zastała syna stojącego przy oknie i podziwiającego okazałość wulkanu. Po spostrzeżeniu, że nie jest sam przewrócił oczami wiedząc co go teraz czeka. Jego matka chciała z nim porozmawiać o tym co się wydarzyło w przeszłości. Jednak on nie chciał jej słuchać.
- Dla mnie wtedy zginęłaś teraz nie mamy nic ze sobą wspólnego! - wyjaśnił poirytowany.
- Ty i twoja siostra zawsze będziecie ze mną powiązani krwią nie ważne co się stanie!- stwierdziła kobieta.
Yi Han po usłyszeniu o swojej siostrze od razu wzdrygnął się. Wiedział, że jego matka jest ostatnią osobą która powinna o niej mówić.
- Mylisz się, teraz tylko ja jestem z tobą powiązany poprzez krew, ale najchętniej bym ci ją całą oddał by już cię nigdy nie widzieć! - odrzekł wkurzony na matkę, która wolała uciec niż chronić swoje dzieci.
- Jak to, co się z nią stało? - dopytała zszokowana.
- Ojciec ją zabił - wyjaśnił smutnym głosem.
Kobieta padła bezradnie na kolana. Jej oczy zaszły łzami. Nie sądziła, że coś takiego się zdarzy. Miała nadzieję, że jeszcze spotka kiedyś swoje dzieci, jednak teraz jedno nie żyję, a drugie ją nienawidziło.
- Lepiej chodźmy na zebranie z Ha Ną - odparł oschłym tonem wychodząc.
Po kilkunastu minutach wszyscy zebrali się w sali obrad, gdzie został przedstawiony plan najazdu na pałac. Ha Na wyjaśniła, że chce by żołnierze zaatakowali Meiko używając podziemi, gdyż będzie to element zaskoczenia. Resztę planu przedstawił Sung San i wyjaśnił co ma każdy za zadanie robić. Obrady jednak przerwał mężczyzna, który wbiegł na sale z pilną wiadomością. Zdyszany ukłonił się po czym powiedział, że właśnie wrócił z pałacu.
- Generale, Cesarzowo, Seo Su Jin żyję i jest w pałacu! - wyjaśnił.
- Jak to?! - krzyknęli wszyscy.
Nie mogli uwierzyć w to co się dowiedzieli. Nie dość, że Su Jin przeżyła to jeszcze jest w pałacu i zgodnie ze sprawozdaniem strażnika okazało się, że zyskała dużo uwagi jak i ufności ze strony ich wrogów.
- Oprócz tego w pałacu jest Nawetari, córka premier Meiko, która podobno uratowała Su Jin ze wschodniego lasu - dodał mężczyzna w średnim wieku.
- Nawetari? - dopytała Hye Ri. - Czemu miałaby ocalić Su Jin?
- Od dłuższego czasu nie zgadza się ona ze swoja matką, która chce wszystko dostać po trupach. Jej córka jest całkiem inna. Chce być uczciwa i z tego co widziałem to ona wraz z Jong Minem i Su Jin zaprzyjaźnili się ze sobą - kontynuował strażnik.
Ha Na uznała to za przeznaczenie. Najwyraźniej Su Jin zaczęła wykonywać swoją misję, więc wiedziała, że dzięki temu mogą mieć asa w rękawie. teraz tylko pozostało się modlić by Jong Min uległ wdziękom cyrkówki. Obrady trwały jeszcze dwie godziny po czym ekipa Ha Ny postanowiła jechać do granicy, gdzie mieli rozwiązać sprawę z podrabianiem soli. Wsiedli na swoje konie i ruszyli na krańce cesarstwa. Kikyo pojechała wraz z nimi w razie jakichś komplikacji. Po prawie całodniowej drodze widząc iż słońce powoli będzie zachodzić zatrzymali się w małym miasteczku, które dzieliło od ich celu podróży jakieś pięćdziesiąt kilometrów. Wszyscy zeszli ze swoich koni i przywiązali je do wielkiego drzewa, gdzie było przygotowane dla nich jedzenie i picie. Zmęczeni podróżą weszli do pobliskiej gospody chcąc coś zjeść, jak i wynająć pokoje do spania. Kikyo jako jedyna została jeszcze przy swoim koniu co zauważył Yi Han więc zwolnił by przypatrzyć się jej co robi. Dziewczyna zaintrygowała go już od ich pierwszego spotkania, więc był ciekawa jaka jest. Brunetka zauważając, że na nią czeka odrzuciła włosy do tył i podeszła w jego stronę, gdy nagle poczuła, że coś uderzyło o jej nogi. Spojrzała w dół i ujrzała dwójkę małych dzieci. Chłopca trzymającego misia dziewczynki oraz samą jego siostrę która biegała za nim by odzyskać pluszaka. Kikyo przykucnęła przy nich i pomogła im wstać. Ich okrągłe twarzyczki, jak i nieszkodliwy wyraz twarzy były naprawdę urocze. Zachowanie dzieci przypominało jej siebie sprzed lat.
- Nie powinieneś brać siostrze zabawek- powiedziała miłym głosem Kikyo. - Powinniście się dobrze dogadywać i cieszyć każdą chwilą dopóki macie siebie nawzajem..
Yi Han zauważył w jej zachowaniu coś dziwnego. To spojrzenie pełne melancholi było czymś nowym u Kikyo.
- Masz rodzeństwo? - zapytał próbując zrozumieć o co jej dokładnie chodziło.
- Miałam brata, jednak go straciłam - wyjaśniła smucąc się. - To przeze mnie został zabity...

Koniec Rozdziału XVI

Jaką parę najbardziej lubicie? ^^ 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz